Trupy padały, jednak na ich miejsce nadciągały nowe. Wyglądało tak, jakby ich liczba była nieograniczona. Materiały na amunicję Kyllan znalazł dość łatwo, jednak karczmarz nie był z tego powodu zbyt zadowolony. Nie podobało mu się to, że jego karczma miała zostać przerobiona na amunicję do walki z kościotrupami. Dni mijały bez żadnych zmian. Kilka ataków na wzmocnione już drzwi frontowe, jednak szturmy prowadzone były bez ładu i zaangażowania. Zupełnie tak, jakby agresorzy stracili animusz i nie czuli nad głową bata swojego pana.
Podkop, którym mieli uciec otoczeni w karczmie ludzie zawalił się. Ziemia zakopała żywcem czterech mężczyzn, a dwie kobiety i dziecko zostało dość poważnie ranne. Na szczęście umocnienia na wcześniejszych odcinkach nie ucierpiały i jeśli tylko ktoś zdecydowałby się na dalszą pracę, podkop mógł być kontynuowany.
Sny nawiedzały Kyllana każdorazowo, kiedy ten zamykał oczy. A spał coraz krócej i rzadziej, nie chcą widzieć ponownie oskarżycielskiego wzroku kobiety, której syn zmarł gnając po pomoc czy innych, którzy zginęli walcząc z trupami. Co dziwne, po zawale w podkopie w jego snach zaczęły pojawiać się widma tych, którzy zginęli w nim. Ich ręce wystawały z ziemi, na której znajdował się kapłan i łapały go za nogi. Po chwili z ziemi wydobywały się ich zabłocone twarze. Z ust i oczy wysypywała się ziemia i kamienie. Wszyscy jednak patrzyli w Kyllana. Bez wyjątku.
Przypuszczenia kleryka nie pokryły się z tym, co miało miejsce. Nie doszło do żadnego poważnego ataku. Problem pojawił się za to wewnątrz. A dokładniej, kilka problemów.
Pierwszym był fakt pojawienia się w spiżarni ogromnych szczurów które w żadnym wypadku nie mogły uchodzić za żywe. Kiedy pogryzły jednego z obrońców, wystąpiła u niego wysoka gorączka zakończona zgonem. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że po pierwsze magia kapłana nie dawała żadnych rezultatów, a po drugie ów mężczyzna wstał po śmierci i chciał zaatakować najbliższą osobę. Zamiary te pokrzyżował krasnolud, który szybko wybił głowę z karku owego mężczyzny. Nikt jednak nie miał pomysłu na to, jak dostać się do spiżarni po jedzenie, którego zaczynało obrońcom brakować.
Drugim problemem był brak wody. Zaczęła ona straszliwie śmierdzieć, a na jej powierzchni pojawił się zielony osad, który nijak nie pozwalał na jej spożycie. -Coś mi się zdaje kapłanie, że te trupy na zewnątrz to nasz najmniejszy problem teraz.- skomentował cały rozwój sytuacji krasnolud, patrząc wymownie na kleryka.
__________________ "Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski |