Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2013, 02:26   #2
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu

Przeczucie? Wrażenie, że lada moment, lada dzień, wydarzy się coś ważnego. Świadomość przyszłości? Wiedza, że coś nadchodzi. Zwykły przypadek? A może bogowie? Czasem ciężko określić, co kieruje losami istot żywych. Niezwykle trudno jest przewidzieć, jaką ścieżkę ułoży przeznaczenie. Jednak kurtyna niewiedzy od czasu do czasu pozwala dojrzeć coś w oddali. Może to być tylko zarys, może też jasny kształt. Oczywiście wszystko podlega zmianie, co tylko utrudnia przewidywanie. Mimo wielu prób zrozumienia losu, tylko nielicznym udało się pojąć zasady, jakimi się kieruje na tyle, by z całą pewnością określić przyszłość. Byli oni jednak daleko bardziej zaawansowani w swych doświadczeniach niż młoda czarodziejka, która jeszcze wiele musiała się nauczyć...

Shaena Ardalan często miewała przeczucia. Nie zawsze były trafne, rzadko były całkiem jasne. Czasem przychodziły jako sen, innym razem jako krótka wizja - zawsze jednak jawiły się tak samo ulotne i delikatne. Sztuką było je wyczuć i zinterpretować. Tym razem było inaczej... Teraz po prostu wiedziała, że coś się zbliża, że nie powinna oddalać się od Rozpadliny. Zresztą... Dokąd miałaby pójść? Trop się urwał. Przybyła do Hadriana. Dowiedziała się, czego chciała, a nawet więcej, bo zabrał ją na swoją wyprawę, z której także wyniosła wiele. Pozostawało jedno podstawowe pytanie - co dalej? I nagle jakby cały świat chciał jej odpowiedzieć... Czuła to wszędzie dookoła - w powietrzu, w ziemi, w wodzie, w przepływie Splotu dookoła. Wszystko zdawało się mówić jednym głosem jedno polecenie: “Czekaj.”. Zatem czekała w Młocie i Kowadle, goszczona - uprzejmie, acz może nie do końca chętnie - przez lud krasnoludzki.

I doczekała się - szybciej niż myślała.


Ledwie za posłańcem zamknęły się drzwi, a Shaena już łamała pieczęć drżącymi z podekscytowania dłońmi. Przebiegła wzrokiem po tekście, a z każdym zdaniem jej uśmiech się poszerzał. Przeczytała dla pewności po raz drugi i trzeci.
- Królewski nakaz. Poważna sprawa. - mruknęła, nie mogąc przestać się uśmiechać.
Dziewczyna podeszła do okna, spoglądając niewidzącym wzrokiem w dal. W zamyśleniu leciutko uderzała raz po raz listem w usta.
- Z czeluści dobiegł nowy skowyt... Wyobraź sobie, że Hadrian prosi nas o wsparcie w sprawie wielkiej wagi. - odezwała się pozornie do nikogo.
W odpowiedzi z grubego koca niedbale rzuconego na łóżko podniosła się niewielka, gadzia głowa. Światło zamigotało w srebrnych łuskach, rzucając płochy poblask na ścianę. Srebrzyste stworzenie było wielkości rosłego kota. Paciorki czarnych oczu spoczęły na pannie Ardalan z niejaką dezaprobatą.


~ Przepraszam? Raczysz żartować, Shaeno. Z czeluści? Zdajesz sobie sprawę, że w pobliżu nie ma wielkiej różnorodności w tej kwestii. Nie interesuje mnie, kto prosi ciebie o wsparcie. Ja...
- Ależ oczywiście, że pomożemy! Pomyśl tylko, jaka to okazja. Wspomnij, o jak wielu ludziach zaproszonych do Poddomu i podróżujących z królewskim nakazem słyszałaś. Naprawdę sądzisz, że Hadrian zaprosiłby nas tam, gdyby mógł się bez nas obejść? - czarodziejka wpadła pseudosmoczycy w słowo, kompletnie nie przejmując się jej westchnieniem irytacji - Oh, milady, nie daj się prosić.
Dziewczyna migiem znalazła się przy łózku i opadła na kolana. Położyła ręce na łóżku, a na nich oparła głowę, spoglądając błagalnie na chowańca.
- To taka okazja. To na pewno coś ważnego, może uda nam się dzięki temu dowiedzieć czegoś więcej, poznać szczegóły, historię. Przecież to krasnoludy! Na pewno coś wiedzą... Ale znają prawa handlu, a wiedza też bywa towarem. Wiesz przecież o tym...
Nie musiała prosić, mogła nakazać. Jednak specyficzna relacja dziewczyny i pseudosmoczycy wymagała chwilami... poświęceń.
Astra spojrzała z góry na Shaenę i w umyśle czarodziejki rozległo się kolejne zirytowane westchnienie.
~ Dobrze, już dobrze. ~ odparła, z gracją na powrót opadając na poduszki ~ Niech ci będzie. Tylko zachowuj się, jak przystało na... Twoje zdolności i pochodzenie.
- Tak, tak. - rzuciła niedbale dziewczyna i zabrała się za przygotowania, by wyruszyć o brzasku.


Droga minęła im spokojnie. Zgodnie ze słowami Hadriana królewski nakaz otwierał wszelkie drogi i zapewniał pomoc oraz bezpieczeństwo. Nawet w rękach ludzkiej kobiety. Podróż była długa, ale niewymagająca. Klimat Rozpadliny zupełnie odpowiadał zarówno Shaenie, jak i Astrze. O zmroku stawiły się więc w “Srebrzystym Źrebięciu”. Przybytek u obu wywołał reakcje pełne emocji. Czarodziejka była zachwycona nowym miejscem, chłonęła je wszystkimi zmysłami - nieważne jak... intensywne... były akurat doznania. Wszystko było tutaj zupełnie inne niż w karczmach, które znała. Z kolei pseudosmoczyca była wręcz oburzona warunkami tak uwłaczającymi godności stworzenia jej podobnemu. Na szczęście Shaena dawno nauczyła się w pewnym stopniu ignorować jej marudzenie.

Dziewczyna szybko odnalazła Hadriana z C’ath i podeszła ku nim. Jako przedstawicielka rasy nieco wyższej - ciężko byłoby powiedzieć “większej” - niż krasnoludy górowała nad zebranym w pomieszczeniu towarzystwem. Długie, czarne włosy, spięła w warkocz, co okazało się bardzo rozsądnym rozwiązaniem w takim tłumie. Błękitne oczy błyszczały wesoło, a z jej ust nie schodził delikatny uśmiech. Na ramieniu Shaeny dostojnie - w jej mniemaniu - przesiadywała Astra, owijając ogon wokół szyi towarzyszki i spoglądając z góry na wszystkich.
- Chętnie napiję się z wami! - rzuciła dziewczyna tonem pełnym entuzjazmu.
~ Nieee, proooszę... Tylko nie to. ~ odparła w jej myślach pseudosmoczyca.

Popijając krasnoludzkie piwo i siedząc w krasnoludzkiej karczmie, Ardalan obserwowała bawiące się w krasnoludzki sposób krasnoludy i prowadziła ożywioną rozmowę z Hadrianem na temat ich poprzedniej podróży. Kolejnym przybyłym, którzy jeszcze jej nie znali, przedstawiała się jako Shaena Ardalan z Silverymoon. Znajomych witała z radością. Jeszcze bardziej rozpromieniła się z kolei, gdy do grupki dołączył Rafunk. Przywitała go ciepło, obracając w palcach prezent od niego, który nosiła zawieszony na rzemyku na szyi.
~ Lepszy byłby delikatny, srebrny łańcuszek. Byłoby cię na niego nawet stać, gdyby nie aż tyle książek i magii... ~ skomentowała to swego czasu Astra.


Gdy wszyscy byli już obecni, Hadrian zaprosił ich do osobnej izby. Nie było to dziwne, zważywszy na ton jego listu. Ledwie wstali od stołu, a wszystko potoczyło się tak szybko, że nim Shaena zdążyła zareagować ktoś już leżał na stole, ktoś inny mu groził, a za chwilę zamieszanie się skończyło.

W drugiej izbie Astrze jakby nieznacznie poprawił się humor. Za to czarodziejka z każdą chwilą była coraz bardziej podekscytowana. Usiedzieć też jej było ciężko, choć chowaniec stale napominała ją, by zachowywała się jak na dostojną istotę przystało. Dziewczyna starannie wyławiała informacje i konkrety subtelnie wplecione w potok przekleństw. To co wyłapała dokładnie analizowała i powierzała pamięci. Wiedzy nigdy za wiele, jak to mówiła jej babcia... Jednak odetchnęła z ulgą, gdy stanęło na tym, że sprawę zaprezentuje Hadrian.

On wiedział, że ona pójdzie. Wiedział na pewno. List był tylko formalnością. Pozostawało poznać zdanie innych i zadać kilka ważnych pytań.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline