Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2013, 07:10   #119
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
- Powiem tak. Trudno byśmy się tak za wiedźmiarzem uganiali po bagnach, i tak zrobiliśmy nie mało... losy miejscowych też z naszymi powiązane nie są ...wychodzi na to że sprawę można by zamknąć i czekać jak herr Haschke rachować skończy i ruszać w drogę powrotną. Helvgrim spojrzał po swoich towarzyszach siedzących wokół karczemnego stołu. Goniec szukał w ich spojrzeniach odpowiedzi... akceptacji lub odmowy dalszej pomocy mieszkanicom Faulgmiere. Helvgrim czuł jednak że coś powinni zrobić. ~ Kowal Bram mógł być niewinny, a poczciwy był z niego człowiek, pomóc mu byłoby należne. Skerif Gunndarsson też mógł tu gdzieś być, więc potrzeba może być miejscowych języka zasięgnąć, kto wie, może i ich pomocy będzie trzeba szukać. Jak długo we wsi zostaną też nie pewne było. Choć Helvgrim uważał że nic im nie grozi raczej ze strony łowcy czarownic, to trudno byłoby patrzeć na cierpienie miejscowych ...nie rozczulając się więcej, Helv przemówił do swych kompanów.

- Ja za siebie powiem. Kowala Wiegersa nie zostawię na pastwę kruków. Dużo żem o tym nie mówił, ale kowal pomógł memu kuzynowi, Skerifowi, co go tu w Faulgmiere szukam. Jestem winien pomóc temu człowiekowi. Krieger mi się nie podoba i czuję że tu jakieś drugie dno, tej jego opowieści, może być. Choć to już naszym zmartwieniem takim nie jest dużym ...jego sprawy jego są, tak długo jak na drodze nam nie stoją. Myślę że baronowi też Krieger się nie podoba i byłby zdolny za pomoc nam monetą zapłacić... tak byle łowca szybko Faulgmiere opuścił. Eldred zamożny nie jest, ale tu się jego honor i przyszłość waży... to i złota by nie pożałował. Helvgrim spojrzał na Ketila, który popijał piwo, po chwili przeniósł spojrzenie na Gustava, mówiąc. - Kilka dodatkowych sztuk złota by się przydało, prawda? Helv spojrzał na Gereke i dodał. - Trudno też orzec co z tą kobietą... Saskią. Ona w ziołach i naparach biegła, na bagna się zapuszcza, samotnie żyje...Eidelbroeks'ów znała... tylko patrzeć jak herr Krieger się za jej dobrą duszyczkę zabierze. Zresztą co ja tam będę was przekonywał. Helvgrim machnął ręką i oparł się w krześle, zmienił też ton, z cichego, konspiracyjnego szeptu przeszedł w normalny głos, zdając sobie sprawę ze swego podejrzanego zachowania.

Sverrisson pociągnął łyk Tomasowego samogonu i przekąsił marynowaną ośmiornicą. Jadł i uważnie słuchał słów swych towarzyszy. Fakt że Willard pozostał przy herr Haschke nie pocieszał Helva... khazadzki goniec polubił tego młodego szlachcica i choć utrapienie z tym ostatnim było niemałe to dał on się poznać od dobrej strony... ~ kto wie, może więc lepiej że przy poborcy Gustavie został? Pomyślał Helvgrim, nie do końca jednak przekonany. Musiał to jednak zostawić jakim było. Pracodawca tak chciał, a i Willard nie oponował. Stało się jak miało się stać. Po dłuższej rozmowie wyszło na to że kompania postara się pomóc w sprawie wsi i wiedźmiarza... czy tam łowcy czarownic. Każdy inaczej to widział... każdy inne pobudki może miał. Jedno jednak było ważne dla Helvgrima, to że nie zostanie sam. Kowalowi wypadało pomóc, poza tym, Helv miał jeszcze do dokończenia porachunki z ośmiornicą, jednak o tym nikomu już nie wspominał.

- Ja to tak widzę. Wtrącił Helvgrim. - O domu i kuźni kowala już mówiłem, tak jak i o łajbie pod czarnym żaglem. Kilka miejsc zaczepienia mamy. Statek sprawdzić po zmroku można, ale jak łowca coś ukrywa to pewnie przy sobie to ma, tak że na statku trudno będzie coś znaleźć. Wypadało by rozmówić się z kowalem... ciekaw żem gdzie go osadzili...czy w domu barona, czy może na statku? Kowal może wiedzieć co nie co. Z samym łowcą czarownic też zamienić dwa słowa można i wyczuć jego zamiary... tu raczej nam nic nie grozi, a i sam Krieger podejrzeń nie nabierze jak się ukrywać przed nim nie będziemy. Z tym całym Sethem Reizabarem też rozmówić się można... zobaczyć co i jak. Na spokojnie jednak bo na nas doniesie że jakieś wykwity na skórze nosimy jak Eidelbroeks'owie. Zostaje sprawa wiedźmiarza... choć coś czuje że to wszystko się jakoś łączy, my tylko nie widzimy jak i gdzie. Po bagnach próżno szukać magika... trza nam tego przewodnika, tego niemowę o bujnej brodzie. Saskia może wie jak go odnaleźć, a może Reizabar wie... albo ten cholerny elf. Tfu! Sporo tego wiem, ale cóż począć, Grungni łatwego żywota nikomu nie obiecuje. Ja proponuje zacząć od Reizabara, a później do domu Eldreda na spytki, co wy na to?

Helvgrim powiedział co myślał. Znów pociągnął samogonu i zakąsił kawałkiem marynowanego grzyba bagiennego. Wezwał też Tomasa z następną kolejką napitku, a kiedy ten przyniósł alkohol, Helvgrim wykorzystał okazję i zapytał karczmarza.

- Tomas, dobry człowieku, pamiętasz jak żeśmy z bagien wrócili cię z twym synem? Pamiętasz tego starego, barczystego niemowę co nas do wsi na powrót przywiódł? Potrzeba nam go będzie chyba. Jak byś miał go odnaleźć to kogo by najlepiej pytać, jak do Ust Morra trafić? Gdzie znajdę tego łowcę Vissera?

Helvgrim musiał jeszcze odszukać jednego z łowców ośmiornic i odebrać swoją kuszę. Obiecał też obiad rannemu śmiałkowi i pięć szylingów, za opiekę nad bronią... a tak naprawdę za to by człek miał po co do momu wrócić i by cel ten dodawał mu sił w samotnej podróży przez bagniska. Helvgrim rozejrzał się po karczmie w poszukiwaniu znajomej twarzy łowcy.
 
VIX jest offline