Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2013, 19:22   #98
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Dłoń w której Stryj trzymał pistolet pociła się coraz bardziej. Sprzęgło majstrował przy zamku, a Konstanty obserwował korytarze i czuwał, by nikt ich nie zaskoczył. O wiele bardziej wolałby działać, niż bezczynnie stać i patrzeć się przed siebie. Wiedział, że jego zadanie jest równie ważne, co robota Wilgi, ale wcale nie poprawiało mu to humoru.
Na domiar złego coś zaczęło chrobotać. Początkowo chłopak kompletnie zignorował te sygnały, biorąc je za normalne odgłosy starego domu.
Gdy jednak nasiliły się one, Stryj zaczął się naprawdę obawiać. Zmysły po raz kolejny zaczynały płatać mu figle. Znaki wymalowane na ścianach zaczęły poruszać mu się przed oczami, jakby był pijany. Stres i strach tworzyły iście wybuchową mieszankę. Język Stryja przypominał teraz starą wysuszoną szmatę do podłogi. Brakowało mu powietrza i śliny w ustach. Jej przełknięcie powodowało ostry ból.
I właśnie w tym momencie zamek w drzwiach drgnął. Stryj ucieszył się w duchu, ale widząc zaskoczoną minę Wilgi w mig zrozumiał, że to nie on otworzył drzwi. Zrobił to ktoś z drugiej strony. Konstanty pobladł, ale zachował się w pełni profesjonalnie, jak prawdziwy żołnierz, dokładnie tak jak go uczono na tajnych szkoleniach w kampinoskim lesie.
Przyklęknął na jedno kolano, przyjmując strzelecką postawę. Broń wycelował w drzwi tak, by mierzyć w głowę kogoś kto stoi po ich drugiej stronie.
Ruchem głowy dał znać Wildze, aby szybko i gwałtownie szarpnął za drzwi, otwierając je.

Nim Sprzęgło zorientował się o co chodzi, drzwi otworzyły się i w wejściu stanął niewysoki mężczyzna w ciemnej koszuli i zaprasowanych na kant spodniach. Jego oczy rozszerzyły się, kiedy dostrzegł intruzów. Dłoń błyskawicznie powędrowała do pasa, który miał na biodrach i kabury z pistoletem.

Serce Konstantego zamarło. Wszystko wokół falowało pod wpływem dziwnych wzorów wymalowanych na ścianach. Sprzęgło nie zdążył zareagować, więc Stryj bez chwili wahania pociągnął za spust. Skupił wzrok na wrogu i oddał strzał, celując prosto w głowę.

Nie trzeba było wiele umiejętności, by trafić z takiej odległości, w jakieś Stryj znajdował się od celu. Na dziwnej, woskowej twarzy wroga pojawiła się czerwona wyrwa. Tuż pod oczodołem. Bryznęła krew i przeciwnik poleciał w dół, po schodach do piwnicy, zachlapując próg i pierwsze stopnie czerwienią własnej krwi. Przez chwilę słyszeli, jak jego zwłoki toczą się z rumorem, aż w końcu wszystko ucichło.

Słysząc huk spadającego ciała pospiesznie schował narzędzia, dobywając broni. Spojrzał na Stryja, krzywiąc się niemiłosiernie z powodu narobionego hałasu, po czym wymownie spojrzał w dół schodów. Trzeba było schować ciało.
Poza tym ślady krwi mogły ich zdradzić.
-Ciało. - powiedział niemal bezgłośnie, gestami dając znać, że zajmie się drzwiami oraz krwią.
Jeśli Stryj się zgodzi i ruszy na dół, to Sprzęgło pospiesznie wytrze krew rękawami i zamknie drzwi, ale nie na klucz, zaś ten zabierze ze sobą. Chyba, że go tam nie ma.
Następnie szybko, z bronią w ręku będzie chciał dołączyć do Stryja.

Stryj ruszył natychmiast na dół. Choć serce waliło mu, jak szalone i bał się niemiłosiernie, to działał pewnie i śmiało. Na zmianę było mu zimno i gorąco. Przed oczami nadal falowały wymalowane na ścianie wzory, ale z całych sił starał się skupić wzrok. Świadomość zabicia człowieka ciążyła mu na sercu, ale wiedział, że nie miał innego wyjścia. Był żołnierzem, działał w dobrej sprawie, więc był niejako usprawiedliwiony. To tylko jednak w niewielkim stopniu uspokajało jego rozedrgane myśli.
Idąc po schodach w dół, cały czas trzymał wyciągniętą przed siebie broń, by w razie konieczności oddać kolejny strzał.

Zeszli obaj powoli. Stryj pierwszy. Na dole było chłodno. Ściany zdawały się być pokryte cieniutką warstwą jakiś płynów. Piwnica poza tym wyglądała zwyczajnie, ale coś w niej było nie w porządku. W jakiś sposób nie pasowała ona Sprzęgłu. W końcu jego matematyczny, ścisły umysł pojął, że korytarz jest za długi. Że ciągnie się daleko poza budynek. Przypominał bardziej kazamaty, niż piwnicę pod domostwem, nawet tak rozległym. Po obu stronach widniały drzwi - metalowe i solidne, takie jak montuje się w szpitalach dla szaleńców lub w więzieniach.
Chociaż było to niemożliwe, Niemiec zastrzelony przez Stryja ... poruszył się z cichym jękiem.

Przez chwilę Albert przez chwilę stał w bezruchu czując się jak w sennym koszmarze. Z letargu wybudził go ruch i jęk zastrzelonego Niemca. Spojrzał ze zdumieniem na Stryja.
Przez umysł przebiegały rozmaite myśli począwszy od analizy sytuacji po akcję, jaką należało podjąć.
Niemalże natychmiast zdecydował się na przystawienie broni do kręgosłupa na wysokości płatków uszu i strzelenie. Następny strzał dwa palce wyżej, zaś ostatni w sumie cztery palce w kierunku czubka głowy.

Stryj, który zszedł wcześniej, stał już kilka kroków od schodów. Słysząc jęk odwrócił się szybko. Ale Sprzęgło już skończył swoją pracę. Niemiec znieruchomiał.
Drzwi wyglądały tak samo. Naliczył ich jedenaście z każdej strony korytarza. Ale korytarz wydawał się znacznie dłuższy.
Cisza aż dzwoniła w uszach. Na dół nie docierały dźwięki ulewy.

Albert poklepał Stryja po ramieniu i machnął rękami, jakby chciał objąć całą piwnicę jednocześnie mówiąc najciszej jak mógł:
- Cholernie za duża! Daleko poza dom! Ściany - ostatecznie wskazał maź i przystąpił do pospiesznego przeszukiwania Niemca.

Kiedy Sprzęgło przeszukiwał martwego Niemca, Stryj ruszył w kierunku pierwszych drzwi.

Sprzęgło szybko przeszperał kieszenie zabitego wroga. Znalazł klucze- solidny pęk skomplikowanych kluczy, zapalniczkę, kilka ogarków świec, jakiś sznurek i coś, co wyglądało na metalowe pudełeczko miętówek. Poza tym w kieszeni Niemiec miał jeszcze scyzoryk oraz grudkę czegoś, co wyglądało jak żywica zawiniętą w nawoskowany papier.

W tym czasie Stryj podszedł do najbliższych drzwi po lewej. Drzwi były metalowe, nitowane i solidne z wizjerem od jego strony. Na metalowej płaszczyźnie wyraźnie namalowano jakiś dziwny symbol. Kilka trójkątów w kole, do tego poprzecinanych liniami i mniejszymi kołami. Stryj przyjrzał się im przez chwilę, ale od zbyt długiego patrzenia na ten znak zaczynało mu lekko kręcić się w głowi. Przeniósł wzrok na zamek. Drzwi były zaryglowane od ich strony, a rygiel spinała z potężnym skoblem masywna kłódka. Na niej również białą farbą wymalowano dziwaczny znak - lecz wyraźnie inny, niż ten na drzwiach.

Stryj zajrzał przed wizjer. Zamierzał czym prędzej odszukać celę w której trzymana jest dziewczynka.
To co ujrzał Konstanty sprawiło, że w momencie odskoczył od wizjera. To... coś przeczyło wszelkim prawom natury. To... coś było niby człowiekiem, a jednak skóra tej istoty pokryta była czymś na kształt krwawych wrzodów. Oczy, te zwierciadła duszy, były puste i pozbawione emocji. Na ich dnie czaił się błysk zwiastujący bezgraniczną agresję i nienawiść.
Stryj stłumił w sobie jęk przerażenia i zapominając o tym, co ujrzał ruszył ku kolejnemu wizjerowi.

W kolejnej celi, przykuty łańcuchem do ściany, siedział jakiś mężczyzna w szarym, pobrudzonym drelichu. Mężczyzna miał ogoloną głowę i chyba spał.

Sprzęgło każdą odnalezioną rzecz chował do kieszeni nie mając czasu na ich analizę czy tym bardziej odkładanie na miejsce. Spojrzał szybko na najbliższe drzwi oraz na trzymany w rękach pęk. Stryj nie próżnował, więc i on zabrał się do roboty. Zamierzając spoglądać przez wizjery szukając dziewczynki.

- Tu jest jakiś mężczyzna - powiedział do Sprzęgła. Sam ruszył jednak do kolejnych drzwi. Nie powiedział towarzyszowi o tym, co ujrzał za pierwszymi drzwiami, gdyż sam nie wiedział, co o tym myśleć. Dla spokoju ducha przyjął, że to kolejne omamy wywołane stresem i strachem.

Kolejny wizjer, przez którego spojrzał Stryj, ukazał mu młodą, zaniedbaną kobietę o jasnych włosach. Siedziała pod ścianą, z nogami podciągniętymi pod brodę i wpatrywała się w stronę drzwi.
- Kim jesteś? - zapytała kobieta, jakby wyczuwając młodzieńca po drugiej stronie.
W pierwszej chwili Konstanty cofnął się gwałtownie od wizjera. Słowa kobiety zaskoczyły go bardziej niż makabryczny widok w poprzedniej celi. Szybko się jednak opanował i po chwili zastanowienia powiedział:
- Przyszliśmy was uwolnić. Was i małą dziewczynkę imieniem Sybilla.
W napięciu oczekiwał na odpowiedź kobiety.
- To dobrze. To bardzo, bardzo dobrze - ucieszyła się kobieta. - Wieszczkę trzymają trzy cele ode mnie.
Nie było czas na zadawanie jakichkolwiek pytań. Stryj popatrzył w kierunku swego kompana i powiedział:
- Sprzęgło dawaj klucze. Tutaj ktoś jest, a Sybilla jest trzy cele dalej.

Przez chwilę Konstanty czekał na reakcję kolegi. W końcu sam ruszył w stronę wskazanych przez kobietę drzwi. Serce biło mu, jak szalone. Wyglądało na to, że im się udało. Jeżeli kobieta nie kłamał, to zaraz zobaczy dziewczynkę, po którą tutaj przyszli. Stryj był szczęśliwy i choć wiedział, że to dopiero połowa drogi, to nabierał coraz większego przekonania, że im się uda.
Gdy Stryj stanął przed wskazanymi drzwiami z obawą zajrzał do środka.
Jego serce drgnęło, gdy po drugiej stronie zauważył małą dziewczynkę, wpatrzoną w drzwi.
Jej oczy były wyjątkowo przenikliwe i mimo dzielącej ich stali Konstanty czuł, że mała go widzi.
- Hej - zaczął nieśmiało - Przyszliśmy po ciebie. Zaraz cię stąd zabiorę.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline