Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2013, 19:58   #13
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Kiedy Mikkel do niej podpłynął Fanny poczuła, że odzyskuje kontrolę nad sobą i całą sytuacją. Potem niedokładnie wiedziała, co się działo, nadal była spokojna, cieszyła się na widok Iwgara, trochę dziwiła widokiem elfki, wielkiego Boerninga przywitała nieprzytomnym uśmiechem, machnęła ręką na przeprosiny Sveina, zupełnie odruchowo, choć szczerze zapewniając, że wcale się nie gniewają. Nawet Bursztyna głaskała jakby machinalnie.

Tam pod wodą wydarzyło się coś, co powinna rozważyć, ale działo się tak wiele, że nie miała czasu uporządkować własnych myśli. Coś istotnego wymykało się teraz jej rozumieniu, błądziło tuż pod powierzchnią świadomości, wynurzając się i zaraz znikając, jakby nie chciało zostać nazwane. Dlaczego tak łatwo, tak szybko przestała się bać?

Rubaszne żarty Iwgara sprowadziły ją z powrotem między ludzi, na tę małą plażę i Fanny odzyskała panowanie nad sobą. Zaraz też zdjął ją nieprzemożny lęk o karty Kronik i o Mękę. Futerał, w którym schowany był długi łuk, nadal unosił się na wodzie. Fanny pokazała go tańczącemu wokół siebie Bursztynowi. Rozradowany pies szczekał i skakał tak podniecony, że niezdolny do zrozumienia zdenerwowanej Fanny. Powtórzyła polecenie kilka razy i niewiele brakowało, żeby zdeterminowana za wszelką cenę „uratować” swój łuk, sama na nowo weszła do wody, ale gdy zrobiła kilka kroków Bursztyn jakby nagle dostał najistotniejszą wskazówkę radośnie popłynął po przedmiot.
Fanny ułożyła Mękę na suchej trawie, zdjęła cięciwę i założyła zapasową, co mogła to wytarła kocem, który dostała od Pszczelarza, sprawdziła wszystkie strzały i ustawiła je pod drzewem w pewnym oddaleniu od ogniska.

Jednocześnie zajmowała się tubą. Ostrożnie otworzyła zamknięcie i wyciągnęła na wierzch jej zawartość. Karty, zapisane jej starannym pismem, ostatnie dwa miesiące Dziejów Bardyjczyków, pisane w Mieście na Jeziorze. Ułożyła każdą stronicę oddzielnie, sprawdziła tubę w środku, i odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że mocna impregnowana skóra zatrzymała wodę. Tylko na obrzeżach ostatniej, niezapisanej strony pojawiła się mokra plama i Fanny nagle rozpromieniona pomyślała, że to znak i że na tej stronie opisze to wydarzenie: Jak Mikkel uratował mi życie. Zarumieniła się od tej myśli i poszukała wzrokiem męża.

Ale jeszcze jeden pomysł uparcie mościł sobie miejsce w przemoczonej głowie Fanny Kronikarki. Ta lina, czy raczej gałąź, czy ona nie wystrzeliła ku Bardyjce specjalnie? Jak drapieżnik ku upatrzonej ofierze? Wyobraźnię Fanny od zawsze zaludniały niezwykłe opowieści. Grozy i piękna świata doświadczyła już trochę w swoim własnym życiu, ale nadal przed nią pozostały całe niezbadane obszary cudów i niezwykłości. I teraz Fanny po tej krótkiej, i trochę strasznej przygodzie, z niezwykłą łatwością dopasowała do wydarzeń smocze czary i zdrzewiałe enty o spaczonych Cieniem resztkach duszy. Czy to nie było najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie całego wypadku? Drzewo, co nagle wyłoniło się z jeziora, tak, że musieli się wywrócić, i żywa gałąź, która oplotła kostkę Fanny.

Dopiero, gdy zajęła się Męką i Kronikami sama mogła się przebrać. Schowana za krzakami zrzuciła mokre suknie. Potem z wdzięcznością przyjęła napitek od Pszczelarza, bo, mimo że opatuliła się ciepłym płaszczem myśliwego, cały czas drżała i szczękała zębami, i z pewnością miała sine usta, blade policzki i czerwony nos. Myśl o tym jak brzydko wygląda, niby nienatrętna, bolała ją jednak coraz dokuczliwiej i ona zapewne była powodem, dla którego Fanny poza podziękowaniami do pięknej elfki nie odzywała się w ogóle. Za to napinając i opuszczając cięciwę Męki uważnie przysłuchiwała się rozmowie Rathara i Nelise, wpatrzona w spodnie nowej znajomej, jakby były czymś niezwykle istotnym. Trwała tak dopóki Mikkel kładąc rękę na jej ramieniu nie przerwał tego dziwnego skupienia.

Potem znowu była zajęta i tylko tęsknie spoglądała na rozpalone przez Iwgara ognisko, chętnie usiadłaby przy nim, potrzęsła się trochę, może nawet odrobinkę popłakała od tych wszystkich emocji, ale zamiast tego pomagała przy naprawie łodzi. Iwgara to bawiło, ale prawdą jest, że to Fanny patrząc na deskę wiedziała najlepiej gdzie i jak uderzyć siekierą żeby stworzyć pasujący do dziury klin. Zresztą wcale nie było z tą łodzią tak źle jak to wyglądało w pierwszej chwili. Do napraw za namową Fanny użyto deski z siedzenia dla pasażerów, która była tak samo jak cała łódź wykonana z dębu pokrytego drzewem modrzewiowym. Cała naprawa w rezultacie wciągnęła Fanny, która zafascynowana całkiem nowym zastosowaniem swoich umiejętności, mówiła do Sveina z rumieńcem na policzkach.
-Wydaje mi się, że poradziłabym sobie ze zrobieniem takiej łodzi. No nie takiej samej –poprawiła się zaraz, zarumieniona tym razem ze zmieszania, że palnęła głupstwo, które może urazić chłopaka z rodziny z długimi szkutniczymi tradycjami. – Na pewno nie byłaby tak udana i musiałabym jeszcze trochę poczytać, o zanurzeniu i o masztach i dokładnie przemyśleć jak drzewo pracuje w wodzie. Poeksperymentować – Fanny lubiła wielce to słowo - Żeby łódź była szczelna przez lata, no bo ile Twój Łabędź ma lat? Deski są mocne, bez śladów gnicia, to na pewno nie takie proste, może jednak nie dałabym rady, albo pierwsza by się szybko utopiła, ale mogłabym spróbować, może kiedyś, jak wrócimy z Mikkelem do Dali, na Bystrej Rzece buduje się teraz Przystań, wiesz, że wśród Bardyjczyków właściwie nie ma szkutników?, choć dwie rodziny zajęły się tym po osiedleniu się w Waszym Mieście, ale obie nie wróciły do domu. Namawialiśmy starszego syna Brana Wioślarza, to rówieśnik Mikkela, żeby wrócił, tam na Przystani, brakuje kogoś takiego i to przecież nasz dom. Musisz kiedyś wybrać się do Dali. Jest taka piękna.

Rozgadała się straszliwie, Svein co i raz oglądał się na piękną Nelise jakby już miał dość trajkotania swojej pomocnicy, Iwgar żartujący nawet w trakcie oprawiania sarny też co i raz obdarzał elfkę przeciągłym spojrzeniem, podobnie jak skupiony na kobiecych spodniach Rathar. Fanny postanowiła, że nie spojrzy, co robi i gdzie patrzy Mikkel, bo to przecież wcale nieważne i w ogóle nic takiego. W konsekwencji zamęczała paplaniną Sveina.

***

Fanny biegła przez las ostatnia. Na szczęście lekko podsuszone buty wciągnęła na nogi już wcześniej, zmieszana, gdy czyjś wzrok zahaczył o jej bose stopy. Męka też była przygotowana do walki. Najpierw Kronikarka pobiegła bokiem za Iwgarem, ale Leśny Człowiek poruszał się tak cicho, że zdała sobie sprawę, że hałasuje i niepotrzebnie zwraca uwagę na ten kierunek. Skróciła więc drogę i ruszyła za resztą. Zatrzymała się w dużej odległości, ale tak żeby mieć czystą linie strzału. Napastnicy nie mieli stalowych pancerzy, a takiego przeciwnika Męka była w stanie zestrzelić nawet czterystu metrów. Fanny założyła na cięciwę strzałę o lancetowatym grocie, te były najszybsze i najcelniejsze, za pasek zetknęła dwie kolejne, jedną taką samą, drugą z krótszym grotem czworokątnym, gdyby skóry, w które byli odziani okazały się jednak niezwykle grube. Bursztyn wysunął się przed nią, zerkając to na Mikkela to na Fanny powarkiwał z głębi gardła. Fanny czekała. Ogarnęło ją uczucie, które już znała, choć nie doświadczała go od dawna. Spokój przed walką. Takie skupienie, w którym odczuwa się najlżejszy podmuch wiatru i słyszy się szelest każdego źdźbła trawy oddzielnie.

Gdy Rathar wypowiedział swoje groźby, uświadomiła sobie, że do walki może nie dojść. I chyba wtedy po raz pierwszy poczuła, że Mikkel i ona znaleźli nie tylko Iwgara, ale w ogóle, całą kompanię wymarzonych towarzyszy podróży.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 10-02-2013 o 20:01.
Hellian jest offline