Wiedźma była zdecydowanie zbyt szybka. I miała w zapasie kilka ciekawych sztuczek. No ale stale za dużo mówiła. I stała bardzo blisko Baileya. W zasięgu ostrza, można by rzec. No i, podobno, od kuli ognia niekoniecznie trzeba umrzeć. Jeśli kto ma szczęście.
Jakaś niewiasta, mająca widocznie porachunki i wiedźmą, i z Baileyem (ten ostatni nie miał pojęcia czemu, bowiem nikomu zbytnio się nie naraził, a głos wołającej kobiety był mu całkiem obcy), sprawiła, że problem, co jest szybsze - czar czy miecz, został chwilowo nierozstrzygnięty.
Wiedźma popędziła w dół po schodach, ciągnąc za sobą Baileya.
Może jednak powinien był zostać na górze? To niezbyt miłe spotkać się z oskarżeniem o morderstwo...
- Ona jest wspólniczką tamtego - powiedział szybko Bailey i popchnął wiedźmę wprost na mężczyznę z zakrwawionym mieczem. |