Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2013, 11:20   #4
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wysoki mężczyzna, w ciut podniszczonej zbroi, z zaciekawieniem, ale i z niepokojem, spoglądał na człowieka, który stał w wejściu do jego rodzinnego domu i zapewniał go, że jego całą rodzina nagle opuściła rodzinne gniazdo i w pospiechu wyjechała z Wrót.
Nie mieściło mu się to w głowie. W końcu nie tak znowu dawno był w domu. Nic nie słyszał o projekcie przeprowadzki. I z jakich niby powodów matka i ojczym mieliby porzucić cały interes i ruszyć w świat?

Bailey zamrugał, wpatrując się w zamknięte tuż przed jego nosem drzwi. W jego uszach dźwięczały słowa, wypowiedziane przez jakiegoś pijaczka, który wspomniał o konieczności zabicia paru, siedzących w piwnicy osób.
Z trudem opanował chęć wparowanie do środka i poderżnięcia kilku gardeł. Tamtych w środku, w JEGO domu, było trochę za dużo. Gdyby miał obok siebie swoich kompanów, rozwaliłby drzwi i zrobiliby porządek ze wszystkimi.
A gdyby się okazało, że pijaczek bredził w pijanym widzie? Cóż...

Bailey rozejrzał się dokoła, jakby szukał mądrej rady. Ta jednak nie nadchodziła. Na ulicy było tylko trzech strażników, szarpiących jakąś małą dziewczynkę. Żadnego z nich nie znał, a na dodatek nie wyglądali ani na mądrych, ani na zbyt odważnych. No i nie znał żadnego z nich. Równie dobrze, zamiast pomóc, mogliby wsadzić go do lochu.

- Pani Cowley, dzień dobry! - po paru stuknięciach drzwi domu sąsiadów otworzyły się.
- Bailey! Dawno cię nie było!
- Właśnie wróciłem - odparł Bailey. - Nie wie pani, co z moimi rodzicami?
- A nie. - Sąsiadka pokręciła głową. - Prawdę mówiąc nie widziałam ich od jakichś trzech, czterech dni.
Po wymienieniu paru grzeczności Bailey pożegnał się.

Swój własny dom znał równie dobrze, jak własną kieszeń i dostać się do środka mógłby nie tylko wykorzystując frontowe drzwi. Jeśli jednak pijaczek mówił prawdę, to należało wejść do piwnicy. A jeszcze lepiej - najpierw sprawdzić, czy ktoś w piwnicy faktycznie jest przetrzymywany.
Na pozór obojętnym krokiem przeszedł na tyły domu. Tu rosło drzewo, po którego gałęziach nieraz wydostawał się ze swojego pokoju. I wracał. Nawet na dach mógłby się dostać.
Nie to go jednak interesowało. Przynajmniej w tej chwili.
Przykucnął przy małym okienku, znajdującym się niemal na poziomie ziemi i zbił niewielką szybkę. Odsunął rygiel i otworzył okienko.
- Jest tam kto? - spytał.
 
Kerm jest offline