Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2013, 19:45   #5
Irregular
 
Irregular's Avatar
 
Reputacja: 1 Irregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputację
Davarenne z trudem skupiła się na tym, co mówili poszczególni Yluvani. Była zmienna jak chorągiewka na wietrze i niestała niczym huragan, pozostawanie w jednym miejscu, w jednym momencie, w jednej rozmowie... to nie było proste dla tej, której udziałem stało się chaotyczne Powietrze. Jej postać lekko rozmywała się przy każdym ruchu, a że nie potrafiła tkwić w jednym miejscu, bezustannie mieszała się z otaczającą ją atmosferą. Jej wygląd lekko się zmieniał, raz tak, raz siak. Jej kolejne postaci miały różne barwy, różne rysy twarzy, różny wyraz błyszczących oczu, łączyła je tylko ta niejasna zmienność i to, że wszystkie bez wyjątku były szczupłymi, zamyślonymi kobietami.
Skupiła się i przybrała jedną ze swoich ulubionych - rudowłosą kobietę o przyjaznych, brązowych oczach i przyjemnie szeleszczącym głosie. Zdawała sobie sprawę, że wygląda stanowczo za mało... niezwykle, zwłaszcza przy takim Jhebbal Sagu, ale to dobrze. Będą lekceważyć drobną, nieważną, roztrzepaną, zwyczajną Davarenne.
Najpierw zwróciła się do Jhebbal Saga. Spokojnie wytrzymała dziwne przemiany jego głosu - kto jak kto, ale ona była specjalistką od nagłych zmian.
- Cieszę się, że mogę ci pomóc, szlachetny Panie Zwierząt - powiedziała powoli, powtarzając sobie w myślach temat rozmowy. Zbyt często zdarzało się jej zapominać w pół zdania to, co chciała powiedzieć. Albo gwałtownie zmieniać o czymś opinię. - Z radością ześlę wiatr, aby ożywił twoją ziemię, i z równie wielkim szczęściem zajmę się deszczem, o ile oczywiście Gla dostarczy ci nieco wody.
Zamyśliła się. Zaraz, co teraz miała... a tak, kwestia rewanżu.
- Jeśli chodzi o zapłatę, moje wiatry i pogoda to po prostu... przysługa. Powiedzmy, że za jakiś czas podejdę i poproszę o sprowadzenie interesujących zwierząt na moją ziemię, a wówczas byłoby smutno usłyszeć odmowę, prawda? - Wzruszyła lekko ramionami. - Teraz ja pomogę tobie, z nadzieją, że kiedyś się zrewanżujesz.
Zmieniła lekko wygląd. Wyostrzyła rysy, przyciemniła włosy do mocnego granatu, nadała głosowi odpowiednio groźną barwę i imponującą głębokość.
- I miejmy nadzieję, że się nie zawiodę.

Wróciła do rudych włosów i łagodnego uśmiechu, by teraz porozmawiać z Ervinesem. Pan Ognia mówił słodko. Davarenne nieraz już maskowała słodyczą swoje zmienne nastroje. Czemu ten Yluvani nie miały postępować podobnie?
- Twoja propozycja jest ciekawa, Panie Ognia - powiedziała z lekkim uśmieszkiem, jakby coś ją ubawiło. - Myślę, że tobie także mogę wyświadczyć przysługę. Lekki oddech wiatru ochłodzi ziemię rozpaloną gorączką twego ognia, a łagodne powietrze uchroni twoją krainę od gwałtowności wulkanów zmiennych niemal jak ja... - Zaśmiała się jednym z najpiękniejszych swoich śmiechów. Perlistym, łagodnym, opadającym łagodnie jak wiosenna mżawka. - Ale nie robię nic bezinteresownie.
Rozejrzała się po innych. Wiedziała, że to, co teraz powie, postawi ją w dziwnej sytuacji. Co najmniej dziwnej. Ale to byłą jedna z niewielu pewnych decyzji, jakie podjęła, i musiała się jej trzymać. Musi się nauczyć stałości i odpowiedzialności.
- Lecz jeszcze nie wybrałam swojej krainy. Wszechojcze, udzieliłeś nam daru, który przekracza nasze wszelkie wyobrażenie. Wiesz, jak kapryśnym jestem dzieckiem, wiesz więc zatem także i to, że nie umiem dokonać dobrego wyboru. Nie będę mieć swojej ziemi, dopóki wszyscy inni jej nie wybiorą, bo nie chcę, aby mój wybór, będący wynikiem chwili, stał się powodem nieprzyjaźni wśród nas. Mój wybór będzie ostatnim.
Ponownie zwróciła się do Ervinesa.
- Ty zaś, Panie Ognia, nadasz mojej ziemi życia płynącego z ciepła. Niech kilka wulkanów wyrzuca płynne pióropusze ognia, niech w paru miejscach ziemia będzie cieplejsza, niż być powinna, niech gorąco popłynie pod ziemię. Ale dopiero wtedy, gdy zostanie dla mnie kraina, nie wcześniej.

Na końcu zaś zwróciła się z własną prośbą.
- Oeghymie, Panie Ziemi... gdy już uzyskam krainę, którą będę mogła ukształtować, zwrócę się do ciebie z pewną prośbą. Chciałabym mieć u siebie i wysokie góry, i nieco kotlin, ale przede wszystkim liczne pagórki, bez nudnych, płaskich przestrzeni... Tak więc zwrócę się do ciebie w tej sprawie, ale teraz... teraz proszę po prostu o to, abyś wówczas spojrzał na to przychylnie. Mogę sprowadzić do ciebie ożywczy wiatr i łagodne powietrze, aby mogło u ciebie rozkwitnąć życie.
Tyle na teraz, pomyślała, maskując westchnienie. Teraz tylko pozostaje mi czekać na werdykt... to znaczy na wyniki negocjacji i na to, jaką krainę dostanę.
Zaczęła teraz co chwilę lekko zmieniać swoją postać - a to odcień włosów, a to pieg, a to długość rzęs. Bawiła się sobą. Jak znudzone dziecko.
 
__________________
Mole książkowe są zagrożone. Chrońmy ich naturalne ostoje! (biblioteki!)

Wkurzyłam kogoś? Coś pomyliłam? Sorry, ale biblioholik na odwyku to jeden wielki kłębek nerwów. Wybaczcie.
Irregular jest offline