Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2013, 02:24   #158
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Za stary na to jestem... – wysapał gniewnie, jednak z posadzki wstał jak na staruszka całkiem żwawo, sprawnie wyplątał się z opończy i cisnął zmiętą w kąt stajni.
Tyle że to była ta łatwiejsza część. Żeby obejrzeć dziabnięte przez wilka przedramię, musiał ściągnąć kurtkę, a do tego z kolei – pozbyć się narzuconego na wierzch kubraka z drutu. Chętnie by sobie tych wszystkich przyjemności oszczędził, gdyby nie lejąca się z rękawa jucha.
Na Konrada, a potem Ericha popatrzył spode łba, choć niemalże z wdzięcznością, bo po tym, co od nich usłyszał, wyzbył się magicznie całego właściwie poczucie winy.
– Taki miałem... kurwa mać... kaprys. Bo rozumiem, że dobrze wiesz jeden z drugim, gdzie powinienem szukać mojej heretyckiej żony. No już, chłopaki. Zabawiliśmy się trochę, teraz możecie powiedzieć. – Stęknął boleśnie, w złości gwałtownie zrzucając kolczugę z ramion. – Szlag by to...


Pomoc Sylwii przyjął bez fałszywego heroizmu, chociaż wcześniej wolałby się upewnić, że nie stało się jej nic poważnego.
– Jesteś cała? – Spytał troskliwie, próbując zajrzeć pod jej poszarpaną kurtkę.

Na podsuniętą przez Gomrunda flaszeczkę popatrzył raczej nieufnie, zwłaszcza że nawet uczone marszczenie i unoszenie brwi na wiele zdać się nie mogło przy odcyfrowaniu w półmroku znaczków z etykietki. Mimo to przełknął zawartość bez specjalnego wahania, skinąwszy tylko chłopakom w parodii toastu. Potem odchrząknął tęgo i zgiął się wpół, przyciskając przedramię do brzucha, aż nabrał wystarczającej pewności, że kiedy otworzy gębę, to nie po to, żeby zawyć z bólu.

– Wiesz, Sylwia... – wystękał przez zęby. – Myślałem, że mógłbym cię w wolnej chwili... Nauczyć kilku sztuczek... Ale teraz – ni to się zaśmiał, ni syknął boleśnie – nie jestem już taki pewien.

Posłusznie pochylił się nad szczątkami pechowego brodacza. Miała rację – cokolwiek przy nim zostało, już nie mogło przydać się bardziej jemu niż im. Choćby i złoty samorodek. Spieler podniósł do oczu błyszczący orzeszek w łupinie czarnej skały, po czym rzucił krasnoludowi, najwyraźniej równie zachwyconemu najnowszą inicjatywą dziewczyny. Jemu zostawił także dobór argumentów, bo nieznośne rwanie w lewej ręce wciąż utrudniało zebranie myśli.
Spielerowi plan Sylwii na pierwszy rzut oka też zdawał się zbyt ryzykowny, ale pomysł Ericha był w sumie jeszcze bardziej rozpaczliwy. W końcu wykazać się w otwartej walce mieli już okazję...

– Niech spróbuje. – Skrzywił się, sprawdzając, czy może już polegać na własnych palcach. – Pohałasować zawsze zdążymy. Może tym razem uda się po cichu.

Niewątpliwie zabrzmiało to jak zgoda. W razie czego trudno było by się wyprzeć, zresztą Spieler zawsze uważał się za jednego z tych szczęśliwych ludzi, którzy do podjętych decyzji podchodzili jak do gnoju - im mniej roztrząsania, tym lepiej.
A jednak stanął Sylwii na drodze, kiedy już miała wychodzić, przekrzywił lekko hełm, popatrzył w oczy i spytał półgłosem:
- Na pewno? Bo jeśli nie, to nie musisz.
 
Betterman jest offline