Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2013, 18:27   #13
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Słyszał kiedyś o greckiej sałatce ale tak gównianą widział po raz pierwszy. Garnitur do wyrzucenia.
Osunął się do tyłu wyjmując z kieszeni talizman. Pojawił się na nim napis "cień". Chciał go przylepić do ściany i oprzeć się o nią.
Póki co miał nadzieję, że grek go nie spostrzegł. Z drugiej strony chyba oprócz drogi w górę nie ma tu żadnej innej więc ostatecznie będzie musiał skorzystać z linki aby stąd wylecieć.
Znalezienie zaczepu nie było już tak proste. Ostatecznie Carl postanowił zaryzykować i wystrzelić w niezbyt pewnie wyglądającą ziemię, tuż przy początku dziury. Linka wystrzeliła i - ku szczęściu Adohsa - zaklinowała się na tyle, żeby mógł się wciągnąć na powierzchnie. Z deszczu pod rynne, ponieważ trafił wprost w strefe gorącego powietrza i szalejącego dookoła pożaru. Przynajmniej garnitur wyschnie, a może nawet gówno z niego odpadnie?
Udało mu się dostać na kawałek doszczętnie spalonej ziemi, znajdujący się dookoła całej dziury na długość jakiś pięciu metrów. Dalej znajdowała się puszcza - i to dosyć niecodzienna, gdyż całą płonęła.
- Czy ja aż tak wolno biegam, że nawet na imprezę nie zdążę? - wciąż jednak interesującym było spostrzec efekty tego małego wydarzenia. Dla pewności obrócił się na pięcie aby sprawdzić czy hoplita za nim nie lezie po czym rozpoczął poszukiwanie jakiś śladów po bitwie. Liczył na to, że nie wszystko spłonęło. Wie, że dziewczyna była druidką. Ciekawił go bardziej hoplita oraz źródło pożaru. Miło by było odkryć co go spowodowało.
Zgadywał, że źródło było raczej na tym oto fragmencie ziemi. Ogień musiał pochłonąć wszystko potwornie szybko. Przyglądając się efektom wybuchu jak i przypominając sobie to, co sam widział, miał pewność, że doszło tutaj do eksplozji. Carl jednak nie był w stanie dowiedzieć się co dokładnie eksplodowało.
- Duuuupa. Lepiej stąd spadać zanim mnie nagrają. - powiedział już na głos z zarzutem. Podszedł do kanałów i przyklęknął przed zejściem. Po chwili namysłu podniósł dłonie i zagwizdał.
Bezkształtne stworzenia zaczęły formować się wokół niego.

Z czasem zaczęły formować się w postaci... lisie.
- szukajcie hoplity, tam, na dole. - rozkazał z lekkim zainteresowaniem. Po chwili i sam zeskoczył, oczekując aż któryś wróci i pokaże mu drogę. W międzyczasie może zrobić Vortal. Kto wie, czy winny nie wróci na miejsce zbrodni. Bramka do zoo nie musi być najgorszym pomysłem.
Lisy ruszyły na poszukiwania, rozbiegając się w poszukiwaniu hoplity. Minęło kilka minut, aż jeden z nich wrócił i zaczął wskazywać drogę. Carl ruszył za nim i trzeba przyznać, że tempo musiał wyciągnąć całkiem spore - nawet jak na niego. Szybko okazało się, że musi biec i to całkiem na poważnie. W końcu w ciemności zaczął słyszeć kolejne uderzenia stóp, tym razem nie jego. Czyżby Hoplita?
Zwolnił tempa, przyległ do ściany i skinął lisowi aby patrzył czy nic za nimi nie ma.
Sam zaczął powoli kroczyć wzdłuż ściany, lekko się pochylając. Szpiegowanie było całkiem interesującym zajęciem.
Co prawda nie zdziwi się jeżeli nie zobaczy hoplity a kogoś zupełnie innego, ale wciąż może to być jakiś sukces.
Jakby o tym pomyśleć grek pewnie już dawno się zdematerializował. Chociaż?
Trzeba przyznać, że pomysł ten nie okazał się nadzwyczajnie dobry. Głównie dla tego, że Carl zdążył jedynie dostrzec, że ktoś znika za jednym z zakrętów kanalizacji, jednak nie był w stanie stwierdzić, kto to dokładnie był. Ruszył sprintem, żeby nadgonić ściganą osobę, po czym zrobił to samo. Wyjrzał ponownie zza rogu, tym razem dostrzegając Hoplite. Trzeba przyznać, że drań był strasznie szybki, a biegł zaledwie truchtem.
To było dobre i złe.
Dobre, ponieważ w tym tempie nawet nie zda sobie sprawy, że jakaś myszka biegnie za nim.
Złe bo jak już go dojrzy, to Carl jest skończony. Trudno.
Oglądanie tyłka samego Hoplity to za mało aby nazwać jakimkolwiek sukcesem. Łaził już przez tyle gówna, że chciał chociaż zobaczyć jak Hoplita jedna się z swoim panem.
Postanowił, że będzie go w ten sposób szpiegował aż się zmęczy na tyle, że z irytacji nie da rady biec dalej. Daleko dalej jednak biec nie musiał, gdyż kilka “przecznic” kanalizacji dalej, Hoplita zatrzymał się przy drabince, po której zaczął się wydostawać na powierzchnie.
"Raz, dwa, trzy" liczył w myślach Carl mając na uwadze szybkość Hoplity "Osiem, dziewięć, dziesięć..." - Lecisz. - powiedział do lisa i machnął ręką na kanalizację.
No przecież nie wystawi głowy pierwszy aby sprawdzić, czy jest bezpiecznie. Choć raczej było.
- Co się tak patrzysz? Młodszy brata nie chcesz się słuchać! No!
Lis powoli wspinał się po drabinkach, najwyraźniej mając złe przeczucia. Cóż, miał absolutną racje, gdyż kiedy już wystawiał głowe, pokrywa od kanalizacji wróciła na swoje miejsce, zrzucając go na dół.
Na wszelki wypadek Carl oddalił się nieco od drabiny i przykucnął w głębokim cieniu.
- Spróbuj jeszcze raz. - poprosił lisa.
Magiczne zwierze zaprotestowało jednak, ruchem głowy pokazując, że nie ma zamiaru ryzykować kolejnego guza.
- Oj tam. - Carl poprawił kapelusz szukając argumentów. - Poboli, poboli i przestanie! Ja mogę zginąć, pamiętasz? - przekonywał lisa. - Powyjemy do księżyca jak znajdziesz tam coś ciekawego...Albo cośtam. Nie wiem, odwdzięczę się! - zaproponował.
Lis wciąż nie wydawał się zadowolony z takiej umowy. Otarł się jedynie o noge Carla, pobierając przy tym nieco many.
Wstał i przeciągnął się, z dziwnym wrażeniem, że po prostu są pod środkiem ulicy albo parku budowy.
Gwizdnął aby przywołać pozostałą dwójkę.
- Oy, potrzeba aby ktoś sprawdził co jest nad tą klapą. - wskazał palcem. - I czy bezpiecznie jest wyjść.
Z pewnego rodzaju przyzwyczajeniem do warunków z powrotem siadł w gównie i zaczął głaskać pierwsze z zwierząt, które mu tutaj pomogło.
Dwójka lisów całkiem ochoczo ruszyła na górę i podniosła klape. Wyjrzały i - co można uznać za sukces - nic ich nie zabiło. Z drugiej strony, znajdowały się w środku jakieś zaułka, pustego. No, może nie licząc jednego, martwego już, człowieka.
- Oooh. - westchnął Carl wdrapując się na powierzchnię. - To przez niego masz guza. - wskazał palcem na zwłok wpatrując się w lisa który również opuszcza kanalizację.
Zaczął oglądać zwłoki w poszukiwaniu ran po włóczni lub śladu jakiegoś silnego uderzenia w głowę. - Sprawdźcie, czy nie da się go jeszcze znaleźć. - poprosił lisy lekko wątpiąc aby Hoplita gdzieś nie zwiał przy krzątaninie którą mieli na dole. Choć kto wie, może zostawił ślady krwi czy gówna podczas swojej ucieczki.
Carl zajął się przyglądaniem trupowi. Trzeba przyznać, że capił conajmniej tak źle jak kanały, które przed chwilą opuścił. Nieszczęsny bezdomny musiał mieć na tyle pecha, żeby trafić na Hoplite, wskazywała na to spora rana po włóczni w klatce piersiowej. Ostrze musiało przebić się przez mostek i sięgnąć serca.
Lisy wróciły z informacjami dosyć szybko, meldując, że w pewnym miejscu trop rozmył się w powietrzu.
- Hoplita: Szybki w nogach, silny z włócznią i wolny w myśleniu. - podsumował. Zdziwiło go, że dopiero po tak długiej ucieczce grek wpadł na pomysł aby zdematerializować swoją postać.
- No nic. Do laboratorium, ambasady a potem szafy z ubraniami. Dzięki za pomoc. - pogłaskał lisy zadowolony z ich współpracy...raczej. - Możecie już iść gdzie chcecie.
 
Fiath jest offline