Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2013, 18:19   #3
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Kayle nie wiedział gdzie miał by polecieć. Po prostu. Klimatyzacja orzeźwiała jego twarz, nic jednak nie mogło ochłodzić jego umysłu do dostatecznej temperatury. Auto bez wątpienia należało do tych morderców. Kojarzył tą całą korporację ochroniarską, nie mógł powiedzieć o nich niczego dokładnego, ale byli duzi to na pewno. Znajdował w tarapatach, a ona nie żyła. Przez niego. Uczucie takiej winy zmiażdżyło by najtwardszych , on jednak nie miał przeszłości dostępnej w jego pamięci. Nagle odezwał się komunikator głosowy:

- Koch co z tobą? Daliśmy ci czterech ludzi a ty nie zabiłeś jednego udawacza?- mowa pasowała idealnie do jakiegoś starego biurokraty.

W międzyczasie Kayle wleciał w bardziej zurbanizowaną przestrzeń. Wieżowce zaczynały wyrastać, VTOL`e ustanowione w szyki przecinały niebo oświetlając je swoimi napędzanymi na deuter silnikami. Nie wiedział , czy lecieć do centrum. Do cholery, nie wiedział nawet co to za miasto! Dalej na zachód z tej wysokości widział pokrytą siatkę, mrówczych domostw, większych spółdzielczych budynków mieszkaniowych oraz zdawałoby się siedzib korporacyjno-usługowych. Postanowił zwiać oprawcom. Taka dzielnica mogła być w sam raz dla uciekiniera. Spojrzał na digitalną mapę. Chicago, wolne miasto Chicago... otoczone murem. Faktycznie widział wielkie czarne zarysy wprost za nim z tyłu. Jakieś strzępki informacji mówiły mu o zachowaniu wolnego statusu, o trzech brudnych bombach w czasie drugiej wojny secesyjnej. Niewiadomo czemu pamiętał takie rzeczy przy braku znajomości swojego nazwiska. Downer`s Grove. Tak zwała się dzielnicą na , którą spoglądał przy zmniejszonym ciągu. Ciekawe miejsce, zapewne.

Nie odpowiedział na wezwania i szybko poleciał w dół. Im dłużej był w powietrzu tym bardziej rzucał się w oczy. Starał się znaleźć jakiś zaułek, tak by było jak najmniej świadków lądowania. Wysokościomierze momentalnie zmniejszyły swoje wartości. Lecąc całkiem blisko powierzchni, widział pomniejsze jednorodzinne domostwa, zaparkowane VTOL`e oraz klasyczne auta. O tej godzinie panowała całkowita pustka. Parkowanie w dobrej strefie zwróciło by za wiele uwagi. Szybko dotarł do podwórek , gdzie brak zatrudnienia wziął górę. Walające się śmieci. Bezdomni. Rozpadające się budynki. Komizm obecnej gospodarki. Na tych ulicach, mógł co najwyżej obawiać się napaści. Między starymi kamienicami majaczyło się spore podwórze na którym dzieciaki lubiły pogrywać w piłkę.
Zostawił VTOLa gdzieś na uboczu, gdzie zwracał najmniej uwagi i ruszy przed siebie. Gdyby chociaż wiedział gdzie mieszkał... choć nie, ONI na pewno wiedzieli i już sprawdzali. Było źle...

Ruszył do tej nieco bogatszej części miasta, slumsy niewiele były warte. Zaułki, tam gdzie można spodziewać się kłopotów. Jeśli miał przeżyć musiał znaleźć kogoś kto mu może pomóc, półświatek zdawał się najodpowiedniejszy. Wychodząc na główna ulicę zobaczył, witryny sklepów. Niektóre już zamknięto, zabito deskami na amen. Inne świeciły się nowymi kolekcjami mody. Manekiny obdarzone obcisłymi lateksowymi sukienkami. Lampy oświetlały na główną ulicę w zielonkawo białym odcieniu. Jakiś bezdomny spojrzał na Kayla. Krył się przed chłodem września pod pasiastym kocykiem. Nie różnili się aż tak bardzo, może nawet kloszard wyraźniej posiadał swoje miejsce na świecie. Tą ulicę. Po drugiej stronie zobaczył sieciówkę 7/11. Hologram informował o nowej dietetycznej Coca-Coli z dodatkiem guarany.

W 2088 roku informacje stanowiły najlepszą broń , najcenniejszy skarb. Ktoś z amnezją, bez działającego procesora dostępu był nikim. Z pewnej strony dawało mu to jakąś rozwianą tożsamość szarego obywatela. Głód zabulgotał w jego żołądku , a przełyk przypominał wyschnięte jezioro. Pod koniec XXI.w stulecia płaciło się głównie przez interfejs hiper -rzeczywistości. Trudniejsza do wykrycia gotówka stanowiła ekscentryczną rzadkość. Nie miał obu form płatności. Kradzież mogła okazać się ryzykowna. Każdy produkt posiadał czip RFID, alarm włączył by się przy wyjściu. Desperacja stawała się coraz bardziej wyczuwalna.

- Hej przyjacielu. - Kayle zwrócił się do kloszarda którego mijał. Uznał, że niewielkie prawdopodobieńdstwo powodzenia jest i tak większe niż potencjalne ryzyko. - Pomożesz człowiekowi bez przeszłości? Jest tu jakiś półświatek?

Bezdomny spojrzał na niego dziwnie, jego oczy ślepo popatrzyły na niespotykanego blondyna.

- Półświatek? Czego ty szukasz syny? Chcesz zarobić kulkę w łeb? Nie słyszałem nigdy tak dziwnego pytania. Albo znasz ludzi , albo nie.

- A ja właśnie nie znam, a chciał bym poznać i dla tego pytam... Więc wiesz coś co mogło by mi pomóc? Choćby pokierować do jakiegoś ciemnego typa, od którego, najpewniej, jedynie dostanę niemiłosierny wpierdol?

- Popytać zawsze można - rzekł stary , który zapewne nie posiadał podłączenia.

Kayle przytaknął sam sobie dochodząc do wniosku, że bezdomny mu nie pomoże. Cóż. W końcu na tym polegają desperackie ruchy. Szansa powodzenia tak mała, że na ogół, człowiek nie brał by jej pod uwagę. Poszedł dalej szukać kłopotów. Na pobliskim rogu stała młodociana grupka popalająca , sądząc z słodkiej woni, marihuanę. Wyglądali na anielsko szczęśliwych , dostatecznie uspokojonych by nie zwrócić uwagi, na nadchodzącego blondyna bez przeszłości. Kayle pokręcił głową. To tylko dzieci, nie mogli mu pomóc. Poszedł dalej szukać. Ulica świeciała jednak pustkami. Światła przedłużały jego cień rozmazujący się w ciemności. Po pewnym czasie spotkał jakiegoś dziwnego mężczyznę. Stanął przed nim w długim płaszczu w ciemnych chromowanych okularach. Przejrzał go od góry do dołu, zastanawiając się nad czymś głęboko. W końcu potarł nos mówiąc:

- Jesteś wolny prawda?

Kylowi drgnęła brew, gdy przez ułamek sekundy chciał ją podnieść, nim dotarło do niego, że “wolny” to nie obelga, a stwierdzenie, że nikt mu nie dyktuje co ma robić.

- Nie uznaję nad sobą żadnego pana. - przytaknął.

- Jesteś zdolny?- wyłaniając się z mroku zobaczył jego hinduskie pochodzenie. Wąski nos, wąsiki nadające mu wygląd taniego detektywa.

- Myślę... myślę, że tak - natychmiast zbluzgał się w duchu za to zawahanie, ale brak pamięci nie był łatwym elementem do przeskoczenia - Słuchaj, bo czas nagli. Jeśli jesteś tym kogo sugeruje wygląd, zachowanie i moja nadzieja to masz pewnie ZNAJOMOŚCI, a ja poszukuję kogoś kogo interesuje kupienie informacji gdzie stoi skradziony VTOL RavenLocka. Oczywiście ktoś taki musi umieć go zhakować i to szybko, aby zaraz mu się nie zwalono na głowę. Jestem człowiekiem w głębokiej potrzebie, którego można ostro wyruchać na kwocie jaką mu się zaproponuje. Więc jak będzie?

Hindus roześmiał się, aż podskoczyły mu lustrzanki.

- Samochód jest już nasz. Wybacz nie wiedziałem, że należy do ciebie. Pozwolę ci go odpracować , o ile nie wolisz zwykłej gotówki.

Kayle błyskawicznie ukrył zdziwienie... i podziw. Jeśli to nie blef to zdecydowanie tutaj powinien szukać schronienia. Tylko musi być przydatny... a nie miał zielonego pojęcia w czym jest dobry. Czy, po stracie pamięci, w ogóle zostają jakieś umiejętności?

- A można i jedno i drugie? Rąbnąłem RavenLockom VTOLa. To sprawia, że jestem nieco na bakier z prawem. Poszukuję perspektyw, więc jeśli jest taka możliwość, chętnie bym dla was pracował. - bardzo nie podobało mu się, że tak szarżuje. Przecież musi wyglądać jak jakaś wyjątkowo głupia wtyka, nasłana przez RavenLock. Ale nie miał luksusu jakim jest czas.

Zaklaskał w dłonie. Na jego twarzy wyjawił się uśmiech, nie głupi spod wąsa.

- Zapewne nie masz niczego zgadłem?

Kayle kiwną głową.

- Straciłem wszystko.

- Masz więc o co walczyć. Musisz coś zdobyć. Słuchaj , umiesz przekonać ludzi do zwrotu pieniędzy?- powiedział wyjmując papierosa. Miał bioniczne ramię, dość dobrej klasy, w pełnej chromowanej obudowie.

- Dam radę. - Kiwnął głową - Jeśli tylko dalibyście mi pieniądze za wóz, o których mówiłeś, kupił bym sobie tylko bardziej odpowiednie ciuchy i może jakąś broń.

Pokiwał przecząco głową. Wydawał się niezadowolony.

- Nie dzieciaku, to prosta robota. Zaraz prześlę ci adres...

Jego oczy błądziły za czymś niewidzialnym. Zmrużył je zirytowany.

- Twój TAP nie działa. Nie odnajduję cię. Masz profil ustawiony na niewidoczność?

Kayle jeszcze raz spróbował się podłączyć do sieci, aby się upewnić co do odpowiedzi której udzielał.

- Nie. Jest uszkodzony. To kolejny powód dla którego potrzebuję pieniędzy.

- Mój chłoptaś to załatwi - wyjął kartkę zapisując adres długopisem- Idziesz tam, jeśli nie otworzy wywalasz drzwi, mówisz , że Rye cię przysłał. Cała forsa dla mnie. Domyślnie wisi mi 500$ , ale weź ile się da.

- Stoi. - blondasek kartkę i przeczytał adres - Swoją drogą, jestem Kayle.

-Dobra Kayle. Popisz się, wolny człowieku.

- Postaram się. Przepraszam za głupie pytanie, ale... nie działa mi TAP a ta ulica nic mi nie mówi... w którą to stronę? - na prawdę czuł się głupio

- Trzy przecznice w lewo - wskazał palcem kierunek.

- Dzięki. Jak się potem znajdziemy?

- Znajdę cię.

Poprawił płaszcz, obrócił się na pięcie, wędrując w sobie znanym kierunku.
 
Arvelus jest offline