Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2013, 18:09   #89
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jaskinia FBI

- Zobaczymy co da się zrobić - mruknął agent w odpowiedzi.
Zdawał się w ogóle nie brać pod uwagę możliwości, że Ink zdecyduje się zabić jego i jego towarzyszy. A może po prostu się tym nie przejmował?
W każdym razie nie dość że odwrócił się do kosmity plecami, to jeszcze zawiózł go prosto pod drzwi swojego leża. W środku roiło się od agentów, jedni wyglądali jak zwykli pracownicy biurowi, inni nosili się w wygodnych ulicznych ciuchach, powybrzuszanych w miejscach, gdzie mieli przypiętą służbową giwerę, takich jak facet ukryty za czerwonymi szkłami było zaledwie kilku i w większości pełnili funkcję strażników.
Biuro znajdowało się w Harlemie, w ruinach dawnej szkoły publicznej na 145-tej ulicy. Wszystko wydawało się trochę prowizoryczne, jednak nikt nie narzekał i agenci FBI zachowywali się absolutnie profesjonalnie. Właściwie, praktycznie nie zwracali uwagi na kosmitę. Byli zajęci. Bardzo, bardzo zajęci, tajemniczymi sprawami FBI.
Cała operacja rozstawiona była w dawnej sali gimnastycznej, oczyszczonej z gruzu i kurzu. Dookoła rozstawione były reflektory oświetlające pomieszczenie, staroświeckie biurka uginając się pod ciężarem sprzętu elektronicznego, metalowe skrzynie pełne papierowych akt albo broni. Wyjścia obstawiali specjalni. Sama okolica szkoły była opuszczona i zaniedbana. Ink widział tylko kilku bezdomnych. Teraz podejrzewał, że mogli to być przebrani agenci.


Ink dostrzegł na kilku holograficznych ekranach, których do tej pory nie widział jeszcze na tej planecie, znajome schematy. Ci ludzie zajmowali się nanorobotami. Z tego co Feedback zdążył wychwycić, szukali słabych punktów i sposobów na zniszczenie tej broni masowego rażenia.
Nikt nie zatrzymywał agenta, który prowadził Inka przez sam środek buzującego życiem i produktywnością biura. Wreszcie agent stanął przy niewysokiej kobiecie pochylonej nad migocącym tabletem, na którym z zatrważającą szybkością wyświetlały się jakieś informacje, tabele, notatki i tajemnicze ciągi cyfr.
- Specjalny, Ryan, melduję że znalazłem osobnika z innej planety - proste słowa przerwały skupienie kobiety, która natychmiast wyprostowała się jak struna i zwróciła w stronę nowoprzybyłych. Zlustrowała Inka chłodnym spojrzeniem i zwróciła się do agenta.
- Dziękuję, Ryan, możesz odpocząć - była o wiele mniej oficjalna, niż można się było spodziewać.
- Jestem Lee - wyciągnęła dłoń w stronę kosmity - Agentka specjalna FBI. Cieszę się, że zdecydował się pan przyjść z Ryanem. Mam nadzieję, że nasza współpraca okaże się owocna.



Jaskinia Batmana

- Nie! - Lloyd wrzasnął, ale było już za późno by zatrzymać George’a.
Potężna fala emocji uderzyła, gdy tylko Minton zaczął rozrywać materię tworzącą szlam. Gniew, strach, nienawiść i cała bateria uczuciowej amunicji wywołała chaos w głowie George’a i wszystkich w jego otoczeniu.
Wspomnienia wypłynęły na powierzchnię świadomości bohatera, jak śmierdzący muł. To co najgorsze, to co najbardziej bolało, to czego najbardziej nie chciał pamiętać. Od najmłodszych lat, do ostatnich wydarzeń.
Mimo to George wytrwale szukał odpowiedniego punktu zaczepienia, spustu za który mógłby pociągnąć. W końcu znalazł to dziwaczne wiązanie, które odpowiadało za złudzenie życia w zielonym szlamie. Pociągnął, a mozolnie splątane cząsteczki rozeszły się w szwach.
Wrzaski przedzierały się przez mentalną mgłe, która ogarnęła świadomość mężczyzny. Kobieta krzyczała, a może dwie? Dźwięki wydawały się tak harmonijne, że trudno było stwierdzić. Szok także nie pomagał.
Nagle coś błysnęło i przyciągnęło uwagę George’a. Samotna czerwona kropla zadziałała niemal hipnotycznie, pozwalając Georgeo’wi zobaczyć prawdę o tym co działo się dookoła. Szlam pulsował uwolnioną w wyniku ingerencji George’a energią. Przestał przypominać żywe stworzenie. Teraz był jedynie skupiskiem cząsteczek, które trzymały się razem jedynie na słowo honoru. Jak przesuszony zamek z piasku, zielone błoto zaczęło się kruszyć. Fragmenty, które jeszcze miały w sobie życie oderwały się i uciekły jak szczury z tonącego okrętu. Wcisnęły się w jakieś zakamarki i zniknęły z oczu Mintonowi.

[MEDIA]http://25.media.tumblr.com/tumblr_m5hu8o1Trq1r0qe9mo1_500.gif[/MEDIA]

Kropla krwi spadła na czoło George’a i zostawiła mokry ślad ściekając po łuku brwiowym. W górze, w łapie zielonego potwora wciąż tkwiła jedna z bliźniaczek. Zwisała bezwładnie, a jej wzrok był tępy i zimny. Łapa zaczęła się dezintegrować. Dziewczyna spadła z głuchym hukiem na podłogę.
Druga z bliźniaczek zawyła, jak ranne zwierze. Lloyd wyglądał na zagubionego. Zrobił krok w stronę George’a
- Hej, nic ci nie jest? - zapytał.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline