-------------------------------------------------------------------------- - Ciasny szyk!- poważnym i stanowczym głosem zaznaczyła Witt.
Cała grupa szła szykiem na kształt okręgu plecami do siebie. Szli równym powolnym tempem. Sylwetki wilków, a raczej ich cienie kształtów przeskakiwały pomiędzy drzewami i krzakami. Każdy strzał w któryś z nich oznaczał zgubę. Puki co nie atakowały. Więc lepiej było ich do tego nie prowokować. Widać padlinę z zabitego wilka zostawiły sobie na później. Kryjówka była już w zasięgu wzroku. Z każdym krokiem była bliżej. Po paru minutach zostało tylko wejść na peron i wdrapać się przez okno do budynku. Oczywiście omijając pułapki które grupa porozstawiała wszędzie. Nawet było słychać szczekanie naszego pupilka. I właśnie chyba on sprowokował wilki.
Jeden z nich zdecydował się zaatakować. Tym razem byli gotowi. Celny strzał Żuka powalił bestie. Ta padła bez łba na cztery łapy. Dygotała tak przez chwilę i padła całkowicie na glebę. Reszta wilków zasadziła się od lewej. Ale trafiły na pułapkę. Krata podwieszona pod stropem daszku peronu, spadła przecinając dwie sztuki. W tym czasie zdołaliśmy wejść przez okno zamykając okiennice. Zrobiona była z drzwi wagonowych. Takich których przewoziło się materiał sypki. Wilki nie zrezygnowały od razu. Ale po wejściu na górę wystarczyło obrzucić je ciężkimi częściami i cegłami. Oddaliły się ale tylko idiota przypuszczał by że poszły sobie. Czekały jakiś czas czy wyjdziemy. I zanim dadzą sobie spokój minie ładnych parę godzin jak nie dni.
- Czerep. Warto wciągnąć te zabite sztuki i nimi zwabić resztę do wagonu pułapki!- powiedziała Witt
Więc Czerep wciągnął zabite wilki. Na razie do kryjówki. Cały budynek był zniszczony. Bez zwykłych okien. Czy drzwi. Były dorobione z tego co znalazło się w pobliżu. Wszystko skrzętnie zakamuflowane. Przed budynkiem od strony starej drogi stał wrak auta. Wrak był spalony bez drzwi i szyb. Był to sedan. Sam budynek to stary dworzec. Jeszcze przed apokalipsą opustoszały i rozgrabiony. Hol był mały jak i poczekalnia. Z holu szło podziemne przejście na perony. Było ich trzy. To wejście było zawalone do połowy. I nie szło nimi się przedostać na perony. Po za tym było zaślepione przez grupę Reszki. Była piwnica w której było przejście podziemne. Prowadziło gdzieś dalej. Było ono wykonane też przez grupę Witt. Cały hol był zaślepiony, wszystkie wejścia jak i okna. Niektóre można było otworzyć od wewnątrz. Dwa okna z dwóch stron, można było otworzyć z zewnątrz. Strych był zdatny do zamieszkania. Z niego można było przejść na daszek peronu.
Grupa przywitała się z swym czteronogim przyjacielem. Wabił się Tornado. Bo kręcił się w koło jak zauważył swój ogon. Rozsiedliśmy się przy swoich rzeczach.
- Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. – po tych słowach Tysia każdy się położył na swych legowiskach. Jedynie Żuk siedział do góry z lornetką i obserwował okolicę.
----------------------------------------------------------------------- |