Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2013, 13:43   #138
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 04:51, niedziela, 6 wrzesień 2048
New York City
2 dni do wyborów





Zwiadowczyni nie miała problemu z zadaniem wyznaczonym jej przez Waltersa.
- Możesz to uznać za zrobione. Jak złapie mnie w zasięg, będę mało efektywna do końca akcji. Mam sprzęt.
Po tym się rozłączyła. Była jedyną, która nie wróciła na spotkanie w garażu, pozostając w bezpośredniej bliskości rezydencji. Pozostali ludzie sprowadzeni przez Eda nie wydawali się mieć jakiś większych wątpliwości względem tego, czy jej się uda. Odnieśli się za to do tematu jachtu.
- Zatrzymać go to nie problem, przy czym może się okazać, że pójdzie przy tym na dno. Możemy uszkodzić mu silniki, skoro to jednak cywilna łódź, nie gwarantuję, że nie pojawi się jakiś przeciek, który ją zatopi. Zawsze można ją też szturmować w ruchu - wzruszył ramionami. - Jeśli twoje EMP zadziała, to jacht nie ruszy.
Skinął na swoich ludzi, jak również na Ann, Felipę i Kye'a, bo to oni mieli dołączyć do ich grup. Bullet zabrał swoich ludzi, kierując się do własnego wozu. O ile tamci zwyczajnie przyjęli rozkazy, on miał lekkie wątpliwości.
- Moi ludzie w zieleni nie robią za króliki. Ten tutaj - wskazał na człowieka stojącego przy samochodzie dalej od rezydencji - powinien być zdjęty zanim dokonamy podejścia.


ALFA, CHARLIE

Profesjonalizm i doświadczenie widać było w każdym niemal ruchu obu niewielkich oddziałów, posługujących się wyłącznie typowo wojskowymi gestami i niewiele rozmawiających między sobą, nawet podczas jazdy na miejsce. To akurat mogło być też związane z faktem, że znajdowali się wśród obcych. Nie pokazali im nawet twarzy, nie mówiąc już nawet o dzieleniu się jakimiś informacjami. Wydawali się odzywać tylko po to, żeby Jesus i Remo wiedzieli co robić, bowiem szybko pojęli, że Ferrick zdaje się szybko łapać podstawowe gesty, a skomplikowane nie były jak na razie używane. Przenikliwy wzrok dowódcy tych, których Walters oznaczył jako Alfa, spoczął na latynosce tylko raz, zanim wysiedli z pozbawionego bocznych i tylnych szyb vana.
- Trzymasz się z tyłu i jesteś cicho. Nie odpowiadam za twoje bezpieczeństwo. Zrobisz coś głupiego, nie licz na moich ludzi.
Nawet nie czuł się zobowiązany sprawdzić czy go zrozumiała. Ann za to rozumiała doskonale. Oddziały takie jak te zawsze starały się unikać akcji w towarzystwie obcych, zwłaszcza tak niepewnych. Remo przynajmniej od razu określił swój status i od początku trzymał się na końcu. Saperka radziła sobie lepiej, widząc jednak, że umiejętności bojowe tej grupy dalece przewyższają jej własne.

Pierwszą część podejścia zrobili razem, trzymając się blisko ogrodzenia jednego z domów, a potem nurkując pod żywopłotem. Świt jeszcze nie nadszedł, ciemność wokół panowała spora, uliczne latarnie jednak ciągle działały, podobnie jak dodatkowe oświetlenie budynków i podwórza przed nimi, choć nie było tego zbyt wiele. Strażników na zewnątrz nie było tu już widać, dlatego dowódca grupy Charlie zatrzymał się przed bezpośrednim podejściem, gestem dając znak, że roślinności jest za mało, by ukryć dziesięć osób. Swoją grupę poprowadził naokoło.

Alfa dalszą część drogi musiało pokonać czołgając się, inaczej narażali się na wzrok zarówno człowieka przy pierwszym samochodzie jak i również tych na molo. Problem z wykonaniem tej czynności miała tylko Jesus, która czuła, że połączenie narkotyków próbuje coraz mocniej rozwalić jej czaszkę od środka. Coraz częściej pojawiały się jej mroczki przed oczami, za to ciągle ciągnęło ją do działania. Ann jak zwykle zachowywała spokój, podążając za najemnikami.
W tym przypadku to Remo miał najłatwiej, jemu wystarczyło się pochylić i podążyć za czterema doświadczonymi ludźmi, zajmującymi pozycję po drugiej stronie tego samego domu co Alfa.
Ostatecznie byli gotowi, ale nie wyglądało to tak różowo. Dowódca Charlie szeptał w komunikator i kierując słowa do wszystkich.
- Widzę dwóch, przy drugim samochodzie zarejestrowałem drugi cel. Poza zasięgiem. Beta, widzisz go? Wchodzimy na trzy po sygnale od hakera i solo.

Sygnał od dziewczyny nadszedł niedługo potem. Ciągle była pod wodą, więc był tylko krótkim dźwiękiem w słuchawce. Potem odezwał się netrunner.
- Gotowe. Zaczynam na dwa.


BETA

Bullet i jego ludzie, zwłaszcza ci ostatni, zdecydowanie ustępowali uniwersalnością pozostałym zatrudnionym do tej roboty. Byli zawodowcami, ale jasne było, że żaden z nich nie posiada stroju i wielkich umiejętności skradania się przez zalesiony teren, ich podobne, szturmowe uzbrojenie, wykluczało skomplikowane i subtelne taktyki. Zatrzymali samochód dość daleko od celu, żeby nie zwrócić na siebie uwagi niepotrzebnymi dźwiękami i ruszyli wyznaczoną trasą, docierając do samotnego, pozbawionego ogrodzenia budynku, ciemnego i wyglądającego na szczelnie zamkniętego. Być może nawet opuszczonego. Na szczęście nie było tu czujek zbliżeniowych czy innych utrudnień, przy czym minięcie rogu i otwartego terenu wymagało sporego wyczucia. Facet stojący na podjeździe do celu ich ataku widział ulicę doskonale i musieli przemykać w chwili, gdy się odwracał, jeśli nie chcieli, by jakiś cień sporych męskich sylwetek nie zwrócił jego uwagi. Gdy dotarli do niewielkiego skupiska drzew i krzaków, zaczęli się czołgać, zbliżając na doskonałą pozycję obserwacyjną. Mogli stąd przejść dalej i zaatakować, przeskakując żywopłot, od wschodu to właśnie on głównie "zabezpieczał" rezydencję.

Walters usłyszał właśnie w tym momencie głos dowódcy grupy Charlie.
- Widzę dwóch, przy drugim samochodzie zarejestrowałem drugi cel. Poza zasięgiem. Beta, widzisz go? Wchodzimy na trzy po sygnale od hakera i solo.
Sygnał od dziewczyny nadszedł niedługo potem. Ciągle była pod wodą, więc był tylko krótkim dźwiękiem w słuchawce. Potem odezwał się netrunner.
- Gotowe. Zaczynam na dwa.

Ed i cała grupa Beta zresztą, ze swojej pozycji, leżąc na trawie, niewiele widzieli. Przesuwając się dalej na południowy zachód, snajper dostrzegał jednego ze strażników, stojącego na balkonie na piętrze. Dla snajpera był wystarczającym celem, mimo, że trzymał się prawie w wejściu. Co innego ci za żywopłotem. Dwaj najniżej poruszali się powoli, główną uwagę jednakże zwracając na siebie lub ruch na molo. U tych przy samochodzie widzieli tylko głowy i to jeśli sami się wyprostowali - na leżąco nie mogli zdjąć żadnego z celów nie licząc tego na balkonie. Bullet spojrzał na Waltersa, od niego oczekując rozkazów.
- Moi ludzie to nie snajperzy. Ja mogę zdjąć kogoś. Słabo widzę wejście po cichu, ci przy wozie muszą widzieć tych przy basenie i na odwrót.
Alfa i Charlie czekali na sygnał i potwierdzenie. Nie zgłaszali problemów innych od faktu, że ciche zdjęcie pierwszych celów może się nie udać. Im dalej tym drzew było mniej, więc z kolei bez sprzątnięcia strażnika na podjeździe i drugiego na balkonie, podejście pod sam żywopłot wyglądało na bardzo ryzykowne. Ludzie Bulleta robili dość sporo hałasu i nie byli mali.

 
Sekal jest offline