Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-02-2013, 15:59   #101
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Awantura zakończyła się w miarę pokojowo.
W miarę.
Stosunki między jedną a drugą grupą do przyjacielskich nie należały i, łatwo można było się domyślić, że wystarczy drobiazg, by doszło do kolejnego starcia. Szczególnie że ochroniarze Nele Weisser nie byli w tym starciu stroną zwycięską.
Najlepiej by było iść sobie w różne strony, ale to z kolei uniemożliwiali ludzie inkwizytora. W związku z tym trzeba było uważać na wszystko... i w razie czego ochłodzić atmosferę.
Albo pozwolić, czy wszystko samo z siebie się skończyło wielkim wybuchem i powszechną bijatyką. W końcu Detlef nie mógł być wszędzie. I nie wszyscy raczyliby go usłuchać...

Pokój został przeszukany, jednak z pewnością nie przez złodzieja. Parę drobiazgów, które mogłyby skusić zwykłego włamywacza, pozostało na swoim miejscu. Czego zatem szukano? Perły?

Gdy do pokoju wszedł inkwizytor i jego pachołkowie Detlef przywitał ich obojętnym skinieniem głowy.
- Spóźnił się pan, inkwizytorze. Ktoś był szybszy i już sprawdził zawartość mojego pokoju - powiedział. - Ale może szuka pan coś innego, niż tamci.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-02-2013, 11:27   #102
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Imrak był wyjątkowo niezadowolony. Zgodził się napić znów z Francem, bo cóż innego niby miał robić, skoro bitka została tak brutalnie przerwana? Nienawidził tego z całego serca, gdy coś zapowiadającego się tak dobrze, nagle się urywa. A on nawet nikomu nie przypieprzył! To w sumie najbardziej go wkurzyło, wszyscy inni choć wymienili kilka uprzejmości. Cholerni długonodzy, poruszali się najszybciej i zawsze zgarniali najlepsze kąski.
Także siedział i pił, nienawistnie spoglądając na najemników tej kobitki, co łazili jakby ktoś im dupy nakłuwał i siąść na nich nie pozwalał. Idioci. Taka mała wieś zdecydowanie za mała była na dwie próbujące się rządzić grupy. Ten cały inkwizytor przeca lepszy nie był.

Wreszcie nadszedł wieczór i można było zrobić coś ciekawszego. Wcześniej drabina podstawiona pod okno nieznajomego wzbudziłaby wiele podejrzeń, ale ciemności dość mocno ograniczyły możliwości wzrokowe ludzi. A innych krasnoludów było tu bardzo niewiele i z tego co widział Imrak, właśnie weszli do karczmy przez co nie widzieli nic konkretnego. Khazad jeszcze wszedł na górę z Francem, a potem skinął mu głową i wrócił na zewnątrz, ciekawie gapiąc się na karczmarkę. Że się bała, to się nie dziwił. Ludzie mieli przekonanie, że to jego rasa jest łasa na złoto, a sami biorą je w kieszeń kiedy tylko mogą, nawet jeśli jest to wyjątkowo głupie. Nie jego jednak sprawa, to i się nawet nie odezwał, mrucząc pod nosem, że niby czegoś zapomniał.
Kobieta niiic nie widziała.

Ostatecznie dotarł do odkrytej wcześniej drabiny i wytachał ją, podstawiając pod okno ostatniego pokoju. Rozejrzał się raz jeszcze i nie dostrzegając nic podejrzanego, począł się wspinać, chwilę później będąc już przy okiennicach. Wyjął sztylet i wsadził go w szparę, mając zamiar podważyć rygiel i wypchnąć go. Wcześniej przyjrzał się okiennicom w innym pokoju i było to wykonalne. Gdyby okazało się jednak głośne, to cóż. Po to Franc czekał na korytarzu.
 
Sekal jest offline  
Stary 23-02-2013, 12:59   #103
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Ramirez wpatrywał się w toń oczu Señory Weisser. W ich głębi dostrzegł obietnicę, jak i niebezpieczeństwo. O tak, Señora Weisser z pewnością była niebezpieczną kobietą.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, Madame... - z trudem odwrócił wzrok i rozejrzał się za trunkiem.
"Skąd, u diabła, mają w tej dziurze kryształowe kielichy?" - zastanawiał się nalewając czerwone, niemal czarne w panującym w pokoju półmroku wino.

Z kielichami w obu dłoniach zbliżył się do drewnianej balii wypełnionej gorącą wodą, nad którą unosił się silny, jednak wcale nie duszący zapach polnych kwiatów. De Ayolas mógł tylko zgadywać, czy były to zapachowe olejki warzone przez aptekarzy, których wdychanie przynosiło ukojenie skołatanych nerwów i odprężenie dla zmęczonego ciała, czy też perfumy pani Weisser w kontakcie z gorącą wodą zwielokrotniały delikatny zapach, jaki czuł wcześniej przy kolacji. Szybko jednak przestał zaprzątać sobie tym głowę...

Señora Weisser z uśmiechem przyjęła kielich, by w ten cudownie zmysłowy, kobiecy sposób, tak uwielbiany przez miłującego wdzięki piękniejszej części świata Estalijczyka, skosztować zeń odrobinę wina. Ramirez uczynił to samo. Dobre, nieco ciężkie czerwone wino najpierw schłodziło, by po chwili rozgrzać przełyk.
- Wspaniałe... - pochwalił wybór, co pani Weisser skwitowała kolejnym uśmiechem. Po prawdzie mogła się tylko domyślać, czy de Ayolas ma na myśli szlachetny trunek, czy raczej stara się przeniknąć wzrokiem wodę skrywającą rozgrzane kąpielą, kusząco mokre ciało...

Ramirez odstawił swój kielich i obszedł balię, by znaleźć się za plecami Nele. Chwycił gąbkę ("prawdziwa myjka z morskiego zwierza - dacie wiarę?")- i zanurzywszy ją w wodzie, na której powierzchni pływały jakieś małe kwiatki, przesunął rękę nad kark kobiety i ścisnął. Ciepła woda spłynęła na kark, zwilżając skórę na kształtnych ramionach. Estalijczyk uczynił tak kilkakrotnie, nie zaniedbując również dekoltu Señory Weisser. Obserwowanie mieniących się w świetle wielu świec strumyczków wody, szukających drogi pomiędzy krągłościami Nele było... ekscytujące.

Gdy uznał, że skóra jest odpowiednio nawilżona i rozgrzana, położył dłonie na jej ramionach i zaczął delikatnie ugniatać. Nauczył się kiedyś tej sztuki w ekskluzywnym zamtuzie, gdzie noc kosztowała fortunę, jednak wrażenia warte były tej ceny. Reakcja Señory Weisser potwierdziła umiejętności Estalijczyka - najpierw drgneła zaskoczona, jednak po chwili niemal przelewała mu się przez palce wzdychając z zadowoleniem. Wyczuwalne w mięśniach napięcie w końcu opuściło Nele, a Ramirez stwierdził, że pora na kolejny punkt programu. W końcu to miała być niezapomniana noc dla Señory Weisser. Dla obojga...

Z pomocą gąbki, nieśpiesznie, począł myć ramiona, szyję i dekolt kochanki. Nele obróciła się i oddała mu pusty kielich, jednak w jej oczach i wyrazie twarzy dostrzegł, że nie o napełnienie naczynia chodzi. Była zaciekawiona i czekała...

Ramirez chwycił ją za dłonie i delikatnie ciągnąc ku górze sprawił, że pani Weisser wstała. Woda sięgała jej nieco powyżej kolan ukazując wreszcie urodę w całej krasie. Była piękna. Z pewnością. Zmysłowa i namiętna. Bez wątpienia. Widział to w jej ruchach i braku zażenowania swoją nagością. Podziwiał jej rysy twarzy, mokre kosmyki włosów, z których woda strumyczkami skapywała niżej, zygzakami rysując skórę na dekolcie, spływając z krągłych piersi, by łączyć się w większe strumienie na płaskim brzuchu, omijać kształtny pępek i spłynąc dalej, w miejsce zdające się być celem samym w sobie dla każdego niedoświadczonego amanta.

Jednak pochodzący z Estalii de Ayolas, wraz z wykształceniem, lekcjami jazdy konnej i fechtunku, w czasie pobytu w rodzinnej posiadłości nauczył się również, że sprawienie przyjemności sobie jest czymś dobrym, jednak sprawienie przyjemności kobiecie, która tym chętniej odwzajemni pieszczoty, jest bez porównania wspanialsze. Poza tym odróżnia człowieka od pełnego chuci zwierzęcia, któremu obce są wyższe uczucia i emocje.

Ramirez rozebrał się i wszedł do balii. Obrócił Nele i przylgnął do niej całym ciałem, obejmując ramionami. Jej skóra i włosy pachniały kwiatami, a ona sama zdawała się całkowicie poddawać woli kochanka. Zwalczył w sobie pokusę, by to stało się tu i teraz. Jeszcze nie. Jeszcze trochę... Hamując buzujące w głowie pragnienia znów chwycił gąbkę i nieśpiesznie umył ponętne ciało Nele, nie zapominając o żadnym zmysłowym fragmencie...

Señora Weisser przejęła inicjatywę, jak tylko skończył połączone z myciem pieszczoty. Najwyraźniej była trochę zaskoczona, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, opanowaniem kochanka i jego długą grą wstępną. W jej zachowaniu było można dostrzec niecierpliwość i chęć spełnienia...

Wkrótce oboje, solidnie wytarci szorstkim ręcznikiem, spoczęli na szerokim łożu Nele. Wciąż patrzyli sobie w oczy, śmiejąc się bezgłośnie w reakcji na kolejny dotyk i pieszczotę. Kiedy pożądania nie mogli dłużej utrzymać na wodzy jęli się kochać. Najpierw powoli, nieśpiesznie poznając swoje ciała, później szybciej i bardziej zdecydowanie. Szybko odnaleźli rytm pasujący im obojgu. Pełnymi garściami czerpali z nieskończonego źródła przyjemności...



Po wszystkim przyjemnie zmęczeni leżeli wtuleni w siebie, nadzy, rozgrzani miłością i bliskością drugiego ciała. Ramirez wodził palcami po cudownej krzywiźnie ciała leżącej na boku, przytulonej do niego Nele. Była bardziej gorąca i zmysłowa, niż większość kobiet, które spotkał do tej pory. Niejedna mieszkanka południowych rubieży Starego Świata mogłaby uczyć się od niej sztuki miłości, a przecież to właśnie o kobietach z Tilei i Estalii pisano poemy i ceniono jako kochanki. Być może w ten sposób Señora Weisser dawała ujście emocjom skrywanym pod maską twardej kobiety podróżującej w eskorcie najemników. Nieważne, jak było naprawdę - jemu to zupełnie nie przeszkadzało...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 23-02-2013, 13:25   #104
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Wąsacz ***

Mężczyzna, z pokaźnym, zadbanym wąsem, był już na trakcie dobre parę dni. Był zmęczony i dało się to po nim bez problemu poznać. Potrzebował ciepłego, spokojnego miejsca w którym mógłby sobie odpocząć. To, że Wildbaum spokojnym miejscem nie będzie, dowiedział się już na początku, gdy przywitał go jeden z akolitów strzegących bramy.
- Podróżniku uprzedzić cię muszę, że wejść do wioski możesz, ale opuścisz ją dopiero, gdy Wielki Inkwizytor Albert Hillenkamp takowe pozwolenie wyda - poinformował go sigmaryta. Chcąc, nie chcąc, by dostać się do karczmy owy warunek musiał przyjąć. Jak się zaraz miało okazać wioska żyła własnym życiem, ale życiem obecnie ograniczonym przez inkwizytora, jego przybocznego fanatyka i kilku akolitów, pojawiających się raz po raz przed oczami. Po wiosce też chadzało kilku najemników, nijak pasujących do tego miejsca, a jednak jakoś bardzo nim zainteresowanych.

Swe kroki skierował od razu do oberży Manfreda Bollmana. Gdy minął jej progi rozejrzał się. Ujrzał gospodarza, a także jego syna Fritza, roznoszącego akurat piwa. Ujrzał trzech khazadzkich bliźniaków, przez których wydało mu się początkowo, że ze zmęczenia już majaki się pojawiły. Ujrzał też paru innych ‘tubylców’, by chwilę później dostrzec mężczyznę z okropnie obitą mordą, którego stan wskazywał, że przesadził dzisiejszego dnia z alkoholowymi trunkami . Pewnie jakiś awanturnik, który dostał już wcześniej w ryja.

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


***Zebedeusz ***

Kolejny dzban wina okazał się zbyt wymagający. Łepetyna solidnie wstrząśnięta przez jednego z najemników Nele, nie przyjmowała tyle wina, jak to zwykle robiła. Oberża wirowała i wirowała coraz bardziej. Wyglądało na to, że Zebedeusz rzeczywiście pójdzie spać, choć chyba pójdzie szybciej niż się spodziewał. Gdy zatoczył wzrokiem po sali ujrzał kilka nowych osób, w tym wąsatego mężczyznę i… Eve. Ta jednak nie podchodziła do żaka, choć temu wydawało się, że na niego spoglądała wcześniej. W obecnym stanie upojenia nie mógł być tego jednak pewien. Po chwili wyszła z oberży, a młody żak sam już teraz nie wiedział, czy ona tam rzeczywiście była, czy jej może tam jednak nie było.

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


*** Detlef ***

- Pański pokój nie interesuje mnie! – odburknął łowca czarownic, chwilę po tym jak wściubił tam swój nos. - Otworzyć pozostałe pokoje - krzyknął do Manfredowej - chybcikiem! - dodał po krótkiej chwili. - Kto przeszukał i czego szukał – zapytał w międzyczasie Detlefa, choć pewnie ten odpowiedzi na pierwsze pytanie nie znał.

Gdy jednak tylko Carla otwarła mu kolejne drzwi, to od razu udał się do nich. Później do kolejnych, a gdy skończył parter, to ruszył na piętro.

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


*** Imrak i Franc ***

Na piętro, gdzie w tym samym czasie Imrak i Franc, dostali się do interesującego ich pokoju…

Mały, wściekły z powodu wymuszonej wspinaczki, khazad niczym elf piął się po drabinie w górę. Gdy był już przy okiennicy przygotował się do wyważenia jej. Poznał wcześniej budowę i prowizoryczne zabezpieczenia, więc nie było wielkim problemem dla niego, by odsunąć rygiel. Musiał tylko po tym wskoczyć do środka, tak by go nie wypchnięto wcześniej i tak by przy dość niewielkiej khazadzkiej zręczności, nie potknąć się o parapet i nie wyrżnąć gębą o podłogę…

Wszystko poszło jednak zgodnie z planem. Wpadł do pokoju, chwycił sztylet, wcześniej umieszczony w zębach, z zamiarem szybkiego spacyfikowania tu obecnych. O dziwo jednak… pokój był pusty. Gromkie przekleństwo, jakie w tym momencie padło z ust Imraka, spowodowało że Franc wyważył od razu drzwi. Tak jak kompan był przygotowany, by obić jakiś oporny ryj. Zaskoczenie, gdy w pokoju stanął przed nim jedynie khazad, było niemniejsze jak u mniejszego towarzysza. Stek przekleństw był równie podobny.

Zaalarmowany okrzykami łowca czarownic przyśpieszył kroku i zaraz pojawił się na piętrze.

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


*** Ramirez ***


Odprężony i rozładowany po miłosnych de Ayolas leżał u boku pięknej, zadbanej kobiety. Wydarzenia we wsi w tym momencie niewiele go interesowały, inne sprawy miał teraz na głowie. Nie inkwizytora i jego ludzi, nie najemników swojej kochanki, jak i również nikogo innego. On na głowie, czy też innych częściach swego muskularnego ciała miał… Nele. A tej niewiele czasu było trzeba, by powróciły ochoty na kolejne miłosne uniesienia… Odwróciła się w stronę Ramireza, namiętnie pocałowała go w szyję, ucho, a jej ręka zaczęła wędrować po ciele estalijczyka. Męskość Ramireza na razie pozostawała niewzruszona, Weisser ten fakt jednak nie zadowalał, więc zaczęła się starać, by go zmienić. Jej głowa zniknęła pod pościelą…

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


*** Wszyscy ***

Ciemne chmury całkiem już zakryły zachodzące słońce. Deszcz zbierał na sile, a w oddali dało się słyszeć już pierwsze gromy. W pewnym momencie, między kolejnymi hukami, rozniósł się kolejny dźwięk… dzwon. Po częstotliwości i intensywności jego bicia nietrudno było się domyśleć, że to dzwon bijący na alarm. Na zewnątrz zapanował rumor…
 
AJT jest offline  
Stary 23-02-2013, 16:41   #105
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czemu pokój Detlefa, czy też jego osoba tak niskimi się cieszyły względami inkwizytora, ze nawet wejść na dłużej nie raczył, a swym pachołkom nie nakazała wywrócenia wszystkiego do góry nogami? Tego Detlef nie wiedział, za to z przyjemnością skierował zainteresowanie inkwizytora w odpowiednią stronę.
A może nie tyle odpowiednią, co wygodną...

- Ani chybi uczynili to ludzie pani Weisser - stwierdził. - Łazili to tu, to tam, co chwila wybiegali z karczmy drzwiami prowadzącymi do tej części gospody. Mieli i czas, i okazję, bo my wszyscy byliśmy w karczmie, czego o nich powiedzieć nie można.

- Jeśli kto inny tu był, to pani Carla wiedzieć o tym powinna - dodał.


Gdy za inkwizytorem zamknęły się drzwi, Detlef rozsiadł się wygodnie, zastanawiając się, czy czasem tak inkwizytor, jak i Nele, nie szukają akurat tego samego.
Jeśli tak... Kto wie, czy znajdą.

Gdy tylko rozległ się dzwon Detlef zerwał się na równe nogi, pospiesznie szykując ekwipunek. I szykując się do ewentualnej walki, jako że alarm z pewnością nie był dziełem inkwizytora, który jeszcze kręcił się po pokojach.
Wyszedł na korytarz, by potem ruszyć przez podwórze do karczmy.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-02-2013, 10:29   #106
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
- Pieprzony pomiot orczego nasienia!
Khazad nawet nie próbował w najmniejszym stopniu ukrywać swojej wściekłości. Kopnął stojącą w rogu szafę z całej siły, aż cała zadrżała i chyba odpadło kilka drzazg. Imraka kompletnie nie interesowała zawartość pokoju, gdy nie było w niej poszukiwanego człeka.
- Zwiał. Sukinsyn. Ale żem widział, że wcześniej monety brał od karczmarza. To może ten gdze go ukrył. Piwnicy jakiej trzeba poszukać. Nie daruję!
Warcząc wylazł z pokoju, jednocześnie słysząc przebijający przez deszcz dźwięk dzwonu.
Trzeba było przyznać, że był to pewien dylemat. Może gdzieś tam czaiło się kilka łbów do rozwalenia dla poprawy humoru? Zerknął jeszcze na Franca, słysząc tam jakieś zamieszanie.
Na górze była już ta fujara, która z tyloma ludźmi nie umiała znaleźć czego szukała w takiej małej wsi. Nie jego problem. Spojrzał w oczy człeczyny.
- Czego? Pokurwić se nie można?
Ominął go i skierował się na dół. Gdy razem z Francem znaleźli się poza zasięgiem głosu inkwizytora i jego ludzi, krasnolud odezwał się.
- Szukamy go w jakiejś piwnicy czy bierzemy karczmarza na spytki? Nie daruję sukinsynowi.
Bijący dzwon chwilowo go nie obchodził. Choć jak miałaby się bita zacząć, to opuścić jej nie zamierzał.
 
Sekal jest offline  
Stary 28-02-2013, 20:58   #107
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Franc podzielał uczucia Imraka względem lokatora spacyfikowanego przez nich pokoju. Nie było za bardzo czasu an przeszukania, zwłaszcza, że nadchodził Inkwizytor i pewnie on w tym wprawniejszy, ale dzwony dawały im okazje do innych działań.

Maurer wzorem krasnoluda pognał po swój sprzęt. Scyzoryk i garłacz mogły się przydać w nadchodzącej bitwie.

- Karczmarza bierzemy. Lepsza okazja się nie trafi, bo wszyscy będą bitką zajęci a i jatka krzyki zagłuszy. Sam powie nam o piwnicy, jak jest jaka to i go od razu możemy tam zabrać.-

Franc miał zamiar poczekać, aż wszyscy opuszczą gospodę i ruszyć w poszukiwaniu gospodarza. Następnie zabrać go w ustronne miejsce i zadać mu kilka pytań. Oczywiści bitwy nie odpuści, ale musi być jakiś porządek i hierarchia wartości na tym świecie. Najpierw prywata a potem dobro publiczne.
 
malahaj jest offline  
Stary 01-03-2013, 22:28   #108
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Podróżniku uprzedzić cię muszę, że wejść do wioski możesz, ale opuścisz ją dopiero, gdy Wielki Inkwizytor Albert Hillenkamp takowe pozwolenie wyda - poinformował go sigmaryta na wejściu do lichej wioski jakich wiele już minął. Interesujące jednak, że ta była szczególna. Że sam Wielki Inkwizytor zainteresował się nią. Wąsacz wiele już widział, a i takie rzeczy zdarzały się. Deszcz siąpił z nieba, a Wąsacz nie miał problemów z inkwizycją. Mieli swoje zasługi, które oferowali gawiedzi tak samo jak i on swoje. Kiwnął głową do sygmaryty i skierował się do karczmy. Po drodze minął chamstwo zajmujące się swoim chamstwem nawet w takich paskudnych warunkach pogodowych. Chamstwo było podstawą zdrowej tkanki państwowej - a w czasie deszczu nawet nie było czuć smrodu, który niewątpliwie rozprzestrzeniali do okoła. Stanowczo Wąsacz wolał inne zapachy. Ale... ale... z chamstwem łatwo było pomylić inkwizytora i jego ludzi. Cóż za przyjemna gromadka. Może i by do nich zagadał, gdyby nie przemożna chęć dostania się do wnętrza... jakiegokolwiek budynku, ale oprócz karczmy widział jedynie prywatne "posesje" pospólstwa. I tak lepiej wyglądały niż lepianki z gówna jakie widział już w swoim życiu.

Wkroczył do środka karczmy spokojnie. Dzwony zignorował. Już wiele razy był w takiej sytuacji, że dzwoniły. Zazwyczaj wzywały na zebranie, ale teraz było niemal pewne, że to coś złowieszczego. Pewnie Inkwizytor przeprowadzi jakiś pokazowy proces. Wąsacz widział już takie rzeczy. Postał chwilę czekając, aż nadmiar wody skapnie z niego - chwila znaczy chwila, więc niemal bezzwłocznie skierował swoje kroki do oberżysty. Dzwony bardziej zainteresowały miejscowych, ale nie czas na takie pierdoły. Z wyjątkiem dzwonu i siąpienia deszczu panowała w środku niemal cisza. Niemal, bo ktośtam sobie gadał. Pewnie krasnolud w trzech osobach. A tak poważnie to pewnie, gdy ich rodzice uprawiali seks to uderzył w nich piorun, a jako, że byli wśród łodyg rabarbaru to jest ich trzech.

Wąsacz dostał klucz do pokoju. Oprócz oberżysty chyba nikt inny nie widział jak położył na blacie złoty pierścień, który zniknął z lady równie niepostrzeżenie jak się na niej pojawił. Po chwili w ręku Wąsacza znalazł się kufel wypełniony po brzegi piwem. Pierścień wystarczył na tydzień balowania, a jak karczma jest lepiej zaopatrzona to może i jakaś dziwka powinna być zasponsorowana przez oberżystę. Ale to wszystko zbyt licho wyglądało, więc Wąsacz na nic takiego nie liczył. Miał tylko nadzieję, że pokój nie jest w złym stanie, a pościel nie zaszczana i nie zasrana. Trochę nieśmialej można byłoby podejrzewać, że nie ma tam wszy i pcheł. Natomiast zupełną niespodzianką będzie czysta pościel bez plam spermy, czy wszy. Wracając jednak do teraźniejszości czujnie obserwował reakcje z dzwonu. Oberżysta zafascynowany złotym pierścieniem schowanym łapczywie w kieszeni wydawał się już nie przejmować dźwiękami z zewnątrz. Wąsacz stał przy ladzie i sączył piwo.
 
Anonim jest offline  
Stary 01-03-2013, 22:39   #109
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- No tak, zawsze nie w porę... - mruknął bardziej do siebie, niż do kochanki. Ta zdawała się nie słyszeć zamieszania na zewnątrz.
- Señora... Nele! Posłuchaj! - głowa pani Weisser wynurzyła się spod pościeli.
- Nierad jestem przerywać damie... szczególnie tak utalentowanej, jak ty... - de Ayolas uśmiechnął się - Jednakże ten dzwon rozprasza mnie całkowicie... - kolejny uśmiech i chwila ciszy, by Nele mogła ochłonąć i zrozumieć powagę sytuacji. Oczywiście nie było wiadomo, z jakiego powodu zaczęto bić w dzwon, jednak o ile zakonnik nie upił się i nie ćwiczył swych umiejętności muzycznych, to rozchodzące się w noc dźwięczne uderzenia oznaczały kłopoty...
- Gdzie są moi ludzie? - pani Weisser błyskawicznie weszła w rolę kobiety mającej na swoich usługach drużynę najemników. Ramirez znów podziwiał dwie zupełnie odmienne osobości kryjące się w tak kruchym i apetycznym ciałku.

"Kobieta prawie doskonała" - westchnął. Potrafiła korzystać z wszelkich atutów, by osiągnąć swój cel. I Estalijczyk bez wahania mógłby zaświadczyć, że niektóre atuty tej niewiasty były tam, gdzie powinny i takie, jak powinny. A termin "prawie doskonała" zostawiał pewien margines tajemniczości, bowiem dotąd, poza zainteresowaniem dziwnym kamieniem, nie zdradziła swych prawdziwych zamiarów. Ponownie jednak, z niekłamaną przyjemnością kontemplując klasyczny profil twarzy, jędrny biust, miłą dla oka i dłoni kibić i wspaniale zaokrąglone pośladki przechodzące w wartą docenienia linię smukłych nóg, stwierdził, że jemu do poznawania akurat tej tajemnicy się nie śpieszy, a sprawa nieznanych zamiarów była błaha i nieznacząca w obliczu tylu zalet.

Z trudem oderwał oczy od kochanki i jął się ubierać. Szczęściem oręż miał przy sobie, chociaż w wynajętym przezeń pokoju pozostawił resztę skromnego dobytku. Nie było jednak tam niczego, co mogło mieć znaczenie w przypadku, gdyby kłopoty we wsi okazały się poważne. Zapiął pas wraz z wiszącym nań rapierem i poprawił lewak. Był gotów, jednak uprzejmie poczekał, aż Nele zakryje swe wdzięki bardziej formalnym strojem. Później będą mogli wyjść i sprawdzić przyczynę rwetesu.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 08-03-2013 o 15:45.
Gob1in jest offline  
Stary 02-03-2013, 15:48   #110
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Detlef ***

- Możliwe - odpowiedział niewzruszenie Detlefowi inkwizytor. - Żebyśmy to ich szukali…- dodał już ledwo słyszalnie odchodząc.

- Carlo Bollman mów prędko kto w którym pokoju zamieszkał. Krótko, acz dokładnie. I otwierajże te drzwi, bo wyważać będziem. – Usłyszał jeszcz Hillenkampa, mimo zamkniętych drzwi Detlef.


*** Zebedeusz***

Upojony winem żak, nie zważając na nic, chwiejnym krokiem udał się do swojego pokoju w zajeździe. Tam od razu padł na łóżko, po chwili rzygnął, wytarł twarz o czystą do tej pory pościel i zamknął oczy. Dzwony przeszkadzały, ale z równym impetem waliły dzwony w jego głowie. Zasnąć… tyle teraz pragnął.


*** Wąsacz ***

Poczęte między łodygami rabarbaru krasnoludy, gdy tylko usłyszały dzwony alarmu,wybiegły na zewnątrz. Pijany w sztorc mężczyzna wyszedł w tym samym czasie drugim wyjściem, w stronę zajazdu. Karczmarz też się do tego raptownie szykował, do pozostania przekonał go jednak złoty pierścień Wąsacza. Od razu też, widząc możliwość wzbogacenia się, zaczął jakoś spokojniej gadać.
- Klucza ja nie mam panie. Baba ma ma. Tamte drzwi do zajazdu prowadzą. - Wskazał drzwi, którymi przed momentem wyszedł pijany mężczyzna. Drzwi przeciwległe do tych, którymi wszedł do oberży. - A pokoju takiego pewnie dawno żeście nie widzieli… Panie, pokoje są utrzymane w dobrym stanie, niemal luksus. Pewnie nie jakieś taki królewski, ale jak na taką wioskę do jakiej żeś jakimś trafem zawitał, są cudeńko. Panie, wygodne łóżka, czyste prześcieradła nawet i do tego świeże pościele - zachwalał. - A jak życzenie macie, to i do tego niewielka balia z wodą. Nie będziecie narzekać… jak tylko nas tu nie ubiją - wyjaśnił szybko, schował pierścień, podał piwo, po czym ruszył w stronę zajazdu. - A i pijcie se pijcie, jak se chcecie. Ino, że te dzwony, to pewnie alarmowe, więc ja stąd se spierdykam. Wybaczta - rzucił wybiegając.


*** Franc i Imrak ***

Minęli łowcę, który to praktycznie nie zwrócił na nich uwagi. Na Imrakowe pytanie nic nie rzucił, wszak też ono i tak raczej retoryczne było. Inne rzeczy widać zajmowały mu głowę. Nie pokój Detlefa, nie Imrak i Franc, nie pokoje, które do tej pory zobaczył. Wciąż nie znalazł tego, czego szukał… A może nie szukał… może tylko potwierdzał zeznania, jakie uzyskał w trakcie przesłuchań. A gdzie najlepiej zacząć je potwierdzać, jak nie w karczmie, czy zajeździe.

Żołnierz, a za nim przebierający niewielkimi nóżkami khazad, wybiegli na zewnątrz, wcześniej mijając też pijanego Zebedeusza. Już mieli wpaść do oberży, gdy ku ich zaskoczeniu do ich rąk sam wbiegł karczmarz Manfred. Chyba los im sprzyjał, sam otwarł drzwi, wbiegł na nich z impetem, jakby prosząc się o zeznania, a przy okazji ewentualny cios w ryja na zachętę.


*** Ramirez ***

Nel ubrała się równie szybko, jak wcześniej się rozebrała. Widać też było, że w obecnej sytuacji estalijczyk nie wydawał się jej już szczególnie potrzebny, gdyż de Ayolas , spoglądając przez okno usłyszał tylko otwierające się drzwi. Odwróciwszy się, zobaczył Senore Weisser, która bez żadnego słowa miała zamiar po prostu opuścić pokój i wybiec szukając prawdopodobnie swych najemników.


*** Wszyscy ***

Gdy von Halbach wyszedł na podwórze na którym ‘rozmowę z karczmarzem rozpoczynali Franc i Imrak, a Ramirez z pojawił się w oknie, usłyszeli mrożące krew w żyłach jęki i ryki, wyrywające się z mieszaniny różnych innych podejrzanych dźwięków. Odgłosy te dochodziły zza zachodniej bramy, tej którą się tu nie tak dawno dostali. Na placu zebrało się już kilkunastu mężczyzn z wioski. Kilku miało miecze, inni kosy, czy też widły, postawione na sztorc. Na ich wiejskich, pospolitych, twarzach malowało się przerażenie. Wśród nich znajdował się, będący w pełnym rynsztunku osobnik, burmistrz Wildbaum. Był już nieco podstarzały, ale widać wzbudzał wśród pozostałych respekt i szacunek. Próbował on dyrygować chłopami, ustawiać ich w szyk, dowodzić jak się dało. Z boku stali już też, również w pełni uzbrojeni, krasnoludzcy bracia. Estalijczyk ujrzał też kapłana, który ze słowami otuchy na ustach, prowadził dzieci i kobiety w kierunku świątyni.

Burmistrz, gdy tylko dojrzał wyglądającego przez okno Ramireza wykrzyczał:
- Proszę pomóżcie! Jesteśmy atakowani! Banda zwierzoludzi dobija się do bramy! Będziemy straceni!! Mam broń jeśli potrzebujecie. Tam…- wskazał swój dom, nie licząc karczmy najbardziej okazały budynek w całej wiosce. - … w piwnicy...będzie tam miecz i ze trzy muszkiety. Jak kto strzelać potrafi niech leci na dzwonnicę świątyni, tam też muszkiet jest. Reszta do obrony bramy!... Proszę!- wykrzyczał zdecydowanie, acz również z błaganiem w głosie.

Co nieco słyszał również popijający na spokojnie piwko Wąsacz, czy kładący się spać po spożyciu nieco bardziej alkoholowego trunku Zebedeusz. Oboje wiedzieli, że wioska już się szykuje do walki… do obrony…

Wszystko dokładnie słyszeli Franc, Detlef i Imrak. Z pewnością słyszał to też Inkwizytor, który pewnie zaprzestanie zaraz przeszukiwań zajazdu i zajmie się bardziej pilną sprawą. Walka się zbliżała… walka się zbliżała wielkimi, zmutowanymi krokami…
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172