To co się zaczynało tu dziać potwierdzało tylko to, że Krieger, jak i Gustaw zdecydowanie go popierający, najwidoczniej mieli rację. Może i Gereke nie przepadał za Sigmarytami, no ale za mutantami zdecydowanie też nie. I to jeszcze bardziej. A tych zaczynała się tu niepokojąca ilość panoszyć. Samego Wiedźmiarza był ciekaw i daleki był od osądzania, czy skazywania go, to się wciąż nie zmieniło. Choć może to, że mutacje tego strażnika, mogły być pochodnymi bolesnego spotkania z nim. Gereke chyba zaczynał się ostatecznie przekonywać przeciw mężczyźnie, na którego ‘polowali’. Może i nie chciał, ale był bardzo niebezpieczny. Jeśli nie panował nad mocą, to trzeba go było powstrzymać...
Teraz jeszcze przez głowę Gereke przeszła tylko myśl, że jeżeli to była wina mocy człowieka, którego praktycznie spotkali na bagnach, to czy sami w jakiś sposób mogli teraz w podobny sposób cierpieć. Jutzen odrzucił jednak tą myśl, bo cały szczęściem nie zostali przez niego zranieni… No, ale była jeszcze bestia… spojrzał na tych którzy mieli z nią bliski kontakt. ~Czy to możliwe?~ przeszło mu przez myśl. Będzie musiał ich bacznie obserwować…
Na ten czas odrzucił jednak te myśli. Chwycił łuk, chwycił strzałę, założył ją na cięciwę, wymierzył i strzelił…
===
67, 50 |