Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2013, 23:10   #15
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Gdy tylko sprawy związane z wyprawą zostały obgadane nastał czas uczty. I to czas jakich mało. Rafunk nie często przebywał na podobnych biesiadach, zwykle zbyt zajęty naprawianiem którejś z części swej legendarnej zbroi lub projektowaniem nowego czajnika do herbaty. Jednak gdy tylko znajdował się na popijawie taka jak tak, nic go nie powstrzymywało by się dobrze bawić. No nie licząc tylko słabej głowy.

Kufelek po kufelku przerózne płyny znikały w drobnym ciele gnoma. Zresztą nie tylko płyny tam trafiały. Kilka kanapek w ekspresowym tempie straciło kontakt ze światem będąc połykanymi przez Rafunka. Do tego, przeważnie z pełnymi ustami jął opowiadać historię nie tylko ze swojego życia
Gdy pochwycił dwa udka kurczaka w dłonie i wpierwej objadając ciutkę mięsa z obu nóżek wskoczył na stół opowiadając historię o pewnym elfim tancerzu walczącym dwiema szablami. Jak można by się domyśleć, oba kawałki mięsa i kości posłużyły za owe miecze zaś przedziwne ruchy Żelaznego Gnoma miały imitować powabne i taneczne ruchy derwisza, budząc przy tym salwę śmiechu.



Z każdym kolejnym kuflem nastrój był coraz przyjemniejszy. Opowieści zostały zastąpione przez pieśni śpiewane krasnoludzkimi gardłami. Donośne głosy dudniły w sali, a jeden malutki, piskliwy głosik ledwo przebijał się przez swych potężnych kompanów. Ręce okute w większości w stal, wybijały miarowy rytm o drewniany blat stołu.

Chwała, chwała naszemu gospodarzowi,
Dziękujmy naszym bogom, ześ spotkać go mogli!
On szczodrze nas ugościł, niczego nie żałuje,
On szczodrze nas ugościł, niczego nie żałuje!

Dzięki, dzięki, dzięki, za złociste piwo
Whiskey, woda, kawa, się nas nie imo.
Żółciutki płynek z białą pianką, daje radość nam.
Żółciutki płynek z białą pianką, daje radość nam!

Sława, sława, sława, temu co leje w róg!
By żaden bękart w walce, pokonać go nie mógł!
Dziękujmy mu z całego serca jak nikt przed nami.
Dziękujmy mu z całego serca jak nikt przed nami!


Rafunk nawet próbował siłować się na rękę z barczystymi brodaczami, jednak nie szło mu najlepiej i ostatecznie zrezygnowany, zmęczony i przede wszystkim pijany powlókł się do swego pokoju.

Pan Roman zaś dalej biesiadował w najlepsze.

Dnia następnego Rafuk zbudził się skoro świt. Tylko po to by w panice biegając po całym przybytku szukać czegoś do picia. W końcu gdy oblazł całą karczmę, o mało nie wszedł do prywatnego pokoju czarodziejki i nie potknął się o swego chowańca budząc go tym samym, znalazł wielką balię z wodą... w swoim pokoju. Owa kąpiel pozostawiona dnia wcześniejszego zdążyła już wystygnąć na dobre, za to przydała się jako zbiornik zastępczy gaszenia pożaru. W gardle gnoma rzecz jasna.

Na śniadaniu już ogarnięty, pożądanie ubrany i wyczyszczony, oraz naumiany swych drobnych sztuczek, znalazł ropucha bezczelnie siedzącego pod stołem, naprzeciw rudowłosej krasnoludzicy i wpatrującego się tam gdzie dżentelmen się nie wpatruje. Posadził płaza na swej głowie i usiadł wszamać co nieco. Sam chowaniec nie miał albo apetytu, albo rodzaj serwowanego jedzenia mu nie pasował, toteż przycupnął sobie smutno i tylko patrzył wkoło. Gnom zaraz tylko jak skończył się posilać wielką uwagę zwrócił na potężne skrzynie przytaszczone przez krasnoludy.
- Ja chcę tą! - zakrzyknął uradowany i podekscytowany doskakując to jednej z nich i nawet nie otwierając chwycił za uchwyt i starał się pociągnąć. Jednak jak skrzynia stała, tak i nawet o milimetr się nie ruszyła. Nawet jak Pan Roman z drugiej strony pchać począł by swemu przyjacielowi pomóc nic to nie podziałało. Zasmucony wynalazca musiał ograniczyć się do wzięcia latarni, dodatkowych pięciu litrów oliwy, dziesięciu świec, zestawu wspinaczkowego, kilka metrów łańcucha, dodatkowe pół setki metrów liny i dziesięc patyków dymnych. Schował to wszystko w swym cudownym plecaku, i choć wydawało się, że cały sprzęt wypełni go po brzegi, a i jeszcze zwój liny wystawać będzie, to jednak wszystko zgrabnie się ułożyło i plecak jak leciutko wyglądał tak i swych rozmiarów ni wagi nie zmienił.
- No to w drogę! - zakrzyknął do reszty towarzyszy.

Gdy szli powoli w stronę Wrót, ropuch leniwie wyłapywał tłuste muchy latajace wkoło trójki niedoszłych więźniów, zaś młody inżynier począł wpierw po cichu nucić potem już głosem pełnym śpiewać pieśń, którą ułożył na poczekaniu. Słowa same spływały mu z języka zaś melodia wykształciła się w trakcie.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=0HuxwXGpF38&feature=youtu.be[/MEDIA]

Wrota były czymś o czym gnom marzył od dawien dawna. Jednak w przeciwieństwie do Shaeny, jego wcale nie interesowały twarze wykute w kamieniu przedstawiające swe historie i przypominające młodym pokoleniom o poświęceniu jakie ponieśli ich dziadowie. Choć artystyczne wrażenie zrobiły na nim nie małe, Rafunk oddał by duszę by zobaczyć jakież to życie kryje się pod skałami, stalą i kamieniem. Co też skrywały w sobie owe potężne drzwi. Możliwość obejrzenia mechanizmów napędzających tę maszynerię była by godną nagrodą za przysługę o jaką prosił go bezbrody karzeł. Może kiedyś będzie mu to dane?


Wrota otwarły się przed nimi może nie otworem, ale szparą wystarczającą dla dzielnych śmiałków. Finezja z jaką działały zabrała dech z piersi malucha i prawie przyprószyła jego policzki kroplami łez wzruszenia.

Sprint jaki wymusił na nich Hadrian nie był wyzwaniem dla takiego poszukiwacza przygód jakim był Żelazny Gnom. Maluch przebierał swymi nóżkami w niezrównanym tempie, przeganiając nie tylko opasłe krasnoludy, ale i też długonogich ludzi. Ów wyczyn zawdzięczał między innymi swym butom, które wypuszczając z cicha niewielkie kłęby pary pracowały ciężko nadając zadziwiającą prędkość swemu posiadaczowi.


Całe przedstawienie jakie urządził im Lord Grim wywarło nie mały wpływ na Rafunka. Dzielny łotrzyk schował się za nogami dużej kobiety i tylko łypał na złowrogiego brodacza chcącego wydostać się na zewnątrz. Gnom zapewne nie chciał by stać się celem złości pieniacza, ani stanąć nim oko w oko. Co śmieszniejsze, słyszał wcześniej o dwóch braciach, bardach mających to samo miano, jednak ich sława nijak się miała do zachowania krasnoluda. Oj chyba był jakimś wyklętym z grupy braci Grim.

Niewielki jegomość z niezwykłą prędkością podreptał do łysawego czaromiota. Z oczyma wielkimi jak talerze spojrzał w górę ciągnąc go delikatnie za szatę. Uszy spuszczone w dół, świadczyły o onieśmieleniu jakie czuł w towarzystwie kogoś kto swój głos i rękę podnosi na takie osobistości jak lord czeluści.
- Panie magu, panie magu. Mam, Ja Rafunk w skrócie Żelazny Gnom drugi - powiedział swe naprawdę okrojone imię wiedząc, że nie mają sporo czasu - mam zapytanie. A raczej prośbę. A może jednak zapytanie połączone z prośbą? Nieważne. No bo sprawa jest taka, że mimo wszelakich mych dobrych nadziei i słuszności naszej sprawy nie sądzę by udało się powstrzymać słowem jak i poczuciem obowiązku, honorem czy posłuszeństwem wobec królowej, tamtego grubego pana - wskazał w kierunku w którym lord Grim odszedł - a jak sami stwierdziliście, siłą ich też nie powstrzymacie, co zresztą i ja wam nie pomogę, bo siłacz ze mnie żaden. Choć słoik korniszonów sam umiem - rzekł z dumą - otworzyć. Tak! I to taki wielki! No ale wracając do sedna sprawy... co ja to chciałem - złapał się za czoło po czym rozpromienił się widocznie - gdyby tak sprytem się wykazać i choćby jeden, taki najważniejszy, ale taki naprawdę…
- Gnomie...- mruknął czarodziej wyrywając szarpnięciem skrawek swej szaty z ręki Rafunka- Dla osób mojej profesji słowa są cenne. A ich nadmiar to... Do rzeczy. - zmarszczył brwi, zerkając badawczo na Hadriana. Nie trudno było zgadnąć, iż gniew wstrzymuje tylko ze względu na jego obecność.
- No więc do rzeczy - rzekł z tonem jakby chciał dodać “Ale przecież właśnie mówię krotko i zwięźle” - Gdyby usunąć jeden niezbędny trybik z mechanizmu wrót unieruchamiając go do czasu umiejscowienia go z powrotem, to czy nawet jak zdobędzie fort to czy otworzy Wrota? Nie chwaląc się, jestem najlepszym, jeśli nie jedynym, gnomim wynalazcą z Poddomu i znam się na rzeczy, tak więc i zając się tym mogę spróbować.
Raz jeszcze, jakby z niedowierzaniem zerknął na przywódcę kompanii, samozwańczego jak na razie namiestnika czeluści.
- Ty...? Znaczy.- przerwał by odchrząknąć. - Wynalazki wynalazkami Raplanku, ale mechanizm kontrolujący wrota nie opiera się jedynie na trywialnych w działaniu kołach zamachowych, ciężarkach czy zębatkach. To instrument...- wypowiedział z naciskiem.- Magiczny. Wprawiany w ruch dzięki potędze splotu. Myślisz, że teraz. W kilka chwil jakie mamy zdołasz go unieruchomić? A co jeśli coś popsujesz... Wrota zostanę zapieczętowane tak, iż nawet z zewnątrz nikt się dostać tutaj nie będzie mógł. Nie, nie... Hadrianie. To niedopuszczalne. Gnom grzebiący przy spuściźnie praojców? - potrząsnął głową.
Namiestnik popatrzył z pewną dozą niepewności na gnoma.
- Rafunku, sądzisz że podołasz wyzwaniu?
- Na magii też się znam, a szczególnie na tej zaklętej w przedmiotach. Mogę tylko zerknąć okiem gdy będziesz przekazywał naszym mistrzom wiedzy swe informacje i jeśli uznam, że zabezpieczenie Wrót będzie jak kaszka z mleczkiem, bułka z masełkiem, dziecinną igraszką czy małym piwem, wtedy to uczynię. Jednak jak będzie to mnie przerastało nie tknę nawet mechanizmu. Zgoda?
- Innymi słowy, jeśli coś nawalisz, to się stąd nigdy nie wydostaniemy? - spytał uprzejmie Torst. - I jeśli przerobisz drzwi, a potem przypadkiem zginiesz, to też zostaniemy tu uwięzieni?
Gnom zastanowił się sekundkę potem spojrzał na grubaśne paluchy maga i inteligentne miny braci Holderhelk. Pokręcił w myślach swą głową z powątpiewaniem.
- Dokładnie - rzekł wesoło i radośnie.
- No dobra... Ale jak coś spieprzysz osobiście cię wygarbuję – rzekł w końcu piskliwy mag. Wskazał na jednego ze strażników i wydał rozkaz odprowadzenia namolnego kurdupla. Krasnolud widocznie niechętnie, jednak przywołał gestem mechanika i ruszył mozolnym tempem w stronę fortu. Korytarze wydawały się istnym labiryntem naturalnie chroniąc serce Wrót przed wszelakimi "zakażeniami". Jednak w towarzystwie tarczownika maluch nie miał problemów z dostaniem się tam gdzie marzył od kilku lat. Wielki mechanizm, odczuwalnie bijący magią stał przed nim otworem. Brodacz spojrzał z powątpieniem na Rafunka po czym prychając przycupnął sobie przy wejściu. Już po kilku sekundach słychać było miarowe chrapanie.
Żelazny Gnom podkasał rękawy, poprawił rękawice i spojrzał raz jeszcze na cudo przed nim rozpostarte. Wziął głęboki oddech po czym zanucił kilka nut zabierając się do pracy. Już po chwili melodia w wesołą piosenkę się zmieniła pomagając skupić mu się przy zadaniu.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=DSf4Rw4LZ6I[/MEDIA]

Po kilku minutach gnom rozszyfrował skomplikowane mechanizmy ożywiające bramę na tyle dobrze, że udało mu się ją zaryglować. Jedno z kół zębatych, wielkości dłoni dziecka, przenosiło moment obrotowy nadany przez zespół mechanizmów wejścia. Bez tej części-klucza cały mechanizm nie mógł być uruchomiony, gdyż polecenie otwarcia nie szło do głównych zespołów otwierających Wrota. Gnom zadowolony z siebie, zmierzył ową część dokładnie, zapisał na jednym z arkuszy papieru jej wymiary, tak by w razie czego odtworzyć ją i podbiegł do drzemiącego strażnika i trzymając koło terpnął go w nogę.
- Wracamy? Bo mnie się zadanie udało. Co prawda mógłbym sam wrócić ale w towarzystwie zawsze raźniej. Co nie? A tak to przynajmniej rozmową umilimy sobie powrót. Swoją drogą, musisz skontaktować się z jakimś zielarzem. Twoje chrapanie napewno spowodowane jest zatkanym nosem, albo impotencją. A to nie ciekawa sprawa i warto było by ją wyleczyć. Jesteś impotentem? - jął peplać mały inżynier, zaś krasnolud jedynie jękną z rezygnacją w głosie i odprowadził go do reszty.


_____
Rzut na unieszkodliwianie urządzeń - 46
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 23-02-2013 o 23:14.
andramil jest offline