Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2013, 22:41   #11
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Wzmianka o gorącej kąpieli ostatecznie przekonała Shaenę i Astrę, a zwłaszcza Astrę, że warto zostać w Źrebięciu mimo wszystko.
- Za sprawę, królową, powodzenie i naszą współpracę. - zawtórowała dziewczyna Hadrianowi.
W zasadzie mało ją obchodziło, czy jej obecność jest komuś nie na rękę. Miała swoje powody, by pójść za Hadrianem w ogień. Nie do końca wiedziała, na ile on zdaje sobie z tego sprawę i czy wie, czego ona oczekuje w zamian.
~ W końcu się dowie. Ale to krasnolud, oni mają swój honor, spełni prośbę. ~ w tok myśli czarodziejki wtrąciła się srebrnołuska.
~ Najpierw wyruszmy i wróćmy, potem będziemy myśleć o nagrodach. ~

Tymczasem był to ostatni wieczór przed wielką wyprawą. Trudno było stwierdzić, jak to wszystko przebiegnie, trzeba było więc korzystać z okazji do napełnienia żołądka czymś innym niż magicznie tworzone racje i woda. Tak więc czarodziejka nie szczędziła sobie krasnoludzkiego piwa, gdy oficjalny temat spotkania został zakończony. Jakieś dwa kufle później trafiła nawet do wspólnej izby, gdzie udało jej się zbratać z trzema krasnoludami, wyglądającymi na tutejszych strażników (strażników po służbie, rzecz jasna). Kolejne dwa kufle i partyjkę kości później, żegnana wesołymi okrzykami radosnego trio, lekko się zataczając, udała się do opłaconego dla niej pokoju. Astra nie wyglądała na zadowoloną. Cały ten czas spędziła na jednej z belek pod sufitem, obserwując niesforną dziewczynę.
~ Jak ty się w ogóle zachowujesz? Czy tego cię nauczyłam? Tak zachowuje się dama? Co za pijaństwo! Warcholstwo! Pomyślałby kto... ~
~ Trujesz, Astra. Też by ci się przydało... ~ pomyślała Shaena i zachichotała głupkowato.

Zamknęły za sobą drzwi i rozejrzały się po całkiem sporym pokoju. Ciemność mogłaby przeszkadzać zwykłym ludziom, ale nie Shaenie. Dzięki własnej magii już od dłuższego czasu nie musiała przejmować się takimi drobnymi niedogodnościami. O Srebrnym Źrebięciu z pewnością nie można było powiedzieć, aby była to pierwsza lepsza karczma krasnoludzka, choć tak mogło się początkowo wydawać. Pokój był względnie czysty - w stopniu zadowalającym Shaenę, ale budzącym sprzeciw Astry. Łóżko, kufer na rzeczy, stół, krzesło i komoda były w zasadzie całym wyposażeniem izby. Wszystko solidne i porządnej roboty, jak na krasnoludzkich rzemieślników przystało. Niewielkie okienko po uchyleniu wpuściło do pomieszczenia świeże powietrze nocy. Dziewczyna spojrzała w gwiazdy migocące gdzieś wysoko na niebie.
- Wrócimy stamtąd w jednym kawałku. Obiecuję. - niespodziewanie odezwała się podchmielona czarodziejka.
Czarne paciorki oczu smoczycy spojrzały na nią, ale trudno było odczytać cokolwiek z gadziego pyska.
~ Wiem, Shaeno. ~ Astra przytknęła łebek do policzka towarzyszki.
Dziewczyna uśmiechnęła się czule, odeszła od okna i wyciągnęła z plecaka koszulę nocną.
- To chodźmy sprawdzić tę kąpiel, o której wspominał Hadrian. - rzuciła znów beztroskim tonem.


Czasem gorąca woda potrafiła rozluźnić bardziej niż alkohol. Jak zaś powszechnie wiadomo kobiety ogółem myślą za dużo, a już szczególnie przy wzroście promili we krwi. Na szczęście Astra czuwała nad swą czarodziejką i nie dała jej ani za dużo myśleć, ani zasnąć. Gdy wróciły do pokoju, smoczyca natychmiast zajęła miejsce na poduszce, moszcząc się do spania. Shaena zaś rzuciła jej TO spojrzenie.
~ O nie. O nie, nie, nie. Nie, Shaeno. Nie powinnaś. Nie dzisiaj. Nie. ~ zareagowała niemal panicznie.
- Kiedy czuję, że właśnie powinnam. - przycupnęła na łóżku, wyciągając z plecaka kryształową kulę, świecę i kilka gałązek pachnącego krzewu.
~ Nie zgadzam się. ~
- Trudno. Wybacz, Astro. Tym razem to ja wiem lepiej.
Nie dbając o urażoną dumę chowańca, czarodziejka zasiadła na podłodze, rozkładając przed sobą wyjęte przedmioty. Jednym słowem zapaliła świecę i dorzuciła do niej kawałków zeschłych liści, nadając rozgrzewającemu się powietrzu specyficzny aromat.
~ Pamiętaj, że cię ostrzegałam. ~ mruknęła srebrnołuska, układając się do snu.
~ Zawsze, kochana. ~
Płomień świecy zatańczył i w ślad za nim zatańczyły jego odbicia wewnątrz kuli. Choć kryształ był jednolity i światło nie powinno załamywać się wielokrotnie, to jednak pojawiły się w środku maleńkie rozbłyski. Ciemność je otaczająca zdała się przez to jeszcze głębsza. Po chwili kula przestała być przezroczysta. Była kłębkiem czerni pośród ciemności nocy, nieśmiało jeszcze rozświetlanym przez iluzję ognia.


Najpierw przyszedł dźwięk. A może pierwszy był obraz? Czyżby pojawiły się nagle i niespodziewanie razem? Ciemność wewnątrz kuli przyciągała w dziwny sposób, nieznany zwykłej ciemności nocy. Rozszerzała się w ciasnej przestrzeni, aż w końcu pochłonęła chwiejny blask wszystkich odbitych płomieni. Jedynym źródłem światła była teraz prawdziwa świeca. Ale i ona zdawała się przygasać. A może to Shaena przestawała na nią zwracać uwagę? Liczył się teraz tylko obraz w kuli. Obraz, który sięgał ku umysłowi czarodziejki w równym stopniu jak ona sięgała ku niemu. Hałas zabaw odbywających się na partnerze ucichł, jak cięty nożem. Coś czaiło się w ogarniającym dziewczynę mroku. Gdzieś na krańcu świadomości coś trzepotało się niczym schwytany motyl. Przymknęła oczy, stapiając się w jedność z tajemniczym cieniem dookoła. I wtedy to uderzyło w nią z całą siłą...

Stała pośród ciemnej jaskini utworzonej przez skrzyżowania różnych korytarzy. Jama ciągnęła się w górę i w przód daleko poza zasięg jej wzroku. Powietrze drżało od nieznanej Shaenie mocy. Drżenie narastało, tak jak narastał dudniący dźwięk zdający się dobiegać zewsząd i znikąd. Przenikał dziewczynę i płynął dalej. Dopiero po jakimś czasie udało jej się zrozumieć, że to co słyszy to pieśń. Pieśń w języku, którego nie potrafiła teraz przetłumaczyć. Czy słyszała jej właściwe słowa? Czy jedynie wizja próbowała przekazać jej uczucia towarzyszące tej niesamowitej muzyce? Nucenie przeplatało się z wyśpiewywanymi frazami. Brzmiało to jak chór setek barytonów. Muzyka z serca świata.


Pieśń niosła się wśród spowitych mrokiem jaskiń. Rozciągała się w najdalsze zakątki, sięgała ku najgłębszym szczelinom. A wraz z nią przemieszczała się świadomość czarodziejki. Była w tej pieśni i była obok niej. Zlała się z nią w jedno obserwując mroczne zakamarki podziemi. Niektóre budziły lęk, inne zachwycały niezwykłym pięknem. A wszystko przeplatało się z tajemniczą nutą. Śpiewały korytarze, stalaktyty, stalagmity, kamienne ściany... Nawet podziemne jezioro śpiewało, a w rytm pieśni kręgi rozchodziły się po jego powierzchni. Ostrzeżenie? Przebudzenie? Zwiastun? Tęsknota? Wołanie o pomoc? Obietnica? Było tak wiele możliwości... A Shaena w żaden sposób nie potrafiła zinterpretować tego, co widzi, słyszy i czuje.

Tak samo nagle jak wpadła w wizję, wróciła do swego ciała. Otworzyła oczy i nabrała głęboko powietrza, czując jeszcze przez chwilę dziwne wibracje w ciele. Kula była teraz tylko kawałkiem magicznie formowanego kryształu. Świeca nie stopniała ani trochę, więc to co zdawało się długą podróżą trwało w rzeczywistości ledwie kilka uderzeń serca. Powróciły dźwięki dobiegające z parteru. Czarodziejka zdmuchnęła świecę i schowała rzeczy do torby, wspominając wizję i uczucia jej towarzyszące. Podeszła do okna, by odetchnąć świeżym powietrzem. Dała sobie jeszcze chwilę na uspokojenie i udała się do niewielkiego łóżka, by dać odpocząć ciału. Pewne rzeczy trzeba było po prostu przyjąć takimi, jakie były. Znaczenie wielokrotnie przychodziło z czasem...



~ Pobudka, Shaeno. Wstawaj i bierz się do roboty. O świcie trzeba wyruszyć, a Ty musisz jeszcze przejrzeć księgę. No już, już. ~ delikatny głos Astry brutalnie wyrwał dziewczynę z resztek snu.
- Tak, tak, mamo. - mruknęła, odwracając się na drugi bok.
Smoczyca uważała, że podnoszenie głosu jej nie przystoi, podobnie jak gryzienie kogokolwiek w jakimkolwiek celu, jeżeli nie zależało od tego czyjeś życie.
~ Zakładając, że miałabym swoje młode, byłoby mi bardzo smutno, gdyby moje dziecko tak się zachowywało. ~ docięła dziewczynie.
- Ależ ty bywasz męcząca... - ziewnęła czarodziejka w odpowiedzi i usiadła na łóżku.
Dała sobie chwilę, aby pokój przestał wirować.
- Niee mooogę.
~ A nie mówiłam... ~ zaczęła srebrnołuska z satysfakcją.
- Dobra. Nie bój się. Dam sobie radę. - prychnęła Ardalan i sięgnęła do plecaka po księgę, by nie dawać smoczycy powodów do dalszego narzekania.
Nim zaczęła naukę, wysypała na dłoń zawartość najmniejszej i najpilniej strzeżonej sakiewki. Złoto, srebro i błękit skupiły i odbiły szare światło przedświtu, a refleksy zatańczyły na ścianach i podłodze małego pokoju. Shaena uśmiechnęła się do siebie i pogładziła ciepłe kamienie palcami, po czym schowała je i zabrała się do wkuwania zaklęć.

Do śniadania Shaena zdążyła się już spakować i wyglądać jako-tako. Długie czarne włosy związała w warkocz, pozostawiając kilka luźnych kosmyków wokół twarzy. Ubrała się wygodnie i skromnie bez specjalnego wydziwiania. Ciemne spodnie wpuszczone w wygodne buty, Luźna koszula wiązana w rękawach i ozdobiona gustowną kamizelką z dobrze wyprawionej skóry. Do tego nieodłączny ciemny płaszcz.
~ Dlaczego nie możesz jak przystało na panią magii chodzić w pięknych szatach? ~ zrzędziła smoczyca.
~ Bo to niewygodne, niepraktyczne i nie idziemy na salony. Jak ci tak brakuje luksusów to możesz zostać.
~ Żebyś skończyła jak na Anauroch? ~ fuknęła iście po kociemu.
~ Przeginasz, Astro. ~ ucięła rozmowę dziewczyna.
Shaena rzadko kiedy irytowała się przez swojego chowańca, ale były pewne tematy, w których Astra powinna być ostrożniejsza. Temat wydarzeń na Anauroch był jednym z nich.

Przy śniadaniu obie podziubały jajecznicy i chleba, a na koniec sztukmistrzyni poczęstowała się jabłkiem. Wtedy też wjechały kufry i zaczęło się dobieranie potrzebnych rzeczy. Wiele do zabrania nie miała. Sporo przydatnych rzeczy posiadała sama, część była dla niej całkiem zbędna. A już na pewno nie zamierzała dźwigać kilofów. Mimo wytrzymałości na trudne warunki była jednak słabą płcią i nie chciała się przeciążać w imię czegokolwiek. Dobrała więc do własnych zapasów parę kolców na buty (magia czasem mogła być potrzebna w ważniejszych kwestiach niż ułatwianie sobie życia), dwie świece (tego nigdy mało) i trzy patyki dymne (ot tak, na wszelki wypadek). Obie panie były natychmiast po śniadaniu gotowe do podróży.


Podczas podróży ku Wrotom czarodziejka pokazała chowańcowi oczyma pamięci scenę widzianą w nocnej wizji. Próbowała też przekazać zasłyszaną pieśń, ale udało jej się wskazać jedynie ogólne wrażenie i efekt niż konkretną melodię czy słowa.
~ Przynajmniej nie wciągnęło cię na kilka godzin jak ostatnio. ~ srebrnołuska skomentowała sceptycznie.
~ Mówiłam, że muszę. I miałam rację... ~
~ Mh... A dowiedziałaś się czegoś? ~
~ Jeszcze nie. Jeszcze. Wszystko w swoim czasie. ~
Z ich dwóch to Shaena bardziej wierzyła, że faktycznie może zobaczyć przyszłość lub teraźniejszość, skrytą za kurtyną niewiedzy żyjących. Astra miała do tego nieco bardziej sceptyczne podejście i w dużej mierze traktowała wszystko jak fanaberie przyjaciółki.

Na rozmowę Hadriana z dowódcą gwardzistów Shaena tylko częściowo zwróciła uwagę. Konkretnie - zarejestrowała, że nastąpiła wymiana zdań. Zdecydowanie bardziej pochłaniały ją Wrota. A były absolutnie piękne. Twarze na wieczność wykute w kamieniu przyglądały się im, gdy zbliżali się do monumentalnych drzwi. Próbowała zidentyfikować i przypisać twarze do znanych krasnoludów, których kojarzyła, ale chyba Wrota były znacznie starsze niż wiedza, jaką posiadała w temacie ludu ziemi. Widok otwierających się skrzydeł był niezapomniany, ale - umówmy się - dla Shaeny często każda nietypowa chwila taką była. W końcu należała do jednej z krócej żyjących ras, więc chwytała każdy ważny moment, a że pamięć miała dobrą...

Gdy Wrota zatrzasnęły się za nimi z hukiem, zamykając ich w mrocznym wnętrzu, Ardalan niemal podskoczyła. Srebrnołuskiej nie do końca podobały się zapachy i ciemność podziemi, ale uznała, że sprosta wyzwaniu i tym razem nie będzie narzekać. Czarodziejka natomiast zadrżała lekko na wspomnienie podobnego miejsca.
~ Spokojnie. To Poddom. Wszystko będzie dobrze. Po prostu... Nie dotykaj niepotrzebnie rzeczy nieznanego pochodzenia, hm? ~ odezwała się Astra zadziwiająco łagodnie, co na szczęście pomogło Shaenie do tego stopnia, że się uśmiechnęła.
Nim się obie obejrzały, grupa dotarła do pierwszego fortu strażniczego.

Napotkany czarodziej od razu nie spodobał się ani dziewczynie, ani smoczycy. Było w nim coś budzącego ich niepokój i nie nakłaniającego do pokładania w nim zaufania. Zdawało się, że jego chęć pomocy wcale nie była taka szczera, jakby być mogła. Skoro jednak Hadrian był zmuszony mu zaufać, to cóż mogły one dwie? No, może jedynie mieć go na oku. Nim jednak ktokolwiek zdążył zrobić cokolwiek zaczęło się przedstawienie z udziałem niejakiego Lorda Grima w roli głównej. A przyznać trzeba, że teatrzyk był niezmiernie pasjonujący.
~ Królowa mianowała Hadriana Namiestnikiem Czeluści, rozumiem. Ale że zakazała opuszczać Poddom, choć nie może tego zrobić bez zgody lordów? To przestaje tak ładnie się układać. ~ podsumowała Astra, na co Shaena skinęła tylko lekko głową, przysłuchując się rozmowie.
~ Skoro nie posłuchają czarodzieja z pospólstwa, jak sam siebie nazwał, to co dopiero bandy z ludźmi w składzie. ~ Ardalan skierowała swą myśl ku smoczycy.
Z zamyślenia wyrwały ją słowa Hadriana. Zaproponowane wyjście było chyba najrozsądniejszym. Krasnoludów posłać do rozmów z pobratymcami, a w tym czasie pozostałym zostawić zbieranie informacji. Miała cichą nadzieję, że Torst ruszy z jej grupą, bo czarodziej miał łeb nie od parady, a to mogło się bardzo przydać. No i miały okazję, by mieć na oku Haffnara.
- Zostaw to nam. Dowiemy się, czego tylko zdołamy. - odważnie zapewniła Hadriana, posyłając mu pełen entuzjazmu uśmiech.
~ Całe szczęście, że nie posyłają cię samej do takich zadań. Albo być nie wróciła, albo napytała sobie takiej biedy, że...
~ Oh, skończ. Jak ty we mnie wierzysz! - fuknęła na przyjaciółkę.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline