Co ze mnie za dureń. Że też musiałem szarżować. Dlaczego tak bardzo chciałem rozrywki co? Może gdybym się dogadał. Cóż, nie jestem w tym dobry ale mogłem spróbować. Takie a nie inne myśli kłębiły się po głowie łotrzyka gdy związany i w pewnym sensie bez wzroku szedł prowadzony silną ręką bandyty. Podtrzymywała ona całą postać Ar'amila gdy po omacku schodził w dół. Stęchły zapach, echo oraz wyraźny chłód prowadziły do prostego wniosku. Lochy lub piwnica. Hej, mi możecie ubliżać ale konia zostawcie w spokoju krzyknął w swoim wnętrzu Dostałem go darmo i nawet prosić nie musiałem, więc należy mu się szacunek dodał już spokojniejszym tonem. Dochodzące do ich uszu dźwięki jasno sugerowały, że instrument przeżywa tortury amatorstwa, a dobór słów i tematyki nie był niczym więcej jak pomyjami rzuconymi szczurom do ścieku.
- Zlitujcie się nad nami, zastrzelcie tego muzyka - mruknął elf starając się nie wpaść, a przynajmniej zrobić to prawie jak nieumyślnie, na całkiem miłe kształty panny.
Gdy chusty zostały z silnym szarpnięciem zdjęte Ar'amil zlustrował całe pomieszczenie. Piwnica jak piwnica, nie za ciepła nie za zimna. Dodatkowo atmosferę podgrzewały alkoholowe wyziewy bandy i dwie całkiem całkiem kobitki. Krańce pseudospeluny, wśród wrzawy i ogólnego rozgardiaszu, ginęły w mroku niedostrzegalnym już dla wrażliwych oczu łotrzyka. No, może poza szarym zarysem ścian i skrzyń zasłoniętych niemytymi cielskami nic nie docierało do oczu Ar'amila. Z uśmiechem na twarzy elf zauważył że jego darmowy koń ma się dobrze pomimo kilku rąk uderzających ciągle jego ciało w ramach "zaprzyjaźnienia".
- Przytulnie - wyrwało mu się
Kuksaniec głownią któregoś z bandytów na dobre obrzydził mu dalsze komentarze. Siedzący na środku pomieszczenia wódz, o niecodziennym i podkreślającym jego "wodzowskość" stroju, odezwał się do nich prosząc o dziwne zadanie. Tak czy inaczej chodziło o morderstwo i przy okazji zwiedzanie miasta. Niezgorsza propozycja. Może to o te ruiny nawet chodziło Thomasowi. szeroki uśmiech zagościł na myślowej twarzy Ar'amila
- No dobrze panie wielki wodzu. Przepraszam za nieporozumienie z wcześniej. Spłoszyło mi konia więc wiecie panie, szybka reakcja na pojawiające się zagrożenie. Gdzie zatem znajdziemy daną wiedźmę i czy sztosik z tej sakiewki nie mógłby zostać oddany w jakiejś części? Skoro mamy ją znaleźć musimy mieć stosowne argumenty dyplomacyjne a sami wiecie że nic tak nie otwiera drzwi i ust jak dobry trunek lub kilka "upominków" by takowy trunek nabyć.
- Słuchaj no gnoju - powiedział wódz wściekły - Nie mam zamiaru się z tobą targować.. robisz to albo twoja głowa będzie nabita na palu. Macie argumenty, wiedźma morduje ludzi, i razem ze swym chłopakiem w przeklętych ruinach kombinują jak by tu przejąć wybrzeże mieczy.
- Nie, jakoś się przyzwyczaiłem do własnej głowy. - odparł Ar'amil nie zwracając uwagi na podenerwowany głos wodza - Niech więc będzie. A konia możecie zatrzymać, nie potrzebuję go, to taki prezent od losu, przysporzył mi tylko kłopotów. - spojrzał na towarzyszkę - Skoro to wszystko to liczę przynajmniej na wskazanie kierunku w którym mam się udać do wyjścia. Oczywiście, możecie mi pomóc zakrywając oczy, żebym nie widział itp. Znam takie procedury. -odrzekł do wodza czekając na reakcje jego ludzi.
__________________ Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy. |