Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2013, 10:40   #172
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Ruszyli pustym korytarzem w kierunku komnaty zajmowanej przez ostatnią z uratowanych dziewczyn. Nie uszli jednak daleko gdy do ich uszu dotarł odgłosy kroków. Ciężkich, równych kroków. I nie była to jedna osoba. Kilka, może kilkanaście zbliżało się do nich dość szybko. Byli za zakrętem. I byli uzbrojeni. Z niczym innym nie dało się pomylić dźwięku, który towarzyszył zbliżającym się.
Chris i Samkha zatrzymali się na chwilę. Spojrzeli po sobie. Przecież nie będą uciekali, chyba?? Oczywiście mogli się cofnąć. Tylko tak naprawdę co by to dało?? Nic. Jeżeli zbrojni chcieli zrobić im krzywdę, to i tak zrobią to, nawet jeżeli w tej chwili oni oboje zaczną uciekać.
Samkha sprawdziła czy miecz luźno wychodzi z pochwy.
Chwile później zza zakrętu wyłonili się zbrojni. Na ich czele szedł Deor. Wojowniczka i Kanadyjczyk odetchnęli z ulgą.
- Pani?? - Zapytał zdziwiony Krigar. Przez chwilę lustrował oboje. Samhka zdjęła dłoń z rękojeści swojego miecza.
Łysy wojownik odchrząknął.
- Pani. Królowa wzywa was do siebie. - Ruchem reki wskazał towarzyszących mu dziesięciu wojów, którzy rozstąpili się natychmiast.
Nie było sensu dyskutować z nimi. Zwłaszcza, że racja, zważywszy na przeważające siły, była po ich stronie.
Deor szedł pierwszy. Z nim wojowniczka i Obcy otoczeni przez zbrojnych. Tak też weszli do sali tronowej.
Oficjalna audiencja rozpoczęła się.
Koło tronu, na którym siedziała Mildrith stał nie kto inny jak Earm. Uśmiechnął się gdy tylko ich zobaczył. Był to jeden z tych złowieszczych uśmiechów zwiastujących triumf zła. Coś szepnął do ucha królowej, ale ta uciszyła go ruchem ręki.
- Samhko. - Wojowniczka skłoniła się gdy królowa się do niej odezwała. - Chris. - Kanadyjczyk powtórzył gest kobiety gdy usłyszał swoje imię. - Doszły do moich uszu niepokojące wieś...
- Nie pozwolę ci na to!! - Czyjś krzyk przerwał wypowiedź królowej.
Wszyscy odwrócili się w stronę, z której dochodził kobiecy głos.
- Wiem co planujesz Mildrith. - To była Alana. Jak burza przeszła przez całą salę, rozpychając wojowników. - I nie pozwolę. Rozumiesz.
- O co ci chodzi, córko. - Zaczęła łagodnie królowa. - Chociaż widać było, że z ledwością powstrzymuje swój gniew.
- Przejrzałam twoje gierki. Robisz wszystko by ich nie wypuścić z grodu.
- O czym ty mówisz??
- Proszę cię, Mildrith. Nie udawaj. Jaki tym razem powód znalazłaś??
- Earm twierdzi...
- To może poczekać. - Alana znowu jej przerwała.
- Pani, chcę tylko... - Wtrącił się Earm.
- Zamilcz. -Spiorunowała go wzrokiem królewska córka. - Czy twoje prywatne sprawy są ważniejsze niż pokonanie zagrożenia w postaci Hirvio ?? - Potoczyła wzrokiem po zebranych.
- Nie pani. - Odparł cicho Earm.
- A może ty tak sądzisz??.. - Tu zrobiła dłuższą przerw przenosząc wzrok an siedząca na tronie królową. - … matko. - Ostanie słowo wypowiedziała z pogardą i obrzydzeniem.
Zapadł cisza. Alana przenosiła wzrok na kolejnych zebranych i każdy zdawała się chcieć uwolnić od niego. Jak gdyby spojrzenie córki zmarłego Eadgarda mogło zbijać.
- Tak myślałam. - Dodała Alana przerywając ciszę, której sama była powodem. - Skończmy wiec tę szopkę i zajmijmy się w końcu rzeczami naprawdę ważnymi.
- Pani muszę zaprotestować. - Odezwał się Earm, chociaż dość nieśmiało. - Co jeżeli Obcy ucieknie??
- Ucieknie?? - Zapytała drwiąco Alana. - Przed czym ucieknie??
- Przed sprawiedliwością, pani. - Earm szukał poparcia w oczach królowej, ale ta z wysokości swojego tronu nie raczyła nawet na niego spojrzeć. Uważnie za to śledziła każdy ruch i gest swojej pasierbicy.
- Nie bądź śmieszny, Earmie. - Alana wykrzywiał usta w złowrogim uśmiechu. - Sam nawet nie wierzysz w to co mówisz.
- Ktoś jednak pomógł mojej biednej siostrze rozstać się z życiem.
- Uznaj to za akt łaski względem swojej rodziny.
Earm próbował coś jeszcze powiedzieć, ale Alana uciszyła go ruchem ręki.
- Cóż zatem postanowiłaś królowo?? - Spytała się swojej macochy córka Eadgarda. Nikt jednak nie miał wątpliwości, że pytanie to padło by postawić królową pod ścianą. Do tego ton jakim zostało wypowiedziane, świadczył, ze Alana wcale nie uznaje macochy za władczynię.
- Niech wyruszą jak najszybciej. - Odparła królowa. - Deorze, dopilnuj by dobrze ich do wyprawy przygotowano.
Alanie nie było w smak, by to ktoś taki jak Deor zajmował się przygotwaniami, ale nie odezwała się ani słowem.
- Idźcie się dobrze wyspać przed wyprawą. Rano będą czekały na was wierzchowce i prowiant. - Mildrith wstała i opuściła zebranych. Wszyscy pokłonili jej się, może z wyjątkiem Alany, która ruszyła za macochą.
Earm niezadowolony z takiego obrotu sytuacji wyszedł z komnaty.
- Mieliście szczęście, że Alana się zjawiła. - Odezwał się Deor. - Earm chciał zażądać sądu bożego. I królowa musiałaby się na to zgodzić. Nie wiem co mu zrobiłeś cudzoziemcze, ale jest strasznie cięty na ciebie. A teraz idźcie odpocząć. Przed wami długa i ciężka wyprawa. Nie martwcie się. Osobiście dopilnuję aby przydzielono wam najlepsze konie. - Łysy wojownik towarzyszył im aż do ich komnat.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline