- Zostaw! - warknął Johann, widząc jak niziołek składa się do strzału. Skrzywił się spojrzawszy za siebie na rozprutego nożem kieszonkowca.
- Nie trza go było tak niczym wieprzka zaraz oprawiać. Bier, co nasze i zabieramy się stąd - rzucił do Willa, którego pewnie jeszcze opieprzy za tą jatkę, ale to później. Na razie musieli wpaść gdzieś w zaułki, gdzie schlapie się tamtego choćby i cienkuszem od Rudiego, jeśli nie mają wody - coby zmyć krew. Zarzuci nań jeszcze swoją pelerynę i powinni jakoś dojść do byle karczmy... Na wszelki wypadek jednak od razu zabierze od grajka swoją część zapłaty.
__________________ Cogito ergo argh...!
Ostatnio edytowane przez Someirhle : 13-02-2013 o 21:07.
|