Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2013, 13:06   #8
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Raban wywołany grubymi i nieprzyjemnymi głosami Szaraków, zirytował Morna, gdy ten zajmował się właśnie kreśleniem planów na przyszłość. Zszedł na dół zamaszystym krokiem i stanął twarzą w twarz (choć należy przyznać, że było to pewne niedopowiedzenie, gdyż Morn był o dobrą głowę wyższy od krępego pokurcza.) z groźnie wyglądającym Krasonludem, w którym rozpoznał dowódcę najemników jednej z większych okolicznych grup.
Venenosa, jak większość drowów, nie pałał miłością do przedstawicieli duergarskiej rasy, jednak w przeciwieństwie do większości jego pobratymców jego uczucia ograniczały się jedynie do pogardliwej obojętności.

- Co to za hałasy? - Przyjął wygląd zirytowanego handlarza, któremu ktoś przeszkadzał w prowadzeniu ksiąg. - Kim jesteście i czego chcecie w porządnym sklepie Szaraki? - Zapytał, rozglądając się po przybyłych, udając, że nie ma pojęcia kim są. W myślach jednak zastanawiał się, jakim cudem ktoś taki jak Gramdor, mógł trafić tu tak łatwo...

-Gramdor chce pogadać... o wspólnych sprawach z Godeep, teraz.- Mruknął jeden z dwójki uzbrojonych po zęby dueargarów. Trzymali oni jednak dłonie z dala od toporów, co było dobrym znakiem. Gdyby chcieli zabić od razu, dłonie mieli by tuż przy trzonkach toporków do rzucania, które szare krasnoludy ciskały z zabójczą precyzją.

- Jeśli Gramdor, kimkolwiek jest, chce “rozmawiać” - Morn podkreślił słowo. - Powinien sam się pofatygować. - Warknął jak zrobiłby to każdy drow straszony przez Szaraka. - Gdzie go znajdę? - Zapytał jednak. - Krasnoludy rozbudziły jego ciekawość.

-Gramdor załatwia interesy z przedstawicielem Domu Szlacheckiego ważniejszym niż byle handlarzyna Godeep. Nie ma czasu na odwiedziny sklepów. Ale jak skończy chce pogadać, więc choć z nami.- burknął jeden szaroskórych brodaczy.

Kupiec westchnął głośno. - Niech będzie. Dajcie mi chwilę, muszę się przygotować. - To powiedziawszy odwrócił się by zabrać kilka przydatnych drobiazgów z pokoju na górze. Po chwili, ubrany w płaszcz podróżny zszedł na dół w towarzystwie swojego ochroniarza. Zdawał sobie sprawę, że w przypadku kłopotów na nic mu się zda jeden wojownik, jednak musiał dbać o pozory. - Prowadźcie. - Burknął jedynie.

Krasnoludy kiwnęły głowami i ruszyły wraz z Mornem robiąc za przewodników i obstawę zarazem. Bacznie wyglądały zagrożeń, podążając do getta kontrolowanego przez Aleval. To wystarczyło by drowy schodziły im z drowi. Mroczne elfy mogły być uczone dumy przez kapłanki Lolth, ale topory rozwścieczonych krasnoludów równie szybko uczyły nie zaczepiać duergarów nie mając za sobą siły. Morn przyglądał się od czasu do czasu pojawiającym się na ścianach malunkom antythayskiej opozycji, która ostatnio dawała o sobie znać. I znikomej reakcji plebsu na nią. Pewnie jak większość ekstremistów nie biorących pod uwagę realnej sytuacji, opozycja była po prostu ignorowana przez większość. W końcu doszli do dzielnicy krasnoludów, tu takich malunków nie było. Duergary znały znaczenie słów dyscyplina i porządek oraz znój... nie znały słowa zabawa.
Morn został wprowadzony do komnaty w której było dwóch szarych krasnoludów.

Obaj rudobrodzi i łysi. Moda która pojawiała się wśród drowów przeniosła się też i na szare krasnoludy żyjące w ich mieście. Także fakt, że dzięki Thay barwniki do włosów potaniały i były łatwiej dostępne. Morn nie znał żadnego z nich z widzenia. Ale łatwo się było domyślić, że krasnolud przy biurku był Gramdorem przywódcą największej bandy duergarskich najemników w mieście. I dość wpływowym osobnikiem w społeczności szarych krasnoludów.

-Ach...Pan Morn. Miło poznać pana osobiście.- rzekł krasnolud i wskazawszy na stojącego obok szarego krasnoluda.- Grimmar, mój przyboczny. Mam nadzieję że wycieczka tutaj nie dała się panu we znaki?

- Pan Gramdor jak mniemam. - Morn skłonił się lekko. - Dziękuje za troskę. - Powiedział z przekąsem. - Jakież to interesy z Godeep skłoniły pana do takiego pośpiechu? - Wymieniwszy krótkie uprzejmości przeszedł od razu do rzeczy. Krasnoludy to lubiły.

-A jakie interesy można mieć ze sprzedawcą magii?- zaśmiał się Gramdor.- Mam dla ciebie dobry interes kupcze. Opłacalny dla nas obu.
- Zamieniam się w słuch. - odpowiedział kupiec. - Cholera, oby to nie była kolejna nudna transakcja. - Pomyślał Venenosa. Szanse na to były małe, jednak Gramdor interesował go z innych powodów.

-Nie mamy dostępu do oręża i magii mego ludu. Żaden kupiec tu się nie zapuszcza. Dla Icehammer jesteśmy, gorsi niż wy. A ja i mój oddziałek potrzebują nowych zbroi i lepszego oręża. Więc będziesz nieformalnym pośrednikiem przy tym zakupie... co ty na to? - mruknął Gramdor spoglądając na Morna z zaciekawieniem.- Opłaci ci się ten układ kupcze.

Wyglądało na to, że ich spotkanie było jedynie czystym przypadkiem, mimo to, kupiec z Godeep postanowił nawiązać do tematu, który go interesował.
- Widzę, że od śmierci Silvartha przybyło wam zleceń... - Uśmiechnał się lekko, uważnie przypatrując się twarzy Krasnoluda. - O jakiej ilości zamówień mówimy i jaki procent przypadnie w moim udziale? - Zapytał.

-Nie będę płakał za Silvarthem... Nawet jak na czarn... jak na drowa.- Gramdor uniknął popularnej wśród krasnoludów obelgi “czarniak” dotyczącej drowów.- … był z niego gnój. I dobrze, że go zabili. Ale nie myśl sobie, że taki tam śmieć jak on stanowił zagrożenie i konkurencję dla mnie. My jesteśmy solidni. Potarł brodę dodając. - Zapłacimy o 10 procent więcej, niż ty zapłacisz kupcom za towar. A mówimy tu o piętnastu pancerzach na początek i docelowo kolejnych trzydziestu, jak trochę zarobimy na zleceniach. I dowolnej ilości solidnego krasnoludzkiego oręża. Mam dość tych waszych fircykowatych i fikuśnych brzeszczocików. Acz nie kupuj na początek zbyt wiele.

Morn pokiwał głową w zamyśleniu. Zlecenie jak zlecenie, nie było może warte jego uwagi, jednak musiał wykazać się jakimikolwiek sukcesami kiedy przyjdzie składać raport matce opiekunce, dlatego przyjąłby podobną ofertę nawet jeśli chodziłoby o kogoś innego. Jednak kontakt z Szarakami mógł się jeszcze przydać. Pieniądze nie były tu istotne, tak czy inaczej nie trafią do jego kieszeni.
- 15 procent. - Rzucił twardo. - I mogę zająć się tym choćby dziś.

- 15 procent i upust o 3 procent przy pierwszej transakcji.- odparł gniewnie Gramdor, choć niezbyt przekonująco. Ot, część gry kupieckiej.

- 15 procent i upust o 5 procent przy pierwszej transakcji. - Powiedział Morn, czym wywołał błysk podejrzliwości w oczach Gramdora. - Ale...zaspokoisz moją ciekawość, w miarę swoich możliwości. - Uśmiechnął się. - Nazwij to niezdrowym zainteresowaniem, ale ciekawią mnie okoliczności śmierci Czarnego i jego ludzi. Kto jak kto, ale ty z pewnością wiesz o nim najwięcej. W końcu...dobrze jest znać swojego głównego konkurenta prawda? - Zapytał wciąż się uśmiechając. - Poza tym. Jeśli ktoś wycina całe grupy najemników, pewnie dobrze byłoby wiedzieć kim jest, aby przypadkiem nie przyjąć od niego zlecenia hę? - Dodał.

-To ryzykowny interes... Zawsze był. Trzeba wiedzieć kogo się trzymać.- odparł duergar i wzruszył ramionami.- Nie wiem kto go załatwił. Może Vae? Może im coś skiepścił, a może ktoś kto ich bardzo nie lubił. Jak cię tak to ciekawi, to może sprawdź w czyją dupę Silvarth pakował swój mieczyk.

- Zbyt wiele pytań przyciąga niepotrzebne spojrzenia. - Odparł ze wzruszeniem ramion. - Jeśli ty nie masz pojęcia czym ostatnio zajmował się Silvarth i komu mógł zaszkodzić, pewnie nikt, poza zainteresowanym, nie będzie tego wiedział. - Westchnął teatralnie. - No trudno. Niech będzie w takim razie 15 procent i 2 procent upustu przy pierwszej transakcji, jako, że moja ciekawość nie została zaspokojona.

-Zgoda. - rzekł w odpowiedzi duergar wyciągając prawicę ku rozmówcy.

- A więc zgoda. - Potwierdził Venenosa odwzajemniając uścisk na krasnoludzką modłę. - Wyślę posłańca jak tylko zamówienie będzie gotowe.

Morn wyszedł ze spotkania z miną świadczącą o niezadowoleniu. Informacje o zabitych najemnikach nie były może bardzo istotne, ale mogły prowadzić do czegoś bardziej wartościowego, gdyby przez przypadek trafił na większy spisek, matka opiekunka Godeep byłaby zadowolona z jego poczynań. Po cichu liczył na to, że Gramdor sam będący poważanym najemnikiem będzie wiedział coś więcej na temat tragicznej śmierci Silvartha, niestety okazał się ślepym zaułkiem. Bliższa znajomość z kimś takim mogła być jednak opłacalna w przyszłości. Po powrocie do swojej kwatery Morn od razu przystąpił do działania. Wysłał swoich kilku swoich pomocników do Icehammer aby znaleźli najlepsze, a przy tym najtańsze oferty od krasonludzkich rzemieślników, zanim uda się tam osobiście by negocjować ceny. W handlu zadziwiająco dobrze działała metoda niewielkich upominków, dlatego nie zapomniał o tym by na każdym pancerzu widniał wygrawerowany symbol kompanii Gramdora, a jeden na dziesięć pancerzy był wykonany mistrzowsko - dla oficerów. Broń, mimo, że niezbyt wyszukana jak na drowie standardy, miała zachwycać prostotą i niezwykłą ostrością. Do zamówienia dorzuci jeszcze butelkę sprowadzanego z powierzchni krasnoludzkiego spirytusu najlepszej jakości. Taki zabieg niewiele go kosztował, a dawał nadzieje na wyłączność z zadowolonym klientem.
Zanim jednak zamówienie będzie gotowe do odbioru musi upłynąć trochę czasu. Morn odetchnął głęboko wracając myślami do bardziej naglących spraw. W przesiąkniętej mrokiem atmosferze Erelhei-Cinlu dawało wyczuć się coś więcej niż zwyczajowy zapach kłamstw i codziennych intryg. Coś się zbliżało, a on nie wiedział co i to wprowadzało go w frustrację. Skreślił kilka listów skierowanych do niejakiego "Pająka", przywódcy nieformalnej siatki szpiegów i zabójców, od pewnego czasu działającej w mieście. Miał nadzieje, że dzięki nim zapewni sobie odpowiedzi na kilka nurtujących go kwestii.
 
Fenris jest offline