Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2013, 13:25   #104
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Wąsacz ***

Mężczyzna, z pokaźnym, zadbanym wąsem, był już na trakcie dobre parę dni. Był zmęczony i dało się to po nim bez problemu poznać. Potrzebował ciepłego, spokojnego miejsca w którym mógłby sobie odpocząć. To, że Wildbaum spokojnym miejscem nie będzie, dowiedział się już na początku, gdy przywitał go jeden z akolitów strzegących bramy.
- Podróżniku uprzedzić cię muszę, że wejść do wioski możesz, ale opuścisz ją dopiero, gdy Wielki Inkwizytor Albert Hillenkamp takowe pozwolenie wyda - poinformował go sigmaryta. Chcąc, nie chcąc, by dostać się do karczmy owy warunek musiał przyjąć. Jak się zaraz miało okazać wioska żyła własnym życiem, ale życiem obecnie ograniczonym przez inkwizytora, jego przybocznego fanatyka i kilku akolitów, pojawiających się raz po raz przed oczami. Po wiosce też chadzało kilku najemników, nijak pasujących do tego miejsca, a jednak jakoś bardzo nim zainteresowanych.

Swe kroki skierował od razu do oberży Manfreda Bollmana. Gdy minął jej progi rozejrzał się. Ujrzał gospodarza, a także jego syna Fritza, roznoszącego akurat piwa. Ujrzał trzech khazadzkich bliźniaków, przez których wydało mu się początkowo, że ze zmęczenia już majaki się pojawiły. Ujrzał też paru innych ‘tubylców’, by chwilę później dostrzec mężczyznę z okropnie obitą mordą, którego stan wskazywał, że przesadził dzisiejszego dnia z alkoholowymi trunkami . Pewnie jakiś awanturnik, który dostał już wcześniej w ryja.

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


***Zebedeusz ***

Kolejny dzban wina okazał się zbyt wymagający. Łepetyna solidnie wstrząśnięta przez jednego z najemników Nele, nie przyjmowała tyle wina, jak to zwykle robiła. Oberża wirowała i wirowała coraz bardziej. Wyglądało na to, że Zebedeusz rzeczywiście pójdzie spać, choć chyba pójdzie szybciej niż się spodziewał. Gdy zatoczył wzrokiem po sali ujrzał kilka nowych osób, w tym wąsatego mężczyznę i… Eve. Ta jednak nie podchodziła do żaka, choć temu wydawało się, że na niego spoglądała wcześniej. W obecnym stanie upojenia nie mógł być tego jednak pewien. Po chwili wyszła z oberży, a młody żak sam już teraz nie wiedział, czy ona tam rzeczywiście była, czy jej może tam jednak nie było.

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


*** Detlef ***

- Pański pokój nie interesuje mnie! – odburknął łowca czarownic, chwilę po tym jak wściubił tam swój nos. - Otworzyć pozostałe pokoje - krzyknął do Manfredowej - chybcikiem! - dodał po krótkiej chwili. - Kto przeszukał i czego szukał – zapytał w międzyczasie Detlefa, choć pewnie ten odpowiedzi na pierwsze pytanie nie znał.

Gdy jednak tylko Carla otwarła mu kolejne drzwi, to od razu udał się do nich. Później do kolejnych, a gdy skończył parter, to ruszył na piętro.

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


*** Imrak i Franc ***

Na piętro, gdzie w tym samym czasie Imrak i Franc, dostali się do interesującego ich pokoju…

Mały, wściekły z powodu wymuszonej wspinaczki, khazad niczym elf piął się po drabinie w górę. Gdy był już przy okiennicy przygotował się do wyważenia jej. Poznał wcześniej budowę i prowizoryczne zabezpieczenia, więc nie było wielkim problemem dla niego, by odsunąć rygiel. Musiał tylko po tym wskoczyć do środka, tak by go nie wypchnięto wcześniej i tak by przy dość niewielkiej khazadzkiej zręczności, nie potknąć się o parapet i nie wyrżnąć gębą o podłogę…

Wszystko poszło jednak zgodnie z planem. Wpadł do pokoju, chwycił sztylet, wcześniej umieszczony w zębach, z zamiarem szybkiego spacyfikowania tu obecnych. O dziwo jednak… pokój był pusty. Gromkie przekleństwo, jakie w tym momencie padło z ust Imraka, spowodowało że Franc wyważył od razu drzwi. Tak jak kompan był przygotowany, by obić jakiś oporny ryj. Zaskoczenie, gdy w pokoju stanął przed nim jedynie khazad, było niemniejsze jak u mniejszego towarzysza. Stek przekleństw był równie podobny.

Zaalarmowany okrzykami łowca czarownic przyśpieszył kroku i zaraz pojawił się na piętrze.

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


*** Ramirez ***


Odprężony i rozładowany po miłosnych de Ayolas leżał u boku pięknej, zadbanej kobiety. Wydarzenia we wsi w tym momencie niewiele go interesowały, inne sprawy miał teraz na głowie. Nie inkwizytora i jego ludzi, nie najemników swojej kochanki, jak i również nikogo innego. On na głowie, czy też innych częściach swego muskularnego ciała miał… Nele. A tej niewiele czasu było trzeba, by powróciły ochoty na kolejne miłosne uniesienia… Odwróciła się w stronę Ramireza, namiętnie pocałowała go w szyję, ucho, a jej ręka zaczęła wędrować po ciele estalijczyka. Męskość Ramireza na razie pozostawała niewzruszona, Weisser ten fakt jednak nie zadowalał, więc zaczęła się starać, by go zmienić. Jej głowa zniknęła pod pościelą…

W tym też momencie rozległo się bicie dzwonu…


*** Wszyscy ***

Ciemne chmury całkiem już zakryły zachodzące słońce. Deszcz zbierał na sile, a w oddali dało się słyszeć już pierwsze gromy. W pewnym momencie, między kolejnymi hukami, rozniósł się kolejny dźwięk… dzwon. Po częstotliwości i intensywności jego bicia nietrudno było się domyśleć, że to dzwon bijący na alarm. Na zewnątrz zapanował rumor…
 
AJT jest offline