Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2013, 23:28   #127
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Fakty o równowadze: Bezinteresowność, część III

- Wench... - Rzucił rozeźlony rycerz, gdy jego oręż wyparował, po czym przemówił - Poprzednia propozycja... nadal aktualna? - Nawet nie brał pod uwagę pozostawienia tutaj Fausta, tym bożkom... inaczej nie potrafił ich już określić.
- Och.. - blondyn westchnął delikatnie, jakby wzruszyło go wstawiennictwo rycerza sławiącego wszem i wobec imię rozpaczy, nie ograniczając się w swym działaniu tylko do śmiertelników, zaczynając sadzić naczynie smutku i zwątpienia nawet w istotach boskich.
- Shall we play a game? - zacytował postać często przedstawianą jako błazna.
- Oż ty w mordę - murzyn popatrzył zdziwiony na krwawiącą dłoń, a potem na Herę. - Widzę że damulka lubi grać ostro. Ale chyba sobie żartujesz jeśli myślisz, że ja i Puszka się ciebie przestraszymy!
Mięśnie Gorta zacisnęły się do tego stopnia, że po chwili krwawienie samoistnie ustało, a pirat zezłoszczony pogroził bogini skąpaną w krwi pięścią.
- Dość już mam tych twoich gierek! Blondas przyjął twoje wyzwanie, więc skończcie wreszcie mleć ozorami i zacznijcie naparzać się po gębach zanim wszyscy umrzemy z nudów!
Hera spojrzała na Gorta, w taki sposób że ten nagle poczuł się jak gdyby trochę mniejszy. - Czyli uznajesz to że Faust stoczy ta potyczkę nawet wtedy gdy... -mówiąc to pstryknęła palcami a nagle czarne bandaże oplatające Kronosa zniknęły. -... nawet jeżeli to tego więźnia wybiorę jako swego czempiona?
Faust dopiero teraz zauważył co planuje Hera, od początku nie miała zamiaru dać im porozmawiać ze swym ojcem. Odejść czy zabić tego z którym chciało się prowadzić konwersacje... a może był jakiś sposób by oszukać Boginię?
- Podstępnie... można było się... tego spodziewać... - Warknął Calamity, odskakując nieco do tyłu. Nie miał broni, co nie znaczyło że był bezbronny. Ustawił się pozycji takiej jak zwykle to robi, gdy szykuje się do walki, z tym że jego dłonie ułożone były w taki sposób jakby gotów był rozerwać kogoś na strzępy. Poza otwartym konfliktem nie widział innej możliwości, jednak od jakichkolwiek działań powstrzymywała go wiara w Fausta i jego pomysłowość.
- Ochh.. - westchnął blondyn. - Słodkie, rodzinne spotkania. Niemalże czuję się jej członkiem. - Faust roześmiał się głośno, schylając się z pokorą, z której aż kipiała wieloznaczność. Właściwie to ten gest, będący dosłownie, oraz w przenośni ukłonem w stronę istot niemalże najwyższych w domniemanej hierarchii istnień, miał tak wiele zastosowań. Jednym z nich był krótki uśmiech, oraz próba nawiązania kontaktu mentalnego z Kronosem.
Kronos przeciągnął się i strzelił kostkami kilka razy otwierając na chwile swój umysł, tak by Faust mógł przekazać mu jakaś krótka informację.
- Może mały buncik przeciw pani klawisz? - blondyn roześmiał się w myślach, przesyłając tym samym informację drugiemu z więźniów.
- Gdy buntujesz sie przeciw jednemu, reszta fortepianu przybędzie. -odparł w myślach Kronos.
- Czy tej kompozycji można nadać inne tempo? - umysł blondyna zapytał, podtrzymując sprawnie metaforę. Blondyn podskoczył kilka razy w miejscu - może i nie było to potrzebne, ale chciał sprawdzić jak czuje się jego ciało. W walce “all-out” z bogiem nie powinien mieć szans. Tym, co pochłaniało umysł blondyna były trzy słowaw: “Klucz”, “Skład”, “Kajdany”. Błękitne oczy strażnika omiotły całe pomieszczenie raz jeszcze w poszukiwaniu czegoś, co może dać zajęcie pozostałej dwójce, lub też - pomóc mu uratować nie tylko siebie, ale i Kronosa.
- Niech to szlag! Ja go zaklepałem, ale to ty pierwszy przyjąłeś wyzwanie paniusi - jęknął pirat, uderzając się pięścią w czoło. Chyba nie był pewien kto w tej sytuacji powinien mieć pierwszeństwo w pojedynku z Kronosem. W końcu jednak doszedł chyba sam ze sobą do jakiegoś konsensusu, gdyż uśmiechnął się i zawołał:
- Dobra, już wiem co zrobimy! Blondas będzie z nim walczył pierwszy, a jak przegra to wtedy moja kolej! Może tak być, paniusiu?
Kronos już chciał odpowiedzieć Faustowi, gdy nagle Hera wybuchnęła głośnym śmiechem. Zasłoniła nawet usta, niczym dama, ale niewiele to dało. W czasie gdy sie śmiała, dłoń Gorta zarosła kamieniami, w dłoniach Calamitiego pojawiło się ostrze, a Faust poczuł jak wracają jego moce.
- Zdaliście. -stwierdziła z uśmiechem żona Zeusa. - Kluczem do zwycięstwa zawsze jest odwaga. -stwierdziła wystawiając do góry jeden palec. - Kajdany które nas ograniczają to ambicje i dążenie tylko do własnych celów, te zas zrzuciliście dochodząc do wspólnych celów. -to mówiąc spojrzała na Gorta który pozwolił by Faust walczył zamiast niego. - Skład, to niech na razie pozostanie tajemnicą bo jeszcze go nie otworzyliście, ale powoli zaczynacie wiedzieć gdzie go szukać. - bogini uśmiechnęła się lekko. - Rozmawiajcie z moim ojcem ile chcecie... ale nie ręczę za jego pomoc. - to mówiąc machnęła ręką w stronę ściany z której... na krześle wyjechał związany w bandaże Kronos. Ten zas który stał koło niej, powoli zaczął zmieniać się w muskularnego brodatego mężczyznę, Zeusa jak mniemał Faust.
Strażnik równowagi przymnął nieco oczy, najprawdopodobniej w celu utrzymania chociaż namiastki tego, co było tak zawzięcie przez niego bronione, zaś jego szczęka tylko z trudem pozostała na miejscu, nie wędrując z zawrotną szybkością w stronę podłoża.
- Gratuluję - odparł blondyn. - Tego się nie spodziewałem - dodał po chwili nieco mniej oficjalnie niż zwykle.
- Pomyśleć że sam gromowładny zaszczycił nas przy tej próbie - odparł jeszcze, rozglądając się po towarzyszach. Nawet jeśli on sam był teraz szczęśliwy, zaś jego wiara w towarzyszy mogła powoli zaczynać istnieć w zakamarkach jego serca, to obawy przed reakcją czarnoskórego były... conajmniej słuszne.
- Od teo jesteśmy, by sie nas nie spodziewać. -zasmiał sie Zeus gdy powoli znikał z Hea u swego boku. Faustowi jednak coś tu nie pasowało. Ten test był za łatwy... tak jak gdyby boska para chciała by grupka zdała go za wszelka cenę. Strażnik wiedział przecież że gdy legendarni herosi musieli udowodnić swą wartość, latami wykonywali we misje... a oni na dobrą sprawę po prostu tutaj przyszli.
Więc to była próba... tego rycerz akurat się nie mógł spodziewać. Obejrzał dokładnie Despair z każdej strony, upewniając się że to jego miecz, po czym wsuwajac go do pokrowca na plecach przemówił.
- Niebywałe... - powiedział to z lekkim zdumieniem w głosie. Poza tym Calamity nie wiedział nawet o czym rozmawiać, z Kronosem, o co go zapytać. Postanowił, że zacznie od tego pytania.
- Jak... powstrzymać szaleństwo? -
- A skąd mam to wiedzieć? -odparł więzień w sposób o wiele mniej uprzejmy niż ten którego odgrywał gromowładny.
- Krony, pytanie z innej beczki - odpowiedział blondyn, który najwyraźniej odzyskał już spokój umysłu oraz towarzyszącej mu wredoty. - Wskazówka była od ciebie? - zapytał po chwili.
- Nie, pierwszy raz was widzę. -odparł ojciec bogów.
- Kto mógłby chcieć cię uwolnić? - kolejne krótkie pytanie padające w kierunku pożeracza własnych dzieci, tym razem wzmocnione gestem ręką, próbując wskazać chociaż część umarłych ofiar.
- Dobre pytanie. Wiem, że nie był to człowiek, jakiś inny byt. Ale ciężko to określić, bandaże tłumią moją zdolność poznawczą a on dobrze się maskował. -odparł szczerze starożytny jeniec.
- Byt, posiadał więc normalną duszę? - blondyn kontynuował swoje pytania szukając czegoś, co mogło popłacić przyspieszenie siwizny jego głosu.
- Nie normalną... ale posiadał duszę, tego jestem pewny. -kontynuował odpowiedzi Kronos.
- Dziękuję - strażnik równowagi po raz kolejny kultywował tą ideę poprzez płynne balansowanie między zachowaniem godnym pogardy jak i tym, uznanym za odpowiedniem przez każdego z mędrców głoszących “kulturę”.
- Czemu nie posiadasz głosu? - zadał kolejne dziwne pytanie, którego jego “nakama” nie mieli prawa zrozumieć.
- Chędożeni oszuści! - wrzasnął Gort i rzucił się wymachując pięściami w miejscu gdzie zniknęli Hera i Zeus. - Już ja wam pokażę co znaczy kpić sobie z Czarnoskórego! Jeszcze mnie popamiętacie!!
Pirat przez dobrych kilka minut wydawał z siebie dzikie okrzyki i zadawał ciosy niewidzialnym wrogom nim w końcu się uspokoił, by z urażoną miną stanąć przed prawdziwym Kronosem.
- Więc tylko tamta damulka i stary zgred mogli cię uwolnić? Przeklęci, zapluci, kłamliwi bożkowie! A tak chciałem się z tobą zmierzyć... - rzekł murzyn z wyrzutem do tytana. - Jeśli jeszcze kiedyś jakiegoś spotkam, to najpierw przyłożę mu w czerep, a potem pozwolę gadać!
- Nie tylko oni ale dla nich było by to najprostsze. -odparł Kronos wzdychając głośno. - Co do głosu... Ci którzy stracili wolność nie maja prawo decydować o życiach innych. Tylko wolni mogą głosować.
- Twoja percepcja jest teraz osłabiona, jednak na pewno czujesz to, co dzieje się w ciele Gorta - blondyn bardziej stwierdził niż zapytał. Dziwiło go jak przeznaczenie mogło zacieśniać się wokół wybranych istnień. Grupa do której obecnie zdawał się należeć sprawiała że wszystko złego, jak i dobrego w okolicy spadało właśnie na nich. Strażnik nie wiedział czy to możliwe, jednak czuł że każdy z członków “drużyny” ma talent inny niż wszystkie magiczne zdolności.
Talent do pakowania się w kłopoty, niezależnie od tego, czy świadomie jak było to w przypadku latorośli jednego z wymarłych już klanów, czy zupełnie przypadkiem, zmieniając swoją błękitnoskórą płeć i zyskując kobiece atrybuty - tylko i wyłącznie przez pędzący pociąg zwany losem.
- No to co z nim robimy? - zapytał zniecierpliwiony wielkolud, jednak po chwili uśmiechnął się i uderzył pięścią w otwartą dłoń, wskazując tym samym że na coś wpadł. - Hej, skoro posiadasz takie moce jak ja, to może wiesz co muszę zrobić żeby stać się silniejszy? Wstyd się przyznać, ale tamten czarny dziwak prawie pokonał mnie i Puszkę, co znaczy że musze trochę przypakować. A słyszałem że bogowie wiedzą wszystko, więc nawet jeśli jesteś uwięziony, to na pewno znasz jakiś sposób żebym się wzmocnił!
Pirat wyszczerzył zęby, a następnie pochylił się nad Kronosem i zbliżył swoją twarz do jego, by złożyć mu ofertę w jego mniemaniu nie do odrzucenia.
- Wiesz, niedługo zamierzam zostać najgroźniejszym i najsławniejszym piratem tego świata. A komuś takiemu jak ty pewno nudzi się to siedzenie w pierdlu, więc mógłbym załatwić ci trochę rozrywki. Najładniejsze kobitki z egzotycznych wysp, najlepsze żarcie i napitki z całego świata... może nawet uda mi się dogadać z tamtą paniusią żeby dała ci przepustkę na kilka dni? Trochę dziwna z niej babka, ale zdawało mi się że na mnie leciała... No, co ty na to?
- Władający ziemią człek? Ciekawe, ciekawe... -stwierdził bóg, wysłuchawszy Fausta a następnie uśmiechnął się gdy Gort przedstawił mu swoja propozycję.- Urlopem bym nie pogardził... -stwierdził z cichym śmiechem, który jednak zdawał się mieć moc by poruszyć całe jaskinie. - Oczywiście, że istnieje sposób, trywialny, ale zarazem niezwykle trudny do zrealizowania. -mówiąc to oko wolne od bandaży, a czarne niczym noc spojrzało na pirata. - O ironio. Czarnoskóry wojowniku mórz, by stać się silniejszym musisz zjeść kamień. Czarny kamień, jeden z tych które stworzyłem będąc jeszcze u władzy. Te z których wykonano część tej sali. -mówiąc to rozejrzał się, bowiem rekami nie mógł wskazać otaczającej ich przestrzeni.- Te jednak nasycone są już magią mych dzieci więc nic Ci nie dadzą, jednak jeżeli uda Ci się znaleźć podczas twej drogi jakiś z mych tworów, zyskasz niezwykła moc...jednak ma to też swoją cenę. Ale to niech pozostanie niespodzianką. -dodał bóg z tajemniczym uśmieszkiem.
- Ty pewnie tez chciałbyś stać się silniejszy prawda? - zwrócił się Kronos, do Calamitiego.- Wyczuwam w tobie niezwykle dziwaczną moc rycerzu, zaś od twego miecza bije nieopisany wręcz smutek, właśnie ta rozpacz jest kluczem do twej siły. Boskie łzy. Padło ich sześc gdy moje dzieci w końcu uwolniły się z więzienia mego żołądka, każda łza należała do jednego z nich, każda którą ofiarujesz sobie lub twej broni uczyni jedno z was silniejszymi.- uśmieszek na twarzy więźnia podpowiadał jednak że i taki zabieg ma jakiś ukryty koszt.
Słysząc informację uzyskaną od Kronosa Gort wydał z siebie niekontrolowany okrzyk radości i uniósł w górę pięści w geście zwycięstwa.
- IWABABABA!!! Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz, gościu! Jeśli to zadziała to będziesz pierwszym na mojej liście do obsypania złotem gdy tylko zostanę Królem Piratów!!
Wyglądało na to że podekscytowany priat całkowicie stracił zainteresowanie rozmowami, gdyż natychmiast pobiegł w stronę schodów i gdy tylko znalazł się pod mostem, przyłożył dłonie do ziemi, a po chwili wyrosła z nich szeroka na metr kamienna kolumna na której stanął, ta zaś zaczęła się powiększać w bardzo szybkim tempie, unosząc tym samym Czarnoskórego w powietrze niczym winda.
- Dalej, Puszka! Nie ma co tracić czasu! - zawołał radośnie pirat. - Idziemy szukać tych czarnych kamieni i łez! Iwabababa! Przygotować działa! Żagle na maszt i cała naprzód!!
- Mam nadzieję że nasza wizyta była miłą odmianą od braku doznań - powiedział uśmiechnięty blondyn, zaś moment w ktorym ostatnie słowo rozbrzmiało wśród bogów, strażnik równowagi pojawił się przy czarnoskórym piracie.
- Do zobaczenia - jego pożegnanie zostało podkreślone przez głęboki ukłon w stronę bóstw.
- Do zobaczenia. -odparł z lekkim uśmieszkiem Kronos.
 
Zajcu jest offline