Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2013, 12:59   #103
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Ramirez wpatrywał się w toń oczu Señory Weisser. W ich głębi dostrzegł obietnicę, jak i niebezpieczeństwo. O tak, Señora Weisser z pewnością była niebezpieczną kobietą.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, Madame... - z trudem odwrócił wzrok i rozejrzał się za trunkiem.
"Skąd, u diabła, mają w tej dziurze kryształowe kielichy?" - zastanawiał się nalewając czerwone, niemal czarne w panującym w pokoju półmroku wino.

Z kielichami w obu dłoniach zbliżył się do drewnianej balii wypełnionej gorącą wodą, nad którą unosił się silny, jednak wcale nie duszący zapach polnych kwiatów. De Ayolas mógł tylko zgadywać, czy były to zapachowe olejki warzone przez aptekarzy, których wdychanie przynosiło ukojenie skołatanych nerwów i odprężenie dla zmęczonego ciała, czy też perfumy pani Weisser w kontakcie z gorącą wodą zwielokrotniały delikatny zapach, jaki czuł wcześniej przy kolacji. Szybko jednak przestał zaprzątać sobie tym głowę...

Señora Weisser z uśmiechem przyjęła kielich, by w ten cudownie zmysłowy, kobiecy sposób, tak uwielbiany przez miłującego wdzięki piękniejszej części świata Estalijczyka, skosztować zeń odrobinę wina. Ramirez uczynił to samo. Dobre, nieco ciężkie czerwone wino najpierw schłodziło, by po chwili rozgrzać przełyk.
- Wspaniałe... - pochwalił wybór, co pani Weisser skwitowała kolejnym uśmiechem. Po prawdzie mogła się tylko domyślać, czy de Ayolas ma na myśli szlachetny trunek, czy raczej stara się przeniknąć wzrokiem wodę skrywającą rozgrzane kąpielą, kusząco mokre ciało...

Ramirez odstawił swój kielich i obszedł balię, by znaleźć się za plecami Nele. Chwycił gąbkę ("prawdziwa myjka z morskiego zwierza - dacie wiarę?")- i zanurzywszy ją w wodzie, na której powierzchni pływały jakieś małe kwiatki, przesunął rękę nad kark kobiety i ścisnął. Ciepła woda spłynęła na kark, zwilżając skórę na kształtnych ramionach. Estalijczyk uczynił tak kilkakrotnie, nie zaniedbując również dekoltu Señory Weisser. Obserwowanie mieniących się w świetle wielu świec strumyczków wody, szukających drogi pomiędzy krągłościami Nele było... ekscytujące.

Gdy uznał, że skóra jest odpowiednio nawilżona i rozgrzana, położył dłonie na jej ramionach i zaczął delikatnie ugniatać. Nauczył się kiedyś tej sztuki w ekskluzywnym zamtuzie, gdzie noc kosztowała fortunę, jednak wrażenia warte były tej ceny. Reakcja Señory Weisser potwierdziła umiejętności Estalijczyka - najpierw drgneła zaskoczona, jednak po chwili niemal przelewała mu się przez palce wzdychając z zadowoleniem. Wyczuwalne w mięśniach napięcie w końcu opuściło Nele, a Ramirez stwierdził, że pora na kolejny punkt programu. W końcu to miała być niezapomniana noc dla Señory Weisser. Dla obojga...

Z pomocą gąbki, nieśpiesznie, począł myć ramiona, szyję i dekolt kochanki. Nele obróciła się i oddała mu pusty kielich, jednak w jej oczach i wyrazie twarzy dostrzegł, że nie o napełnienie naczynia chodzi. Była zaciekawiona i czekała...

Ramirez chwycił ją za dłonie i delikatnie ciągnąc ku górze sprawił, że pani Weisser wstała. Woda sięgała jej nieco powyżej kolan ukazując wreszcie urodę w całej krasie. Była piękna. Z pewnością. Zmysłowa i namiętna. Bez wątpienia. Widział to w jej ruchach i braku zażenowania swoją nagością. Podziwiał jej rysy twarzy, mokre kosmyki włosów, z których woda strumyczkami skapywała niżej, zygzakami rysując skórę na dekolcie, spływając z krągłych piersi, by łączyć się w większe strumienie na płaskim brzuchu, omijać kształtny pępek i spłynąc dalej, w miejsce zdające się być celem samym w sobie dla każdego niedoświadczonego amanta.

Jednak pochodzący z Estalii de Ayolas, wraz z wykształceniem, lekcjami jazdy konnej i fechtunku, w czasie pobytu w rodzinnej posiadłości nauczył się również, że sprawienie przyjemności sobie jest czymś dobrym, jednak sprawienie przyjemności kobiecie, która tym chętniej odwzajemni pieszczoty, jest bez porównania wspanialsze. Poza tym odróżnia człowieka od pełnego chuci zwierzęcia, któremu obce są wyższe uczucia i emocje.

Ramirez rozebrał się i wszedł do balii. Obrócił Nele i przylgnął do niej całym ciałem, obejmując ramionami. Jej skóra i włosy pachniały kwiatami, a ona sama zdawała się całkowicie poddawać woli kochanka. Zwalczył w sobie pokusę, by to stało się tu i teraz. Jeszcze nie. Jeszcze trochę... Hamując buzujące w głowie pragnienia znów chwycił gąbkę i nieśpiesznie umył ponętne ciało Nele, nie zapominając o żadnym zmysłowym fragmencie...

Señora Weisser przejęła inicjatywę, jak tylko skończył połączone z myciem pieszczoty. Najwyraźniej była trochę zaskoczona, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, opanowaniem kochanka i jego długą grą wstępną. W jej zachowaniu było można dostrzec niecierpliwość i chęć spełnienia...

Wkrótce oboje, solidnie wytarci szorstkim ręcznikiem, spoczęli na szerokim łożu Nele. Wciąż patrzyli sobie w oczy, śmiejąc się bezgłośnie w reakcji na kolejny dotyk i pieszczotę. Kiedy pożądania nie mogli dłużej utrzymać na wodzy jęli się kochać. Najpierw powoli, nieśpiesznie poznając swoje ciała, później szybciej i bardziej zdecydowanie. Szybko odnaleźli rytm pasujący im obojgu. Pełnymi garściami czerpali z nieskończonego źródła przyjemności...



Po wszystkim przyjemnie zmęczeni leżeli wtuleni w siebie, nadzy, rozgrzani miłością i bliskością drugiego ciała. Ramirez wodził palcami po cudownej krzywiźnie ciała leżącej na boku, przytulonej do niego Nele. Była bardziej gorąca i zmysłowa, niż większość kobiet, które spotkał do tej pory. Niejedna mieszkanka południowych rubieży Starego Świata mogłaby uczyć się od niej sztuki miłości, a przecież to właśnie o kobietach z Tilei i Estalii pisano poemy i ceniono jako kochanki. Być może w ten sposób Señora Weisser dawała ujście emocjom skrywanym pod maską twardej kobiety podróżującej w eskorcie najemników. Nieważne, jak było naprawdę - jemu to zupełnie nie przeszkadzało...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline