|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-02-2013, 14:30 | #11 |
Reputacja: 1 | Oeghym bez wahania zabrał się za kształtowanie swojej ziemi. Wiedział jak ma wyglądać jego dom, w jakim miejscu dziedziny ma być. Nagle pusta równina zapadła się tworząc ogromną rozpadlinę ciągnącą się przez całą krainę. Gdyby na świecie istniało powietrze huk byłby nie do zniesienia. Jedna ze ścian rowu była niedostrzegalnie daleko na horyzoncie, druga na wyciągnięcie ręki Yluvaniego. W gładkiej skalnej tafli zaczęły pojawiać się rysy, z których zaraz powstała misterna płaskorzeźba, pełna rynien spływających wodą, drobnych okienek i skalnych półek. Kilka schodków nad dnem rozpadliny pojawiła się ciemna dziura, wrota do podziemnego domu. Oeghym spojrzał na południowy zachód, odwrócił się od wejścia. Pragnął wykorzystać daną mu moc, by stworzyć zapowiedź tego, jak będzie wyglądała reszta rozpadliny. W promieniu kilkunastu kroków z dna wystrzeliły filary wyznaczając kilka dróg do jego domu. Kolumny z rzadka łączyły się łukami, czasem jakby nieudane wyrastały tylko w dziwne, niskie rzeźby. W ziemi pojawiły się pęknięcia, niektóre rozrastające się w głębokie misy. Szczeliny sięgały głęboko do komnat wypełnionych ogniem i wodą. Zaraz wytrysnęły z nich słupy pary, zagłębienia wypełniły się bulgoczącą cieczą. Wszystko co spływało z góry i wypływało z ziemi łączyło się w niewielkim jeziorze opodal ściany.Widząc, że udało mu się stworzyć skalny ogród tak jak chciał wszedł do podziemi. Pierwsza sala była przestronną grotą do której przez drobne okienka wpadało wiele snopów światła. Gorące źródła biły z jej podłogi. Para skraplała się przy suficie i krople spadały w dół wypełniając komnatę dźwiękiem. "To będzie najważniejsze, miejsce"-pomyślał. W surowych ścianach jaskini wnet powstały drogi w dół, górę, bok. Wiele korytarzy, które nieopodal łączyły się w splątany labirynt. Podziemne tunele prowadziły do głębszych sal przedstawiających różnorodność ukrytego w skale świata, groty z wulkanicznego szkła, turmalinu, soli, granitu, wapienia, bazaltu, lodu, gleby, gipsu, marmuru i wielu innych materiałów. To będzie jego samotnia, do której nikt nie przejdzie przez labirynt ścieżek. Jeszcze inne drogi, te które prowadziły w górę i na boki, były niedokończone, połączy je z jaskiniami, które jeszcze powstaną. Oeghym mógł wykorzystać moc w jeszcze jeden ze sposobów. Na kilku skałach wyrysował znaki ze szlachetnych kamieni, dał im możliwość ruchu i zmiany kształtu. Nowe istoty zatrzęsły się i powstały. Proste, małe kształty na wielu kamiennych nóżkach. To wystarczy, to już bardzo wiele. |
14-02-2013, 19:39 | #12 |
Reputacja: 1 | Ervines, gdy tylko się pojawił wiedział jak ma wyglądać jego siedziba. Gdy skończył pracę na pustej równinie widać było bardzo wysoką czarną wieżę z nieznanego, możnaby rzec nieziemskiego materiału. Wieża ta była smukła i mroczna, a ściany z zewnątrz nie były naznaczone nawet najmniejszymi rysami. Wieżę tą, otaczała zewsząd fosa wypełniona lawą, która miała być wiecznie gorąca. Ervines kochał ciepło, dlatego ziemia wokół Wieży miała być również ciepła. W środku siedziby Pana Ognia znajdowała się masa pięter. Niższe poziomy były pokojami sług - żywiołaków, których jedynym życiem był ogień. Miały one jedno zadanie. Zostały powołane po to, by służyć. Wyższe piętra służyły różnym celom; jedne były puste i ciemne, inne zaś wypełnione ogniem i upałem dla normalnych istot nie do wytrzymania. Szczerze mówiąc, wszystkie te pokoje miały czekać. Ervines stworzył siedzibę z myślą o przyszłości, nie o teraźniejszosci. Ściany miały być wytrzymałe, a wieża miała pomieścić w razie czego sporą liczbę istot. Miała być centrum jego krainy. Mimo to najwyższy szczebel wieży, w którym ściany były najgrubsze, a na szczycie znajdowało się tylko jedno pomieszczenie, został przez Ervinesa urządzony. Pod jedną scianą ustawił tron, który znajdował się równolegle do wrót wyjściowych/wejściowych. Tron był ozdobiony klejnotami, głównie diamentami. Poza tym Ervines powstrzymał się przed ozdabianiem swojej siedziby. Dla niego pięknem był ogień, a nie sucha siedziba. Ta miała wzbudzać szacunek istot zamieszkujących tę krainę. |
14-02-2013, 21:48 | #13 |
Reputacja: 1 | Gla dopiero po dłuższej chwil zorientował się w swoim położeniu. Był w Gla'daarze, ziemi ofiarowanej mu przez Ojca. Odetchnął z ulgą na myśl, że w końcu jest sam, z daleka od innych Yluvanich. Władca wody stał samotnie pośród jałowej ziemi. Z jednej strony czuł się przyjemnie pogrążony w swojej samotności, z drugiej jednak na tak odkrytej, niczym nie osłoniętej przestrzeni nie mógł uciec od wzroku innych istnień. W jego sercu ponownie pojawił się niepokój, zmuszający do działania. Przypomniał sobie wtem swój zamysł krainy, gdzie umyślił sobie gigantycznie wielką górę, jego przyszły dom. Nieograniczona moc od ojca pozwoliła sprostać jego wymogom. Swoją kreację idealnej siedziby rozpoczął od stworzenia przeogromnie potężnego bloku skalnego sięgającego w górę na najdalszą odległość, którą mógł spostrzec. Wykuł tysiąc tysięcy stromych, wąskich schodków prowadzących spiralnie na sam szczyt. Na zwieńczeniu swojego dzieła zbudował sześciokątną kaplicę, na której krawędziach ustawił po sześć grubo ciosanych kolumn podtrzymujących kolisty dach. Liczba sześć miała symbolizowac szóstke Yluvanich jako ulubioną liczbę Jednynego, a sama budowla była na tyle duża, że każdy mógł ją zobaczyć z dowolnego miejsca w Gla'daarze. Każdy kto zobaczy ten obiekt pomyśli, iż pan tych ziem mieszka właśnie tam. Nic bardziej mylnego. Gla umyślił sobie swą kryjówkę w samym sercu serca swojej krainy. Do miejsca jego pobytu prowadził jedynie nieliczne, ciasne, ciemne tunele, często zakończone ślepymi zaułkami. W komnacie w kształcie sześcianu stał skromny tron i nic więcej. To tutaj Gla będzie tworzył wodę, która rozleje się po jego srogiej krainie. W ten sposób ochroni się przed zgubnym wpływem towarzystwa innych istot. "Idealnie" - pomyślał Gla, ukontentowany swoim dziełem.
__________________ Nosce te ipsum. |
15-02-2013, 12:30 | #14 |
Reputacja: 1 | Daendarin'tael przeniósł się tak jak inni na swój skrawek ziemi. Zewsząd otaczało go jałowe pustkowie. Z jednej strony straszne i martwe, z drugiej dawało nieograniczone możliwości. Nie krępowało. Yluvani zmienił postać na srokatego konika. Trzeba najpierw zwiedzić krainę. Galopem przemierzył równinę od północy po południe i z zachodu aż po wschód. Szczęśliwy z daru, jaki otrzymał, oraz możliwości pobiegania zaczął rozmyślać nad zarysem swojej krainy. Tak jak mówił Oeghymowi: pasmo górskie na północy od zachodu, po sam wschód zakręcające łagodnie na południe, a następnie znowu na zachód. Oczyma wyobraźni widział rzeki. Jedną na zachodniej granicy; drugą - dzielącą krainę na pół z północy na południe, z długą odnogą płynącą ku wschodowi. Na południu rzeka ta miałaby wpadać rozłożystą deltą do gigantycznego jeziora, po którym chodziłyby w przyszłości statki i ciosane łodzie. I w końcu roślinność. Gęsta dżungla na zachodzie z dryfującymi skałami ponad drzewami, na których żyłyby ptaki i inne latające stworzenia. Dalej na wschód rozciągać miałaby się równinna sawanna z lwami i innym dzikim, a co ważniejsze pięknym zwierzem. I w końcu na samym wschodzie i południu las umiarkowany, kryjący życie przystosowane do zmiennych warunków. Byłby to najbardziej przyjazny malowniczy skrawek ziemi, ustępujący w kolorze jedynie dżungli, oraz siedzibie Daendarin'taela. No właśnie siedziba. Mieściłaby się ona w zaplanowanej wcześniej kotlinie między górami w północno-wschodnim rogu krainy. Zielona łąka. Brzozowy las. I wielkie rozłożyste drzewo, nie pasujące do żadnego innego gatunku. Większe, niż dąb, z liśćmi złotymi, jak liście brzozy w czasie jesieni. Wewnątrz małe źródełko pośrodku i spirala schodów prowadzących do najróżniejszej maści pomieszczeń. Do kotlinki prowadzić będzie tylko jedno przejście ukryte pod górami, dostępne tylko dla najwytrwalszych istot. I samego Wszechojca. Ale wszystko powoli. Najpierw góry i ogólna budowa terenu. Potem rzeki i atmosfera ze słońcem, a następnie przyozdabianie życiem.
__________________ Ash nazg durbatuluk, Ash nazg gimbatul, Ash nazg thrakatuluk, Agh burzum-ishi krimpatul! |
08-03-2013, 18:17 | #15 |
Reputacja: 1 | Wszechojciec przyglądał z oddali działaniom swoich dzieci. Każda z budowli go fascynowała i oddawała charakter swojego właściciela. Niematerialnie zwiedzał każdą z nich. Mroczną i mroźna jaskinie pana Zwierząt. Przechadzał się dość długo po ogromnym ale jakże barwnym i różnorodnym zamku Davarenne. Nie przegapił też sieci różnorodnych komnat Oeghym, co raz kiwając głową do pieśni serwowanej mu przez krople. W ognistej wieży Ervines przysiadł na diamentowym tronie przyglądając się ognistemu tańcowi żywiołaków. Kryjówka Pana wody oddawała w pełni jego naturę. Miejsce wyciszenia i harmonii. Przemierzył też zielona i bujna kotlinę i wielkie drzewo oddające to że mieszka tu pan całej volonirskiej roślinności. W tym momencie Jedyny był pewny że podjął właściwy wybór. Żaden z Yluvantów nie zawiódł jego oczekiwań. Usłyszeli jego głos. -Wspaniale się spisaliście. Czas kształtować swoje krainy moje dzieci. I znów każde z was wróciło do Yluvantaru. Pierwsze co rzuciło się w oczy to krzesła, nie pozostawiały one wątpliwości do kogo należą. Płonące niczym pochodnia krzesło Ervinesa; pokryte kośćmi i zakończone szponami krzesło Jhebbal Saga; przezroczyste, niby niematerialnie, mieniące się w słońcu różnymi barwami krzesło Davarenne; potężne, wyłupane ze skały i marmuru krzesło Oeghyma; Zbudowane z wilgotnego drewna, pokryte koralowcami i małżami krzesło Gli; obrośnięte roślinnością i kwiatami krzesło Daendarin'taela. Sześciu Yluvanów ponownie przysiadło do stołu w sercu Voloniru by go kształtować i pisać historie.
__________________ "If you want to make God laugh, tell him about your plans." |
08-03-2013, 21:39 | #16 |
Reputacja: 1 | Yluvani Powietrza zamrugała z lekkim zdumieniem. Po chwili jednak jej wargi rozwarły się w uśmiechu: coś się dzieje! I dobrze, uznała. Jej kraina była pusta i sucha, smutna, nudna, przesiąknięta tą nudą do szpiku zimnych kości ziemi. Nie mogła się zdecydować, któremu z pozostałych Yluvanich pomóc najpierw. Jej moc mogła pomóc w kształtowaniu którejś z krain, ale której? Hm... Przypisała w myślach poszczególnym Yluvanim numery, po czym zaczęła przypominać sobie obrazy różnorodnych komnat, które widziała podczas stwarzania swej zmiennej siedziby. Liczyła wszystkie niebieskie przedmioty, wykonała kilka losowych obliczeń i wyszedł numer Ervinesa. Niech będzie, pomyślała nieco niepewnie. Chciała mieć negocjacje z Panem Ognia za sobą. - Yluvani Ognia - oświadczyła z powagą - jeśli nadal tego chcesz, mogę udzielić twej ziemi daru powietrza, który stał się moim udziałem. Ześlę wiatr na twoją krainę, tak, jak o to prosiłeś. Teraz czekała już tylko na najmniejszy gest aprobaty, aby ogarnąć swoją mocą krainę Ervanesa. Wyszła z założenia, że najpierw sama zacznie wypełniać swoje zobowiązania. I oby doczekała się rewanżu.
__________________ Mole książkowe są zagrożone. Chrońmy ich naturalne ostoje! (biblioteki!) Wkurzyłam kogoś? Coś pomyliłam? Sorry, ale biblioholik na odwyku to jeden wielki kłębek nerwów. Wybaczcie. |
09-03-2013, 00:33 | #17 |
Reputacja: 1 | Ervinesa niepokoiły te ciągłe przenosiny. Chętnie pozostałby w swojej wieży, ale cóż - nadszedł czas na negocjacje. Wysłuchał Davarenne i uśmiechnął się lekko. -Tak. Na to czekałem, o Pani Przestworzy. Po chwili uznał, że powinien coś dodać, by czasem Davarenne nie pomyślała, że nie chce się jej odźwięczyć; -Powiedz tylko słowo, a uczynię co w mojej mocy, by twoja kraina była ciepła i piękna, a także zmienna niby ogien rozdmuchiwany przez wicher. Potrafię docenić pomoc, mam nadzieję, że mi wierzysz. Tymczasem zwrócił się też do Oegyhma; -Panie, ufam żeś dotrzymasz swego słowa i pomożesz mojej jałowej i ponurej krainie - zimnej i pustej. Chciałbym byś od zachodu, północy i wschodu otoczył moją domenę urodzajnymi w kamienie szlachetne, żelazo i inne surowce górami. Chciałbym też, by pozostały jednakże trzy naturalne wyjścia. Na północy i jeden, w miarę możliwości od wschodu. Chyba, że mój sąsiad (kto nim w ogóle jest?) tego sobie życzyć nie będzie. Ostatnia miałaby istnieć na zachodzie. W zamian użyczę Ci całej swej mocy, gdy tylko pomogę Pani Powietrza. |
12-03-2013, 19:30 | #18 |
Reputacja: 1 | Gla był rozdarty pomiędzy sprzecznymi uczuciami. Z jednej strony nie był zadowolony, że tak szybko musi reagować na kolejne polecenia Stwórcy, a z drugiej radował się na myśl, że w końcu rozpocznie się dzieło separacji jego skrawka lądu od innych. Miał nadzieję, że za takie bolesne rozdarcia Jedyny wynagrodzi go tysiącami lat ciszy i bezruchu. Usiadł niewygodnie, na skrawku swego krzesła, z zamiarem jak najszybszego opuszczenia Yluvantaru i przemówił. Zaczął od spraw kluczowych i najważniejszych: -Oeghymie. Oferuję ci pełnię swojej potęgi w zamian za ukształtowanie mojej ziemi jak sobie upodobałem - nie opowiadał znowu tego samego, bo nie lubił się powtarzać. I mówić także - Nie musisz się decydować teraz, pragnę jednak abyś głęboko rozważył moją ofertę.
__________________ Nosce te ipsum. |
15-03-2013, 20:38 | #19 |
Reputacja: 1 | Daendarin'tael chętnie opuścił swoją siedzibę, by odpowiedzieć na wezwanie Wszechojca. Mimo, że jego siedziba była piękna to brakowało tego wszystkiego wokół, co nadałoby sens zamieszkania w tej krainie. Pan Lasu potrzebował zajęcia, chciał już sadzić drzewa i doglądać ogrodu. Zjawił się bardzo szybko. Zasiadł na swoim siedzisku, które nota bene przypadło mu bardzo do gustu, i poczekał, aż wszyscy zrobią to samo. Wysłuchał tego, co inni YLuvani mieli do powiedzenia, po czym sam zwrócił się po kolei do Ervinesa, Oeghyma i Davarenne, gdyż to oni mogli w dowolnej kolejności coś zdziałać. Yluvaniego ognia poprosił, by słońce nawiedzało jego krainę tak często, jak to możliwe, w taki sposób, by zachodnia część krainy uzyskiwała więcej światła, niż teren wschodni. Yluvaniemu ziemi przypomniał o wcześniejszej prośbie, a tę ostatnią, która władała powietrzem, poprosił o powietrze zdatne do oddychania, bogate w tlen, ale nie nim przesycone, by rośliny się nie podusiły. I tak, wygłosiwszy swoje prośby, oparł się wygodnie w fotelu i znów zagłębił się w rozmyślaniach na temat niewiadomej przyszłości.
__________________ Ash nazg durbatuluk, Ash nazg gimbatul, Ash nazg thrakatuluk, Agh burzum-ishi krimpatul! |
18-03-2013, 21:57 | #20 |
Reputacja: 1 | Tak- powiedział tylko Yluvani ziemi odpowiadając na prośby wszystkich razem. Jego głos był głęboki i cichy. -Zrobię wszystko jak chcecie. Ukształtuję wasze dziedziny według waszych pragnień. Jednak i ja poproszę teraz. Odwrócił się w kierunku Gla: - Dziękuję. Chciałbym aby twoja moc pierwsza dotknęła moją ziemię. Widział teraz wyraźniej jak potrzeba było współpracy wszystkich żeby powstało coś. Oeghymowi podobał się plan Jedynego. Miał nadzieję, że innym Yluvani też. |