Elise kompletnie zignorowała słowa niziołka. Przez parę minut było niezwykle cicho, lecz w końcu drzwi dworku ponownie się otworzyły i wyszła z nich ta sama służka co wcześniej, tyle że tym razem w towarzystwie dwóch silnych mężczyzn. Ochroniarze czy słudzy? Nie było to ważne. Udali się po rannego Rolfa, by przenieść go w wygodniejsze miejsce niż ławka powozu.
Służka zaś podała pannie Magirius brzęczący mieszek, pełen monet. Piękna muzyka dla uszu najemników. - Dwadzieścia złotych koron - rzekła, podając sakiewkę Williamowi, który z tej kompanii cieszył się jej największą sympatią. Poczekała chwilę, aż zostaną przekazane jej dokumenty, a na odchodnym rzekła: - Złoto to mała zapłata za przysługę, którą mi wyświadczyliście. Gdybyście potrzebowali pomocy nie wahajcie się udać do mnie - choć były ładne, w tych słowach nie było szczerości. Ale czy kogoś to dziwiło?
Zgodnie z pomysłem krasnoluda najemnicy udali się do świątyni Bögenauera, patrona miasta. Znajdowała się ona na Göttenplatz, miejscu poświęconym bogom.
Nawet o tej porze plac nie był pusty, choć większość świątyń była już zamknięta. Mieszkańcy śpieszyli do swych domostw, karczm czy innych miejsc. Nie było w tym nic dziwnego - Göttenplatz mieścił się niemal na środku Bögenhafen. Znaleźć tu można było miejsca kultu Sigmara, Ulryka, Myrmidii, Vereny, Shallyi, Händricha i Taala. Oczywiście, największa była świątynia Sigmara, lecz mniejsze te poświęcone pozostałym bóstwom były wzorowo utrzymane.
Wśród tych wszystkich bogów łatwo można się było pogubić, toteż nie chcąc tracić czasu najemnicy zapytali jednego z przechodniów o drogę. Ten wskazał im niewielką kaplicę. Składała się z dwuskrzydłowego budynku i dziedzińca na którym stał posąg, który zapewne przedstawiał Bögenauera. Wyglądał na rzecznego kupca. Mury budynku były bogato zdobione, a głównym motywem zdobniczym była płaskorzeźba przedstawiająca herb miasta.
U stóp posągu siedział młody mężczyzna. Pod ręką miał młot, a wygolona głowa lśniła w blasku pochodni. Ani chybi był to akolita Sigmara. Najwyraźniej patron miasta nie był na tyle potężny, by mieć własnych kapłanów. |