Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2013, 21:26   #118
Elas
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
~Nie, to TY jesteś szalona!~

Kiedy szlachcic z domu pogody odprawił Fausta i czekał na Boba przed gabinetem burmistrza, coś przykuło jego uwagę. Wybuchło tu niemałe zamieszanie, coraz większe grupy strażników, zbiegały się do budynku, a z magazynów poczęto wytaczać dziwne urządzenia do których pasowało miano “ciężki sprzęt”, wszystko to zaś gromadzono przy schodach prowadzących w dół, gdzie powstawała swoista barykada.
- Paniczu Shiba... -to stary kapitan podszedł do Shide i zasalutował dziarsko. -... musze panicza zasmucić, ale dla Pana bezpieczeństwa lepiej niech się Pan ze mną uda do strzeżonej placówki. -mówiąc to staruszek przełknął nerwowo ślinę. - Chyba się Pan pomylił co do Hany. Uciekła ze swojej celi a teraz sieje śmierć w podziemiach kierując się do jedynego wyjścia... czyli tam. -mówiąc to wskazał powstająca na schodach zaporę. - Nie mamy innej możliwości jak unieszkodliwić ją raz na zawsze... -dodał dziadek bojący się wybuchu złości przedstawiciela króla.
Shiba zacisnął zęby i wpadł w zamyślenie.
- Bezsens. - odparł spokojnie. - Jeżeli faktycznie jest szalona, zabije was wszystkich. - Stanął na baczność i zasalutował kapitanowi. - Osobiście powziąłem zadanie dołączenia do tej grupy jako reprezentant An Sidhe. Jeżeli Hana jest szaleńcem to osobiście ją unieszkodliwe. Dla waszego dobra, kapitanie. - mówiąc to udał się w stronę barykad szepcząc pod nosem.
Gdy do niej podszedł był już znów kobietą. Wiedział, że Hana może popaść w zdziwienie bądź też pogłębić swój szał jeżeli go nie rozpozna.
- Osłaniamy Pana... -mruknął bez przekonania jeden ze strażników przy barykadzie, obserwując jak Shiba schodzi powoli po schodach w stronę gdzie szalała Hana.

***

Niebieskoskóra przebijała się przez korytarz wsłuchując się w krzyki.
Z gniewu zaciskała zęby a rękę trzymała na sztylecie ukrytym w pochwie za plecami.
- HANA! - krzyczała jej imię co kilka kroków. - Opamiętaj się!
Rozkaz opamiętania się najwyraźniej nie znaczył dla Hany tego samego, bo właśnie zanurzyła swoją dłoń w kolejnym strażniku. Oblizała krew która skapnęła na jej usta, upewniła się, że mężczyzna jest już martwy - i dopiero wtedy przeniosła wzrok na Shibe.
- Stało się coś? - zapytała, jakby wcale nie popełniła masowego mordu.
- Przestań mordować niewinnych. - wysyczał przez zęby. To co zobaczył sprawiło, że nie chcąc tego przyznać uwierzyła w prawdę wypowiedzi kapitana. - W tym momencie.
- 5. Podniesienie ręki na członka Ścieżki jest karane śmiercią, niezależnie od sytuacji. Zostawienie przy życiu osoby która złamała tą zasadę jest złamaniem kodeksu.- oznajmiła, wydobywając rękę z strażnika.
- Jakby nie spojrzeć, zostałam obezwładniona i uwięziona. Nie godzi się.
- Mieli powód. Zabiłaś bez potrzeby, mogli się mylić. - oskarżył. - Zresztą, jaki kurwa kodeks!? - po chwili przeszło mu przez głowę, co Hana mu opowiadała. - Czy dlatego wymordowali twój zakon? Za atakowanie niewinnych i ludzi którzy popełniają błędy? - oskarżył ją nie przemyśliwając prowokacyjności tego zdania. - Jesteśmy w Witlover, ludzie boją się, że ich najbliżsi oszaleją, wszystkie oznaki szaleństwa są obezwładniane! Powiedz mi: jesteś splamiona czy pochłonięta szaleństwem!?
Twarz Hany zbladła. Jeden z niewielu razy nie z powodu magicznej sztuczki, lecz złości. Obróciła się w jego stronę całym ciałem, postąpiła mały krok do przodu i... wystrzeliła w jej kierunku. Jednak to nie był atak. Zatrzymała się jakiś metr za nią.
- Oskarżasz mnie o szaleństwo? - wysyczała przez zęby.
- Jak śmiesz?! Jak śmiesz twierdzić, że opanowała mnie ta choroba słabych. Jak śmiesz twierdzić, że nie kontroluje siebie. Jak śmiesz twierdzić, że straciłam prawo do życia z powodu szaleństwa. - jej głos podnosił się z każdym zdaniem.
- JAK ŚMIESZ?! - wykrzyczała w końcu, obracając się na pięcie.
- NAJZWYCZAJNIEJ! - krzyknęła w odpowiedzi. - Złość z ciebie kipi. Tylko spokój chroni przed szaleństwem! Jeżeli masz prawo do życia, respektuj prawa innych! RZUĆ BROŃ. TERAZ. Wszyscy popełniają błędy. Nie jesteś wyjątkiem. - Niebieskoskóra zaparła się o ziemię nogą, ta zaczynała pękać. Była gotowa odrzucić Hanę jeżeli ta spróbuje zrobić coś innego niż poddać walkę. Nawet gdyby dziewczyna miała po prostu odejść to i tak nie mógł na to pozwolić.
- Cztery. Życie członka Ścieżki jest cenniejsze niż życie kogokolwiek innego. Osiem. Żadna istota która raz utraciła życie nie zasługuje na drugą szanse. - oznajmiła Hana, nieznacznie spokojniej. To nieznacznie oznaczało tyle, że przestała krzyczeć.
- Niektóre błędy odbierają prawo do życia. Każdy czyn ma swoje konsekwencje. Oni powinni ponieść odpowiedzialność za to, co zrobili. To nie jest moje prawo. To jest boskie prawo. Nie mogę się sprzeciwiać bogom. - opuściła nieco środek ciężkości i przyjęła stabilniejszą pozycje.
- Chcesz mnie zmusić, żebym się rozbroiła? Może jeszcze mam przestać używać magii? Żeby potem jakiś ukryty szczur wystrzelił z tej swojej broni, kiedy ma jedyną szansę by mnie skrzywdzić? Niedoczekanie.
Irytacja w Shibie sięgała zenitu.
- Używaj magii ile chcesz, ale nie kosztem niewinnych i nie do egzekucji praw które znasz wyłącznie ty sama. - Niebieskoskóry utwierdził się już w hipotezie, że wszystkie recytowane przez Hanę prawa są tworem szaleństwa. Nigdy wcześniej o nich nie wspominała. Przynajmniej nie przy nim. - Wiesz jakie jest prawo mojego boga? "Jednostka nie ma prawa decydować o losie ogółu". Jeżeli chcesz podejmować błędne decyzje co do losu innych i egzekwować je osobiście to ja również swoich praw będę bronił. RZUĆ BROŃ.
Fiołkowe oczy spojrzały na Shibe z smutkiem. Przez chwilę rzeczywiście to uczucie było w nich widoczne. Lecz niebieskoskóra usilnie próbowała przeszkodzić Hanie, na co ta nie mogła pozwolić. Podstawą jej życia był Kodeks i Ścieżka, nie inne istoty. Aktualnie była jedyną oświeconą, więc nawet nie było równego jej na tym świecie. Jeden w tą czy tamtą? Cóż to za różnica.
- Oszalałaś, tak? Próbujesz zniszczyć moje przekonania z szaleństwa? Czy może masz w tym inny cel? Zapłacili ci? A może coś ci zrobiłam? - zapytała i wyciągnęła lewą - nieuzbrojoną - rękę w jej kierunku, jakby chcąc zaproponować mediacje. Jednak była to jedynie zmyłka, gdyż chwilę po tym wystrzeliła w kierunku Shiby. Odległość wynosiła zaledwie metr, jednak Hana chciała, aby jej prawa dłoń jak najszyciej zetknęła się w sercem niebieskoskórej.
- TAK... - Nie zdążył dokończyć. Spostrzegł ruch Hany i jego zaparta wcześniej o ziemię noga wystrzeliła w jej stronę aby odrzucić ją na bok.
Klamka zapadła. Dziewczyny będą walczyć a każdy możliwy wynik raczej nie będzie dobry dla drużyny. Chociaż może jednak?
W tym momencie Shiba miała potworny mętlik w głowie. Nie znała wcześniej takiej Hany, wyglądała na naprawdę szaloną. A nawet jeżeli szalona nie była, to istota z takimi przekonaniami i tak jest groźna dla ogółu. Co już zresztą zdążyła zaprezentować.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=BPUy5oW_y10[/MEDIA]
Hana wytrzeliła w stronę niebieskoskórej, a ziemia popękała pod jej stopami, niczym symbol zniszczonej przyjaźni. Krew otoczyła dłoń dziewczyny, formując się w ostry szpikulec, żądny śmierci tych którzy na życie nie zasłużyli. Lampy oświetlające korytarz zadrżały, rzucając blade światło na walczących, Shiba wiedziała że takie oświetlenie wcale jej nie sprzyja... ale swe efekty odciśnie dopiero gdy walka przedłuży się w nader długą batalię. Korytarz szeroki na tyle by pomieścić kilku mężczyzn, teraz stał się areną dla dwóch kobiet, areną wyraźnie zamkniętą, ze względu na niski strop, który nadawał temu wydarzeniu charakter walki w klatce.
Twarz Hany pojawiła się przy przedstawicielce Shide, zaś palce czarnowłosej poczuły dotyk skóry o barwie nieba... jednak nie zagłębiły się w nią. Gdy tylko paznokcie pokryte czerwoną mazią dotknęły ciała Shiby, kopniak wymierzony w Hanę dotarł celu, a but uderzył w jej policzek, odrywając dziewczynę od posadzki. Ciało Hany poszybowało w stronę najbliższej ściany, w którą walnęła z potężną siłą, tak że posypał się tynk, a kamienie popękały niczym po uderzeniu armaty. Sęk w tym że atak nie wywarł na czarnowłosej żadnego efektu, ta po prostu wstała z ziemi, a tynk sypnął z jej kruczoczarnych włosów, jedynym śladem po ataku była tylko lekka czerwień na bladym policzku.
- Tak...oszukałaś mnie. Uwierzyłam, że jesteś dobrą osobą. - To właściwie nie była nawet kwestia dobra i zła. Gort był bandytą i nigdy to nie przeszkadzało niebieskoskórej. Chodziło tu raczej o sposób bycia. "Prawdziwa twarz" Hany była czymś czego żaden sidhe nie byłby w stanie tolerować.
Shiba wykonała szybki ruch wyjmując Safaię zza pleców. Ta natychmiastowo zaczęła zmieniać formę. Niebieskoskóra postanowiła posłużyć się halabardą...do odcięcia kabli lamp, znajdujących się pod sufitem.
Lokacja walki w obecnej chwili była potwornie przeciw niej, jednak niedługo może się to zmienić.
Dobro i zło? Nawet jeśli Hana poznała ten podział, to już dawno nic dla niej nie znaczył. Jedynym słusznym działaniem było działanie zgodne z kodeksem, co zresztą właśnie czyniła. Atak Shiby był zaskakująco silny i zdecydowanie się go nie spodziewała.
- Nogi. - powiedziała do siebie, obniżając znacząco pozycje ciała. Jej dłonie były tuż przy podłodzę, jednak kobieta wystrzeliła w góre, chcąc przelecieć tuż nad Shibą i z tej pozycji potraktować go bronią, jaka wytworzyła się na jej ręce.
Hana wystrzeliła jeszcze szybciej niż poprzednio, zaś jej szybki powrót do walki całkowicie zaskoczył Shibe. Gdyby patrzeć na to z boku, jedynym co dało się dojrzeć, była Hana pojawiająca się za sylwetką Sidhe, z krwią na swojej dłoni. Jednak walka nie miała zostać rozstrzygnięta w tak prosty sposób, bowiem gdy przyjrzeć się bliżej błyskawicznej scenie nabierała ona sensu. Hana dotarła do Shiby, wykonując gest, który bez wątpienia pozbawiłby osobnika z domu Pogody głowy, ten jednak był o wiele szybszy od Hany gdy ta traciła swoją magiczną prędkość. Odchylił głowę w bok sprawiając, że krwawe szpony jedynie rozcięły policzek Sidhe, zaś druga ręka została zablokowana przez halabradę. Tym samym jednak Shiba nie rozciął wszystkich kabli, a jedynie zahaczył o kilka pozbawiając korytarz źródła światła z zaledwie kilku lamp. To jednak dało Hanie możliwość do zaobserwowania ciekawego zjawiska. Gdy w korytarzu zrobiło się ciemniej, Shiba jak gdyby stał się częścią tego mroku, trudniej było go dostrzec, niczym kamelona, zdawało się, że resztki światła w tunelu wchłaniane są przez jego skórę.
Niebieskoskóra ma teraz mały problem. Hana jest w stanie dojrzeć co planował.
Nie pozostało mu jednak dużo wyboru. Safaia zmieniła swój kształt tym razem w tarczę. O ostrzach przy obramowaniu. Shiba miała zamiar wyskoczyć w powietrze i odciąć nią kable przy okazji mając spore możliwości obronne.
Światło. Jego brak zdecydowanie negatywnie wpływał na zdolności bojowe Hany, natomiast wydawał się pomagać Shibie. Szybkim rzut okiem miał ocenić, czy gdzieś w okolicy znajdują się inne jego źródła. Przede wszystkim należało jednak bronić obecnego ich źródła - gdy tylko niebieskoskóra wyskoczyła ku kablom, Hana postanowiła z całą swą szybkością przechwycić ją w locie - a najlepiej zgnieść ją przy tym pomiędzy ścianą a tarczą. Z tego powodu włożyła naprawdę sporą ilość energii w swoje stopy, żeby moc uderzenia była jak największa. Chociaż Shiba mogła być w wielu rzeczach lepsza, to czarnowłosa wątpiła, by jej ciało było w stanie przyjąć więcej.
Hana rozejrzała się pospiesznie w poszukiwaniu zapasowego źródła światła, dostrzegła jedynie rozmieszczone równomiernie, metalowe skrzyneczki na ścianach. Czyżby pochodnie na wypadek awarii, a może coś innego? To należałoby sprawdzić osobiście, a na to czasu w obecnej sytuacji nie było, bowiem Shiba podjęła kolejna próbę zmiany tunelu w esencje ciemności. Hana zareagowała błyskawicznie i odbiła się od ziemi wprost w stronę niebieskoskórej, niczym torpeda wypuszczona by zniszczyć cel. Jednakowoż ciemność nie była jedyną sztuczką jakiej mieszkanka Valhali mogła zwiększyć swoje szanse na przetrwanie, w momencie gdy Hana pędziła na nią w locie kobieta po prostu odbiła się od powietrza, jak gdyby był to stały grunt. Tym samym zupełnie zeszła z drogi Hany, która siłą rozpędu przywaliła w ścianę naprzeciwko, ponownie krusząc ją niczym rozwścieczona kula najtwardszej stali, której nie straszna żadna przeszkoda. Shiba zaś bez problemu rozcięła resztę kabli sprawiając że korytarz momentalnie ogarnął mrok. W oczach Hany jej przeciwniczka momentalnie zaczęła znikać, jak gdyby stawała się jednością z czernią która otuliła dwie wojowniczki.


Po chwili blada dziewczyna została w mroku całkowicie sama...a przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka.
Niebieskoskóra uśmiechnęła się pod nosem. Zdobyła przewagę. Wątpiła aby Hana w nieskończonej ciemności dała radę rozpracować naprawę kabli albo chociaż zaatakować ją.
Odwróciła się w stronę w którą leciała niedawno czarnowłosa, delikatnie kładąc nogi na ziemi. Teraz najważniejszym było zachować ciszę.
Schowała safaię aby móc sięgnąć do skórzanej torby dopiętej do pasa. Kieszeń skarbów jest zawsze dobrym pomysłem. Zaczęła macać fiolki szukając lekko kanciastego pojemniczka z papryczką chilli. Ma okazję ją spożyć a jeżeli Hana nie zacznie demolować wszystkiego na oślep to nawet da radę ją w międzyczasie przeanalizować.
- Boisz się, tak? - rzuciła w przestrzeń, nie mając pojęcia, gdzie Shiba teraz jest. Jakby nie patrzeć, straciła większość kart z ręki. Bądź może po prostu ich nie widziała? W każdym razie, mrok był przeciwnikiem, być może nawet większym niż niebieskoskóra sama w sobie. Dotknęła swojego policzka i kciukiem otarła pył.
- Nie sądziłam, że szaleni mogą się bać. Czyżbyś zrozumiała, że nadszedł kres twojej bezcelowej egzystencji? - zapytała, powoli idąc w kierunku wyjścia. Tam musiało być światło. Nie śpieszyła się, nie obawiała się ataków. Jedyne co zrobiła, to zgromadziła jeszcze nieco energii magicznej w skórze.
Niebieskoskóra zacisnęła zęby. Nie tylko z powodu pikantnego posiłku ale z równie palących prowokacji. Choć akurat sugerowanie tchórzostwa nie było czymś co wystarczy aby posłać ją w szał.
Wyjęła ponownie safaię i przyłożyła ją do prawej nogi. Broń przywarła do obuwia, tworząc ramę która bezsprzecznie powinna wzmacniać kopnięcia. Nie było dużego planu. Shiba kojarzyła jeszcze z blokady bandyckiej, że miecze i topory raczej nie są skuteczne na Hanę. Zamierzała odbić się od powietrza aby dostać się za Hanę bez tworzenia większych odgłosów od świstów powietrza. Jeżeli napnie nogę przed kopnięciem... będzie to potwornie dewastujące uderzenie.
Shiba wyskoczyła by następnie dobić się od powietrza, którą zdawało się być przesiąknięte zapachem ostrej przyprawy, którą dopiero spożyła. Hana zdała sobie sprawę z ataku dopiero gdy pędząca noga rozwiała powietrze tuż przy jej twarzy, miała na szczęście w sobie tyle refleksu by unieść rękę do bloku. Kopnięcie nogi która zdawała się płonąc żywym ogniem od siły i pędu wstrząsnęło niemal całą salą. Nogi Hany zadrżały, a ona jęknęła czując ból w kończynie, która przyjęła na siebie uderzenie, drugi raz w ciągu niecałych 24 godzin ktoś zdołał przebić się przez magiczną defensywe dziewczyny. Gdy niebieskoskóra naparła mocniej, czarnowłosa dziewoja nie wytrzymała, a jej nogi ponownie oderwały się od ziemi, a ciało rąbnęło o pobliska ścianę. Gdy podniosła się z gruzów, poczuła jak jej ręką pulsuje bólem, nie była złamana...ale nie wyszła z tego bez szwanku.
- Niesamowite. Czyżby szaleństwo dawało taką moc? - rzuciła w powietrze kolejne słowa. Spotkanie z ścianą nie należało do zbyt miłych, tym bardziej, że nie było pierwsze tego dnia. Zapewne też nie ostatnie.
- Jednak to, że szaleństwa nie widać, nie znaczy, że nie da się go zranić. - oznajmiła filozoficznie a na jej twarzy pojawił się wykwintny uśmiech. Skupiła energię magiczną, która była równomiernie rozdzielona po całym ciele. Jej skóra zaczęła pękać w wielu miejscach, a spod nich wyłoniły się... kości? Dziesiątki jeśli nie setki kolców pojawiły się na jej ciele i szybko zostały pokryte krwią z uszkodzonej skóry. Ta znowu została wymieszana z magią, przez co Hana stała się chodzącą bronią.
- Spróbuj ponownie, suko! - wykrzyknęła i wróciła do wędrówki w stronę wyjścia - tym razem szybszej. Wchłonęła także większość energii zgromadzonej w broni na prawej dłoni. Czerwoną substancją zostały pokryte tylko palce, kiedy mana i energia życiowa została przekierowana na leczenie obrażeń ręki i ciała poranionego od kości które opuściły swoje prawowite miejsce.
Niebieskoskóra miała nadzieję, że wszyscy zdążyli się ewakuować w porę. Nadbiegająca Hana nie była dla postronnych niczym dobrym.
- To nie zadziała. - szepnęła do siebie.
Shiba zaparła się nogą o ziemię. Zabrała safaię i zmieniła ją w... kolczastą kulę na łańcuchu. Kolce były nawet nieco zakrzywione, aby wbić się w Hanę i pomóc ją przewrócić. Koniec końców po prostu zmieni jej kształt, gdyby dziewczyna chciała przyciągnąć ją do siebie po łańcuchu.
Łapiąc koniec łańcucha z całej siły, podpalonej obelgami Hany wykopała kulę w stronę przeciwniczki.
Kula poszybowała w stronę Hany niczym piłka do bramki. Jednak atak okazał się za słaby na defensywe czarnowłosej, a broń odbiła się od jej kościanej zapory, uderzając w ścianę i krusząc ją, Hana zaś tylko zachwiała się, ale tym razem łatwiej było utrzymać jej równowagę. Dla Shiby było to dziwne, bowiem włożyła w atak chyba nawet więcej energii niż poprzednio, jednak zdawało się, że w Hane uderzył z mniejszą mocą...
- Jednak szaleństwo nie jest tak silne, nawet w ciemności? Co się stanie gdy w końcu wyjdę na powierzchnie? - zapytała, ponownie ruszając przed siebie. Ciosy były coraz słabsze i wątpliwe było, żeby Shiba była w stanie ją dotkliwie zranić. Zresztą, nawet jeśli - przy wyjściu z pewnością czekała masa energii życiowej.
Czy w kolcach mogło być coś więcej? Shiba przekształciła broń ponownie w formę dodatku do obuwia i zaczęła skracać dystans dzielący ją od Hany. Nie zmierzała jednak atakować.
Tuż na początku walki nie wykryła ani aury od efektów magicznych ani innych niestandardowych cech. Postanowiła oddać chwilę dziewczynie i ponownie ją przeanalizować.
Niebieskoskóra ponownie skupiła wzrok na przesuwającej się w ciemności sylwetce. Tym razem dostrzegła coś nowego, Hanę otaczała cieniutka tarcza magiczna, tarcza energii o charakterze przeciwnym do Shiby. Moc ta była niczym biegun o odwrotnym znaku dla przedstawiciela domu pogody, stworzona tylko i wyłącznie by osłabiać jego ciosy, “odpychać go od Hany”, jednak nie powstała ona za sprawą kości, po prostu nagle zaczęła otaczać bladoskórą, jak by zawsze tam była, tylko wcześniej mniejsza, niedostrzegalna.
Niebieskoskóra sięgnęła z powrotem do swojej kolekcji przypraw.
Jeżeli nie mogła korzystać z swojej naturalnej energii I ataków fizycznych, musiała polegać na szansie, że posiada coś co wyjdzie poza frekwencję jej haki.
Najprawdopodobniej miała. Pytanie czy da radę coś takiego znaleźć dość szybko?
Dłoń Shiby natrafiła na jeden z niedawno zakupionych flakoników, niebieskoskróry odkorkował go po czym jednym ruchem wysypał całą zawartość na język, po czym połknął proszek. Jego serce zabiło mocniej, zaś na czole poczęły pojawić się kropelki potu, gdy ostry intensywny smak począł rozchodzić się po ciele. Imbir który Shiba właśnie spożył, miał okazać się jego kartą przetargową w tym pojedynku. Ciało pragnące schłodzić nowe wrażenie, wydzielało coraz więcej wody, tak że po chwili shide czuł jak całe ubranie przywiera do niego. Zakręciło mu się w głowię, a by utrzymać równowagę, dłoń kucharza znalazła oparcie w ścianie korytarza...którą rozpuściła się gdy ten jej dotknął. Pot który pokrywał teraz całe ciało kobiety, przywarł do skóry niczym membrana, złożona całkowicie z potężnego kwasu zdolnego bez trudu rozpuścić kamienie, a co dopiero kości.
Czyżby w końcu mogła zakończyć ten bolesny pojedynek? Tak się jej wydawało.
Ponownie przymocowała broń do nogi a następnie skoczyła w kierunku Hany. Plan był prosty - zlikwidować ją. Konkretnym uderzeniem.
Miała nadzieję, że robi jej tym przysługę. A na pewno światu.
Po za oczami walczących w mroku zmaterializowała się zaś postać, osobnik którego żadne ludzkie oko nie było wstanie dostrzec. Uśmiech wykwitł pod czarnym kapturem gdy obserwował ten ciekawy pojedynek, dając całemu światu chwile spokojnego oddechu. Czaszka ponurego żniwiarza przechyliła się z zaciekawieniem gdy Shiba pokryty kwasem ruszył do kolejnego ataku, niewidoczny niczym cień śmierci. Obserwator oparł kose o ścianę, a jego kościsty palec nacisnął na guzik ukrytego w kieszeni odtwarzacza muzyki, bo czym jest dobra walka bez odpowiedniego udźwiękowienia, które pozwala się nią delektować jeszcze bardziej. Utwór który wybrał zaś miał powitać przegranego w jego nowej o wiele większej, acz ponure rodzinie zmarłych.
 
Elas jest offline