Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2013, 16:56   #3
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Mógł studiować księgi i szukać katalizatorów. Mógł się przygotować i mieć jakiegoś wyczepistego sługę do szpanowania na dzielnicy. Jakoś za bardzo o ten aspekt nie dbał.
Stwierdził, że weźmie się gdzieś schowa i po prostu przywoła sobie sługę. Tak też zrobił. Niewiarygodnie łatwo to poszło. Gdyby tylko nauka matmy i wzorów Möbiusa była taka prosta.
Przymrożonymi oczyma przyglądał się postaci która stała przed nim. Ciężko było domyślić się jego myśli z niemego wyrazu twarzy. W końcu się odezwał.
- Guten tag. - przywitał się i dalej wpatrywał w starca.
Po chwili odwrócił się, zdjął z siebie płaszcz oraz sięgnął po czapkę, aby zdjąć ją z głowy.


- Oy. Weź się zabij. - polecił niedbale swojemu słudze.
Z wyglądu był średniego wzrostu mężczyzną zbliżającym się niebezpiecznie blisko trzydziestki. Miał zielone włosy i z jakiegoś powodu nie otwierał oczu nawet do połowy. Ubiór wyglądał jak wzięty z zeszłej ery. Mógłby tak tańczyć na balach czy nawet grać w bandzie jazzowym.
Położył swój kapelusz i płaszcz na jednym z stołów i zaczął spoglądać na Geoffreya jak gdyby na coś czekał.


Ten zaś rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Jedno z krzeseł przesunęło się samodzielnie, by po chwili zatrzymać się tuż przy nim. Starzec usiadł na nim, zakładając nogę na nogę i spoglądając na swojego mistrza z zaciekawieniem.
- Wanhoga. Gdzie jesteśmy, chłopcze?
- Spokój. Opanowanie. - stwierdził zielonowłosy i po chwili stania w zastanowieniu klasnął w ręce, jak gdyby odpędzając wszelkie zło i obawy z otoczenia. - Zadowalająca odpowiedź. - podsumował najpewniej utwierdzając się w jakiś osobistych wnioskach. - Jesteśmy w laboratorium. Pod Warszawą. - wyjaśnił po czym ukłonił się. - Nazywam się Carl. Jestem twoim mistrzem. Z kim mam zaszczyt? - dopytał nie za bardzo kojarząc postać Geoffreya z historii.
- Nie należy rzucać prawdziwymi imionami bez namysłu. Bierzesz udział w Wojnie. A niektóre miana zwracają niepotrzebną uwagę. - odpowiedział ze spokojem sługa - Na razie pozostanę Geoffreyem. Był mi użyteczny za życia, i pozostanie użyteczny niemalże millenium później. - parsknął delikatnym śmiechem. - A zatem nie wiedziałeś kto przybędzie. Interesujące. Wojna niedługo się rozpocznie. Co o niej wiesz?
Mężczyzna był nieco zdziwiony, że staruszek przyznał się do fałszywości jego imienia. Likwiduje to dużą część tajemnicy. - Cóż...Walczymy z wybrańcami graala o spełnienie naszego życzenia. To właściwie wszystko. Na ile znam Polskę to wątpię aby było tutaj wielu rodowitych magów, więc skupmy się na podejrzanych obcokrajowcach. - zaproponował w miarę formalnie.
Geoffrey nie chciał się przedstawić i nagle brakowało jakiegokolwiek tematu do małej rozmowy. Wojna od samego początku? Owszem, Carl chciał wygrać ale jego cel...mógł się pokrywać z celami wielu magów. - Nie planuję od razu rzucać się do walki. - wyznał - Możesz się przy mnie trochę nudzić, chcę tu zrobić ładne przedstawienie i poznać motywy reszty.
Tak długo jak świat dojdzie do jednej z dwóch nowych epok które mu przygotował, ktokolwiek mógł wygrać graal.
Chłopak podszedł do ściany, podwinął rękawy i przyłożył do niej dłoń.
- Jest coś specyficznego, co chcesz o mnie wiedzieć? - spytał.
Sługa uniósł się z krzesła.
- Tylko jedno. - spojrzał intesywnie w kierunku mistrza - Co planujesz uczynić z Graalem?
- Wykorzystać go, oczywiście. - uśmiechnął się do siebie. Na ścianie zaczęły pojawiać się znaki matematyczne i symbole, tworząc coś na wzór obramowania drzwi. - Jeżeli interesują cię moje intencje, podaj mi własne imię. - zaproponował. Wydawało mu się to dosyć uczciwą wymianą.
Geoffrey zaczął się śmiać.
- Duch o potędze przekraczającej wszelkie wyobrażenia pyta cię o twoje zamiary, a ty się targujesz. Sądzę że będzie nam się dobrze współpracowało. - błyskawicznie spoważniał, uderzając laską w podłogę i wzbudzając niewielką falę uderzeniową. - Jam jest Merlin. Lord Magii, Zmiennokształtny, Król Czarnoksiężników.
Chłopak przyglądał mu się przez moment oniemiały.
- Oooh... - westchnął w końcu. Po chwili zastanowienia ponownie się ukłonił. - Aż zaczynam się zastanawiać kto powinien być sługą. - stwierdził w końcu.
Kontury drzwi były kompletne więc Carl oddalił się od ściany i usiadł sobie na krześle.
- Nie będę ukrywał, wpadłeś do smutnych czasów. - zaczął wyjaśniać. - Ludzie posiadają wyłącznie wybór między colą a pepsi, dwoma rzeczami o wyłącznie różnych nazwach. Ludzkość trwa w stanie w którym nie pozwala sobie odebrać pozostałej jej wolności ani walczyć o zyskanie dla niej jakiegoś znaczenia. Łudzą samych siebie. - wyprostował się w krześle. - Chcę aby wybrali, albo pozbędą się wszelkich wolności i stworzą społeczeństwo doskonałe. Wyplenią skażonych przedstawicieli i zaczną się rozwijać jak nigdy dotąd...Albo wycofają swój zakup. - podrapał się po podbródku - Widzisz...wszystkie prawa kupuje się wydając odrobinę wolności. Wiele z nich ludzie zakupili bezmyślnie. Niech wrócą do chaosu i bezprawia jaki był kiedyś. Wtem zamiast rozwijać się jako ogół będą mogli żyć do skraju swojego "ja". - zaśmiał się lekko. - Jednej z tych opcji mam zamiar dokonać z graalem. Której? Do końca nie jestem pewny.
Sługa skinął głową.
- Ambitny cel, godny mego mistrza. I nie kłóci się z moim. Dobrze. - uderzył laską w ziemię, a znikła ona z jego rąk, wraz z szatami, które zastąpione zostały szarym, dwuczęściowym garniturem. - Zniszczę każdego sługę który stanie nam na drodze. A na razie... sądzę że powinienem zwiedzić miasto które stanie się naszym placem boju.
- Nie ma problemu - klasnął zadowolony, że sługa nie ma nic przeciw jego światopoglądom. - Ale nie wychodzimy drzwiami. Uwierz mi, wszędzie dookoła tego miejsca potwornie śmierdzi. - wciąż pamiętał swój spacer. Całe szczęście nie ubrudził w niczym spodni. I w nic nie wdepnął. Chyba.
Chłopak zaczął sobie nucić i staną przed wcześniej stworzonym wejściem.
- Laboratoria to nasza sekretna baza. Dom jest oczywiście gdzie indziej. - wyjaśnił brzmiąc jak najfajniejsze dziecko w przedszkolu.



Die Fahne hoch! Die Reihen fest geschlossen!

SA marschiert mit ruhig festem Schritt.

Kam'raden, die Rotfront und Reaktion erschossen,

Marschier'n im Geist in unser'n Reihen mit.



Jego śpiew rozniósł się po pomieszczeniu a ściana zapulsowała, zamrugała i...otworzyła się w niej błękitna brama.

Carl bez zastanowienia wkroczył do wnętrza.

Była to długa droga, idąca wkoło. Wszędzie był tylko błękit a przestrzeń wypełniały fruwające liczby. Ciężko było pojąć zasady orientacji w tym wymiarze.

Gdy jednak przeszło się całą odległość ronda i wyszło tą samą wnęką którą się weszło...trafiało się gdzie indziej.

W tym wypadku był to pokój w ambasadzie Niemieckiej w Warszawie.

Było to owalne pomieszczenie z mnóstwem wygód oraz ozdób. Doprawdy piękne miejsce.

Stała tutaj już jedna osoba.


Wysoki mężczyzna w żółtym płaszczu i z żółtą czapeczką. Mruknął tylko jakiś nieartykułowany dźwięk i stał dalej nieruchomo.
Merlin również przekroczył bramę, podążając za swym mistrzem. Jego twarz nie zdradzała jego myśli, choć wydawało się że obserwuje przejście z dziwną satysfakcją. Zignorował mężczyznę w płaszczu, chwilowo uznając go za nieznaczącego.
- A zatem, chcesz zdobyć informacje przed rozpoczęciem walki. Czy mogę służyć asystą w tym względzie?
- Jeżeli posiadasz odpowiednie temu zaklęcia. - stwierdził Carl przypominając sobie, że zapomniał swojego płaszcza i czapki. Machnął ręką na olbrzyma a ten wszedł w portal.
- Mam zamiar wprowadzić nieco chaosu w mieście aby wybawić innych mistrzów. Gdziekolwiek zobaczymy pokaz magiczny czy po prostu nadnaturalny to będziemy przynajmniej znali wygląd jakiegoś mistrza czy sługi. - stwierdził spokojnie Carl. - Jeżeli posiadasz coś co pozwoli ci obserwować zamieszanie w mieście gdy wprowadzę do niego piekło, będziesz nieopisaną pomocą w tej fazie gry. - stwierdził spokojnie zielonowłosy. - Osobiście nie będę mógł wyjść z ambasady gdy tylko powstanie poruszenie, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Sługa westchnął delikatnie.
- Może. A może nie. Wiele zależy od losu. Obrócenie tego miasta w ruiny byłoby łatwiejszą prośbą. - Zaśmiał się cicho.
- Za wcześnie na to. Jeżeli zbytnio się wychylimy to po prostu rzucą się nam na szyję. - odpowiedział nieco niepoważnym tonem.
- Myślę, że możesz zwiedzać miasto wedle własnych pragnień. Masz swoje lata więc wierzę, że nic ci się nie stanie. - uśmiechnął się szeroko. Fakt faktem gdyby miał po kontrolą berskera albo sługę pozbawionego zdolności samodzielnego myślenia to mogłoby być gorzej... Ale w gruncie rzeczy gdyby dostał coś tak bezużytecznego, to dawno zmusił by je do samobójstwa.
Wielce go radowało, że jego sługa nie był niepełnosprawną jednostką a nawet kimś o wiele potężniejszym od niego i w wiedzy i w magii.
Mag uśmiechnął się szeroko.
- Mam dużo lepszy pomysł na spędzenie wolnego czasu. - wyciągnął przed siebie dłoń, w której w krótkim rozbłysku magii pojawił się starożytnie wyglądający Grimuar. - Zakładam że zabezpieczyłeś to miejsce. Tak więc zajmę się swoimi sprawami. Ciekawe co... - otworzył księgę, i wybałuszył oczy widząc co znajduje się na pierwszej stronie. Zamknął ją gwałtownie, z hukiem. - Wybacz, ale ta sytuacja wymaga mojej natychmiastowej uwagi. - umieścił księgę na pobliskim stoliku, siadając naprzeciwko niej. Jego mistrz mógł z całą pewnością stwierdzić że następowało jakiegoś rodzaju połączenie pomiędzy jego sługą a księgą, ale nic konkretnego.
Carl był głęboko zainteresowany poczynaniami swojego sługi ale stwierdził, że i tak ich pewnie nie zrozumie...więc równie dobrze może przejść do dalszej pracy.
Ubrał się, ukłonił - Do zobaczenia później, Merlinie. - i wyszedł z pomieszczenie. Za nim kroczył Bruno z łopatą i łomem w ręce.
Czekała ich spora droga i to w dodatku pieszo. Inaczej nie będą mieli jak odprowadzić samochodu.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli

Ostatnio edytowane przez Darth : 13-02-2013 o 17:04.
Darth jest offline