Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2013, 16:49   #88
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację

Telepatyczne błoto okazało się zielonym szlamem uwięzionym w gigantycznym słoju, prawie wypełniającym swoimi gabarytami pomieszczenie. Słój był zamknięty bardzo skomplikowaną zakrętką, naszpikowaną zaawansowaną, choć trochę niechlujną technologią. Wszędzie wisiały nieuporządkowane kolorowe kable, a kilka niezabezpieczonych procesorów kurzyło się w najlepsze. Chwila roboty i wszystko byłoby w najlepszym porządku. Z drugiej strony, breja w słoju zdawała się nudna, nieruchawa i zupełnie nietelepatyczna. Gdy jednak Minton podszedł do słoja, glut poruszył sie, wystrzelił, rozplaskał na ściance i uśmiechnął okrągła galaretowatą buźką.
- Hej - powiedział szlam bezdźwięcznie.
Geogre odskoczył momentalnie, prawie że wpadając na jakiś panel. Tylko dlatego nie wyrżnął na podłogę. Nie spodziewał się, że nie jest tu sam.
- Wow! Musisz tak straszyć? Poza tym.. Jesteś... Żywy? - Minton był niezmiernie zaintrygowany tego czego był teraz świadkiem.
- Nie żywy, świadomy - komiksowa buźka zaczęła przybierać bardziej realistyczny kształt, aż wreszcie Minton mógł spojrzeć we własne galaretowate odbicie.
- Cokolwiek to oznacza. W zasadzie to... Kim... Czym jesteś? I czy nie czujesz się trochę uwięziony w tej ciasnej przestrzeni?
- Tak, uwięziony - półprzezroczysta twarz przybrała smutny wyraz. Kilka kropel plazmy oderwało się od głównego ciała i opadło ze smętnym pac na podłoże słoja, a następnie szybko podpełzło, by ponownie połaczyć się z resztą galarety. To mogła być wariacja na temat łez.
- Musisz być poteżną istotą, skoro Lloyd cię tu uwięził. W zasadzie po co mu jesteś potrzebny? I co by się stało, gdybym cię wypuścił?
- Byłbym wolny - odparło telepatyczne błoto - Proszę.
- Trochę mi ciebie żal, ale przecież Lloyd nie więzi cię bez powodu... Nie wiem czy to bezpieczne? Boję się, że wyjdziesz i zaczniesz nagle niszczyć wszystko wokół. Mamy dość problemów na głowie. Jak mam ci zaufać?
- Będę cię słuchać, będę grzeczny, jestem niegroźny - zapewniał glut ze smutną buźką - Lloyd na mnie eksperymentuje.
- Mnie słuchać? Niby dlaczego miałbyś? Nie trzeba mi “chowańca”. W ogóle jak cię zwą kolego?
- Jestem George - uśmiechnęła się istota.
- O to tak jak j... Hm, sprytne - zorientował się Minton - Czytasz w myślach, rozumiem? Czyli wiesz, że ostatecznie się zlituję i cię wypuszczę? Tylko po co ta szopka? - westchnął.
Minton przyłożył swoje dłonie do powierzchni słoja.
- W zamian pomożesz nam rozprawić się z tymi, którzy pragną naszego unicestwienia. Mówię “naszego” czyli istot ze specjalnymi mocami. Nawet jeśli nie masz dobrych intencji i z natury jesteś zły, powinno zależeć ci na przetrwaniu. Potrzeba nam każdego sojusznika, albo oni nas wybiją lub ubezwłasnowolnią - Minton sam nie wiedział czy tłumaczy to glutowi, czy sam przed sobą. Tym niemniej używając mocy dematerializacji, stworzył otwór w szkle, tak by glut mógł nawet “wypłynać” i wydostać się na zewnątrz.
- Tylko nie mów Llyodowi, że to ja cię uwolniłem.
Gdy tylko w szkle utworzył się otwór, zielona galareta eksplodowała z euforią na zewnątrz obmywając Mintona swoim lepkim cielskiem i zniknęła w zakamarkach laboratorium.
- Woah... - otrzepał się George - Niezbyt jesteś przyjemny w dotyku. Ej, gdzie ty znikłeś? Wracaj tu, nie powinieneś się sam szwendać.
George bez problemu mógł śledzić gluta, który zostawiał wyraźny molekularny ślad, któy laik nazwałby pewnie śluzem. Nie musiał jednak szukać z lupą i nosem przy podłodze, po chwili usłyszał powiem przeraźliwy, mrożący krew w żyłach kobiecy pisk, który zahaczał o częstotliwości niesłyszalne dla ludzkiego ucha. Telepatyczne błoto unosiło właśnie jedną z bliźniaczek w wielkiej galaretowatej łapie, niczym półprzezroczysty, nieco rozmyty King Kong.
Ciara wrzeszczała przerażona i z widocznym obrzydzeniem próbowała się wyrwać. Starała się odgarnąć gluta sporządzonymi na prędce metalowymi tarczami lub przebić go stożkowymi ostrzami. Nic nie działało, stwór nie miał organów, był jedynie skupiskiem molekuł, które w jakiś sposób zyskały świadomość - wszystkie razem i każda z osobna.
Zza jednych z drzwi prowadzących do głównego hallu gdzie rozgrywałą się ta przerażająca scena wybiegł Lloyd i Loinir. Druga z bliźniaczek rzuciła sięod razu na pomoc pierwszej, jednak jej działania nie odnosiły żadnego skutku.
- Co do - przekleństwo zamarło na ustach doktora, gdy jego wzrok padł na Georga - Coś ty, do kurwy nędzy, zrobił?!
W tej chwili łatwo było uwierzyć, że zazwyczaj łagodny i pocieszny Lloyd był kiedyś superzłoczyńcą. Był wściekły.
- Jjja? - zająknął się Minton - Ten glut rzucił się na mnie gdy tylko weszłem do laboratorium! - skłamał George - Czemu nie ostrzegłeś, że trzymasz tam groźnego potwora?!
Dobra, teraz chyba jednak należało naprawić swój błąd. Jednak strach mocno paraliżował Mintona. Serce biło mu niczym kowalski młot przed zbliżającą się wojną. Wojną, którą sam wywołał. Gdzieś się pogubił i nie wiedział nawet co zrobić. Być może jakiś instynkt pchnął go do tego, by po raz pierwszy od niepamiętnych czasów użyć zabójczej formy swojej mocy. Spanikowany umysł zapomniał na moment, że ten glut jak żywa istota przed chwilą mamił go emocjami. Pchnięty do ostateczności, rzucił się na przeciwnika. Gdy przyłożył dłonie, rozpoczął silny proces dematerializacji żywego organizmu. Coś, czego obiecał sobie nigdy nie zrobić. Jednocześnie nie zważał na swoje zmęczenie, za wszelką cenę chcąc zniszczyć jak najwięcej z tej formy.
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline