Alex nie tracił czasu na ponowne ładowanie kuszy. Puszczona broń zakołysała się na rzemieniu przerzuconym przez pierś mężczyzny, do którego była przywiązana.
Wyciągnął zza pasa dwa sztylety bez jelców, wyważone tak, by można nimi rzucać i ostrożnie ruszył ulicą w stronę nowo awansowanych na nieboszczyków.
Gdy do nich dotarł, sprawdził kopniakami, czy aby na pewno zeszli z tego świata, w razie potrzeby przyspieszając proces.
Potem zawrócił w uliczkę, w której ich okrążono celem odszukania pozostałych przy życiu towarzyszy. - E, żyje tam który jeszcze? |