Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2013, 12:04   #23
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Septa Belora
Grey w towarzystwie Waltera przedzierał się przez tłum uchodźców. Starał się nie afiszować się ze swoja profesją więc założył ciemno granatowy płaszcz, zamiast służbowego czarnego.
W końcu znaleźli Braciszka w największym tłumie. Grey podszedł do niego. Braciszek akurat pochylał się nad kimś więc najpierw zobaczył czarne buty. Powoli zlustrował Greya z dołu do góry.
- Ty chyba nie potrzebujesz mojej pomocy.
- Czasem pozory mylą, bracie. Chciałbym zamienić z tobą parę słów. Prywatnie, z dala od niepowołanych uszu. Choć sprawa jest niejako służbowa.
Kątem oka dostrzegł jak w tłumie ktoś się nerwowo porusza. Szybko rozpoznał jednego z fanatycznych Synów Wojownika. Szybka lustracja otoczenia potwierdziła, że w tłumie uchodźców jest więcej przedstawicieli tej sekty. Braciszek podniósł jednak otwartą dłoń nim ktoś zrobił coś głupiego.
- W porządku, przyjaciele, Inkwizytor Grey chce ze mną jedynie porozmawiać - powiedział dość głośno. Pewnie chciał by wszyscy pilnujący go zbrojni usłyszeli. Skutek był taki, że usłyszała spora grupa uchodźców. Po placu poniósł się szept. Wróbel uśmiechnął się, naciągnął kaptur i podszedł do Greya.
- Chodźmy.
- Bez obaw, nie mam zamiaru wpływać na wybory w tak głupi sposób
- rzekł cicho Gray do Braciszka. - Zresztą przychodzę w innej sprawie.
Gdy już znaleźli się w prywatnych warunkach, kontynuował:
- Chciałbym dowiedzieć się co sądzisz o Nieskalanych. Czy uważasz, że zasługują by zanieść im Wiarę?
- Nasze osobiste oceny nie grają tu roli, bracie - odparł łagodnie wróbel, ale Grey dostrzegł w jego oczach błysk stali - Naszym obowiązkiem jest nieść Wiarę wszędzie, gdzie jesteśmy w stanie dotrzeć i zawsze o krok dalej.
- Więc prawda jest to co o tobie słyszałem - rzekł Grey z lekkim uśmiecham - Bracie, nie wiem czy ci wiadomo namiestnik sprowadził oddział Nieskalanych, oczywiście świadom jest, że niewolnictwo jest grzechem, toteż ich wyzwolił. Ale niestety nie dane było mu zadbać o ich ducha. I dlatego przychodzę do ciebie. Jesteś człowiekiem wielkiej wiary, ale i potrafisz objawić ją w sposób zrozumiały dla prostszych umysłów. Czy zechciał byś zająć się tym osobiście?
- Dawnymi czasy każdy oddział miał funkcje kapelana, lecz zarzucono tą szczytną tradycję już sto lat temu. Pomożesz mi ją wprowadzić na nowo?
Wróbel milczał przez chwilę, informacja o nieskalanych trochę go zaskoczyła.
- To bardzo chlubna prośba i plan godzien uwagi, jednak muszę zapytać, czemu ja? Znam wielu dobrych kaznodziei, którzy są mniej zajęci i bardziej związani z Wojownikiem.
- Jak już mówiłem, masz bracie opinię potrafiącego dotrzeć do prostego umysłu. A niestety trening jakiemu zostali poddani, odcisnął na nich silne piętno. Ty nie osądzasz po pozorach, a niestety wielu z dobrych kaznodziejów może tak robić. Ty jesteś nie tylko kaznodzieją. Ty swoje słowa przekuwasz w czyny. No i... tu potrzeba najlepszego kaznodziei.
Bury septon uśmiechnął się łagodnie.
- Zastanawiam się, jak zareaguje na tą propozycję Namiestnik.
- Jeszcze go o to nie pytałem
- odparł Gray - Mogę na ciebie liczyć bracie?
- Możesz, Inkwizytorze. Czekam na wiadomości
- wróbel skłonił głowę i wrócił do swoich podopiecznych.
Gray także skinął na pożegnanie.
- Odezwę się jak tylko będę wiedział.
Skinął na Waltera i ruszył przez tłum. Tak manewrował by przechodzić koło jednego z zauważonych wcześniej Synów Wojownika. Gdy znalazł się na tyle blisko by tamten mógł usłyszeć szept:
- Miejcie baczenie bracia, mam podejrzenia, że jeden z ludzi Namiestnika może być zdrajcą. Nie wiem kto, wiec bądźcie czujni podwójnie.
Nie czekając na odpowiedź ruszył dalej.

Lochy Inkwizycji parę godzin wcześniej
Więzień usłyszał stłumione przez worek na głowie skrzypniecie drzwi i czyjeś kroki. Szuranie stołka, a chwile później szelest przewracanych kart pergaminu. Trwało to chwile w końcu:
- Panie Rust... pewnie zdaje sobie pan sprawę, że od pewnego czasu pana obserwujemy. - Grey nie oczekiwał odpowiedzi - I to co zauważyliśmy uznane zostało za niepokojące. Pańskie związki z Lanisterami, są że tak powiem nie na rękę namiestnikowi, ale... może pan mówić o szczęściu że nie wpadł pan w łapy inkwizycji.
- Ma pan dwie drogi do wyboru. Nie ukrywam, że tylko jedna z nich ma przyszłość. Proszę podzielić sie swą wiedzą, ale ostrzegam. Wiemy na tyle dużo, że zorientujemy się gdy pan skłamie. Gdy już dowiemy się wszystkiego wróci pan do domu by... być przynętą na szpicli z inkwizycji. Bez obaw, zanim coś zrobią to sobie ich wyłapiemy i porozmawiamy z nimi. Albo wybierając drugą drogę, może pan nie podzielić się wiedzą, ale wtedy... wierzymy iż potrafimy skłonić pana do zmiany zdania. Niestety, będziemy musieli znaleźć inną przynętę dla inkwizytorów.
- Co to ma znaczyć?! Kim jesteś?! - Rust zaczął się rzucać w swych więzach - Czy ty wiesz z kim zadzierasz?!
- Z kim zadarłem - sprostował Grey - Ale bez obaw, i tak wszyscy będą podejrzewać inkwizycje o twoje zniknięcie. To zabawne, nie uważasz?
Rust chyba tak nie uważał, ale Grey kontynuował:
- Więc panie Rust, która drogę widzi pan dla siebie? Dodam, ze obie są nam w zasadzie na rękę, ale tylko jedna z nich sprawi, że zasiądzie pan jeszcze do kolacji z rodziną.
Oburzone protesty uwięzły więźniowi w gardle. Przez chwilę zdawało się, że zapomniał jak się oddycha. Wreszcie wypuścił z płuc powietrze, żałośnie kurcząc się w sobie.
- Co chcesz wiedzieć? - jęknął.
- To trochę oklepane, ale wszystko. Zacznijmy jednak od początku, kto jest w spisku oprócz ciebie. Potem opowiedz o planach. W razie czego dopytam się o rzeczy mnie interesujące.
- Nie ma żadnego spisku - mruknął Rust - Są tylko rozmowy i spekulacje. Może grupa ludzi, którzy woleliby powrócić do poprzedniej dynastii. Spisek - prychnął słabo - Pewnie wiecie nawet kto podziela mój sentyment - zaczął wymieniać swoich dobrych przyjaciół - Wymieniłem też kilka listów z kimś z Dorne i Wysogrodu.
- Z kim, jeśli można wiedzieć?
- Nie wiemy, kto do nas pisał z Dorne, kontaktowaliśmy się przez młodego rycerza Sanda, ale dawno go nie widziałem. Zniknął jeszcze przed zamieszkami
- Rust pociągnął nosem i spróbował poprawić goły zadek na szorstkim siedzeniu, jeżeli przeżyje, to ktoś będzie miał zaszczyt wyciągania mu drzazg z bladych półdupków - A z Wysogrodu przyszedł do nas list niedawno. Znaczony zieloną sową, napisany bardzo - zamyślił się na chwilę - Prostym językiem.
- I co te listy zawierały?
- Te z Dorne proponowały wsparcie, ale nic konkretnego. Uznaliśmy, że próbują nas podpuścić do jakiegoś samobójczego pospolitego ruszenia.

- Zmienimy na chwile temat, jakie plany mieliście gdyby Lanisterowie przystąpili do oblężenia?
- Mamy ludzi na dworze, chcielismy otruć Starka i może nawet Boltona. Niektórzy z nas rozważali całkowite usunięcie wszystkich dworzan związanych z tymi dwoma uzurpatorami - Rust zwiesił głowę, zawstydzony planowanym masowym mordem - Ale to wszystko było na razie w sferze gdybań, nic nie było dopracowane, ani gotowe.
- Wymień tych ludzi z dworu.
Pokonany Rust i zaczął śpiewać. Wskazał pięć niespecjalnie ważnych osób i jedną która nie była już taka nieważna.

Gabinet Ashera Stone’a
- Panie, poczyniłem pewne kroki w sprawie nieskalanych... dawnymi czasy istniała instytucja kapelana. Czas by nasze owieczki dostały swojego przewodnika duchowego. Poprosiłem już Braciszka by zajął to stanowisko, zgodził się. Teraz trzeba tylko wprowadzić to w życie. Bolton pewnie będzie sprawiał trudności.
Stone zamyślił się na chwilę.
- Z Boltonem łączy mnie dość skomplikowany związek. Nie sądzę bym miał na niego duży wpływ, ale możesz liczyć na moje wsparcie w negocjacjach.
- W związku, że miesza się do wyborów więc powinien być uleglejszy niż zwykle. W końcu nie chciałby chyba uchodzić za kogoś kto odmawia Wiary innym. Wtedy wyzwolenie Nieskalanych stało by pod znakiem zapytania. Ktoś zadałby pytanie czy aby na pewno miało to miejsce i czy Bolton skrycie nie popiera niewolnictwa.
Stone uśmiechnął się pod nosem, zadowolony z inicjatywy swojego podwładnego.
- Mam jeszcze pytanie... może ono być dosyć osobiste dla ciebie panie. Wybacz lecz muszę je zadać z racji pełnionej funkcji. Co łączy cię z Braciszkiem?
- Łączy? Darzę go ogromnym szacunkiem - Stone zmierzył Greya wzrokiem - Czemu pytasz, bracie?
- Nie potwierdzone plotki, wskazywały że coś was łączy. Dlatego pytam u źródła.
 
Mike jest offline