Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2013, 20:24   #15
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
- Bugger... moje włosy... - przemówiła Jackie oglądając się w lusterku. Jej głos był kobiecy i głęboki, jednocześnie przyprawiony angielskim akcentem. Siedząc na podłodze odwróciła się w stronę mistrza, przemawiając oschle.


- Slav? Tch... lepiej niż negro... - Podniosła się powoli otrzepując z pyłu ubranie, po czym ponownie wyciągnęła lusterko, aby spróbować naprawić swoją fryzurę.
Aleks przyglądał się z lekkim zaskoczeniem przywołanej istocie i jej zawołaniu. Spodziewał się nieco innego Sługi. Współpraca z kobietą nie była tym o czym marzył. Wiedział jednak, że i tak będzie łatwiej niż w przypadku gdyby trafił na berserkera.
- Witaj w Warszawie Jackie. – Aleks ukłonił się lekko - Jestem Aleksander Wilk i jestem Twoim Mistrzem. Jeśli Ci to nie przeszkadza przejdziemy od razu do konkretów.
Mężczyzna spojrzał na kobietę wyczekując jej odpowiedzi.
Czerwonowłosa rzuciła za siebie lusterko, i gwałtownie zbliżyła się do Aleksa. Bez pardonu złapała go za głowę i zaczęła...obwąchiwać.
- Jesteś mordercą Aleks? - Zapytała, ogladając jego twarz z każdej strony. Z jej krwisto czerwonych oczu nie dało się wyczytać żadnych intencji.
- Tak. Jestem mordercą.
Mężczyzna nie widział sensu w ukrywaniu bądź co bądź podstawowej informacji o sobie.
- Chociaż może nie mordercą. Bardziej zabójcą. Nie morduję niewinnych... Jeśli nie przeszkadzają mi w zlikwidowaniu mojego celu. Masz z tym jakiś szczególny problem?
Powieka dziewczyny zadrżała lekko, po czym ukazała szereg ząbków w upiornym uśmieszku.
- Not at all...master... - Opuściła dłonie i odwórciła się na pięcie. Krążyła dookoła pokoju, szukając rzeczy której tutaj nigdy nie znajdzie. - A więc... do konkretów... - Klasnęła w dłonie, aby zaraz krokiem baletnicy ponownie stanąć przed Wilkiem.
- Im all ears... cupcake... - Po tych słowach uśmiechnęła się niewinnie, choć w jej źrenicach zapłonęły iskry nieceirpliwości.
Nieczęste kontakty z kobietami nauczyły Aleksa, że o pewnych rzeczach lepiej nie mówić na głos. Gdy jego oczy śledziły ruchy Jackie w jego umyśle powstała myśl, że w tym przypadku takich przemilczeń będzie sporo.
- Tak... konkrety... Twój cel? Czemu bierzesz udział w wojnie? - zapytał przyglądając się kobiecie swoimi oczami o niebieskich białkach.
Dziewczyna uniosła nieco brwi, udając zaskoczenie tym pytaniem.
- Don’t be silly.... Graal mnie wybrał. - Odrzekła nieco wymijająco, składjąc ręce za plecami.
- Jak każdego z biorących udział w wojnie. - mężczyzna uśmiechnął się lekko - Tylko wiesz, Graal nie wybiera byle kogo. Każdy musi mieć jakąś motywację. Silne pragnienie do spełnienia. I musi mieć szczęście. Jak się domyślam Ty masz szczęście, więc chciałbym poznać Twoją motywację.
- Tsk...Tsk... nie dajesz za wygraną. Dobrze więc... - Jackie wyciągnęła dłonie do góry, rozciągając się nieco.
- Historia zapamiętała mnie jako ikonę... A nie osobę... Założe się że nie masz pojęcia nawet kim moge być, pumpkin! - Z tymi słowami puknęła palcem w nos Aleksa. - W dodatku mogę robić to co uwielbiam... Mówiąc o szczęściu... mogłam trafić na jakiegoś trędowatego żydo-negro-dzikusa... a tu takie ciacho! Lucky.... Odwajemniła uśmiech.
- Z tego co kojarzę mówiłem o konkretach - z twarzy mężczyzny momentalnie zniknęły wszelkie emocje. - Twoje wypowiedzi są ogólnikowe. I mógłbym się pokusić nawet o stwierdzenie, że wymijające.
Mężczyzna stwierdził, że lepiej dla niego będzie jeśli trochę odsunie się od kobiety. I jeśli będzie to robić za każdym razem gdy ta będzie chciała się do niego zbliżyć. W końcu zabicie własnego Sługi było głupim wykuczeniem się z wojny.
- Co do tego kim jesteś... Szczerze to mnie ani trochę nie obchodzi kim jesteś. Interesują mnie Twoje motywy i umiejętności. Bądź tak miłą dziewczynką i odpowiadaj na zadane pytania. W sposób krótki, zwięzły i zgodny z prawdą.
- Lubie podrzynać ludziom gardła... do szczęścia mi potrzeba tylko ilosci gardeł. A moje umiejetności? - Jackie spojrzała w sufit, stukając się palcem w policzek. - Można powiedzieć, że jeżeli chcę kogoś znaleść to go znajde...jeśli chcę gdzieś wejść... to tam wejde... jeżeli chcę... lub ty “Master”... kogoś zabić, zabijam.... w dodatku bardzo to lubie. - Czerwonowłosa przybrała kamienny wyraz twarzy. - Happy now? - Końcowe słowa przypomniały suchy trzask.
- No prawie zadowolony. Masz ciekawe umiejętności muszę przyznać.[i/] - twarz Wilka przybrała wyraz stanowczości - O mordowaniu kogo popadnie zapomnij. Kilku magów i kilka Sług. Najlepiej jeśli będzie jeden mag i jego Sługa. Reszta zginie jeśli nie będzie chciała współpracować. Takie są moje zasady. I radzę ich przestrzegać... - mężczyzna podszedł do dziewczyny, gwałtownym ruchem chwycił ją za podbródek i spojrzał jej w oczy. Potrafię być bardzo stanowczy w egzekwowaniu swoich postanowień. Zapewniam cię, że nie chcesz przekonać się o tym na własnej skórze.
Aleks puścił czerwonowłosą i wrócił na zajmowane wcześniej miejsce.
- Ostatnie pytanie. W przypadku wygranej, życzenie jakie spełni Graal dla ciebie to...
- Jeżeli poczuje się zagrożona to zabije... - Uśmiechnęła się wesoło.
- A co do życzenia... trudne pytanie... sama jeszcze nie jestem pewna o co poproszę Graal. Ale ty z pewnością masz już jakieś na myśli, pumpkin...[/i] Kończąc zdanie zatrzepotała rzęsami kilkakrotnie.
- Magia. Ludzie nie powinni mieć z nią najmniejszego kontaktu. Przynosi tylko śmierć i zniszczenie. - w głosie Wilka dało się słyszeć smutek - Gdy wygram tą przeklętą wojnę sprawię, że wszelka magia zniknie z tego świata. Magowie stracą powód by wywyższać się nad zwykłych ludzi. Już żadne dziecko nieświadome swoich mocy nie zabije... - mężczyzna przerwał w pół słowa i widać było, że nie zamierza kontynuować.
- Personal Vendetta? Jestem z tobą... nie że nie mam wyjścia... po prostu lubię pomagać... - Uśmiechnęła się słodko. - Zaczynamy poszukiwania? Znam kogoś kto nam pomoże... - Uśmiechnęła się ponownie, z tym że bardziej upiornie.
- Nie. Poszukiwania nie. Obserwację tak. - mężczyzna przez chwilę patrzył nieobecnym wzrokiem przed siebie - Najpierw jednak musimy się zabezpieczyć. Nie chcemy przecież by wróg zaatakował nas bez ostrzeżenia. Tym jednak zajmę się po zapoznaniu się z Twoim znajomym...
Wilk przemilczał jedno z pytań cisnących się samoistnie na usta. Po tej krótkiej rozmowie z Jackie jakoś wolał się nie zagłębiać w jej sprawy osobiste. Mag zabrał się za zbieranie swojego uzbrojenia ułożonego w pobliżu drzwi.
- Ruszajmy. Tylko po cichu i bez fajerwerków. - powiedział gdy wszystko znalazło się na swoim miejscu, z czarnym płaszczem na samym wierzchu.
- Wait! chciałeś przecież poznać mojego znajomego... - Jackie odwróciła się w stronę, ściany, cmoknęła dwa razy i rzekła.
- Basky! C’mere boy! Come to Mommy!- Ściana dziwnie zabulgotała, po czym pojawił się w niej portal. W nim widać było setki czerwonych ślepi każde z nich patrzące w inną stronę. Spośród tych wszystkich patrzałek, osiem z nich spojrzało na czerwonowłosą. Z portalu zaczeło się coś wyłaniać, zdecydowanie mialo psie łapy, i futro, jednak było rozmiarów konia.


Z paszczy bestii kapała ślina, wściekle patrząc na Jackie. Nagle w ułamek sekundy ogromne psisko powaliło czerwonowłosą masywnymi łapami na podłogę, sekundę później wesoło merdając ogonem, zaczął lizać dziewczynę po twarzy.
- Haha! Tickles! Stop! Down boy! - Ogar usłużnie szszedł ze swej pani i przysiadł obok, drapiąc się tylnią łapą po brzuchu.
- Aleks... poznaj Baskiego... Potrafi wywęszyć kurwisko trzęsące się ze strachu z parunastu kilometrów. Mało tego ma fotograficzną pamięć. Pamięta twarze, symbole, obrazy i miejsca w których był. - Mówiąc to czerwonowłosa drapała swego pupila za uchem.
- Reguła numer dwa. Informuj mnie dokładniej o swoich “znajomościach”. - mężczyzna schował wyjęte w czasie powitania “zwierzęcia” i dziewczyny dwa rewolwery 44 Magnum. - Oszczędzisz nerwów sobie a mnie niepotrzebnego wydawania pieniędzy na amunicję.
Aleks zamilkł przyglądając się uważnie ogarowi.
- Wiesz ta Twoja psinka strasznie rzuca się w oczy. Potrafi zmieniać postać?
- Nie... ale moge go zawołać i odwołać kiedy chcę... - Jackie pstryknęła palcami, a Basker wyparował.
- W ogóle nie rozumiem po co miałby... i tak tutaj niedługo będzie war zone... - Dziewczyna wzruszyła ramionami kontynuując. - Ale jak tak bardzo ci zależy na dyskrecji, bedzie siedział w swoim wymiarze. - Po tych słowach Czerwonowłosa zaczęła układac włosy.
- Żeby przetrać w tej strefie wojny musimy mieć informacje o przeciwnikach. Trzeba je jednak pozyskać w sposób uniemożliwiający przeciwnikom zdobycie informacji o nas. - odparł mężczyzna wzdychając na widok zachowania dziewczyny - Dużo musicie wiedzieć o kimś aby go znaleźć?
- Znaki szczególne... zapach... rzecz należąca do niego lub niej oraz miejsce gdzie można znaleść pechowca... - Wymieniała Jackie. - A nawet pieprzone zdjęcie czasem wystarcza... - Kończąc zdanie skrzyżowała ręce pod piersiami.
- Domyślam się, że to, że każda z naszych ofiar ma tatuaż na nadgarstu nie wystarczy? - zapytał Aleks rozmyślając nad tym od kogo w Warszawie mógłby pozyskać informacje.
- Jeżeli są na tyle zidiociali że paradują ze znakiem na wierzchu... w innym wypadku we need more info... - Rozłożyła ręce, by zaraz po tym oprzeć je na biodrach.
- Różni bywają magowie. No cóż na razie musimy jakoś się zabezpieczyć przed nieproszonymi gośćmi. Później odwiedzę... a może odwiedzimy parę osób.
Mężczyzna ruszył w stronę drzwi. Musiał dokładniej zbadać najbliższą okolicę. Tą dalszą z resztą też.
- Dasz zaprosić się na spacer? - rzucił do swojego Sługi.
- Już myślałam że nie zapytasz... ale pod jednym warunkiem... Tu dziewczyna spojrzała na swoje stopy, i poruszała ich palcami. - Musisz mi kupić jakieś ładne buty... - Uśmiechnęła się szeroko, kołysając się nieco na boki.
- Jeśli pod pojęciem ładne nie skrywa się kilkucyfrowa cena to nie ma najmniejszego problemu - Aleks przystanął przed drzwiami - Panie przodem.
- Jak chcesz potrafisz być miły, Master... - Z tymi słowami już miała mijać Aleksa gdy nagle się coś jej przypomniało.
- Może zostawimy tu Baskiego na straży? Jeżeli to przypadkowa meta a nie nasze HQ to zapomnij że pytałam. - Jackie zerknęła na mistrza wyczekując odpowiedzi.
- Mój słownik nie zawiera w sobie słowa “miły”. Kilku innych o podobnym zabarwieniu emocjonalnym - odparł mężczyzna - Co do Twojego pytania... Twój pupil potrafi w razie czego wyparować? Ewentualnie zregenerować się?
- Nie mam pojęcia... nikt nigdy nie miał okazji się obronić przed nim... - Rzekła szczerze.
- A zniknąć... zniknie gdy wydam mu takie polecenie A więc? - Uniosła brwi, przyglądając się Wilkowi.
- Jeśli potrafisz odwołać go na odległość możemy zastawić pułapkę na jakiegoś zadufanego maga, byśmy mogli zdobyć o nim informacje. - Aleks zamyślił się na chwilę - Użyję trochę magii by zwabić tutaj kogoś a Baski gdyby się ktoś zjawił zapamięta jego zapach. Co ty na to?
- NIe tylko przystojny ale też inteligentny... impressive master. - rzekła bedąc pod wrażeniem pomyśłu mistrza. Nie czekając dłużej Jackie wykonałą kilkanaście ruchów rękoma, co jakiś czas obracając się wokół siebie, z dużą prędkością. Każdemu wymachowi towarzyszyło zmaterializowanie noża, który z impetem wbił się w ścianę. Końcowym efektem było duży wzór na ścianie w kształcie serca, ale nie takiego jakie widuje się w walentynki, tylko w kształcie organu. Po tym zabiegu Jackie ukłoniła się nisko.
- Tadaa! - Rzuciła radośnie po czym gwizdnęła na palcach. Nie minęło nawet pare sekund a Basky był już przy niej.
- Be a good boy and stay here to sniff out some very bad mages... do it for mommy. - Ogar znalazł sobie miejsce w kącie pokoju i rozpoczął wartę.
- Widzę to co on widzi... więc jeżeli przylezie tu jakiś mag będziemy wiedzieć. - Jackie puściła oczko Aleksowi.
- Grzeczna dziewczynka - Wilk poklepał czerwonowłosą po głowie. - A teraz chodźmy po buty dla ciebie.
Gdy znaleźli się na zewnątrz mag zatrzymał się około pół metra od ściany budynku i uklęknął. Przyłożywszy ręce do ziemi zamienił ją w bagnistą breję. Zabieg ten powtórzył kilkukrotnie sprawiając, że dom z każdej strony został otoczony niewielkim pasem bagna. Jedynie nienaruszony został niewielki odcinek ziemi prowadzący do drzwi.
- No gotowe. Powinno wystarczyć by ściągnąć tu zbyt pewnego siebie maga.
Upewniwszy się, że płaszcz skrywa jego uzbrojenie, a bandaże zasłaniają jego znak ruszył w stronę furtki.
- Tylko pamiętaj. Nie zabijamy niewinnych. Niewinnym jest każdy, kto nie stoi nam na drodze do osiągnięcia celu.
- Fine... - rzekła, nieco zniesmaczona faktem, że nie może się zabawić, z jakimś przypadkowym dzieckiem. - Jeśli chodzi o buty... - Zaczęła, lecz zamilkła na moment próbując sobie przypomnieć jak się nazywał ich rodzaj.
- Glany...Glany! Tak chcę glany... takie jak noszą ci co stal grają! -
- Masz na myśli metal. Może się coś znajdzie. Jak nie to możemy ponegocjować nad niewinnością kogoś posiadającego je na nogach.
Jackie zaśmiała się gardłowo - Więc miejmy nadzieję, że nie znajdą się w sklepie... - Po tych słowach przez dłuższą chwilę upiorny uśmieszek nie znikał z jej twarzy.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline