Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2013, 19:21   #125
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Fakty o równowadze: Odważniki muszą być tej samej wagi - część I

- Witajcie - pierwszy z przybyłych nie-bogów przemówił blondyn, pełniący rolę strażnika równowagi, a kto wie, może i sędziego w boskim pojedynku?
-Ojcze, który spłodził córkę będącą zarówno najmłodszym jak i najstarszym jego potomkiem. - rozpoczął, patrząc na spętanego w środku gigantycznego więzienia pradawnego boga - Kronosa.
- Dzierżycielu rozpaczy zdolnej zniszczyć nawet to, co już zniszczone - nie był pewien czemu, ale kontynuował z wysokim, niemal patetycznym językiem nawet przy przemowie do swego “nakama”.
- Oraz ty, która porzuciła kult świętego byka, by niedługo potem dać pokaz swym zdolnościom, przemieniając wraz ze swym bratem niesforną dwójkę w góry. - tak jak w przypadku jej przodka, rozpoczął od wymienienia jakiegoś z jej przeszłych czynów. - Hero - powiedział, rozbawiony do stopnia, w którym białe zęby rozpromieniały zgromadzone w pomieszczeniu światło, kradnąc nieco z uwagi, którą poświęciło bogom.
Dopiero po chwili blondyn wyczuł coś, czyjąś obecność zataczającą koła niedaleko jego własnej świadomości. Przywołał z pamięci doznania z rozmów z Bachusem. Tak, ktoś zdecydowanie próbował się z nim porozumieć. Otworzył nieco swój umysł, zapraszając do środka gościa.
- Witaj - odparł w kierunku nieznajomego <<Johna>>.
- Witam, to ja, John. Również należę do ekspedycji - dodał na wszelki wypadek, gdyby jego zdolność zadziałała na Fausta mocniej niż zamierzał wymazując kompletnie obecność Anonima z pamięci - Zdobyłem nieco informacji potrzebnych nam do wypełnienia zadania i chciałem spotkać się z resztą naszej drużyny
Hera uniosła swoją cieńką brew zdziwiona, że ktoś tutaj zna jej imię.- Witaj nieznajomy, jednak to ani miejsce ani pora na uprzejmości. Musicie opuścić tą cele natychmiast. -stwierdziła poważnie zaś Kronos zaśmiał się głośno. - Widzę mamy tu kogos oczytanego, uścisnąłbym Ci dłoń ale jak widzisz to niemożliwe.
- John... Ah tak! - rozmówca nie mógł być pewien, czy blondyn stroi sobie z niego żarty, czy przez przykrywkę niemalże idealnej anonimowości trudne było rozpoznanie go po samym jego imieniu.
Umysł strażniak równowagi zdawał się pracować na wyższych obrotach niż zwykle, prowadzenie dwóch rozmów jednocześnie zdawało się być ciekawym ćwiczeniem. - Kto wie, może jeszcze dzisiaj ją uściśniesz - roześmiał się blondyn.
- Jestem z Gortem i Puszką - wyznał, przyjmując że to nieco żartobliwe określenie będzie łatwiejsze do identyfikacji niż pełne imię, którym rycerz chciał się tytułować. - Z szybkim spotkaniem może być problem, chyba, że masz ochotę na lekki spacer - zaśmiał się, tym razem jednak zrobił to w myślach.
- W takim razie zaczekam, aż będziecie w mieście - John przez chwilę zawahał się zastanawiając się czy powinien im przekazać informację o Hanie, jednak zdecydował się przynajmniej na razie posłuchać Shiby. W końcu uratowała mu życie; przynajmniej tyle mógł dla niej teraz zrobić - Wiem w jaki sposób przedostać się do tuneli, którymi mamy udać się w dalszą drogę, mam też zezwolenie władz miasta na wejście tam i przykrywkę dla naszej eskapady
- Zezwolenie? - zapytał znajdującego się wysoko ponad jego głową akwizytora, będącego swoistą szarą eminencją tego zlepku przypadkowych osób, którzy mogą nazywać siebie “nakama”.
- To znaczy że lokalne władze, a co za tym idzie również strażnicy nie tylko nie będą nam przeszkadzać w dostaniu się tam, ale użyczą nam swojej pomocy... w pewnych granicach oczywiście
- Mhm. - strażnik podsumował, nie dając poznać po stanie swoich myśli, że tym co krążyło po jego głowie było jakiekolwiek przetrwanie tychże władz po tym, co może zaczać się tutaj dziać.
- Nie sądzę. -odparła Hera podchodząc do Fausta i dźgając o palcem w pierś.- Nie wiem po co tu przyszliście, ale mój ojciec pozostaje w swym więzieniu. Żyjecie tylko dla tego, iż to że znaleźliście to miejsce jest znakiem, że zasługujecie na coś więcej niż przypadkowa śmierć zupełnie nie związana z waszym przeznaczeniem.
Gort był nieco oszołomiony pojawieniem się kobiety o wyglądzie arystokratki. Nie, nawet ktoś taki jak on czuł że bije od niej znacznie potężniejsza aura i siła woli niż od jakiejkolwiek przedstawicielki płci pięknej którą kiedykolwiek spotkał.
- Hej, paniusiu! - zawołał pirat do bogini. - A co powiedziałabyś na to żebym urządził sobie z twoim ojczulkiem mały sparing? Obiecuję że nie zrobię mu krzywdy. Chcę tylko sprawdzić czy naprawdę jest taki silny jak mówi o nim Mądrala.
- Zamilcz głupcze, nie jesteś godny by tak do mnie mówić. -warknęła boginii a pirat w jednej chwili poczuł jak wysychają mu usta, jak gdyby nagle cały strach który tłumił przez wszystkie lata w swym potężnym sercu nagle uderzył zmasowanym ataku w jego serce.
- Ile to już lat minęło od waszego wyroku? - strażnik spytał będącej jakże wrogo nastawionej do niego bogini, która w ostatniej sprawie zdawała się go popierać.
- Niewystarczająco długo. -stwierdziła oschle Hera.
- Ohh, taka niewrażliwa dla własnego ojca? - zapytał nieco zdziwiony sytuacją blondyn. Chwilami cieszył się z powodu każdego grama wiedzy, którą posiadał, by zaraz po tym czuć coraz większy jej niedosyt. Może w stwierdzeniu, że trzeba być głupim, by być mądrym było dużo więcej niż ziarnko prawdy, zaś świadomość swoich braków niewątpliwie była pierwszym krokiem do pozbycia się takowych.
- Nie sądzisz, że można dać Kronosowi drugą szansę? - zarzucił kolejnym, nieco zbyt prowokacyjnym pytaniem.
- A czy ty dałbyś swojemu ojcu szanse po tym jak by pożarł Cię żywcem? -zapytała ironicznie Hera zaś Kronos wtrącił się nieśmiało do rozmowy.
- Chce zauważyć że wszystko grzecznie zwróciłem...
- Z pewnością znałbym go lepiej, niż Fausta III - zaśmiał się kontynując swój wywód. - Mimo wszystko żyjesz i masz się całkiem dobrze uzbrojona w biel damo. - dodał po chwili.
- Jeżeli ktoś co Ci ukradnie, a potem zostanie Ci to zwrócone, czy nie chciałbyś by złodziej poniósł karę? -odparła pytaniem Hera świdrując sylwetkę Fausta wzrokiem.
- Idąc tym tropem jestem złodziejem. - blondyn był radosny jak nigdy dotąd. Ot stało przed nim dwóch jakże potężnych bogów, zaś przekonanie Kronosa by użyczył chociaż cząstki mocy Gortowi mogło gwarantować powodzenie misji. Nie mówiąc już o przydatności pradawnego boga wśród znajomych...
- Cóż to za kara, gdy trzeba go pilnować. - zauważył. - Zarówno jego zdolności, jak i osób go strzerzących zwyczajnie się marnują. - dodał po chwili gorzkim głosem.
- Każdy więzień ma swych strażników. -prychnęła Hera po czym tupnęła tak że kilka płyt popękało, co było dziwny zjawiskiem zważywszy na odporność swoistego wystroju tego miejsca. - Ponadto zapominasz się strażniku, masz pilnować by ten świat był w równowadze zaś trzymanie mego ojca w tym miejscu gwarantuje by tak się działo.-dodała jeszcze oburzona.
- Curuś daj, że spokój chociaż porozmawiać z gośćmi byś mi dała. -mruknął znudzony wyraźnie mężczyzna. - A jak się zezłościsz to Ci się zmarszczki porobią i potem znowu przyjdzie twój mąż i będzie ciskać we mnie piorunami. -westchnął jeszcze niczym po ciężkiej imprezie.
- Widzisz, przybyłem tutaj z jednym z naginaczy ziemii - tu blondyn wskazał ręką na czarnoskórego wielkoluda. - Jeśli odnosisz się do mojej roli, to wiedz że rozwinięcie jego talentu ma bezpośredni związek z szerzącą się zarazą.- dodał po chwili.
- Kronosie, jeśli niszczyć, to uczciwie, nie bez możliwości obrony, tak? - zapytał.
- To wasze ludzkie sprawki, zaraza nie dotyczy nas bezpośrednio, to tylko i wyłącznie zmartwienie waszego ludu, ta kara zaś ma wyższą cenę i rolę. -odparła Hera, jednak nie była to błyskawiczna riposta, chwile zajęło jej namyślenie się co wykorzystał Kronos.
- Zniszczenie i stworzenie wszystko to się ze sobą łączy mój mały strażniku. -po czym zaśmiał się i dodał. - Aczkolwiek igrasz z rage of the woman a to nigdy nie jest dobrym wyjściem. -dodał z tą samą radością.- Potrafi to przysporzyć dużo niestrawności- dodał z chichotem.
- Jak bardzo chciałbym się z tobą zgodzić, dzierżąca nadany przez jednego z największych poetów opisujących wasze dzieje, tytuł dziecka. - rozpoczął blondyn. - Jednak Bogowie, jak i każde inne osobliwości czerpią swoją siłę z tego kto i w jaki sposób dba o ich pamięć, składa im hołd. - wspomniał jeden z faktów bogini, której naturalny kolor włosów zdawał się być odcienia kojarzącego się z gotowym do zbiorów zbożem.
- Co prawda byty tak potężne jak wy nie znikną z tego świata od razu - tutaj zatrzymał się, jakby nie będąc pewnym tego, co właśnie zamierza zrobić. Jeśli ktoś byłby wzorowym obserwatorem, mogłoby mu się wydawać, że blondyn kradnie jeden z atrybutów Hery - światło, emitując nieco białej energii ze swojego ciała. Mogło jednak być to tylko przywidzenie, czy może coś, co wykraczało poza normalną, ograniczoną trzema wymiarami powierzchnię?
- Upadek będzie powolny i coraz bardziej samotny - powiedział, zaś jego usta przyjęty dziwny, nieco ostry uśmiech. - Może nawet bogowie zaczną wtedy błagać o kata? - dodał, by po chwili, z nieco zdziwioną miną zwrócić się w kierunku Kronosa.
- Zmiana nie jest chaosem, tak jak stagnacja to nie równowagą, nieprawdaż El Rey da tierra? - najwyraźniej strażnik nie miał problemu z byciem, czy też udawaniem poligloty.
Kronos spoważniał nagle mierząc blondyna swym jednym wolnym okiem, nie odpowiedział jednak, milcząc łypał na swoją córkę która wyglądała na wyraźnie zamyśloną.
- Masz... -zaczęła nagle ważąc każe słowo. -...wiele do powiedzenia młody człowieku. Z twoich ust płynie wielka mądrość ale i wielka pycha. -stwierdziła powoli zbliżając się do Fausta i pochylając się lekko tak by spojrzeć mu w oczy, dopiero teraz do całej trójki dotarło jak wielką osoba jest Hera, jak gdyby w te kilka kroków urosła do rozmiarów prawdziwego giganta.- Ale czy twe czyny są tak samo odważne jak słowa? Czy nie jesteś tym który w chwili słabości, chwili gniewu wezwał na pomoc nas? Potężne byty by tylko uratować swoja marna godność, pychę która nie mogła znieść porażki? -mówiąc to Hera przykucnęła lekko tak że jej oczy ciągle były na poziomie wzorku Fausta. - Udajesz czy jesteś odważny. Jesteś mędrcem czy pysznym głupcem, który stara się udowodnić swoją mądrość, okaże się w twej następnej odpowiedzi. -mówiąc to wyprosotwała się i machnęła dłońmi niczym wprawny artysta. - Pozwolę wam na rozmowę ze swym ojcem ale pod jednym warunkiem. -po tych słowach na jej ustach wykwitł lekki uśmiech, tak dobrze znany herosom gdy bogowie ofiarowywali im możliwość zaznania potęgi. - Mówisz niczym przywódca, zachowujesz się niczym najważniejszy w tej sali mimo, że jesteś zwykłym robakiem. Tak więc czas byś pokazał kim jesteś naprawdę. Jest was tu trójka. -mówiąc to wskazała wszystkich z drużyny mimo że wcześniej całkowicie ignorowała Gorta i Calamitiego zupełnie ignorując ich ruchy jak i słowa. - Więc czas byś wybrał. Czas byś pokazał czy jesteś wodzem czy tchórzem. Wybierz wojownika, rycerza który pokona mego wybrańca, w walce na śmierć i życie, kogoś kto będzie w stanie pokazać iż jesteście godni rozmowy z mym ojcem. -mówiąc to powietrze zafalowało dookoła Hery. - Jednak prawdziwy dowódca musi mieć wybór, więc zdecyduj, czy chcesz wybrać wojownika pierwszy, ale dzięki temu zdecyduję o miejscu walki, czy może chcesz bym to ja przedstawiła pierwsza swego wybrańca, ale dzięki temu pozostawisz mi tez wybranie placu boju. -zakończyła dudniącym głosem, zaś Kronos zerknął na Fausta jak gdyby dając mu do zrozumienia że gra nie jest warta świeczki.
Faust rozłożył ręce na boki - co było idealnym podsumowaniem zarówno słów kobiety, jak i całkiem słusznej reakcji jej ojca. - Stawiasz mnie w sytuacji, w której każdy wybór będzie zły, ciekawe. - zaśmiał się blondyn, ciągle pewny siebie.
- Mędrzec uniknie walki, będzie więc tchórzem - zaśmiał się blondyn. - Zaś przyjmując wyzwanie, stanę się głupcem. - dodał po chwili nieco rozczarowany. - Wysyłając kogoś innego, by walczył w moim imieniu przyjmę możliwości wodza, nie będę jednak liderem odpowiedzialnym za swoich kompanów. - dodał po raz kolejny, prostując cztery palce jako wytyczniki kolejnych jego słów.
- Jestem tu, bo chcę porozmawiać z Kronosem - wyjawił po chwili nieco ciszej. - Rozmawiać - podkreslił raz jeszcze, po nieco głębszym oddechu. - Nie zawsze znaczy wysyłać kogoś na wolność, może chcę tylko ciekawszej dla niego, jak i dla mnie kary? - chociaż nie traktował pokazu zdolności oratorskich jako przemyślany punkt programu, niestety - tak wyglądały pełne patosu rozmowy z bogami.
- Jeden z tej trójki potrafi kształtować ziemię, szuka wyzwania, okazji do rozwoju - powiedział, spoglądając kątem oka na czarnoskórego. - Drugi szuka źródła swego smutku. - wskazał wzrokiem rycerza rozpaczy.
- Ja zaś dbam tylko o to, by niezależnie od wszystkiego, szanse były równe - powiedział, tym razem zachowując jednak grobową, czy może więzienną ciszę.
- Życie w zamian za rozmowę? - strażnik zakpił ze slów małżonki Zeusa. - Nie chodzi nawet o mnie, robaka, ale tak nisko cenisz zastępy swoich herosów? - wytknął rozmówczyni kolejny nietakt z jej strony.
- Nie jeden mędrzec pochwalał głupotę, ja zrobię więc dokładnie to samo. - wyjawił Herze swój prosty plan. - Jeśli zakład ma być uczciwy, to może ustalimy równe stawki? - zapytał chytrze.
- Twój wojownik, lecz nie jego żywot - powiedział, zaś w jego oczach pojawił się błysk narastających emocji. - Tak wiele pomniejszych bożków niemal umiera z braku mocy, może gdy odejdziesz będzie lepiej? - zadrwił.
- Jeśli twój wojownik mnie pokona, umrę. Jeśli ja go pokonam - uśmiech strażnika wystarczył za dokończenie sentencji.
- Nawet...bogowie... sprowadzają wszystko... do walki... smutne... - Calamity zadrżał dziwacznie wygięty do tyłu, tak jakby chciał żeby kręgi w kręgosłupie wróciły na miejsce.
- Ludzie... powinni szukać w was... ideałów...wsparcia...inspiracji... - Zbrojny kontynuował, zerkając na Herę. - Miast... tego... czerpiecie... radość z tego że my śmiertelnicy.... mordujemy się... for your entertainment... - Nawet Rycerz znał ten język. Wyprostował się na chwile okazując swój właściwy wzrost. - Gdybyście...chcieli... szaleństwo mogłoby zniknąć... od tak... Dzierżyciel rozpaczy pstryknął w palce, aż poleciało kilka iskier. - Byt... który decyduje... kto jest bogiem... a kto nie... ma dziwne poczucie... humoru... - Kończąc wypowiedź Calamity pokręcił głową w bardzo flegmatyczny sposób.
- Iwabababa! - zaśmiał się pirat, spoglądając jeszcze raz na Kronosa, a potem na Herę. - Więc jesteście jakimiś bożkami? To będzie ciekawe! Nie myślcie tylko że się was przestraszymy! Pokaż na co cię stać, paniusiu! Ten tutaj może nie wygląda na silnego, ale i tak wystarczy by skopać dupę twojemu pomagierowi!
Olbrzym stanął obok blondyna i poklepał go wielką łapą po plecach.
- Wiedziałem że odważny z ciebie gość! - rzekł Gort do swego towarzysza z dumą wypisaną na twarzy. - Daj im popalić, Mądrala! Tylko pamiętaj że ten tutaj jest mój.
To mówiąc czarnoskóry pogroził zaciśniętą pięścią w stronę Kronosa.
Hera zaśmiała się głośno kładąc dłoń na twarzy, by ewentualne łzy wywołane tym wybuchem śmiechu nie spłynęły dalej niż powinny. - Ty dalej nic nie rozumiesz Fauście. -stwierdziła po czym powolnym krokiem podeszła do Gorta i musnęła jego podbródek palcami, delikatnymi niczym świeży powiew wiatru. - Nie rozumiesz strażniku, że nie jesteś w pozycji do dyktowania warunków? Dalej nie zdajesz sobie sprawy w jakim miejscu się znaleźliście? - to mówiąc uśmiechnęła się do murzyna którego twarz badała po czym dodała. - Może nasz osiłek Ci to wytłumaczy, powiedz mi człeku czy byłeś kiedykolwiek w więzieniu? -zapytała Bogini pierwszy raz zwracając się bezpośrednio do Gorta.
- A żebyś wiedziała że byłem - potwierdził murzyn, krzyżując ręce na masywnej piersi. - I to w najgorszym i najstraszniejszym jakie kiedykolwiek zbudowano.
W tym momencie pirat jakby się nad czymś zastanowił i rozejrzał się jeszcze raz po sali zbudowanej z czarnego boskiego kamienia.
- Chociaż jak tera tak sem nad tym pomyślał, to pewnie twój ojczulek rzeczywiście ma tutaj gorzej niż miałem ja i moi nakama.
- O uzbrojona w biel - westchnął nieco głupawo blondyn. - Wspominałaś o równowadze, by zapomnieć o niej, gdy tylko uznasz to za stosowne. - wytknął po chwili jej błąd, nie odczuwając żadnej krępacji płynącej z rozmowy z boginią.
- Naprawdę twierdzisz, że warto poświęcić życie dla rozmowy? - strażnik równowagi zapytał po chwili Herę, nieznacznie przyśpieszając tempo swojej wypowiedzi. - Jeśli twierdzisz, że jestem niczym robak, to co ci grozi zmiana stawki? - zaśmiał się, jednak tym razem w roznoszącym się po więzieniu śmiechu nie było czuć powagi, raczej zew krwi godny kata. - Czy twierdzisz że robak pokona wybranego przez ciebie herosa? - podsunął rozmówczyni wniosek płynący z jego słów, co z całą pewnością dodatkowo umniejszyło godności jedzącej kozły(tak, stały epitet Hery).
 
Zajcu jest offline