Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-02-2013, 15:02   #1
 
Dreak's Avatar
 
Reputacja: 1 Dreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie coś
[Yluvani] Volonir

Zawsze byli blisko niego, mówił im o swoich zamiarach i słuchał ich opinii. Tym razem jednak nikt z nich nie wiedział gdzie ich prowadzi. Pokazał im swoje pierwsze dzieło. Volonir. Pustą, jałową krainę którą szczególnie sobie umiłował. Nie pierwszy raz podróżowali z Wszechojcem, pokazywał im swoje dzieła, a oni uwielbiali je poznawać i przemierzać. Każde z nich było wspaniałe i niezwykłe, dlatego Volonir ich zaskoczył. Wszechojciec nie raz opowiadał o tym miejscu. Byli w samym środku krainy, a na ich oczach z ziemi wyłoniła się wielka kryształowa wieża która mieniła się różnymi kolorami od odbijającego słońca. Długo wpatrywali się w budowle nim ruszyli za Jedynym. Weszli do wielkiej sali i usiedli do stołu. Rozglądnęli się przez ściany mając obraz całej krainy.

-Witajcie w Volonirze, moje dzieci. Zastanawiacie się po co was tu zebrałem? Podróżowaliście ze mną przez niezliczone światy, niezliczoną ilość czasu, podziwiając moje dzieła. Tym razem to jednak wy stworzycie dzieło.

Na sali słychać było poruszenie, nikt jednak nie przerwał Jedynemu.

-Tak. Wy. Każdemu wam oddaje skrawek mego ukochanego Voloniru. I każdy z was ma skrawek mojej mocy. Ty Glo będziesz panem wód, będziesz tworzyć oceany lub rwące rzeki. Ty zaś Oeghymie panem Ziemi, będziesz mógł formować ją według własnego uznania, tworzyć góry lub jaskinie. Ervinesie, ogień będzie twoim sługą, pan słońca i wulkanów. Davarenne, twoja moc będzie zmienna jak twoja natura. Będziesz oddechem tej krainy, zajmiesz się atmosfera i pogoda. Jhebbal Sagu ty zaś stworzysz istoty odzwierciedlające twą naturę. Dzikie i nieprzewidywalne. Na koniec Daendarin'tael. Każda roślina jaka urośnie w tej krainie będzie twoim dziełem. Musicie współpracować. -Powiedział Wszechojciec po czym zniknął zostawiając ich z tym ogromnym wyzwaniem.

 
__________________
"If you want to make God laugh, tell him about your plans."
Dreak jest offline  
Stary 07-02-2013, 19:50   #2
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Jhebbal Sag kroczył zwinnie za Wszechojcem. Co jakiś czas przysiadał na tylnych łapach i prostując ciało przyglądał się z zaciekawieniem jałowej krainie, którą przyszło mu zwiedzać. Węszył przy tym i wydawał głośne pomruki. W jego oczach tliła się głównie dzikość- pierwotna i nieobliczalna, a prymitywne zachowanie zdradzało szorstką naturę i zwierzęce usposobienie.

Wysłuchawszy słów długiej mowy począł mierzyć swymi czerwonymi oczami pozostałych towarzyszy, jak gdyby chciał ocenić ich siłę i zamiary. W umyśle Jhebbal Saga było się albo myśliwym, albo zwierzyną - a Jhebbal Sag był drapieżnikiem.

Gdy zostali sami i przyszło do wyboru kraju nie wahał się ani chwili. Od razu zagarnął w swe łapska ziemie leżące na północnym zachodzie. Ostrożnie łypiąc spode łba, czy nikt nie zaoponuje. Te ziemie będą jego leżem, kojcem, z którego wyda na świat liczne potomstwo przeróżnych istnień w każdej formie i kształcie.

Kiedy jeszcze trwały dyskusje nad podziałem świata zwrócił się do Daendarin'taela, który był panem roślin. Był to chyba pierwszy raz, gdy pozostali usłyszeli jego głos, zdziwieni faktem, że potrafi mówić. A głos jego przybierał wiele barw. Raz był syczący jak u węża, innym razem był to gardłowy bulgot, a jeszcze innym warknięcia. Zwrócił się tymi słowami:
-Tobie bliżej do mnie, niż do innych. W naszych rękach bierze swój początek życie. Zajmij kraj przy mnie, abyśmy razem mogli doglądać naszych stworzeń. Nakarm me zwierzęta swymi owocami, a one ochronią twe lasy i rozniosą nasiona roślin po świecie. Moje owady zapylą twe kwiaty, a drapieżniki znajdą schronienie w gęstwinie. Zasiej nasiona i na mojej ziemi, aby i u mnie rozkwitło życie. - Tymi prostymi słowami mówił do niego czekając odpowiedzi.

W dalszej kolejności podszedł do Gla, który władał wodą. Czując do niego sympatię nie wahał się mówić:
-Ty władasz wodą, użycz mi jej. Me zwierzęta muszą pić, a rośliny, które są ich pokarmem bez wody nie urosną. Ty gasisz pragnienie i nawadniasz ziemię. Daj mi rzekę, która przemierzać będzie całą mą krainę. Uczyń ją wartką i bystrą. Niech wylewa często obmywając moje lasy. Niech zalega w dolinach tworząc bagna i rozlewiska. Uczyń to, a twe wody będą pełne życia. Obdarzę Cię bogactwem ryb i morskich stworzeń, które ławicami będą przemierzać twój kraj. Dam Ci też zwierzęta stąpające po lądzie, z których będziesz mógł czynić użytek. - To rzekłszy odszedł dalej dając rozmówcy stosowny czas do namysłu.

Podszedł tedy do Oeghym'a, który parał się żywiołem ziemi. Ten również wydał mu się przyjemny i nie bał się go:
-Ciebie słucha się ziemia. Stwórz w mym kraju góry, wysokie aż do nieba, które dadzą początek rzece przecinającej moje włości. Utwórz jej koryto, głębokie i wijące się niczym wąż. Stwórz tereny zalewowe i niecki w ziemi, gdzie zatrzyma się woda formując zdradzieckie moczary. Pod ziemią wykop zaś sieć jaskiń i tuneli, tak aby moje zwierzęta znalazły w nich schronienie. W zamian moje stworzenia zasiedlą twe regiony dając początek życiu. - Pozostawiwszy go w namyśle, Jhebbal Sag udał się dalej.

Skierował się do Davarenne, która rządziła atmosferą i pogodą. Jhebbal Sag traktował ją z nieufnością. Instynktownie czuł, że tak jak należy zachować przezorność w obliczu zmiennej pogody, tak i tą istotę należy traktować z ostrożnością.
-Będę potrzebował wiatrów i deszczy. Czego chcesz w zamian, zastanów się i daj mi odpowiedź. - Oznajmił, a jego głos zdawał się być bardziej syczący, zaś źrenice rozszerzone i utkwione nieruchomo w obliczu rozmówczyni.

Na samym zaś końcu zwrócił się do Ervines'a, władcy ognia. Jhebbal Sag podświadomie pałał do niego niechęcią, a w jego pobliżu czuł strach i niepokój. Potargana sierść zjeżyła mu się na grzywie i plecach, kiedy przemówił do Ervines'a.
-Chce światła i ciepła twego słońca. Mów czego chcesz w zamian. - Warknął szorstko ukazując swe kły.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 07-02-2013 o 19:53.
Mortarel jest offline  
Stary 07-02-2013, 23:34   #3
 
Ervin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ervin nie jest za bardzo znanyErvin nie jest za bardzo znanyErvin nie jest za bardzo znanyErvin nie jest za bardzo znanyErvin nie jest za bardzo znany
Ervines ze spokojem wysłuchał Wszechojca chociaż zadziwił się tym iż Jedyny przekazuje im swoją najwspanialszą krainę, którą kochał ponad wszystko, która tak wiele dla niego znaczyła. Był to swojego rodzaju zaszczyt. No, chociaż jego ambicje były o wiele większe niż skrawek krainy, ale to musiało wystarczyć.

-Obiorę południe. Te środkowe południe - rzekł głosem nieznoszącym sprzeciwu. Nie zamierzał w tej sprawie negocjować.

Ervines najpierw wrócił się do drapieżnego Jhebbal Saga. Nie podobało Mu się warczenie. Było takie prostackie. Takie agresywne. Takie... złe. Ervines czuł się przy nim, być może z wzajemnością, nieprzyjemnie. Jesteśmy inni, ale mamy podobne cele.. Oczywiście Ervines na słowa Władcy Zwierząt tylko się uśmiechnął. Mimo iż uważał go za kogo uważał, czuł, że są mimo wszystko częściowo podobni. Ervines musiał ich uspokoić. Wszystkich.
-Chcę w swej krainie mieć życie.Tętniące życie, które mogłoby zachwycić nawet naszego Ojca. Zwierzęta drapieżne, zwierzęta żywiące się roślinami. Także robaki, ryby i ptactwo. Chcę... chcę, by ma kraina tętniła życiem. Zwierzęta te mają się utrzymać w klimacie dość ciepłym aczkolwiek nie upalnym, tak więc mogą to być zarówno jelenie jak i koty czy wilki.

Potem zaś zwrócił się do Daendarin'taela. Pierwsze wrażenie było zupełnie inne niż u Pana Zwierząt. Ten wydawał się spokojny, ułożony, niezdolny do agresji i walki. Nie wiedzieć czemu Ervines pomimo tych słabości polubił go.
-Zwierzyna drapieżna musi coś jeść. Dlatego Jhabbal Sag stworzy również tą, która żywi się pięknymi roślinami. Zielonymi, kolorowymi, a także owocami. Pysznymi jak miód. A wyglądem olśniewającymi wszystko co możemy stworzyć. Dlatego chcę Cię prosić byś stworzył rośliny w mojej krainie. Rośliny, które będą zachwycały. W zamian zaoferuję Ci wszystkie me moe.

Następna był Davarenne. Ona panował nad powietrzem i atmosferą. Jest mi bardzo, ale to bardzo potrzebny. Bez niego zarówno zwierzyna jak i rośliny nie przetrwają. Nie wyrobił sobie o niej opinii.
-O wielki Davarenne. Zarówno zwierzęta jak i rośliny nie przeżyją bez atmosfery. Nie przeżyją bez Ciebie. W zamian oferuję Ci ogień, ciepło słońca, a także gorącą magmę i wulkany, które są pięknem w samym sobie niemalże tak pięknym jak życie - Ervines uważał, że wulkany i ogień jest znacznie piękniejszy, że za ogniem stoi postęp... Że ogniem można wszystko ukształtować, ale wolał o tym nie wspominać. Po raz kolejny upomniał siebie, że są Mu potrzebni. Wszyscy, bez wyjątku. Jeden się nie zgodzi to zaraz plan zawodzi.

Oeghym wydał Mu się conajmniej spokojny. Niepokoiło to Ervinesa. Ziemia była potężna. I stała. Miał nadzieję, że Oeghym nie będzie taki sam.
-No cóż, Oeghymie, potrzebuję gór, koryt rzek... Wzgórz i dolin. W zamian zaoferuję to co mogę. Mój arsenał jest równie duży co twój. Na pewno się dogadamy.

Na koniec Władca Ognia zostawił sobie swoje przeciwieństwo. Ervines zamierzał być tutaj szczególnie ostrożny albowiem woda była dla niego potrzebna równie co powietrze, a Glo mógł się odnosić do niego chłodno.
-Potrzebuję wody. Mogę dać Ci wulkany, ogień, ogrzać Ci wodę albo wręcz przeciwnie zabrać całe ciepło z wszystkiego. Jeśli tylko byś chciał. No cóż, ja oczekuję rzek i jeziora. Bez wody moja kraina nie zaistnieje.

Ervines uznał, że gdy już za tym będzie. Gdy skończy się ten handel poczuje ulgę. Co prawda uważał, że rozmowami można wiele zdziałac, ale czuł się tutaj nienaturalnie. Sześciu potężnych, uwielbianych przez Wszechojca Yluvanich spotkało się i negocjuje.

-Myślę, że każdy z nas powinien współpracować i nawet jeśli nic nie chce od tego drugiego pomóc. W końcu Wszechojciec, by tego chciał. Miejsce to na uwadze. Jest z Nas dumny, ale jeśli ktoś będzie tutaj jaki będzie...no cóż.
 
Ervin jest offline  
Stary 08-02-2013, 18:20   #4
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Daendarin'tael jak zwykle ociągał się, gdy szli w ślad za Wszechojcem. Nie lubił pośpiechu. Jedyne co można osiągnąć spiesząc się, to umrzeć, a Pan Lasu kochał życie. Dlatego też ucieszył się na myśl o przyszłym zarządzaniu krainą. Miał już nawet wymyśloną nazwę dla swojej domeny: Hemicudarn. Od zawsze w głębi serca marzył i po trosze przeczuwał, że Jedyny da mu wykazać się w roli twórcy.

- Wezmę te krainę na wschód od kraju Jhebbal Saga - zgłosił się niespiesznie, acz w dokładnie zaplanowanym momencie.

Lubił Jhebbal Saga. Podobnie jak on kochał to, co żyje, rozwija się. Ich krainy mogą wiele zyskać na sąsiedztwie. Roślinność to pokarm i tlen dla zwierząt, a zwierzęta to dogodny transport dla nasion i zarodników. Naturalny cykl życia. I oni mają go napędzać.

Daendarin'tael uśmiechnął się spojrzawszy przez kryształową ścianę w stronę swojego małego ogródka. Mimo spokoju na twarzy, w jego wnętrzu szalała burza podniecenia, a w głowie pojawiały się coraz to nowsze pomysły. Drapiąc się po srebrnej brodzie Yluvani odwrócił się w stronę swoich braci. Każdą prośbę i ofertę przyjął ze skinieniem głowy i łagodnym uśmiechem. Cieszył się na myśl o przyszłej współpracy.

Umowy zawierane pomiędzy poszczególnymi towarzyszami były chaotyczne i popędliwe. Daendarin'tael cierpliwie poczekał, aż Oeghym, który miał zarządzać żywiołem ziemi skończy rozmowę, po czym zwrócił się do niego wskazując na swój skrawek ziemi.

- Przyjacielu - jego głos brzmiał jak szelest jesiennego listowia - będę potrzebował twojej pomocy. Otóż wymarzyłem sobie, by jakoś ogrodzić mój mały ogród, dlatego proszę cię, byś wzniósł pasmo gór, ciągnące się na północy od zachodu d wschodu, a następnie zakręcało w dół, ku południu i z powrotem ku zachodowi wyznaczając północną, wschodnią i część południowej granicy. Nie chodzi o to, by odgrodzić się od was, lecz by zapewnić osłonę dla mojego ogrodu. - sapnął przeciągle myśląc, co jeszcze będzie potrzebował od Oeghyma. - Chciałbym, aby góry pocięte były siecią jaskiń, bym mógł osadzić tam grzyby i mchy. A, no tak i koryta rzek! Jedna ciągnęłaby się na zachodzie, tuż przy granicy z Jhebbal Sagiem. Kolejna, główna rzeka miałaby ciągnąć się od północnych szczytów, aż po południowe krańce, by rozłożystą deltą zlać się w ogromne jezioro. Kilka dopływów też nie zaszkodzi, więcej wody dla roślin. Wykop koryta, proszę ja ciebie, a potem będę martwił się o wodę. Oczywiście w zamian możesz prosić mnie o co tylko zechcesz.

Uśmiechnął się spokojnie to brata, po czym klepnął się w twarz, jakby zapomniał o czymś, co właśnie mu się przypomniało. Odprowadził Oeghyma na stronę i szepnął:

- W północno-wschodniej części gór, wymarzyłem sobie kotlinę, nie za wielką, ale też nie za małą. Chciałbym postawić tam ogród, który byłby tajemnicą, a zarazem niespodzianką dla innych. Mówię to wyłącznie tobie, gdyż bez ciebie nie poradziłbym sobie.

Poklepał Oeghyma po plecach i znów uśmiechnął sie promieniście. Jak ta część będzie skończona, porozmawia z innymi. Jeden akt stworzenia naraz. W końcu byłoby głupio, gdyby poprosił Jhebbal Saga o stworzenie zwierząt, nie mając wody, ani atmosfery, czy słońca. Tak, jeden akt stworzenia naraz.
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!
Barthirin jest offline  
Stary 08-02-2013, 19:45   #5
 
Irregular's Avatar
 
Reputacja: 1 Irregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputację
Davarenne z trudem skupiła się na tym, co mówili poszczególni Yluvani. Była zmienna jak chorągiewka na wietrze i niestała niczym huragan, pozostawanie w jednym miejscu, w jednym momencie, w jednej rozmowie... to nie było proste dla tej, której udziałem stało się chaotyczne Powietrze. Jej postać lekko rozmywała się przy każdym ruchu, a że nie potrafiła tkwić w jednym miejscu, bezustannie mieszała się z otaczającą ją atmosferą. Jej wygląd lekko się zmieniał, raz tak, raz siak. Jej kolejne postaci miały różne barwy, różne rysy twarzy, różny wyraz błyszczących oczu, łączyła je tylko ta niejasna zmienność i to, że wszystkie bez wyjątku były szczupłymi, zamyślonymi kobietami.
Skupiła się i przybrała jedną ze swoich ulubionych - rudowłosą kobietę o przyjaznych, brązowych oczach i przyjemnie szeleszczącym głosie. Zdawała sobie sprawę, że wygląda stanowczo za mało... niezwykle, zwłaszcza przy takim Jhebbal Sagu, ale to dobrze. Będą lekceważyć drobną, nieważną, roztrzepaną, zwyczajną Davarenne.
Najpierw zwróciła się do Jhebbal Saga. Spokojnie wytrzymała dziwne przemiany jego głosu - kto jak kto, ale ona była specjalistką od nagłych zmian.
- Cieszę się, że mogę ci pomóc, szlachetny Panie Zwierząt - powiedziała powoli, powtarzając sobie w myślach temat rozmowy. Zbyt często zdarzało się jej zapominać w pół zdania to, co chciała powiedzieć. Albo gwałtownie zmieniać o czymś opinię. - Z radością ześlę wiatr, aby ożywił twoją ziemię, i z równie wielkim szczęściem zajmę się deszczem, o ile oczywiście Gla dostarczy ci nieco wody.
Zamyśliła się. Zaraz, co teraz miała... a tak, kwestia rewanżu.
- Jeśli chodzi o zapłatę, moje wiatry i pogoda to po prostu... przysługa. Powiedzmy, że za jakiś czas podejdę i poproszę o sprowadzenie interesujących zwierząt na moją ziemię, a wówczas byłoby smutno usłyszeć odmowę, prawda? - Wzruszyła lekko ramionami. - Teraz ja pomogę tobie, z nadzieją, że kiedyś się zrewanżujesz.
Zmieniła lekko wygląd. Wyostrzyła rysy, przyciemniła włosy do mocnego granatu, nadała głosowi odpowiednio groźną barwę i imponującą głębokość.
- I miejmy nadzieję, że się nie zawiodę.

Wróciła do rudych włosów i łagodnego uśmiechu, by teraz porozmawiać z Ervinesem. Pan Ognia mówił słodko. Davarenne nieraz już maskowała słodyczą swoje zmienne nastroje. Czemu ten Yluvani nie miały postępować podobnie?
- Twoja propozycja jest ciekawa, Panie Ognia - powiedziała z lekkim uśmieszkiem, jakby coś ją ubawiło. - Myślę, że tobie także mogę wyświadczyć przysługę. Lekki oddech wiatru ochłodzi ziemię rozpaloną gorączką twego ognia, a łagodne powietrze uchroni twoją krainę od gwałtowności wulkanów zmiennych niemal jak ja... - Zaśmiała się jednym z najpiękniejszych swoich śmiechów. Perlistym, łagodnym, opadającym łagodnie jak wiosenna mżawka. - Ale nie robię nic bezinteresownie.
Rozejrzała się po innych. Wiedziała, że to, co teraz powie, postawi ją w dziwnej sytuacji. Co najmniej dziwnej. Ale to byłą jedna z niewielu pewnych decyzji, jakie podjęła, i musiała się jej trzymać. Musi się nauczyć stałości i odpowiedzialności.
- Lecz jeszcze nie wybrałam swojej krainy. Wszechojcze, udzieliłeś nam daru, który przekracza nasze wszelkie wyobrażenie. Wiesz, jak kapryśnym jestem dzieckiem, wiesz więc zatem także i to, że nie umiem dokonać dobrego wyboru. Nie będę mieć swojej ziemi, dopóki wszyscy inni jej nie wybiorą, bo nie chcę, aby mój wybór, będący wynikiem chwili, stał się powodem nieprzyjaźni wśród nas. Mój wybór będzie ostatnim.
Ponownie zwróciła się do Ervinesa.
- Ty zaś, Panie Ognia, nadasz mojej ziemi życia płynącego z ciepła. Niech kilka wulkanów wyrzuca płynne pióropusze ognia, niech w paru miejscach ziemia będzie cieplejsza, niż być powinna, niech gorąco popłynie pod ziemię. Ale dopiero wtedy, gdy zostanie dla mnie kraina, nie wcześniej.

Na końcu zaś zwróciła się z własną prośbą.
- Oeghymie, Panie Ziemi... gdy już uzyskam krainę, którą będę mogła ukształtować, zwrócę się do ciebie z pewną prośbą. Chciałabym mieć u siebie i wysokie góry, i nieco kotlin, ale przede wszystkim liczne pagórki, bez nudnych, płaskich przestrzeni... Tak więc zwrócę się do ciebie w tej sprawie, ale teraz... teraz proszę po prostu o to, abyś wówczas spojrzał na to przychylnie. Mogę sprowadzić do ciebie ożywczy wiatr i łagodne powietrze, aby mogło u ciebie rozkwitnąć życie.
Tyle na teraz, pomyślała, maskując westchnienie. Teraz tylko pozostaje mi czekać na werdykt... to znaczy na wyniki negocjacji i na to, jaką krainę dostanę.
Zaczęła teraz co chwilę lekko zmieniać swoją postać - a to odcień włosów, a to pieg, a to długość rzęs. Bawiła się sobą. Jak znudzone dziecko.
 
__________________
Mole książkowe są zagrożone. Chrońmy ich naturalne ostoje! (biblioteki!)

Wkurzyłam kogoś? Coś pomyliłam? Sorry, ale biblioholik na odwyku to jeden wielki kłębek nerwów. Wybaczcie.
Irregular jest offline  
Stary 08-02-2013, 22:41   #6
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Słowa Ojca zasmuciły Gla. Nie był on dobrym bogiem. Wolałby przekazać swoją krainę i moc komuś innemu i dalej podążać za Jedynym. Woda to kluczowy dla istnienia życia składnik. Życia, którego tak unikał. Długo myślał nad swoim przeznaczeniem, aż w końcu zaczął rozumieć zamysł Ojca. Jego dzieło ma być odzwierciedleniem jego samego. Zamyślił sobie więc stworzenie krainy niedostępnej i odległej, w której żyć będą wyłącznie stworzenia żyjące samotnie i zdolne do przetrwania ciężkich warunków. Przypomniał sobie słowa Jedynego o rozdanych talentach i postanowił uzyskać ich bezcenną pomoc. Przemówił:
- Nie chcę wiele. Pragnę jedynie spokoju i ciszy. Wybieram najmniejszą krainę, tę na wschodzie, otoczoną z północy i południa. Nazwę ją Gla'daar. Samotna Ziemia.

Propozycje Jhebbal Saga i Ervinesa przyjął z ukrywanym niesmakiem, albowiem ani ogień ani zwierzęta nie były w jego dziele kluczowe. Pokiwał im tylko twierdząco głową na znak, iż rozmyśla nad propozycjami.

Postanowił najpierw zaoferować swoje usługi dwóm najistotniejszym dla swojej krainy władcom. Bez ich pomocy nie wykona dzieła i zawiedzie Ojca.

- Pani -
uchylił się z powolną elegancją ku Davarenne i kontynuował - Ziemia dana mi przez Ojca potrzebuje Cię. Pragnę połączyć nasze talenty i obsypać Gla'daar grubę warstwą śniegu, który nigdy nie topnieje, a także proszę Cię abyś dała mi lodowate wichry, które nigdy nie przestają wiać i powietrze aby moje dzieci mogły oddychać.W zamian oferuję Ci mój dar - wodę, która obmyje twoje pola życiowymi sokami. Rozważ moją ofertę.

Drugim z rozmówców Gla był Oeghym, władający żywiołem ziemi.
- Witaj Oeghymie. Pragnę aby całą moją ziemię porosły góry, wysokie aż do nieba, a najwyższa z nich niech stanie pośrodku i będzie moją sercem mojej krainy. Pod warstwą gór pragnę mieć sieć jaskiń i tunelów, choć nie tak pokaźną jak same szczyty. Doliny między górami pragnę ozdobić delikatną siatką stawów i rzek, które będą napędzały moją ziemię. Wzdłuż granic mojej krainy pragnę mieć morze, które będzie oddzielało moją nieprzyjazną krainę od waszych. W zamian oferują Ci mój dar - wodę, która napełni twoje koryta rzek i niecki jezior. Rozważ moją ofertę.


Gla chciał już zakończyć swoje negocjacje, ale widząc gwar, jaki się wytworzył między Yluvanimi postanowił dać odpowiedź Ervinesowi, aby przyspieszyć proces powstawania Gla'daarnu.
- Zgoda. Ofiaruję Ci mój dar. W zamian pragnę aby nad moją krainą świeciło Słońca. Ma być słabe i nieśmiałe, bezsilne wobec śniegu i lodu. Niech daje tylko światło, abym ja i moje dzieci rozróżniał noc i dzień. Tylko o tyle proszę.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 08-02-2013, 23:32   #7
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Oeghym odezwał się jako ostatni Yluvani. Jego głos był cichy i bardzo niski.
-Nie musicie mnie prosić. Spełnię wszystkie wasze życzenia według danej mi siły.
Wy jednak uczyńcie moją ziemię dobrą dla życia. To moja prośba.


Po tej krótkiej mowie zbliżył się do Daendarin'taela. Z najbardziej ze wszystkich nim wiązał wielkie nadzieje na przyszłość.
-Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie najbardziej owocna. Bardzo pragnę by ziemia przestała być jałowa.

Pozostała jeszcze sprawa dziedziny. Z tego powodu zwrócił się do Pani Wiatru, Davarenne. Tak jak ona nie chciał by rozdzielanie krain spowodowało rozdział między nimi.
-Sprawiasz mi radość. Czy jednak któraś z dziedzin podoba Ci się bardziej od innych? Dla mnie różnica między północą a południem nie ma znaczenia. - powiedział z zadowoleniem w głosie -albo może pozwolimy Ojcu dokonać wyboru?
-Dobrze- odrzekła Davarenne - wezmę w posiadanie krainę na północy.
Pan Ziemi skinął tylko głową.
 

Ostatnio edytowane przez Quelnatham : 09-03-2013 o 21:19.
Quelnatham jest offline  
Stary 10-02-2013, 18:39   #8
 
Dreak's Avatar
 
Reputacja: 1 Dreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie coś
Jedyny pojawił się równie niespodziewanie jak zniknął poprzednio. Gwar rozmów ucichł wraz z jego przybyciem. Każdy patrzył na niego i czekał na to co powie.

-Witajcie znów me dzieci. Cieszę się że każdy z was wybrał swój kawałek tej krainy. Mam dla każdego z was prezent. Daje wam nieograniczone możliwości by w swojej krainie stworzyć siedzibę o jakiej marzycie. Niedługo znów powrócę by sprawdzić jak sobie radzicie. Ruszajcie do swoich krain.

Nim się zorientowaliście każde z was stało na suchej ziemi. Na własnej suchej ziemi której macie nadać życie. W oddali widzieliście tylko wieże w której przed sekundą debatowaliście.
 
__________________
"If you want to make God laugh, tell him about your plans."
Dreak jest offline  
Stary 13-02-2013, 20:57   #9
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Jhebbal Sag posłusznie zabrał się do wykonania woli Wszechojca. W niewytłumaczalny sposób przeniósł się do swej krainy, a trwało to krócej niż mrugniecie powieką. Pan dziczy stał teraz rozglądając się po swej pustej i jałowej ziemi. Jeszcze niczego tu nie ma, jeszcze nic tu nie żyje- ale to się zmieni. Oczami wyobraźni widział lasy, rzeki i bagna. Tam, gdzie teraz był tylko pył, on widział łańcuchy gór. W miejscu, gdzie leżał szorstki kurz, planował stworzyć krainę, która stanie się domem dla wielu stworzeń.

Jhebbal Sag marzył tylko o jednego rodzaju siedzibie. W głowie ujrzał jaskinię. Mroczna pieczarę, wyrastającą u stóp wzgórza okalanego moczarami. Sieć grot miałaby ciągnąć się głęboko pod ziemię, posiadać liczne odnogi i wiele wyjść. Jej ściany miały być twarde i surowe. W nielicznych miejscach porośnięte mchem i skalnymi grzybami. Jaskinia ta budziłaby grozę i niepokój, a w jej najgłębszym tunelu miałby swoje leże Jhebbal Sag.

Władca zwierząt otworzył oczy, których źrenice rozszerzyły się ze zdumienia i podziwu. Oto przed nim rozwierała się paszcza jaskini, ciemna i najeżona stalaktytami i stalagmitami, niczym zęby olbrzymiej bestii. Z jej wnętrza zionął smród śmierci, a porozrzucane w bezładzie kości trzaskały pod opatrzonymi w pazury łapskami.

Wszędzie też unosiły się mgły i opary z okalających jaskinię mokradeł. Gęsta ich chmura przysłaniała światło otulając wszystko półmrokiem i chłodną wilgocią.
 
Mortarel jest offline  
Stary 13-02-2013, 21:40   #10
 
Irregular's Avatar
 
Reputacja: 1 Irregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputację
Wydawało się, że przenosiny trwały krócej niż mrugnięcie. Tylko przymknęła na chwilę powieki, a wieżę zastąpiła sucha, płaska, nieznośnie, okropnie nudna kraina... trzeba to zmienić, uznała Davarenne, bo w takim miejscu zbyt szybko zanudziłabym się na śmierć. Kochała zmianę i różnorodność.

Siedziba, przypomniała sobie. Muszę obmyślić swoją siedzibę.

Wyobraziła sobie olbrzymią budowlę, wręcz zamek, wypełnioną setkami, tysiącami szczegółów. Wieże, balustrady, schody i komnaty, i te takie ząbki... blanki... na górze murów, a wszystko wymieszane w bezwładną plątaninę, nieprzewidywalną i niezrozumiałą. Tak, by zabłądzenie było oczywistością. No i trzeba się pozbyć tej nudnej statyczności, która normalnie cechuje tego typu rzeczy. Czemu nie mogłoby być tak, by schodki tajemniczo zmieniały swoje położenie, korytarze skręcały nie do końca tam, gdzie prowadziły przy poprzednim przejściu, a drzwi nie należały wiecznie do jednej komnaty?

No i, oczywiście, problem statycznego widoku za oknem. Latający zamek? Czemu by nie? Posłuszne prądy powietrza uniosą go i umieszczą gdzieś indziej. Davarenne coraz bardziej podobał się ten pomysł. Wewnątrz zamku może być prawie wszystko, a nigdy nie wiadomo, co można odnaleźć w danym miejscu - czy to będzie biblioteczka, szafa, donice z drzewami w olbrzymiej sali, gabinet luster... Oczywiście, lepiej będzie, jeśli pani tego miejsca będzie mogła ewentualnie mieć wpływ na to, co zaraz znajdzie, jeśli będzie tego czegoś potrzebować, ale to tylko w razie konieczności, by nie odbierać sobie przyjemności z ciągłych niespodzianek.

Takie cudo nie może być puste, uznała Davarenne. Jedyny postawił warunek, że jeśli nawet pojawią się jakieś świadome istoty, muszą pozostać wewnątrz siedziby. Nie ma sprawy, Yluvani Powietrza chciała po prostu wypełnić swój wielki zamek jakimś życiem, które wprowadza cudowny bałagan. Wyobraziła sobie na wpół przejrzyste, szarawe i niebieskie istoty, które zmieniają swój kształt niemal tak łatwo, jak ich pani, wietrznice spędzające swój intensywny żywot tylko i wyłącznie na bezustannym przemierzaniu nieskończonych kombinacji, które może utworzyć zmieniający się ciągle zamek.

Wyobraziła sobie także przestronne komnaty o wielkich oknach, wypełnione szumem wiatru, prawie puste, umieszczone w kilku stałych miejscach zamku. Ot tak, by wprowadzić trochę chaosu - kto by się spodziewał stałych elementów w środowisku, w którym nic nie jest pewne poza tym, że za następnymi drzwiami może znaleźć się... bardzo wiele dziwnych rzeczy?

Davarenne uśmiechnęła się do swoich myśli. Kusząca wizja. Ciekawe, czy uda się ją zrealizować... bo może powinna sobie wymyśleć coś skromniejszego? Nie. Ten fantazyjny pomysł może i jest skomplikowany, ale charakterem odpowiada Yluvani Powietrza.

I o to chodzi.
 
__________________
Mole książkowe są zagrożone. Chrońmy ich naturalne ostoje! (biblioteki!)

Wkurzyłam kogoś? Coś pomyliłam? Sorry, ale biblioholik na odwyku to jeden wielki kłębek nerwów. Wybaczcie.
Irregular jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172