Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2013, 18:43   #2
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Nastał kolejny dzień, Emporium witało go gwarem rozmów, turkotem kół, szuraniem przesuwanych towarów i całą gamą innych dźwięków, które odbijały się od ścian tunelu docierając do jej uszu zniekształcone i nie rozpoznawalne, były niczym szum krwi w ulicznych arteriach olbrzymiego organizmu targowiska. To one układały ją do snu i one budziły rano, cisza nie istniała. Przez całe lata życia w tym miejscu nauczyła się słuchać tego niezwykłego pulsu, traktować niczym jej własny. Powoli otrząsała się ze snu, przetarła zaspane oczy, potem odrzuciła starą plandekę, która była jej materacem i kołdrą. Napiła się nieco wody z pokrzywionego wiadra. Niedługo znowu będzie musiała wyprawić się do Katedry by uzupełnić zapas, owszem wymagało to trochę wysiłku i zabierało sporo czasu, ale zdecydowanie było warto. Tymczasem zjadła ostatni kawałek sera, bardzo smacznego sera, musiała przyznać. Miała dużo szczęścia że trafił jej się taki rarytas. Teraz zostały z niego jedynie kawałki parafinowej otoczki. Otarła tłuste dłonie o szatę, wciągnęła buty i ruszyła w stronę wyjścia.

Niewysoka dziewczyna o śniadej cerze i ciemnych włosach, ubrana w czerwoną workowatą szatę, która dni świetności miała już dawno za sobą, z wprawą poruszała się w tłumie dostawców i kupujących, rytm jej kroków wyznaczany przez wielkie robocze buciory był nieco nierówny, utykała lekko na prawą nogę, lecz mimo to pewnie zmierzała do celu. Ktoś nawet widząc ślady rdzy próbował ją zagadnąć pytając o drogę, najwyraźniej niepewny czy piegaty chłopiec, za którym podążał naprawdę wie dokąd idzie. Chętnie skorzystałaby z okazji do zarobku, dzisiaj jednak miała inne zadanie, ważniejsze. Mogłoby się wydawać że nic się w jej życiu nie zmieniło, ale ona wiedziała że jest inaczej, dostała swoją szansę, nie była już wiewiórką została Wspólnikiem. To dopiero początek, oczywiście jeśli czegoś nie spieprzy.

Wreszcie dotarła na miejsce, pewnie będzie musiała trochę poczekać. Stanęła po drugiej stronie ulicy w cieniu opuszczonego budynku obserwując przechodniów. Z przyzwyczajenia szukała wzrokiem nie dość dobrze zabezpieczonych sakiewek, czegokolwiek co mogłaby zabrać bez wiedzy i zgody właścicieli, wyłapywała też strzępy rozmów.
-Aż mnie ciarki przeszły, widziałeś jego oko?
- Oko? O tak, od razu widać, że zabić to dla takiego jak splunąć.
- Nie to oko, ale masz rację. Ciekawe…


Z na przeciwka wynurzyła się wysoka pulchna kobieta, to na nią czekała, opis się zgadzał, podeszła do niej natychmiast.
-Proszę pani, proszę pani. Czego pani szuka? Ja poprowadzę, ja znam drogę. Wiem gdzie egzotyczna sztuka, gdzie rzadkie przyprawy, alkohole, eleganckie ubrania, wybawiciele techniki, ruletka… cokolwiek pani chce, ja poprowadzę.- trajkotała.
- No nie wiem dziecko.- tamta najwyraźniej nie była przekonana, ale Keva doskonale wiedziała jak temu zaradzić.
- Nie pożałuje pani. - odparła, dyskretnie pokazując kobiecie grawerowany miedziany pierścień, by za chwilę na powrót ukryć go w przepastnych kieszeniach. Poskutkowało.

Zaprowadziła Arettę, bo jak się dowiedziała tak właśnie miała na imię kobieta, w umówione miejsce klucząc odpowiednio. Ludzie którzy potrafili sami dojść tam gdzie chcieli nie byli skłonni za to płacić. Zapukała dwa razy, trzy razy, a potem znowu dwa razy, Cichy Dan już czekał, oddała mu więc pierścień i odeszła. Wyjątkowo proste zadanie, a dostała za nie cały grzebień. Była zadowolona. Starannie ukryła monetę w bucie i udała się sprawdzić najświeższe plotki.

W Dżungli nie brakowało gości, Joe uwijał się przy barze, a i tak narzekał że klienci przychodzą żeby sobie pogadać, a od gadania mu w kasie nie przybywa, Keva była gotowa się założyć że jest inaczej.

Wydarzeniem dnia okazały się odwiedziny pewnego cyborga owianego złą, a może w tym wypadku jednak dobrą, sławą mordercy. Podobno szukał kogoś do pomocy i nie on jeden. To mogła być jej szansa, szansa żeby zobaczyć coś poza Kasparatem. Więcej, polecieć w kosmos, na całkiem inny świat. Nie potrafiła sobie czegoś takiego nawet wyobrazić. Oczywiście wiedziała że do i z Kosmoportu cały czas przylatują i wylatują nowe statki, że wielu ludzi, których widuje na ulicach przybyło z innych planet, ale mimo wszystko nie brała pod uwagę, że to mogłoby stać się również jej udziałem. Do tej pory. Musi się pospieszyć, takie okazje nie trwają długo. Oczywiście stary pozyskiwacz mógł już kogoś znaleźć, a nawet gdyby nie, szanse że wybierze właśnie ją, dziewczynę z ulicy, która nie potrafiłaby rozpoznać cennego artefaktu nawet gdyby dostała nim w twarz, były raczej nikłe. To jednak wcale nie ostudziło jej zapału.
 
Agape jest offline