Ervines, gdy tylko się pojawił wiedział jak ma wyglądać jego siedziba. Gdy skończył pracę na pustej równinie widać było bardzo wysoką czarną wieżę z nieznanego, możnaby rzec nieziemskiego materiału. Wieża ta była smukła i mroczna, a ściany z zewnątrz nie były naznaczone nawet najmniejszymi rysami. Wieżę tą, otaczała zewsząd fosa wypełniona lawą, która miała być wiecznie gorąca. Ervines kochał ciepło, dlatego ziemia wokół Wieży miała być również ciepła.
W środku siedziby Pana Ognia znajdowała się masa pięter. Niższe poziomy były pokojami sług - żywiołaków, których jedynym życiem był ogień. Miały one jedno zadanie. Zostały powołane po to, by służyć.
Wyższe piętra służyły różnym celom; jedne były puste i ciemne, inne zaś wypełnione ogniem i upałem dla normalnych istot nie do wytrzymania. Szczerze mówiąc, wszystkie te pokoje miały czekać. Ervines stworzył siedzibę z myślą o przyszłości, nie o teraźniejszosci. Ściany miały być wytrzymałe, a wieża miała pomieścić w razie czego sporą liczbę istot. Miała być centrum jego krainy.
Mimo to najwyższy szczebel wieży, w którym ściany były najgrubsze, a na szczycie znajdowało się tylko jedno pomieszczenie, został przez Ervinesa urządzony. Pod jedną scianą ustawił tron, który znajdował się równolegle do wrót wyjściowych/wejściowych. Tron był ozdobiony klejnotami, głównie diamentami. Poza tym Ervines powstrzymał się przed ozdabianiem swojej siedziby. Dla niego pięknem był ogień, a nie sucha siedziba. Ta miała wzbudzać szacunek istot zamieszkujących tę krainę. |