Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2013, 15:11   #113
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Uśmiechnęła się lekko. Tak, widok był paskudny. Tak paskudny, że pewnie by zwróciła ostatnie dwa posiłki gdyby nie fakt, że musiała wytrzymać. Rzyganie komuś na łeb było raczej zwracajace uwagę i psujące element zaskoczenia.

-Niech stwór rozprawi się z kultystami, a potem zaczniemy do niego strzelać. My we trzech złapiemy go w zwarciu, ty zostań tutaj, jakby co to zawsze masz szansę większą uciec jeśli my polegniemy.


-Mam poświęcone kule...- Arthus wymamrotał cicho, w niemym przerażeniu obserwując rozrywanych na kawałki heretykach. Podłogę raz za razem pokrywały rozlane wnętrzności, krew oraz żółć.- Ale czy to pomoże? To bydle najlepiej by było spalić...

-Czy mi się wydaje czy on się w coś zmienia... ?-
Cid, wspierając się o pobliską kolumnę pochylił się lekko i zmrużył oczy.

Faktycznie, kiedy Tsuki spojrzała w stronę odrażającej abominacji zobaczyła wyłaniające się spod skóry potwora chitynowe płyty, które powoli zaczynały okrywać jego grzbiet, ręce oraz nogi. Co więcej, przyklejone do jego pleców były też wielkie, przeźroczyste skrzydła, jak u muchy.

Tamir skrzywił się.

-Nie jest dobrze...-
patrząc do góry wyciągnął palec, wskazując szklaną kopułę chronioną lekką kratą z pordzewiałej stali.

Zamrugała.

-Dobra... bierz muszkiet i strzelaj teraz nim całe to cholerstwo pokryje się pancerzem. Celuj w miejsca krytyczne... mam nadzieję, że to są miejsca krytyczne takie jak u człowieka czy humanoidów.-

-A ty?- mężczyzna zdjął muszkiet z pleców, odbezpieczył mechanizm i zaczął ładować do otworu nad zamkiem te dziwaczne pociski które do tej pory sprawdzały się w walce co najmniej nieźle.

-A my?- zapytał Cid, odsuwając się od krawędzi.

Smród rozrywanych flaków dotarł już na wysokość ukrywającego sie oddziału inkwizycji.

Westchnęła i wyciągnęła ostatni naładowany pistolet. Nie umiała sprawnie ich ładować więc pewnie po jej robocie by to jej wybuchło.

Chybi na pewno, ale warto spróbować.

-Strzelę druga, wpierw użyj tych swoich święconych kulek. A potem walczymy i nadzieja, że wsparcie dotrze. Nie możemy temu pozwolić na spokojne dorastanie i wylecenie by siać terror w Skuld.-


Arthus skinął głową, odciągnął kurek broni i oparł kolbę o ramię, by w spokoju wycelować. Kątem oka obserwował jak elfka i jego dwóch towarzyszy schodzi powoli po schodach, świadom że początek tej walki może mieć niebagatelny wpływ na cały jej przebieg.

Tsuki zaś, stąpając lekko niczym duch spokojnie pokonywała kolejne stopnie przy dość groteskowym akompaniamencie dźwięków rwanych ciał i krzyków mordowanych ludzi. Ale cóż, idioci sami w swoich modlitwach prosili o karę, na którą ich bóstwo łaskawie się zgodziło.

Będąc mniej więcej półtora metra nad podłogą wieży samurajka przystanęła, odciągnęła kurek broni i uniosła rękę, celując mniej więcej między łopatki potwora zajętego zjadaniem wnętrzności jeszcze żywego heretyka.

Draska z cichym kliknięciem wykrzesała z siebie chmurę iskier, które z sykiem podpaliły proch wewnątrz lufy. Strzał który się rozległ był równie głośny co celny, gdy kula przeszyła powietrze i ciągnąc za sobą ogon dymu wbiła się między łopatki abominacji.

Stwór zawył, puścił konająca ofiarę i obrócił się, wybałuszając na trójkę intruzów swoje owadzie oczy i wypluwając spomiędzy szczęk krwawy ochłap mięsa.

Drugi pocisk wbił się w czubek jego głowy i prawie zbił bestię z nóg, sprawiając że w komiczny sposób pochyliła łeb i w ostatniej chwili zaparła się łapami o podłogę. Bydle było wielkości ogra.

Pistolet upuszczony został do torby gdy sama sięgnęła po swoją katanę i postąpiła trzy kroki po skosie na prawo od głowy demona.

Przy ostatnim kroku szybkim ruchem wyciągnęła swoją uświęconą przez przodków broń i cięła tuż pod gębą potwora, gdzieś gdzie człowiek miałby gardło. Czyli klasyczna próba dekapitacji. Nie była pewna czy demon tego kalibru padł by od jednego jej cięcia, ale starała się zawsze maksymalizować zadawane obrażenia. Lub zadawać je tak, by były bolesne.

No i atakowała z zaskoczenia, to mogło pomóc.

Stwór podniósł łeb mniej więcej w chwili kiedy Tsuki ze świstem dobyła miecza. Wielkie, pozbawione wyrazu ślepia spotkały się na ułamek sekundy ze skupionymi oczami wojowniczki, by następnie zamknąć się pod wpływem niewyobrażalnego bólu.

Świecące na złoto ostrze katany przecięło skórę, mięśnie i kości niczym rozgrzany nóż kostkę masła.

Elfka odruchowo wstrzymała oddech, kiedy krew wymieszana z płynami ustrojowymi potwora obryzgała jej ręce oraz zbroję, a z rozpłatanych arterii oraz żył zaczęły wypełzać i wylatywać wielkie, opasłe muchy w różnych stadiach rozwoju.

Nim jednak potwór zdążył podjąć jakąkolwiek akcję, za plecami wojowniczki rozległ się nieco nierówny okrzyk bojowy.

-Cuthbert!!


Dwie rozmazane smugi, które po dokładniejszej obserwacji okazały się Tamirem oraz Cidem, przemknęły obok Tsuki, by z impetem wpaść na zawodzące z bólu szkaradztwo. Pokryte wodą święconą ostrza cięły i rąbały, otwierając kolejna rany na cielsku przyzwanej potworności.

Nie czekała, tylko wykonała kolejny atak. Tym razem nie wkładała w to wielkiej finezji godnej najwspanialszych mistrzów, nie była to też zręczność jakiegoś zmyślnego rzemieślnika rzeźbiącego figurkę bożka, oddajac się tej pracy z nabożną czcią.

Oburącz, wyprowadziła cięcie znad głowy, tnąc wzdłuż klatki piersiowej... lub czegoś co nią miało być, w jednym, szybkim ruchu.

I potwór zawył po raz kolejny, szeroko rozrzucają ramiona, kiedy wąskie ostrze rozpłatało mu skórę na torsie a ona sama rozwarła się niczym bardzo opięty materiał, rozrywający się wzdłuż grzbietu noszącego pod wpływem małego nacięcia.

Płuca, serce, rogowate żebra i pełzające w nich larwy much ukazały się oczom Tsuki, by sekundę później zniknąć w licznych rozbryzgach krwi z przeciętych tętnic.

Tsuki bezwiednie zamknęła oczy i próbowała osłonić twarz dłońmi, kiedy czarna i śmierdząca jucha opryskała ją od stóp do głów, czyniąc bezbronną i zdezorientowaną. Żołądek podszedł jej do gardła.

To co miało miejsce potem było dla niej mieszanina chaotycznych dźwięków.

Najpierw był przeszywający ryk zranionego demona. Potem w ogólnym zgiełku poznać dał się kolejny wystrzał z muszkietu Arthusa, pomieszany z dźwiękiem metalowej kuli z dużą szybkością uderzającej w worek z mięsem.

Finalnie był jednak świst szponów, krzyk Cida i gwałtowne szarpnięcie połączone z krzykiem mężczyzny.

Sekundę później, kiedy leżąc pod ścianą Tsuki oczyściła twarz z lepkiej krwi, jej oczom ukazała się pobladła twarz Cida, leżącego obok niej i dociskającego obie ręce do potwornej rany na brzuchu.

Mężczyzna uśmiechnął się blado, a z nosa i ust pociekły mu stróżki krwi.

-Cóż...Kurwa...-
zaśmiał się cicho i rozkaszlał niczym gruźlik w terminalnym stadium choroby.

Tamir zaś dalej skakał dookoła bestii, unikając jej szponów i tnąc sejmitarami. Rany po jego mieczu zasklepiały się jednak na łapskach i torsie demonicznego avatara.

Uśmiechnęła się lekko.

-Dzięki Cid. Spłacam dług.-


Sama wyciągnęła miksturę leczniczą, jedną z tych mocniejszych, i w miarę delikatnie wetknęła w dziób towarzysza by wypił. Pomoże, dłużej pożyje, czeka się na pomoc od reszty grupy i niech mają maga jakiegoś ze sobą. Lub kapłana.

-Wytrzymaj, ja lecę pomóc dobić gnojka.-


I oczywiście pozwoliła sobie na jeszcze jeden atak, na głowę demona.
 
__________________
Oczyść niewiernych
Spal heretyka
Zabij mutanta
Kizuna jest offline