Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2013, 15:21   #142
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 04:55, niedziela, 6 wrzesień 2048
Port Washington
2 dni do wyborów





Błysk. Huk. Seria z karabinu maszynowego, wystawionego na chwilę powyżej muru, brzmiąca niemal tak samo przerażająco, jak czuć musiał się człowiek trzymający broń.
Bez środków pośrednich. Śmierć i zniszczenie. Jeszcze jeden wybuch, ciskający odłamkami we wszystkie strony, pragnący za wszelką cenę odebrać życie.
Zimna kolba karabinu, okular nowoczesnego systemu optycznego przyciśnięty do cybernetycznego oka. Idealnie zgrane ruchy i palec Waltersa naciskający spust. I niemal w tej samej chwili czerwona mgiełka tryskająca z głowy trafionego. Bez litości. Bez skrupułów. Czy nadejdą później? Nikt się nie zastanawiał. Kobiecy krzyk, paniczny bieg do przodu, w poszukiwaniu ratunku. Śmierć jednego człowieka warta życia drugiego.

Wydarzenia nie zwolniły na dłużej niż kilka ulotnych chwil. Kolejne wybuchy oznajmiły wejście ludzi Bulleta do środka budynku, gdy on sam odciągał jeszcze rannego, aplikując mu coś. Schowany za murkiem strażnik puścił kolejną serię, powiadomiony snajper Alfy tylko na to czekał. Kolejne trafienie, kolejny trup. Niemal słychać było odgłos padającego bezwładnie na ziemię ciała. Walters podążył za pozostałymi, gdy snajper Charlie przyjął pozycję niedaleko basenu, z celownikiem skierowanym prosto na jacht. Inni byli już w środku, skąd nie dobiegały już strzały. Parter został zabezpieczony. Wiele pomieszczeń, po których widać było ślady szybkiej, niedokończonej ewakuacji.
Alex nie zamierzał porzucać niczego cennego. Pycha czy głupota? A może to jedno i to samo. Miał za to jeszcze zapłacić.



Wkrótce poza rezydencją pozostało tylko dwóch snajperów, ranny i... Felipa. Latynoska miała coś do zrobienia, może za bardzo odurzona narkotykami, a może to była prawdziwa, ognista natura tej kobiety? Jej oczy wyłowiły kobietę, jeszcze zakładniczkę. Wtedy już ruszyła w tamtym kierunku, przedzierając się przez nieliczną zieleń. Wiedziała, że musi pomóc. Coś bardzo silnego pchało ją w tamtym kierunku. Jak się okazało, zadanie zostało jej ułatwione, gdy trzymający zakładniczkę mężczyzna padł martwy, a ta wyrwała się do przodu, krzycząc o ratunek.

Prawie jej się udało. Felipa prawie do niej dotarła, gdy jeden ze strażników posłał kolejną serię z wnętrza jachtu. Snajperzy natychmiast wystrzelili i seria zamilkła jak ucięta nożem. Jeden z pocisków okazał się jednakże celny. Biedna dziewczyna krzyknęła raz jeszcze i upadła, w chwili, gdy Jesus już była przy niej i odciągała poza zasięg karabinów.

Widziała krew. Trafiona w plecy dziewczyna oddychała z trudem i płakała. Jej brudne blond włosy zsunęły się, ukazując twarz, którą latynoska pamiętała ze zdjęć.
A może raczej z wyświetlaczy holograficznych po wejściu na witrynę VirtuaGirl. Zaraz nad imieniem "Shanon".



Kolejny potężny wybuch wstrząsnął rezydencją, gdy C4 rozrywały beton i metal, ciskając kratą z potężną siłą o przeciwległą ścianę. W takiej chwili od precyzji i delikatności zawsze liczyła się skuteczność. Alfa i Charli wchodzili już na górę, kolejne granaty wybuchły, a krótka wymiana ognia potwierdziła, że tam jeszcze byli ochroniarze. Zbyt mało, lub może zbyt słabo wyszkoleni dla grupy doskonale wyposażonych weteranów.
Beta, wraz z Edem, już przebijali się pył pozostały po wybuchu, kierując swoje kroki ku piwnicy. Żaden z nich nawet nie przeszedł obok Remo, podłączonego kablami do panelu sterującego windą. Haker widział jak miliony gigabajtów informacji przepływają przez elektroniczną część jego mózgu i sięgają dalej, wpadając w tunel otworzony przez netrunnera. Obaj stosowali identyczną taktykę co Ann. Potrzebny był wyłom.
I dokonali go w ciągu minuty.

Kye doskonale zdawał sobie sprawę, że siła użyta przez wynajętego przez Waltersa człowieka nie mogła pochodzić ze zwykłego domowego sprzętu, a raczej z czegoś co sam miał w zabezpieczonym pokoju. Zamiast się nad tym zastanawiać, powstrzymał szturmowców Bulleta, na holograficznym ekranie wyświetlając obraz z kamer.

Dwa piętra. Tylko kilka elektronicznych "oczu", wystarczająco, by zobaczyć by pierwsze na minusie było już opróżnione. Laboratorium, sala operacyjna, kilka innych pomieszczeń, które tylko przebiegli wzrokiem w poszukiwaniu żywych dusz. Wyglądało na to, że każdy poziom pod rezydencją był tak samo duży jak jej parter. A na tym najniższym w oczy rzucały się cele i żywi ludzie, żywo dyskutujący ze sobą. Pięciu z bronią, w tym dwóch ubranych w pełne kombinezony bojowe, wraz z hełmem i szybą osłaniającą twarz. I pan Alex, również w kombinezonie, za to bez zasłony na dobrze znanej już ze zdjęć mordzie.
Nie było wątpliwości, że to on tam dowodził. Inni wyprowadzali właśnie dziesięć dziewczyn z tych cel, które jeszcze były pełne. Przynajmniej trzy z nich nie mogły mieć jeszcze dwunastu-trzynastu lat. Wszystkie oszołomione, poddające się temu wszystkiemu z wyczuwalną na niemym obrazie obojętnością.

Alfa i Charlie zeszli na parter, meldując, że góra budynku czysta. Jeden z nich był niegroźnie ranny.
Remo krótko potwierdził, że może tych na dole "odłączyć" w każdej chwili, od wszelkiego zasilania. Przy drzwiach na schody stało dwóch ludzi, wątpliwe jednakże, żeby ktoś prócz tych w kombinezonach widział coś w absolutnych ciemnościach.
Tylko te zakładniczki...

Zanim zdecydowano, odezwał się głos Alexa, widzianego w kamerze jak podchodzi do interkomu.
- Dacie nam wyjść, a potem odpłynąć. Inaczej one wszystkie zginą. A także pozostali, trzymani w innych miejscach. W ramach dobrej woli połowę pozostawimy na molo. Nie myślcie, że jak nas szybko wyeliminujecie, to im się nic nie stanie. Mają zabezpieczenia. Jeśli ja zginę, one również. Chyba nie warto, prawda? Wychodzimy za minutę. Cofnijcie się i zabezpieczcie broń.
 
Sekal jest offline