Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2013, 23:45   #94
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Vagrahh ryczał ze wściekłości, która była zarazem oznaką świetnej zabawy i niegorszej bitki. Ruszył butnie na strażnika, który wyglądał na zdeterminowanego w swym działaniu, jednak widok orczej szarży ostudził nieco zapał ludzika. Vagrahh pobiegł i chciał staranować człowieka lecz nie spodziewał się że coś może zranić jego wspaniały orczy nos. Tego Vagrahh nie mógł wybaczyć... zresztą, Vagarhh nie wiedział nawet co słowo 'wybaczać' oznacza. Potężny zamach dwuręcznym toporem o szarpanym ostrzu... sama waga tej broni byłaby zabójcza dla człowieka... potrzeba by było dwóch żeby unieść taki kawał żelaza. Kiełrwij jednak, zamachnął się z iście wrodzonym talentem, i choć broń była powolna, nawet jeśli napedzana przez ramiona takie jak Vagrahha, to sięgnęła celu. Z dziwnym odgłosem mlasko-plasku, Blachobij oddzielił ucho strażnika od czaszki, znikneła też część hełmu który zakrywał tę część głowy. Człowiek złapał się z ucho z którego krwawił obficie. Vagrahh postanowił nie marnować czasu i wziął kolejny zamach. Gromkiego śmiechu Vagrahh już powstrzymać nie mógł. - Ludzikowy bez jednego usza, ale z czerepu mu jucha idzie jak ze źródeła. Hahaha. Vagrahh śmiał się i krzyczał głośno.

Kolejny krzyk należał jednak do Kogosha. Vagrahh zaryzykował spojrzenie w stronę z której dobiegał ryk. Sposobu nie było by nie zauważyć jak stopa Kogosha oddziela się od reszty nogi. Widząc to orki krzyknęły zgodnie - Waaagh! i zdwoiły wysiłki by pokonać rycerza i jego świtę. Vagrahh nie mógł pojąć jak to możliwe że ci ludzie wciąż żyli, już dawno powini paść pod ciosami orkowych siekaczy.

Kiełrwij skoncentrował się na rannym strażniku, któremu brak ucha najwyraźniej bardzo przeszkadzał gdyż wydawał się już martwym a zarazem smacznym kąskiem, którego kości Vagrahh planował wylizać do czysta. Cios który dosięgnął Vagrahha zadał dowódca oddziału ludzi, rycerz zakuty w stalową zbroję. Ta rana wyrwała czarnego orka z planowanego już posiłku na bezuchym człowieku. Przeklęty miecz przeszył skórznię i zadrasnął zielone cielsko Vagrahha. Czarny ork prychnął tylko i zamachnął się Blachobijem na zakuty w hełm, łeb rycerza. Machnął raz i drugi. Kiełrwij wierzył że topór przetnie na pół blaszanego ludzika.

Z oddali, z głębi uliczki dało się usłyszeć kroki, mnóstwo obutych stóp biegło w stronę walki pomiędzy chłopakami Crubnasha a oddziałem z rycerzem na czele. Vagarhh nie miał czasu by się nad tym zastanawiać...ruszył do walki z rycerzem i jego rannym przybocznym, rycząc i śliniąc się.
 
VIX jest offline