Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2013, 18:20   #4
Barthirin
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Daendarin'tael jak zwykle ociągał się, gdy szli w ślad za Wszechojcem. Nie lubił pośpiechu. Jedyne co można osiągnąć spiesząc się, to umrzeć, a Pan Lasu kochał życie. Dlatego też ucieszył się na myśl o przyszłym zarządzaniu krainą. Miał już nawet wymyśloną nazwę dla swojej domeny: Hemicudarn. Od zawsze w głębi serca marzył i po trosze przeczuwał, że Jedyny da mu wykazać się w roli twórcy.

- Wezmę te krainę na wschód od kraju Jhebbal Saga - zgłosił się niespiesznie, acz w dokładnie zaplanowanym momencie.

Lubił Jhebbal Saga. Podobnie jak on kochał to, co żyje, rozwija się. Ich krainy mogą wiele zyskać na sąsiedztwie. Roślinność to pokarm i tlen dla zwierząt, a zwierzęta to dogodny transport dla nasion i zarodników. Naturalny cykl życia. I oni mają go napędzać.

Daendarin'tael uśmiechnął się spojrzawszy przez kryształową ścianę w stronę swojego małego ogródka. Mimo spokoju na twarzy, w jego wnętrzu szalała burza podniecenia, a w głowie pojawiały się coraz to nowsze pomysły. Drapiąc się po srebrnej brodzie Yluvani odwrócił się w stronę swoich braci. Każdą prośbę i ofertę przyjął ze skinieniem głowy i łagodnym uśmiechem. Cieszył się na myśl o przyszłej współpracy.

Umowy zawierane pomiędzy poszczególnymi towarzyszami były chaotyczne i popędliwe. Daendarin'tael cierpliwie poczekał, aż Oeghym, który miał zarządzać żywiołem ziemi skończy rozmowę, po czym zwrócił się do niego wskazując na swój skrawek ziemi.

- Przyjacielu - jego głos brzmiał jak szelest jesiennego listowia - będę potrzebował twojej pomocy. Otóż wymarzyłem sobie, by jakoś ogrodzić mój mały ogród, dlatego proszę cię, byś wzniósł pasmo gór, ciągnące się na północy od zachodu d wschodu, a następnie zakręcało w dół, ku południu i z powrotem ku zachodowi wyznaczając północną, wschodnią i część południowej granicy. Nie chodzi o to, by odgrodzić się od was, lecz by zapewnić osłonę dla mojego ogrodu. - sapnął przeciągle myśląc, co jeszcze będzie potrzebował od Oeghyma. - Chciałbym, aby góry pocięte były siecią jaskiń, bym mógł osadzić tam grzyby i mchy. A, no tak i koryta rzek! Jedna ciągnęłaby się na zachodzie, tuż przy granicy z Jhebbal Sagiem. Kolejna, główna rzeka miałaby ciągnąć się od północnych szczytów, aż po południowe krańce, by rozłożystą deltą zlać się w ogromne jezioro. Kilka dopływów też nie zaszkodzi, więcej wody dla roślin. Wykop koryta, proszę ja ciebie, a potem będę martwił się o wodę. Oczywiście w zamian możesz prosić mnie o co tylko zechcesz.

Uśmiechnął się spokojnie to brata, po czym klepnął się w twarz, jakby zapomniał o czymś, co właśnie mu się przypomniało. Odprowadził Oeghyma na stronę i szepnął:

- W północno-wschodniej części gór, wymarzyłem sobie kotlinę, nie za wielką, ale też nie za małą. Chciałbym postawić tam ogród, który byłby tajemnicą, a zarazem niespodzianką dla innych. Mówię to wyłącznie tobie, gdyż bez ciebie nie poradziłbym sobie.

Poklepał Oeghyma po plecach i znów uśmiechnął sie promieniście. Jak ta część będzie skończona, porozmawia z innymi. Jeden akt stworzenia naraz. W końcu byłoby głupio, gdyby poprosił Jhebbal Saga o stworzenie zwierząt, nie mając wody, ani atmosfery, czy słońca. Tak, jeden akt stworzenia naraz.
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!
Barthirin jest offline