Wiedźma spojrzała na drzwi, jak gdyby chciała uciec.
-
Jestem tu przez przypadek... jestem siostrą bliźniaczką.. tej, eee, Martyrii tej wiedźmy - widać było ze kłamała im w żywe oczy. Chociaż pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego ze jej kłamstwo śmierdzi na odległość
-
Ona jest wspólniczką tamtego - powiedział szybko Bailey i popchnął wiedźmę wprost na mężczyznę z zakrwawionym mieczem. Mężczyzna wycelował bronią w paladynkę i elfa
- Nie macie prawa jej tknąć, chyba ze chcecie skończyć jak on - powiedział fałszywy właściciel ,,Bailey Fance'' i wskazał palcem na martwe ciało swojego brata bliźniaka. Wiedźma uśmiechnęła się drwiąco i w jej dłoni pojawiła się kula ognia
- Mam nadzieję ze ludzkie mięso jest równie dobrze co świni i kurczaka.. bo mam zamiar przyrządzić romantyczną kolację - po tym parsknęła głośnym śmiechem, fałszywy właściciel spojrzał na gnomów którzy byli wyraźnie zaskoczeni zaistniałą sytuacją ale nie mieli zamiaru się w to mieszać.
- No dalej pomóżcie nam, wyciągajcie miecze i zabijcie tych bandytów, wspólnie skrócimy ich o łby!
Nagle wszyscy usłyszeli głośne kroki, wiele osób zbliżało się do budynku w którym bohaterowie właśnie przebywali..
- Kurwa mać - powiedział fałszywy właściciel wyglądając przez okno - Straż już dowiedziała się o tym zamieszaniu.. kochanie, znikamy stąd!
Wiedźma kiwnęła głową posłusznie i podeszła do swojego kochanka wymawiając przy tym jakąś formułkę. Obydwoje rozpłynęli się w powietrzu do sali wpadło pięciu strażników, jeden z nich.. był dowódcą patrolu, sprawa była poważna
Jeden strażnik złapał za ręce Arturii i zakuł w kajdany, drugi zakuł w kajdanki prawdziwego Baileya
- Idziemy skurwysyny - powiedział dowódca straży - Zobaczcie co trzymają w piwnicy, według świadków są tam zakneblowani właściciele domu.
Dwójka strażników otworzyła drzwi od piwnicy i weszła do środka. Dowódca zakneblował Arturii i Baileyowi usta jakąś chustą
- Nie dam czarnoksiężnikom wypowiedzieć żadnego zaklęcia - powiedział z drwiącym uśmiechem na twarzy, dwójka strażników wyszła z piwnicy ciągnąc za sobą rodziców Bailey'a byli wychudzeni i prawdopodobnie mieli zanik mięśni. Wyglądali okropnie, byli półżywi-półmartwi.