Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2013, 22:30   #4
Boreiro
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Dancon jakieś pół godziny po świcie zarządził pobudkę, a po kolejnych 30 minutach byli już w drodze. Jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego to za 2 dni będą w miejscu zbiórki. Nie było sensu forsować tempa. Żeby skrócić czas podróży do jednego dnia musieliby biec sprintem non stop albo użyć koni. Obydwie opcje niemożliwe do zrealizowania. A gdyby zarządził szybsze tempo i dotarli na front nie wieczorem, a po południu istniało ryzyko, że od razu ich rzucą w wir walki. Zdecydowanie najgorsza opcja.

Po godzinie drogi las się skończył i wyszli na otwartą przestrzeń. Co prawda w lesie nieprzyjaciołom łatwiej zorganizować zasadzkę, ale zmiana otoczenia i tak nie wyszła na dobre. Teraz można było zauważyć skutki wojny. Mijali opuszczone wsie z nielicznymi ludźmi chowającymi się przed ich oddziałem. Robili to jednak nieudolnie, czemu nie można się dziwić. Byli to głównie starcy, którzy nie podołaliby trudom podróży w głąb kraju. Wszyscy żołnierze czuli się nerwowo. Po pierwsze taki widok wprawia w zachwyt chyba tylko podłych sadystów, a po drugie wszyscy, bez wyjątku byli rodzonymi mieszczuchami nieprzyzwyczajonymi do tak otwartych przestrzeni.

Dancon nigdy nie był orłem w astronomii, ale dzięki Chestowi dowiedział się, iż niedawno minęło południe. Zaraz potem napotkali problem. Moralny problem. Na drodze znaleźli wywrócone wozy, wokół leżała rozrzucona broń, można także było zauważyć ślady walki. Dowódca zarządził postój i kazał paru swoim ludziom przeszukać okolicę. Nie musiał długo czekać. Kilkadziesiąt metrów od wozów znaleźli ciała. Leżały w głębokim dole, prawdopodobnie wykopanym przez oprawców. Większość stanowili chłopi, ale ktoś bardziej odporny mógł dostrzec również kobiety i dzieci. Dancon zaklął cicho i odjechał stamtąd naradzić się z oficerami. Riatom usłyszawszy wieści od razu poszedł w lokalne krzaki i po chwili słuchać było charakterystyczne odgłosy. Natomiast sir Chest osobiście sprawdził dół po czym zawyrokował, że muszą zostawić te trupy i natychmiast odjechać. Pochówek zmarłych na pewno opóźni ich powrót. Lynxblue miał mieszane uczucia. Wiedział, że fakty mówią jasno za zostawieniem ciał, natomiast serce podpowiadało zostać. W jego rodzinie pogrzeb polegał na spaleniu ciała, a następnie rozsypaniu prochów jakimś ustronnymi miejsu, ktore poźniej odwiedzali bliscy. Chłopskie zwyczaje pozostawały mu nieznane. Oddział z pewnością będzie za odprawieniem pogrzebu, to prości ludzi, a na wojnę im się nie spieszy. Dancon nie namyślał się długo, zwołał oddział. W krótkich żołnierskich powiedział żołnierzom, że nie mają czasu na oddanie honorów tym ludziom i, że jeśli się nie pospieszą cały kraj będzie niedługo tak wyglądał. Nie zważając nie protesty ogłosił natychmiastowy wymarsz.

Za radą Georroya Chesta, który jak dotąd prowadził w rankingu na najlepszego oficera, wysłał zwiadowców. Twierdził on, że orki są w pobliżu i trzeba uważać. Dancon zauważył, że za każdym razem gdy mówił o nich jego twarz zmieniała się. Na ułamek sekundy, a jednak. Przybierała wtedy iście ponury nastrój. Lynxblue wolał nie ciągnąć go za język. Wysłał dwóch zwiadowców do przodu, którzy mieli meldować na zmianę co trzy godziny. No i oczywiście w razie jawnego niebezpieczeństwa również. Dodatkowo dwóch dał po bokach, jednak mieli wracać tylko razie potrzeby. Resztę drogi spędził jadąc rozkojarzony i milczący, raz po raz analizując swoją decyzję. Do żadnych wniosków nie doszedł. Nie zmieniłby decyzji, jednak nie był z niej zadowolony. Oddział także milczał. Ciszę przerywały czasem pojedyncze narzekiwaniu typu " jak tak można, nie godzi się " Nie zwracał na to uwagi, chętnie sam by tak powiedział.

Noc mieli spędzić tak sama jak poprzednią, a mianowicie w forcie. Ten był w zauważalnie gorszym stanie. Zapewne spora odlegość od stolicy i bliskość orków nie wpływały pozytywnie na kondycję tego budynku. Zarządził rutynowe obozowe czynności i chciał już udać się w stronę swojego namiotu, jednak coś go dręczyło. Zżył się już trochę ze swoimi ludźmi i zawuważył zmianę. Nie chodziło jednak o morale. To coś innego. Pośpiesznie przeliczył ludzi. 21. 3 brakuje. Zwołał zbiórkę i przeprowadził małe śledztwo. Dezerterów opisano jakich tych, którzy najbardziej protestowali przeciwko zostawieniu zwłok. O dziwo ta sprawa nie wywołała gniewu Dancona. Przyjął to na chłodno, jak wynik matematycznego równania. Po odwołaniu ludzi, zwołał kolejną zbiórkę, tym razem wyższego szczebla. Polecił Riatomowi i Georroyowi podłuchiwanie rozmów tego wieczoru. I żeby morale nie poleciały na łeb na szyję zdecydował także o powiększonych racjach kolacji i śniadania. Pewnie to na nic, ale dowódca musi sprawiać wrażenie kontroli nad sytuacją. Zauważył, iż jego kuzyn Pelston nie zbyt dobrze przyjmuje całą sprawę. Jego twarz miała niezdrowy kolor i zachowywał się niepewnie. A to przecież był dopiero początek.

13 maja 492 NI

Drugi dzień w służbie Narodowi minął pomyślnie. Z każdym kolejnym krokiem w wędrówce ku zwycięskiemu przeznaczeniu nasz oddział zyskuje nowe doświadczenia i umiejętności. Lud spotkany na drodze wiwatuje i oklaskuje dzielnych żołnierzy. Wszyscy nie mogą się doczekać dnia jutrzejszego, kiedy to wreszcie dotrzemy do Armii, aby rozbić w pył nieprzyjaciela.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline