Administrator | Praca nad kopiowaniem mapy, tudzież studiowanie ksiąg, mających przybliżyć obraz świata i panujących w tym świecie obyczajów, nie zajmowały Kevinowi całego dnia. Zawsze zostawało dość czasu nie tylko na posiłki, ale i na rozmowę z tymi, co do suchych literek potrafili dorzucić nieco faktów, takich wziętych prosto z życia.
Idealną osobą (prawdę mówiąc jedyną) był Puchacz. Naukowiec, bez wątpienia, miał wiele wiedzy o świecie. I, najwyraźniej zadowolony z obecności i zaciekawienia licznych słuchaczy, chętnie się tą wiedzą dzielił.
Społeczeństwo, co było rzeczą dosyć oczywistą, dzieliło się na klasy. Dość typowe (według Kevina) do panującego ogólnie poziomu rozwoju technologii - rycerstwo, duchowieństwo, kupcy, rzemieślnicy i chłopi. W miastach rządziły trzy pierwsze warstwy, przy czym proporcje udziału w radzie miejskiej (czy jak się ów organ nazywał) w różnych miastach bywały różne.
Pewna różnica między tym społeczeństwem, a informacjami, które kołatały gdzieś głęboko w głowie Kevina, była ta, że chłopi, najniższa warstwa społeczeństwa, nie byli przywiązani do ziemi. Płacili czynsz swemu panu, lordowi, ale w każdej chwili mogli zabrać swoje manele i ruszyć w świat. Chyba że byli związani jakąś specjalną umową.
Ziemia w ogóle należała do rycerstwa, z pewnymi, niewielkimi wyjątkami. Kupcom udało się wywalczyć prawo posiadania ziemi w przypadku faktorii oraz wiosek zakładanych przy kopalniach, pod warunkiem, że zakładana faktoria lub odkryte przez kupca złoże znajduje się na ziemi niczyjej.
Z własnością ziemi wiązała się ściśle władza sądownicza. Na ziemi będącej własnością któregoś z rycerzy sędzią był właściciel owych ziem. W przypadku wiosek założonych przez kupców sądownictwo pozostawało w gestii regenta, który wysyłał w takie miejsca swojego przedstawiciela, jako stałego rezydenta. W miastach władza sądownicza przynależała do regenta lub jego przedstawiciela. Wszystko to dotyczyło Północnej Wyżyny. W innych stronach bywało inaczej.
Wyroki bywały różne i (niekiedy) dość okrutne, przynajmniej z punktu widzenia przedstawicieli bardziej rozwiniętej cywilizacji. Oprócz bardzo typowego lochu czy grzywny przestępcom groziło odcięcie ręki (w przypadku kradzieży), wyrwanie języka (z krzywoprzysięstwo). W miastach było to zwykle ustalone, ale w rejonach wiejskich wszystko zależało od lorda-sędziego, chociaż oficjalne wytyczne nakazywały stosowanie kar zgodnie z kodeksem regenta, rozprowadzonym ponoć po całej krainie. I, teoretycznie przynajmniej, znanym wszystkim, chociaż sztuka pisania nie była powszechnie znaną umiejętnością.
Według słów Puchacza morderstwa zdarzały się stosunkowo rzadko. Z bardzo prostej przyczyny - ofiary morderstw zamieniały się w tak zwane żywotrupy, które ze wszystkich sił starały się odpłacić zabójcy tą samą miarką.
Wspomniany regent był władcą Północnej Wyżyny, czyli krainy, w której właśnie się znajdowali. Jednej z czterdziestu czterech, wchodzących w skład Przymierza. Władcy poszczególnych krain wchodzą w skład Rady, będącej spoiwem całego przymierza. Czterdziestym piątym, chociaż bynajmniej nie najmniej ważnym, członkiem Rady był patriarcha Quietus, najwyższy zwierzchnik Kongregacji.
Rada określała ramy, w jakich powinno mieścić się prawodawstwo poszczególnych krain. Są one dość szerokie i na dużym poziomie ogólności. W praktyce wyglądało to tak, że członkowie Rady zajmowali stanowisko w konkretnych, spornych przypadkach, wytyczając przy takiej okazji granicę akceptowalności. Rada była silna, dzięki solidarnie przestrzeganym sankcjom w postaci embarg handlowych nakładanych na wyjątkowo krnąbrne krainy, chociaż to zdarzało się - z przyczyn oczywistych - niezbyt często.
Rada nie zbierała się w jakichś określonych terminach, ale obradowała bez przerw. Nie miała jednej, określonej siedziby. Tak zwane Goszczenie Rady było przechodnim przywilejem, a zmiana siedziby odbywała się co kwartał. Władcy poszczególnych krain często na te obrady wysyłali swoich przedstawicieli.
Do Smoczego Leża, siedziby regenta i równocześnie miejsca zamieszkania Puchacza, mieli jakieś pięć dni drogi na piechotę. Pięć dni to nie tragedia. Trochę prowiantu i da się radę. Na dodatek po drodze można było znaleźć pewne udogodnienia dla podróżnych - na przykład wiaty, umożliwiające spokojny odpoczynek nawet w razie niepogody. Z drugiej strony - lepiej by było z kimś się zabrać. Na przykład z jakąś karawaną. Jako najemnicy powiedzmy. Gdyby oczywiście gdyby ktoś zechciał ich zabrać w takim charakterze. Może, by udowodnić swą przydatność, trzeba będzie kogoś pokonać? Z pewnością daliby sobie radę, a Shane-najemniczka nie wywołałaby niczyjego zdziwienia. Kobiety, jak mówił Puchacz, były dość wyzwolone i większości krain mogły wykonywać każdy zawód.
Innymi słowy - przed Shane również otwierała się możliwość zrobienia wielkiej kariery w wybranej dziedzinie. |