Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-02-2013, 21:57   #101
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Dzień 2

Następny dzień wyglądał bardzo podobnie - przyjaciele próbowali jak najwięcej skorzystać z wiedzy skrytej w klasztornym księgozbiorze. Kevin podpuścił Shannon, żeby spróbowała wyciągnąć od Puchacza jakieś drobne monety. Uczony nie chciał się pozbywać miedziaków, ale w końcu zgodził się podarować dwa.

Kevin przeznaczył jeden z nich na arkusz papirusu potrzebny do odrysowania mapy. Rzutowanie długiej mapy ze zwoju na arkusz zajęło cały dzień mozolnego na przemian szkicowania i zdrapywania. Z uwagi na ograniczoną przestrzeń Kevin poprzestał na zaznaczeniu głównych miast poszczególnych krain Przymierza i przepisaniu informacji o czasie podróży między nimi, ponieważ - jak się okazało - nie do końca przekładało się to na odległości na odrysowanej mapie. Najpewniej jakość dróg była różna, albo w grę wchodziły innego typu trudności. Przerysował również - często bez zrozumienia - symbole widniejące obok niektórych miast, które mogły oznaczać szczególnie cenione towary eksportowe.

Rondon próbował znaleźć coś o technice i technologii, niestety wszystko, co mógł zaproponować brat Librarian lub jego pomocnicy było w języku klasycznym. Wiedząc jednak, że stanowi to problem, podsuwano Rondonowi księgi zawierające ilustracje omawianych urządzeń, czy wynalazków. Wśród nich Rondon wypatrzył takie jak: kołowrót, wielokrążek, przenośnik ślimakowy, młyn wodny, wiatrak, warsztat tkacki napędzany pedałami a nawet zegar, chodzącą lalkę, czy balon. Mimo to odniósł wrażenie, że poza incydentalnym zastosowaniem bardziej nowoczesnych rozwiązań, technika Przymierza odpowiada średniowieczu - okresowi, którego nazwa ślizgała się gdzieś na granicy świadomości Rondona.

Shannon wraz z Lukiosem zawędrowała na dalekie południe, gdzie - jak się okazało - panowało niewolnictwo. Dowiedziała się także wiele o rozmaitych niebezpieczeństwach, jakie czyhają na nieostrożnych podróżnych i mniej lub bardziej poważnych sposobach ich unikania. Przymierze jawiło się, jako wielokulturowy tygiel, którego spoiwem był handel - każdy, bez względu na główne zajęcie, był po trosze kupcem i nie przepuszczał dobrej okazji do zrobienia interesu.

Ari kontynuował swoje słów cięcie, gięcie. Pod koniec dnia uznał, że osiągnął poziom pozwalający czytać ze zrozumieniem proste teksty, w szczególności z dziedzin, o których miał jako takie pojęcie. Miał zamiar sprawdzić to następnego dnia studiując zagadnienia związane z florą.
 
dzemeuksis jest offline  
Stary 14-02-2013, 12:16   #102
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Coś ciekawego? - spytał Kevin ledwo dosłyszalnym szeptem, wskazując na grubą księgę, w której dziewczyna zdawała się być zatopiona po same uszy.
- Mhm - mruknęła doczytując właśnie kolejny akapit. - Trudno powiedzieć co tu jest faktem, a co tylko fikcją literacką. Wydaje mi się jednak - westchnęła - iż możemy uznać, że ten świat na handlu stoi. Tu można ubić dobry interes na wszystkim. Miałbyś ochotę przehandlować mamusię? - zawiesiła głos, spoglądając na niego spod oka.
- Trudno mi powiedzieć - odparł Kevin. - Nigdy się nie zastanawiałem. Zawsze mi się zdawało, nie wiem czemu, że mężczyźni woleliby sprzedawać swoje teściowe. A co? Ktoś by kupił panią nie pierwszej młodości? To chyba niezbyt... - zawiesił głos szukając słowa.
- Czyżbyś nie doceniał doświadczenia i kwalifikacji niewiast po pięćdziesiątce? - szepnęła mrugnąwszy znacząco.
- Hmmm... - Kewin podrapał się po brodzie. Parudniowy zarost zachrzęścił. - Nigdy nie zastanawiałem się nad tym akurat aspektem kwestii związanych z posiadaniem teściowej. Ale gdyby był ktoś chętny...
- Tu handlują ludźmi? - spytał już całkiem poważnie. I stale szeptem, żeby nie zakłócić panującej w bibliotece ciszy.
Wydęła lekko usta.
- No cóż. Na to wygląda. Może nie konkretnie tu, ale gdzieś dalej na południe.
- Paskudne obyczaje. - Kevin pokręcił głową. - Może lepiej byśmy omijali krainy południowe?
- Ciekawe, jak i gdzie zdobywają niewolników? - zastanawiała się na głos.
- Ćććććć... - szepnął.
Shannon przygarbiła się lekko nad księgą, udając, że jest cicho jak mysz pod miotłą.
- To by trzeba spytać Puchacza - stwierdził Kevin. - Ale sądzę, że albo sobie wzajemnie ich podkradają, w taki czy inny sposób, albo robią wyprawy na sąsiadujące z nimi krainy.
- Lepiej wiedzieć o takich sprawach zawczasu. W razie, gdyby ktoś chciał zapolować na nas - wyjaśniła. - Warto mieć w zanadrzu coś, co by wybiło mu z głowy takie pomysły. Niewątpliwie byłbyś łakomym kąskiem na rynku. - Wyszczerzyła się.
- Założyłbym się, że za ciebie dostałbym więcej. - Odpowiedział uśmiechem. - Chyba nie muszę wymieniać twoich licznych zalet, prawda?
- A może tak jednak zaczniesz? - Spojrzała na niego zaczepnie.
Wyciągnął do niej rękę, równocześnie skinął głową w stronę drzwi prowadzących na podwórze.
- Nie chcesz mieć świadków? - spytała. - A potem się wyprzesz wszystkiego i tyle. Chcę to na piśmie - oświadczyła podając mu na wyciągniętej dłoni zdobyte miedziaki.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 14-02-2013, 12:21   #103
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Skarbie, jesteś wspaniała - powiedział Kevin, gdy Shane pokazała mu miedziaki, wycyganione od Puchacza.
- Och dziękuję, dziękuję - oświadczyła na pozór skromnie,
Uściskałby ją, ale nie miał pewności, jak dziewczyna zareaguje. I jak zareagują inni.
- Ari mógłby porozmawiać ze Zmyślnym. Rozmieniłby może gwardian jednego srebrnika na miedziaki i dostalibyśmy parę arkuszy więcej. Ari by się ucieszył. No i Puchaczowi można by oddać.
Kevin nie lubił mieć długów. Prawdę mówiąc, bardzo nie lubił mieć długów. I zawsze starał się je wyrównać. Bez względu na to, co kto chciałby zrozumieć pod tym pojęciem.
Shane uśmiechnęła się krzywo.
- Nie sądzę, żeby to było w jego interesie. Znaczy... Zmyślnego. Takie rozmienianie srebrników na drobne - wyjaśniła w razie, gdyby miał jakieś wątpliwości, co do tożsamości osoby, o której mówi.
- Mamy jeszcze troszkę czasu, zanim Ari zużyje cały arkusz - powiedział Kevin. - A potem się zobaczy.
Oczywiście można by spróbować oszukać brata Librariana, lecz to byłoby bardzo, ale to bardzo nieuczciwe.
- Na razie przekonam się, jak mi pójdzie kopiowanie mapy - dodał.

Mapa okazała się dość opornym przeciwnikiem.
Nijak nie przypominała tego, co Kevinowi kojarzyło się z tym słowem. I nie do końca wiedział, co jest z tych wszystkich malunków ważne, a co stanowi zwykły ozdobnik.

Niewiele mówiące symbole, linie, o których nie było wiadomo, czy oznaczają drogi czy rzeki, kreski mogące równie dobrze być pagórkami, jak i rządkiem drzew. A odległości...


Zdecydowanie wyglądało na to, że stworzenie przydatnej kopii mapy będzie wymagać zarówno dużo pracy, jak i pewnych konsultacji z Puchaczem i Arim.


W przerwach między jednym żuczkiem a drugim Kevin zajmował się układaniem listy zalet Shane.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-02-2013, 12:38   #104
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Arivald zdołał z niezłym skutkiem przejrzeć kilka zielników i odświeżyć oraz uzupełnić własną wiedzę na temat ziół. Ilustracje były bardzo sugestywne a język dość mu bliski. Nawet, jeśli nie każde słowo rozumiał bez słownika, to te kluczowe - informujące o leczniczych lub ostrzegające przed trującymi właściwościami danego zielska - bezbłędnie wychwytywał.

Traktaty medyczne również zawierały niesamowite ilustracje, nie mogły się jednak równać z tym, co Ari widział we własnym świecie. Wartość ich przeglądania była taka, że nie zaobserwował żadnych ewidentnych różnic anatomicznych (aczkolwiek nie był pewien co do niektórych obszarów mózgu). A jeśli chodzi o samą treść, to im więcej czytał, tym bardziej miał wrażenie, że staje się głupszy i traci cenniejszą, prawdziwszą wiedzę, spychaną gdzieś przez te wszystkie “humory”, “spiritusy”, “czarne żółcie” i inne bzdury, więc szybko zaprzestał.

Traktat dotyczący savoir-a-vivre okazał się napisany dość trudnym językiem. Ari często miewał wątpliwości, czy dobrze zrozumiał dany zwyczaj czy zasadę, przez co wartość tej lektury póki co pozostawała dla niego zagadką.
 
Tropby jest offline  
Stary 24-02-2013, 12:51   #105
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Najwyraźniej Skryptorium nie gromadziło dzieł 'dla prostaczków', gdyż coś takiego jak "Podręcznik do historii - wydanie skrócone" nie znajdował się wśród zgromadzonych tutaj książek. Poważne opracowania były dostępne wyłącznie w klasycznym, co dla nieznającego tego języka Kevina stanowiło problem nie do pokonania. Na szczęście brat Librarian zdołał wyszukać kilka traktatów o charakterze encyklopedycznym, dzięki czemu Kevinowi udało się co nieco ustalić.

Kontynent, na którym się znaleźli, jawił się w księgach jako cały znany świat i tak właśnie był określany. Niegdyś, w czasach kiedy nocą świeciły dwa księżyce, zamieszkiwany był w zasadzie w całości. Jednym z zamieszkujących go mieszkańców były smoki, często ujarzmiane przez ludzi. Jednak pewnej nocy mniejszy z księżyców, o fioletowym zabarwieniu, zaczął się powiększać i każdej kolejnej zajmował większą część nieba, niż poprzedniej, by w końcu uderzyć w zachodnią część świata, kończąc tym samym epokę zwaną Dawnymi Wiekami oraz wywołując różne osobliwe zjawiska.
Prawdopodobnie, z powodów nikomu nie znanych, coś się popsuło w kosmicznym mechanizmie i mniejszy księżyc wypadł ze swej orbity, kończąc swój lot na powierzchni planety.

Skutki były opłakane.
Jednym z nich była zagłada smoków - nie umarły od razu, jednak stały się bezpłodne. Innym - petryfikacja lub coś w tym rodzaju wszystkich żywych istot w promieniu kilku dni drogi od miejsca uderzenia. W ten sposób zginęła zniewolona smoczyca, źródło potęgi polis Smoczych Jeźdźców.
Jednak najbardziej brzemienną w skutki zmianą spowodowaną przez upadek księżyca było splugawienie olbrzymiego obszaru wokół miejsca uderzenia. Serca istot żywych ogarnął mrok, a ich ciała uległy straszliwym deformacjom. Ponadto, plugastwo okazało się być zaraźliwe, więc nie dotknięta bezpośrednio katastrofą ludzkość wkrótce stanęła w obliczu zagłady.

Wspólny wróg zjednoczył żyjące do tej pory w różnych stosunkach ludy - zawarto pokój nazwany Pakcjum i tak powstało Przymierze. Szybko stało się jasne, że walka z wrogiem nie ma większego sensu, bowiem nie znano sposobu na pozbycie się źródła plugastwa - oddziały wysyłane na skażone terytoria same ulegały złej mocy. Stąd wziął się pomysł, by wykorzystać naturalną barierę łańcuchów górskich do wybudowania systemu fortyfikacji nazwanych Wielkim Murem. Tereny na zachód od niego zyskały miano Złych Ziem.
Trudno było ocenić, jak wielki jest to teren, bowiem przeszukiwanych przez Kevina księgach nie było żadnych informacji na ten temat. Równie dobrze mogła to być więcej niż połowa 'świata'.

Obecnie był osiemset osiemdziesiąty rok Przymierza, bo od tego doniosłego wydarzenia rozpoczęto wspólne liczenie lat - wcześniej niemal każda kraina posługiwała się własnym i brakowało wspólnego punktu odniesienia. Jednak niektóre z krain utrzymują równolegle dwa kalendarze. Poza drobnymi incydentami panuje pokój, którego spoiwem jest przyzwyczajenie do płynących z pokoju dobrodziejstw oraz przyczajone zagrożenie ze strony Złych Ziem. Co pewien czas bowiem hordy plugawych istot szturmowały Wielki Mur lub znajdowały sposób na przejście przez góry, by siać zagładę. Ponadto zachodnie wiatry przenosiły czasem ziarna plugastwa na wschodnie rubieże Przymierza.

Upadek małego księżyca przyniósł również (w dużej mierze) unifikację religii. Najpopularniejszym, chociaż nie jedynym, wyznaniem Przymierza stała się wiara w Jedynego, który toczy nieustanną walkę o dusze ludzi ze swoim przeciwieństwem Wielunem (obarczanym winą za powstanie Złych Ziem). Prócz tego istniało wiele lokalnych kultów, które najczęściej poprzez łagodną asymilację prędzej, czy później stawały się elementem kultu Jedynego. Teolodzy Kongregacji byli wyjątkowo biegli w znajdowaniu podobieństw między zastanymi wierzeniami a wnoszoną doktryną, oraz lokalnymi bożkami a świętymi, którzy dostąpili łaski Jedynego.
Obecnie na czele Kongregacji stał patriarcha Quietus, a siedzibą było miasto-państwo zbudowane na Wielkim Jeziorze.

Jaki wpływ miał upadek księżyca na naukę? Według powszechnej opinii podupadły najwyżej obyczaje.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 24-02-2013 o 12:53.
Kerm jest offline  
Stary 24-02-2013, 14:02   #106
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Gdyby czasem nie wzywano ich na posiłki i gdyby nie towarzysze od czasu do czasu nie przynosili wieści o poczynionych przez siebie w księgozbiorach Skryptorium odkryciach, pewnie trudno byłoby jej oderwać się od lektury. Biorąc pod uwagę objętość trzech ksiąg, z którymi pragnęła się zapoznać poprzez tak krótki okres pobytu w klasztorze, każda chwila przerwy wydawała się jej stratą niepowetowaną. Z reguły więc dość półprzytomnie spoglądała na przerywających jej rozmyślania przyjaciół, a posiłki raczej pochłaniała, niż spożywała. Poranne nabożeństwa starała się traktować z szacunkiem, choć przedreptywała w czasie ich trwania, z niecierpliwością czekając, kiedy wreszcie dobiegną końca. Konieczność natomiast wychodzenia za potrzebą drażniła ją niemiłosiernie, choć wymagała ustępstw, jeśli miała się skupić na czytaniu, utrwalaniu w pamięci pewnych szczegółów oraz kojarzenia faktów.

Życie codzienne w miejscowych społecznościach wyglądało dość znajomo i zwyczajnie. Zależnie od grupy społecznej. Im niższa, tym trosk więcej i pracy, a mniej radości i miejsca na godziwą rozrywkę, nie mówiąc już o kulturze. Prości ludzie dnie całe od świtu do zmierzchu musieli na ciężkiej, mozolnej robocie trawić, by przeżyć. Im wyższa warstwa, tym jej przedstawiciele więcej czasu poświęcić mogli na zażywanie odpoczynku i rozrywki w różnorakiej, dostępnej na poziomie tutejszej cywilizacji formie. Czasem dość frywolnej, lecz ciut mniej prostackiej niż gmin z nizin społecznych. Jak w każdym uniwersum jednak i tu mądrość i doświadczenie życiowe także wśród biedaków można było spotkać, a prostactwo i nieokrzesanie u wysoko urodzonych. Jedno tylko rzuciło się Shanne w oczy. Jakiejkolwiek części Przymierza tekst by nie dotyczył, wszędzie modna była gra w kości. Czy chłopu, czy rycerzowi, czy nawet kapłanowi na propozycję partyjki niemal oczy łzawiły. Każda okazja była dobra. Ciekawa była czy w rzeczywistości tak było, czy też miały na to wpływ osobiste upodobania autora, jednak wątpliwości owe ustąpiły po przeczytaniu przez Shan kolejnych dwóch “dzieł”. W każdym z nich hazard odgrywał niemałą rolę w życiu społecznym Przymierza.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 24-02-2013 o 17:19. Powód: interpunkcja
Lilith jest offline  
Stary 24-02-2013, 16:50   #107
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Praca nad kopiowaniem mapy, tudzież studiowanie ksiąg, mających przybliżyć obraz świata i panujących w tym świecie obyczajów, nie zajmowały Kevinowi całego dnia. Zawsze zostawało dość czasu nie tylko na posiłki, ale i na rozmowę z tymi, co do suchych literek potrafili dorzucić nieco faktów, takich wziętych prosto z życia.
Idealną osobą (prawdę mówiąc jedyną) był Puchacz. Naukowiec, bez wątpienia, miał wiele wiedzy o świecie. I, najwyraźniej zadowolony z obecności i zaciekawienia licznych słuchaczy, chętnie się tą wiedzą dzielił.

Społeczeństwo, co było rzeczą dosyć oczywistą, dzieliło się na klasy. Dość typowe (według Kevina) do panującego ogólnie poziomu rozwoju technologii - rycerstwo, duchowieństwo, kupcy, rzemieślnicy i chłopi. W miastach rządziły trzy pierwsze warstwy, przy czym proporcje udziału w radzie miejskiej (czy jak się ów organ nazywał) w różnych miastach bywały różne.
Pewna różnica między tym społeczeństwem, a informacjami, które kołatały gdzieś głęboko w głowie Kevina, była ta, że chłopi, najniższa warstwa społeczeństwa, nie byli przywiązani do ziemi. Płacili czynsz swemu panu, lordowi, ale w każdej chwili mogli zabrać swoje manele i ruszyć w świat. Chyba że byli związani jakąś specjalną umową.
Ziemia w ogóle należała do rycerstwa, z pewnymi, niewielkimi wyjątkami. Kupcom udało się wywalczyć prawo posiadania ziemi w przypadku faktorii oraz wiosek zakładanych przy kopalniach, pod warunkiem, że zakładana faktoria lub odkryte przez kupca złoże znajduje się na ziemi niczyjej.
Z własnością ziemi wiązała się ściśle władza sądownicza. Na ziemi będącej własnością któregoś z rycerzy sędzią był właściciel owych ziem. W przypadku wiosek założonych przez kupców sądownictwo pozostawało w gestii regenta, który wysyłał w takie miejsca swojego przedstawiciela, jako stałego rezydenta. W miastach władza sądownicza przynależała do regenta lub jego przedstawiciela. Wszystko to dotyczyło Północnej Wyżyny. W innych stronach bywało inaczej.
Wyroki bywały różne i (niekiedy) dość okrutne, przynajmniej z punktu widzenia przedstawicieli bardziej rozwiniętej cywilizacji. Oprócz bardzo typowego lochu czy grzywny przestępcom groziło odcięcie ręki (w przypadku kradzieży), wyrwanie języka (z krzywoprzysięstwo). W miastach było to zwykle ustalone, ale w rejonach wiejskich wszystko zależało od lorda-sędziego, chociaż oficjalne wytyczne nakazywały stosowanie kar zgodnie z kodeksem regenta, rozprowadzonym ponoć po całej krainie. I, teoretycznie przynajmniej, znanym wszystkim, chociaż sztuka pisania nie była powszechnie znaną umiejętnością.
Według słów Puchacza morderstwa zdarzały się stosunkowo rzadko. Z bardzo prostej przyczyny - ofiary morderstw zamieniały się w tak zwane żywotrupy, które ze wszystkich sił starały się odpłacić zabójcy tą samą miarką.
Wspomniany regent był władcą Północnej Wyżyny, czyli krainy, w której właśnie się znajdowali. Jednej z czterdziestu czterech, wchodzących w skład Przymierza. Władcy poszczególnych krain wchodzą w skład Rady, będącej spoiwem całego przymierza. Czterdziestym piątym, chociaż bynajmniej nie najmniej ważnym, członkiem Rady był patriarcha Quietus, najwyższy zwierzchnik Kongregacji.
Rada określała ramy, w jakich powinno mieścić się prawodawstwo poszczególnych krain. Są one dość szerokie i na dużym poziomie ogólności. W praktyce wyglądało to tak, że członkowie Rady zajmowali stanowisko w konkretnych, spornych przypadkach, wytyczając przy takiej okazji granicę akceptowalności. Rada była silna, dzięki solidarnie przestrzeganym sankcjom w postaci embarg handlowych nakładanych na wyjątkowo krnąbrne krainy, chociaż to zdarzało się - z przyczyn oczywistych - niezbyt często.
Rada nie zbierała się w jakichś określonych terminach, ale obradowała bez przerw. Nie miała jednej, określonej siedziby. Tak zwane Goszczenie Rady było przechodnim przywilejem, a zmiana siedziby odbywała się co kwartał. Władcy poszczególnych krain często na te obrady wysyłali swoich przedstawicieli.
Do Smoczego Leża, siedziby regenta i równocześnie miejsca zamieszkania Puchacza, mieli jakieś pięć dni drogi na piechotę. Pięć dni to nie tragedia. Trochę prowiantu i da się radę. Na dodatek po drodze można było znaleźć pewne udogodnienia dla podróżnych - na przykład wiaty, umożliwiające spokojny odpoczynek nawet w razie niepogody. Z drugiej strony - lepiej by było z kimś się zabrać. Na przykład z jakąś karawaną. Jako najemnicy powiedzmy. Gdyby oczywiście gdyby ktoś zechciał ich zabrać w takim charakterze. Może, by udowodnić swą przydatność, trzeba będzie kogoś pokonać? Z pewnością daliby sobie radę, a Shane-najemniczka nie wywołałaby niczyjego zdziwienia. Kobiety, jak mówił Puchacz, były dość wyzwolone i większości krain mogły wykonywać każdy zawód.
Innymi słowy - przed Shane również otwierała się możliwość zrobienia wielkiej kariery w wybranej dziedzinie.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-02-2013, 17:26   #108
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Życie, to nie je bajka.
Jak wszędzie, tak i w Przymierzu ta prosta prawda wydawała się zajmować swoje poczesne miejsce. I jak w każdym świecie bywały tu ulewy, zamiecie, wichury... trąby powietrzne. No może niekoniecznie. Po drobnych konsultacjach z Puchaczem po kolacji, była już skłonna uznać, iż anomalie w stylu trąb powietrznych nie były tu częstymi gośćmi. Przynajmniej Puchacz o niczym takim nie słyszał. Radził za to planować noclegi w zajazdach, a złą pogodę przeczekać pod dachem.

Rozbójnicy - to według Puchacza było naprawdę realne zagrożenie. Ostrzegł czwórkę przybyszów, by najlepiej nie podróżowali bez wcześniejszego rozeznania. Przed podróżą zawsze warto było najpierw posłuchać plotek dotyczących wybranego traktu i okolic. Dobrze też było, by nie podróżowali samotnie, lecz przyłączyli się do grupy innych podróżnych, a najlepiej do większej karawany. Z wynajmowaniem ochroniarzy radził być ostrożnym, zawsze istniało ryzyko, że mogą to być rabusie, którzy w stosownej chwili czmychną z dobytkiem. Co prawda ich nie było stać na ochroniarzy, a dobytek można było zmieścić w niewielkim woreczku, ale radę warto było zapamiętać na przyszłość. Może wzbogacą się na grze w kości, pomyślała z przekąsem. O wiele szybciej ich sakiewki zdolni byli opróżnić - działający zgodnie z prawem - poborcy podatkowi, tudzież celnicy i mytnicy. Tak zwane rogatkowe mogło zależeć od wielu czynników (na przykład od ilości głów lub nóg).

Na dzikie zwierzęta, których było według powieści zatrzęsienie, w Północnej Wyżynie zdaniem Puchacza raczej trudno było trafić. Wrodzona obawa przed ludźmi trzymała je od nich z dala. Chyba, że wlazło się w drogę samicy z małymi. Ewentualnie zimą można było stać się celem watahy wilków. Znane były też przypadki ataków żbika, ale raczej na samotnych podróżnych. Jeśli chodziło o inne krainy, to Puchacz coś tam słyszał o tygrysach, krokodylach, skorpionach i innych, ale nic bliższego na ten temat nie wiedział.

Co dziwne wydało się Shane, święcie wierzyli tu w smoki, chociaż już ich na tym świecie uświadczyć od wieków nie było można. Z drugiej strony i Puchacz, i Zmyślny uparcie twierdzili, że smoki istniały. Mało tego - posłusznie woziły na swych grzbietach jeźdźców. Wybitnie gryzło się to z mętnymi wyobrażeniami Shane o smokach - pożeraczach dziewic.
Do bajek zaliczyć radził Puchacz natomiast wszelkie czarownice, demony i inne zmory z zaświatów. Dość dziwne, skoro ani on, ani nikt inny nie wątpił w żywotrupy. Trupy zamordowanych, ożywające niedługi czas po śmierci, mszczące się na swoich zabójcach, a potem wiodące dalej nędzną egzystencję pożeraczy mózgów. Podręczny konsultant, czyli Puchacz radził im wystrzegać się owych stworów, jak ognia. Amulety chroniące przed zarażeniem, o których wspominały opowieści, uważał za blagierstwo. Żywotrupy stanowiły raczej dość rzadkie, lecz śmiertelne zagrożenie, spotykane niemal wyłącznie w pobliżu granicy ze Złymi Ziemiami. Mimo to Shannon przeszedł dreszcz, kiedy przypomniała sobie, jak o mały włos nie skończyły się pierwsze próby nawiązania kontaktu z Wilkiem... Wprawdzie nie miała wtedy zamiaru zrealizować swoich gróźb wobec pustelnika, ale jeśli sprawy potoczyłyby się choćby trochę innym torem? Inna rzecz też ją troszkę zmroziła. Ten trup w studni. Wyglądało na to, że Ari też miał trochę szczęścia.

Jeśli dodać do tego zakamuflowanych wewnątrz prawowiernej społeczności czcicieli straszliwego Wieluna - Shannon trudno było całkiem poważnie podchodzić do podobnych rewelacji - wychodziła z tego niezła kabała, w którą to całkiem ładnie udało im się wpasować. W tej kwestii postanowiła nieco przycisnąć Zmyślnego i Puchacza, i wydobyć z nich jak najwięcej informacji o miejscowych kultach. Ostatnie na czym im zależało, byłby konflikt na tle religijnym.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 24-02-2013 o 17:29.
Lilith jest offline  
Stary 28-02-2013, 10:08   #109
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Żeby nie dublować zdobywanej wiedzy Rondon skupił się na faunie. Ogólnie zdawała się być podobna do takiej, którą pamiętał ze swojego świata i podobnie zróżnicowana w zależności od panującego w danym rejonie klimatu. Widział też wiele ilustracji przedstawiających fantastyczne istoty, jednak nie wiedział, ile mają wspólnego z rzeczywistością. Ani konsultacje językowe z Arim, ani merytoryczne z Puchaczem, który pytania kwitował najczęściej bezradnym wzruszeniem ramion, nie przynosiły rozstrzygnięcia. Niemniej starał się dowiedzieć jak najwięcej o nieznanych stworzeniach mogących stanowić poważne zagrożenie.

O żywotrupach dowiedział się, że są powolne, ale niesamowicie wytrzymałe i całkowicie niewrażliwe na ból. Wiedzione jakimś szóstym zmysłem niezmordowanie podążają w kierunku osoby, która pozbawiła ich życia lub jest w znaczący sposób za to odpowiedzialna. Nie spoczną, póki nie dokonają pomsty a potem wałęsają się bez celu pożerając mózgi nieostrożnych podróżnych. Jedynym znanym sposobem pokonania żywotrupa jest rozczłonkowanie go i spalenie na popiół. Do pierwszego potrzeba dużo siły i odpowiedniego narzędzia zaś do drugiego w zasadzie potrzebny jest piec, bo członki wrzucone do ogniska wytaczają się z niego, gasną i dążą do ponownego połączenia.

Wszystko to opowiedział Rondon przyjaciołom, nim... przestał się odzywać. W jego imieniu przemówił Zmyślny, który oznajmił, że Rondon nie może się odnaleźć po ostatnich wydarzeniach, że jedyne, czego teraz potrzebuje to cisza, spokój i skupienie się na powtarzalnych czynnościach i że w związku z tym pozostanie w klasztorze, co już bez wątpienia postanowione, bowiem przybysz złożył śluby milczenia i od teraz będzie znany, jako brat Turkus. Gwardian powiedział, że zgodził się na to tylko ze względu na szczerość, jaką Rondon okazał demaskując drużynę na początku wizyty w klasztorze.
 
dzemeuksis jest offline  
Stary 28-02-2013, 23:29   #110
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Shannon była wielce zadziwiona praktycznym podejściem teologów Kongregacji do innych wyznań. Nic na siłę... tak chyba brzmiała wyznawana (i stosowana) przez nich zasada. Nie było żadnych prześladowań, żadnego tępienia. Delikatnie i powolutku przystosowywano stare wierzenia do nowych zasad. Macie jakieś dobre bóstwo? Oczywiście to jest Jedyny ukrywający się pod innym imieniem. Czcicie go na swój sposób? A cóż w tym niewłaściwego, jeśli to nie wchodzi w konflikt ze świeckim prawodawstwem. Wprowadzimy tylko kilka drobnych korekt. Wasze święta staną się naszymi i z wzajemnością. I wszystko będzie cacy. Jeśli nie chcecie - nikt was do niczego nie zmusi. Żyjcie sobie, jak chcecie. Ale broń was Jedyny, jeśli złamiecie prawo. Nie pomoże wam nic i nikt, nawet wasi bogowie. Kongregacja miała swoje sposoby na niepoprawnych grzeszników i nie wahała się ich użyć.

Jakie to były sposoby Shane się na razie nie dowiedziała. Zapewniono ją tylko, iż nie wiązało się to z upieczeniem na wolnym ogniu. A może po prostu zbrodniarzy i zatwardziałych heretyków wysyłano za Mur? W celach badawczych? Mocno wątpiła, bo kto by chciał w ten sposób powiększać szeregi wroga, a przyczyniając się do paskudnej śmierci nieszczęśnika, ściągać sobie na kark fatum w postaci żywotrupa.
Z drugiej strony... Kevin przeprowadził całkiem zgrabny wywód, zgodnie z którym takie działanie byłoby zupełnie bezkarne. W każdym razie ona nie zamierzała tego sprawdzać w żaden sposób - ani na cudzej skórze, ani tym bardziej na własnej.

Jedyny, ogólnie mówiąc, reprezentował siłę stwórczą, porządek i prawdę. Wielun natomiast fałsz, chaos i zniszczenie. Jeden i drugi mieli swój panteon świętych, popleczników czy innych proroków. Wyznawanie Wieluna było generalnie zakazane prawem świeckim, bowiem wiązało się z łamaniem innych jego przepisów.

Niektórzy wierzyli, że ci obaj antagoniści czasem zsyłali na tutejszą ziemię swoich wysłanników. Swoich anielskich, albo demonicznych sług. Na ile to było prawdą, tego Shane nie potrafiła się dowiedzieć. Zmyślny zaświadczał, że tak, Puchacz sceptycznie się uśmiechał. Faktem pozostawało, że niektórzy obarczali Wieluna odpowiedzialnością za katastrofę i powstanie Złych Ziem.

Skoro nadarzyła się sposobność wypytali się również o charakterystyczne pozdrowienia i inne regułki wypowiadane przy najróżniejszych okazjach.

Gestem, jaki wykonywali ci, co wyznawali Jedynego, był rysowany kciukiem na piersi okrąg, przekreślony na skos od lewego ramienia.
W żadnym wypadku nie należało rozczapierzać dłoni i wyciągać jej czyimś kierunku. Gest ten na całym znanym obszarze Przymierza symbolizował wszystko, co było związane z przeklętym kultem Wieluna. Gdzieniegdzie można było za to dostać jedynie w zęby, a gdzieniegdzie - trafić do lochu, albowiem ci, którzy powoływali się na Wieluna nie cieszyli się zbyt wielką popularnością czy wśród możnych, czy wśród pospólstwa. Puchacz po cichu przestrzegł ich także przed innymi, mniej jednoznacznymi religijnie, za to dość nieprzyjemnymi dla odbiorcy. Niektóre z nich były zapewne dość uniwersalne, bowiem i Shane, i Kevin część z nich sobie kojarzyli.

Kevin, jakby mało mu było oficjalnej narzeczonej, wypytywał również o podejście do związków oficjalnie nie usankcjonowanych tudzież prostytucji. Życie na kocią łapę było niezbyt mile widziane, ale od biedy tolerowane, w przeciwieństwie do powszechnie karanego cudzołóstwa. Prostytucja była w jednym mieście oficjalnie uznawanym zawodem, w sąsiednim - musiała schodzić do podziemia, a panny nią się zajmujące musiały uważać, żeby nie trafić do beczki ze smołą, a potem do wora pierza.
Czegoś takiego jak rozwód, ani boskie, ani świeckie prawo nie przewidywało. Shan pomyślała więc, że wypadałoby się dobrze zastanowić zanim wkroczy się na drogę bez powrotu, jaką była instytucja małżeństwa. I czy lepiej nie zostać etatową narzeczoną, bez większych zobowiązań.

Ogólna zasada funkcjonowania w tym niemal jednowyznaniowym społeczeństwie w przybliżeniu brzmiała: “Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”, chyba że - jak się okazało po kilku kolejnych wyjaśnieniach Puchacza - można było na tym zarobić. Wyglądało to Shannon dość znajomo. Tak zwana religijność na pokaz. Odświętna i praktyczna, za przeproszeniem. We własnym grajdołku i za zamkniętymi drzwiami większość przestawała się przejmować tym, co Jedyny musi sądzić o swoich wiernych czcicielach.

Ciekawą dość rzeczą było, że w społeczeństwie nie znano magii. Nie było żadnych magów, magików, czarodziejek, czarownic, co to niby jednym gestem potrafiliby rozpalić ogień czy zwalić z nóg zbrojnego rycerza. Nie wzywano demonów czy innych złych duchów, nie rzucano uroków, nikt nie sporządzał miłosnych eliksirów.
Istniała co prawda alchemia, ale - jak stwierdził Ari - więcej miała wspólnego z chemią, niż z zamianą ołowiu w złoto.

Ogólnie biorąc Shane uznała, że w tym świecie da się - przy zachowaniu odrobiny ostrożności - jako tako żyć.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172