Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2013, 00:07   #157
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Mara nie czekała, aż młody zdradzi ich obecność w jaskini. Krótkim skinieniem głowy odpowiedziała na nieme pytanie Tonna, który niemal w tym samym momencie doskoczył do wycofującego się najmłodszego z braci Schurke. Ona sama podeszła do Gottlieba i pokrótce przestawiła plan, złotem podkreślając odpowiednie elementy. Nie zaprotestowała, kiedy wyciągnął rękę po dodatkową monetę, choć zagryzła wargi z wściekłości. Wiedział, że to jest krytyczny moment i postanowił to wykorzystać... niech tylko dostatecznie szybko zejdzie mi z oczu jak już przestanie być potrzebny.

***

Chwile upływające wśród odgłosów kapiącej wody i uderzania kilofów o skałę ciągnęły się w nieskończoność. U wylotu tunelu pozostała tylko czarodziejka, opatulona w bury płaszcz i mająca nadzieję, że pochłonięci robotą skaveni nie zaczną się zbyt mocno rozglądać. W sporej odległości za nią Gottlieb tłumaczył coś braciom gorączkowo, lecz na jego szczęście szepty rozmyły się zupełnie w szelestachi dzwonieniu metalu o kamień... i jękach wtopionego w skałę człowieka. Nie powinni byli tu przebywać, ale to nie jej problem. Czekała... Kiedy całą wieczność później kilofy zostały odłożone na bok, Mara machnęła ręką - teraz cicho...

Szczurzy inżynier z odpowiednią dozą ostrożności zabrał się za ułożenie bomby w przygotowanym miejscu. Powiedział coś do reszty i machnął łapą w kierunku wylotu tunelu. “Ochroniarz” razem z jednym z kopiących ruszyli od razu, pozostali dwaj zajęli się rozwijaniem lontu... lecz nie dane im było dokończyć dzieła.

***

Wybuch, jaki wstrząsnął podziemną jaskinią, dla dwójki inżynierów zakończył się tragicznie, dla pozostałych zaledwie podpaleniem, z którym dość szybko się uporały. Musiał też skrócić męki kamieniejącego żywcem nieszczęśnika, bo po ostatnim wrzasku zapadła cisza. Mara po rzuceniu zaklęcia pozwoliła się odciągnąć i zasłonić, dzięki czemu falę uderzeniową poczuła tylko połowicznie, gdy eneria spaczenia poruszyła jej wyczulone zmysły.

Cisza, która zapadła po wybuchu, dzwoniła w uszach. Jako pierwsze dały się słyszeć lekkie brzęknięcia zwalnianych cięciw i głuchy odgłos upadającego ciała. Czarodziejka podczołgała się z powrotem do wylotu tunelu. Ostatni z górników leżał na dnie jaskini w kałuży własnej krwi, ale nie był jeszcze martwy. Za to wyrośnięty skaven nadal stanowił nie lada zagrożenie. Skórzany pancerz, jaki miał na sobie, w znacznym stopniu uchronił go przed skutkami wybuchu jak i przed bełtem z kuszy. W obu łapach ściskał teraz potężną szablę, usiłując zlokalizować napastników. Musiał mieć jakiś problem z oczami, bo przez chwilę kręcił się niezdecydowanie wokół własnej osi, ale czuły węch szybko rozpoznał nieznane zapachy. Mara zebrała moc, czując się jak pijana od uwolnionej przed chwilą energii. Odprysk Morrslieba, który prowadził ją do siebie jak po sznurku - jakaż głupia była, że zabierała ze sobą te wszystkie nieistotne błyskotki! - teraz przyzywał ją do siebie z nową siłą.
Zapomniawszy o rzuceniu zaklęcia, zsunęła się na dno jaskini, ignorując wściekłe wołanie Tonna. Nie zauważyła nawet, że zeskoczył zaraz za nią i próbując ją zatrzymać, zdarł jej z ramion płaszcz. Kiedy ogromny szczurak zanadto się zbliżył, machnięciem palców od niechcenia zwolniła przygotowany czar. Skaven z piskiem rzucił się na grzbiet, po raz kolejny usiłując ugasić trawiące go płomienie.

Ten właśnie moment wybrał sobie rosnący w łonie Mary syn, by się poruszyć. To sprawiło, że czarodziejka stanęła jak wryta, rozglądając się niezbyt przytomnie wokół. Dopiero teraz dotarło do niej, jak silną moc przemian ma kamień, ku któremu szła. Odkryta, bez żadnych zabezpieczeń... narażając swoje własne dziecko na niekontrolowaną przemianę...
Tonn dopadł w końcu do niej i szorstko “odprowadził” do tunelu, starając się pohamować wściekłość, ale Mara i tak wiedziała, że na ramieniu pozostanie jej spory siniak. Razem z młodszymi z braci Schurke miała pójść do wozu, gdzie były ubrania ochronne i... skrzynia. A czas uciekał...
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline