Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2013, 10:11   #24
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Rozmowę z Księgarzem Fanny wspominała w drodze jeszcze wielokrotnie.

Szlachcianka z Dali nie wtrąca się w cudze sprawy, ale pragnienie poznawania nowego u Fanny zazwyczaj okazywało się silniejsze od dobrego wychowania. W Bardyjce mało było przebiegłości, jej ciekawość przypominała ciekawość dziecka, niecierpliwą, radosną, pozbawioną ukrytych motywów, bo po prostu przekonaną, że każde pytanie i każda odpowiedź są niezwykle ważne. Sam widok dwóch Beorneńczyków w tym królestwie papieru i kurzu zachwycał pięknem tajemnicy. Gdy wyszli, młoda kobieta dała radę odczekać przy swojej lekturze tylko tę jedną chwilę niezbędną Alwisowi Księgarzowi do schowania zapłaty.
-Cóż to była za niezwykła mapa? –zapytała zupełnie bezpośrednio, choć idąc na ustępstwa w stosunku do dorosłej części swej duszy zaraz dodała przepraszająco, – jeśli mogę o to zapytać?
- Stara mapa khazadów - odpowiedział sprzedawca wycierając spoconą rękę o spodnie. - Czy niezwykła? Dla mnie niezwykła, bo droga. I stara. Dla innych niezwykła, bo stara albo krasnoludzka. Tylko nie wiadomo czego to owa mapa była, prócz tego, że górska i starymi runami krasnoludów opatrzona. Więcej bym o niej powiedział, gdybym znał jej przeznaczenie. A czemu pytasz pani? - spojrzał na Fanny spod okrągłych okularów w cienkiej, srebrnej oprawce.
Kronikarka przyłapana na swych dziecinnych motywacjach zarumieniła się odrobinę i przez chwilę patrzyła na trzymaną w ręku księgę jakby w niej szukając oparcia. Odpowiedziała jednak szybko i zgodnie z prawdą.
- Z ciekawości. Proszę mi mówić po imieniu panie Alwisie. Fanny. Na razie wyjeżdżam, ale po powrocie z pewnością odwiedzę pana jeszcze wiele razy, bo to wspaniałe miejsce. I będzie mi bardzo miło jak mnie pan powita mówiąc dzień dobry Fanny, dawno cię tu nie było. Jeśli nie ma pan nic przeciwko.
Przez chwilę wydawało się, że na tym Fanny skończyła. Sięgnęła po kolejną księgę o entach i oglądała jej misterne rysunki.
- Zastanawiam się czasem –zaczęła powoli i nieśmiało czekając na gest zachęty ze strony Księgarza - ile jest opowieści, których jeszcze nikt nie opowiedział. Wiadomo. Wielu historii nie da się ukryć, choćbyśmy nawet chcieli. Smok dajmy na to jest za duży. Nawet, gdy nosa nie wyściubiał z Góry opary jego oddechu mówiły nam, że tam jest i śpi na ukradzionych krasnoludom skarbach. I dziś każdy poeta tworzy pieśń o Smaugu. Ale co kryje się za taką mapą? Skarby czy potwory, a może zaginione dziedzictwo? Pustkowia, wąskie górskie ścieżki, śnieżne czapy i nieodkryte jaskinie, kuzyni Thorina i kuzyni Beorna. Bardzo chcieli ją kupić Beorneńczycy i wcale się nie targowali. Tak sobie myślę, że taka mapa to musi kryć bardzo piękną historię. A te krasnoludzkie runy panie Alwisie? Umie je pan odczytywać?
- Niestety nie -Alwis rozłożył ręce. - Ale pytałem o zdanie pana Gloina, który nadzoruje w Esgaroth interesy Króla pod Górą. Zacny weteran udzielił mi audiencji i oferował pięć złotych monet od ręki. - Pokiwał głową. - Choć twierdził, że nie zna tego górskiego skrawka skał z pamięci. Pewnikiem do jakiegoś przejścia górskiego, powiedział. Ale ja mówię, że czyż mało to takich w górach i mało to gór jak Śródziemie długie i szerokie? I mało to takich przejść w takich górach, w których dzieci Aulego kilofów swych nie zanurzyły przez tysiące lat? - westchnął Księgarz.
Fanny nieświadomie naśladując esgarothczyka również pokiwała głową.
- No właśnie. Nigdy nie mogę się zdecydować, czy to smutne czy wspaniale, że tajemnic jest tak wiele. To znaczy wiem, że wspaniale, tylko smutno że …. – uśmiechnęła się przepraszająco - Często za dużo mówię. A nie chcę pana zamęczyć. Mogę jeszcze zapytać jak pan wszedł w posiadanie tamtej mapy?
- Z płomieni starego Esgaroth wyniesiona między księgami. Przeleżała w archiwum lat wiele. Pewnie za pamięci ojca mego lub dziada, bom nigdy jej nie widział. Mniej ksiąg mam dzisiaj. Wiele wiedzy na zawsze strawił smoczy ogień. – zasmucił się. – Ale nic to droga Fanny z kronikarskiego rodu Dali! Miasto na Jeziorze odbudowane! Dal odbudowana! I sklep mój stanie na nogi! – W posmutniałych oczach pojawiły się wesołe ogniki. – Miej baczenie pani jak na szlak ruszasz, na księgi wszelakie. Chętnie odkupię po uczciwej cenie. – Uśmiechnął się przecierając szkiełko okularu beżową chusteczką w kratkę.
Fanny skwapliwie obiecała wszelkich ksiąg wypatrywać, a potem się pożegnała. Wychodząc słyszała jeszcze jak Alwis każe pomocnikowi pilnować interesu, bo on osobiście wybiera się do ratusza. O sprawę wodorośli i zatoki była spokojna. Tajemnica mapy wciąż czekała na swoją opowieść.

O spotkanych u Księgarza Beorneńczykach opowiedziała Ratharowi jeszcze tego wieczoru „U Bilba”. Choć opowiadała to jak anegdotę, w głębi duszy chowała nadzieję, że myśliwy może rzucić trochę światła na tę zagadkę z udziałem swoich krajan.

***

Podróż traktem upływała spokojnie i Kronikarka korzystała z okazji, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o czekającej ich drodze. Starszy bardyjczyk zupełnie naturalnie przybrał wobec Fanny mentorską postawę i cierpliwie odpowiadał na jej rozliczne pytania. Czy wiele razy był już wśród Leśnych Ludzi w ich grodzie? Czy już podróżował Leśną Ścieżką Elfów, albo w ogóle przez Mroczną Puszczę? Czy to prawda, że przed wpływem Cienia Ścieżki bronią stare czary? Co wie o żyjących w Puszczy pająkach? To pytanie zaciekawiło Mikkela, który włączył się do rozmowy i zaczął dopytywać, jakie jeszcze inne potwory można tam spotkać. Potem Kronikarka pytała czy naprawdę nie dociera tam światło, korony drzew całkowicie zamykają widok na nieboskłon i podróżny nie wie czy jest noc czy dzień? Czy to prawda, że każda woda w Mrocznej Puszczy jest zatruta wpływem Cienia i jej wypicie grozi straszliwymi konsekwencjami? Ile dni będą przedzierać się przez ścieżkę?

A na koniec zadała też to zupełnie inne pytanie, pytanie Kolbeinna i pytanie Waldy, tej, której Księgę dźwigał Gałgan. Czy Baldor zna jakichś dawnych Bardyjczyków, co żyją teraz pośród klanów?

Wieczorem Fanny uzupełniła Karty o ważne odpowiedzi, uzyskane w trakcie innej rozmowy, spokojniejszej i pełnej nostalgii. Datę ślubu kupca, imię jego zmarłej żony, dzień i okoliczności narodzin małego Belgo, co zdaniem Mikkela zostanie kiedyś śmiałym rycerzem.

W nocy śniły jej się pająki wielkie jak drzewa, o białych miękkich brzuchach, w które Fanny, stojąc prosto i pewnie, z małym drozdem na ramieniu, posyłała strzałę za strzałą.

***

Na barce Fanny szybko znalazła sobie miejsce. Akurat tyle żeby wszystko rozłożyć i żeby jej i Bursztynowi było wygodnie. W zadaszonej części, niedaleko koni przygotowała warsztat pracy i oddała się jej z typowym dla siebie zapałem, przez jakiś czas nieobecna duszą i tylko Bursztyn wbijanym pod łokieć wiecznie mokrym pyskiem potrafił ją od zajęć na chwilę oderwać. Na Wodnym Rynku to Mikkel wypatrzył to cudo. W zakurzonym pudle z antypki, pachnącym trochę wiśnią a trochę migdałem znalazły się wszystkie niezbędne narzędzia: toporek do ociosywania i strugania; noże o kształcie dłut – prosto ścięte, skośne, łukowe; dwa nożyki snycerskie do krzywizn o skomplikowanych kształtach, umożliwiające wycinanie trudnych rzeźbień; proste noże różnej wielkości i ciosło, a właściwie ciosełko, wykonane nie ze stali lecz z drzewa żelaznego. Jego twardość zdumiała Kronikarkę, nie potrafiła zidentyfikować, jakich substancji użyto by tak wzmocnić drzewo. Sprzedawała je gruba przekupka, mimo tuszy balansująca na swojej pełnej rupieci łodzi zręcznie niczym elfia tancerka. Niestety dobrze zdawała sobie sprawę z wartości unikalnych narzędzi. Choć twierdziła, że pochodzą aż z Rivendell nie potrafili ocenić ile tkwiło w tym prawdy. Ale były piękne i znakomicie wykonane. Fanny dokupiła na Rynku jeszcze dwa kawałki wonnej jasnożółtej antypki. I choć Mikkel śmiał się z wożenia drewna do lasu, teraz robiła z niego użytek. Powoli i starannie Fanny wycinała w drzewie szachy. Bursztyn robił za model do wszystkich pionów, figury dostawały elfich rysów. Noże i dłuta sprawowały się tak dobrze, że Fanny kilkakrotnie śmiała się w głos zadowolona ze swych osiągnięć. Już nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła zrobić nimi prawdziwy łuk.

***

Przyglądała się jak Mikkel uczy małego Belgo trzymać miecz, drewniane atrapy do tych ćwiczeń Fanny wystrugała pierwszego wieczoru. Patrzyła też jak Mikkel i Rathar ćwiczą się we włóczni. Kobiety walczące w zwarciu były rzadkością nawet w Wielkiej Bitwie. Może właśnie dlatego tak ją korciło, żeby spróbować. Skoro może ćwiczyć dziecko, to dlaczego ona, dorosła przecież, miałaby nie. Mikkel świetnie bawił się przy tych udawanych pojedynkach i właściwie to jego Fanny powinna poprosić o pomoc, ale przecież gdyby chciał ją uczyć, sam by to zaproponował.

Na szczęście zabawy Mikkela obudziły chęć ćwiczeń i ruchu nie tylko w Fanny i choć Kronikarka nie spróbowała swoich sił ze sztyletem czy włócznią, znalazła partnerkę w jasnowłosej Nuriel. Troska, jaką Fanny okazywała Męce była łatwo zauważalna i obie kobiety szybko przekonały się, że dzielą podobne doświadczenia z Bitwy Pięciu Armii. Łuk Nuriel był jeszcze prostszy niż Męka, choć odrobinę od niej dłuższy, i piękny, i wiele rozmawiały porównując zalety swoich broni. A potem, żeby nie marnować dobrych strzał tarczę ustawiły na barce, która płynęła przed nimi. I kilkakrotnie z radością stawały do zawodów, namawiając zresztą na udział w nich także innych. Fanny wyraziła nadzieje, że spotkają się jeszcze na listopadowym turnieju w Esgaroth.

***

Dostojny elf o imieniu Lindar samym wyglądem budził pełen respektu szacunek. Fanny uznała, że białowłosy mężczyzna żyje już bardzo długo na tym świecie, Nieznajomych jednak przywitał sucho i rzeczowo, i w taki sam sposób odezwała się Fanny. Jako że jej intuicja mówiła dokładnie to samo, co przed chwilą przekazał wszystkim Rathar, zaskakując zresztą Fanny całkowicie, gdyż w olbrzymim Beorneńczyku nie upatrywała takiej zdolności patrzenia na ludzi, więc zgodnie z intuicją i wynikami szybkiej, bo niechcącej wydać się niegrzeczną narady, Fanny jak zawsze przepasana swoją kronikarską tubą i z zamkniętą w futerale Męką na plecach, wysunęła się naprzód, ukłoniła z szacunkiem i zaczęła mówić.

-Jestem Fanny Kronikarka, córka Kolbeinna z rodu dalijskich kronikarzy. To jest Iwgar Pszczelarz z Leśnych Ludzi, a to Rathar Wszędobylski z rodu Beorna. - Mikkela wskazała ostatniego, mimowolnie zarumieniwszy się, gdy wymawiała imię męża. –A to Mikkel z Dali, syn Thoralda. Gdybyś miał zapytać Belgo o najszlachetniejszego z nas, z pewnością Mikkela by ci wskazał. A mówią, że w tym względzie nic nie równa się przeczuciom dziecka.
Czujemy się zaszczyceni gościną w Pałacu Króla. I wdzięczni za zaoferowany nocleg, ale chcieliśmy cię Panie prosić abyś poświecił nam chwilę, to może zdołamy cię przekonać byś zezwolił nam na wyjście poza obręb Piwnic. Podróżujemy, jako ochrona pana Baldora i jego syna Belgo, ale wiele różnych przyczyn składa się na naszą tu obecność.
Po tej krótkiej prezentacji, Fanny poczekała na zgodę, żeby mówić dalej.

- Iwgar jest znawcą ziół i ich leczniczych właściwości. Roślin, które tu sadzicie nie obejrzy nigdzie indziej, nie obejrzy ich też w waszych piwnicach choćby pełnych najlepszego wina. Przybył tu z nadzieją pogłębienia swojej wiedzy i zdaje się teraz Panie na twój osąd. Rathar to typowy syn Beorna. Wiem Panie, że takich cech nie muszę ci zachwalać. Umiłowania zwierząt i lasu, poszanowania praw natury i głębokiego z nimi przymierza. I Mikkel syn Thoralda - trudno Panie żonie opisać męża, choć wydaje się na odwrót, że powinno być tak łatwo. Mikkel jest mądry, dobry, szlachetny. Jak my wszyscy pragnie zobaczyć i poznać w Pałacu więcej niż Piwnice, tylko, że od nas wszystkich bardziej jest tego godzien.
- Moja zaś podróż przy panu Baldorze to nauka. Prawie dwieście lat rodzina moja spisuje Kronikę Dziejów Bardyjczyków i niedawno odziedziczyłam ten zaszczytny obowiązek. – tu Fanny wskazała na tubę - Mój ojciec słyszał kilka zdań i na ich podstawie potrafił opisać fakty. Ja żeby znaleźć prawdę muszę usłyszeć sto razy więcej. Uczę się w tej podróży, każdy jej dzień przynosi mi wiedzę i doświadczenie. Ty, Panie, jesteś teraz kluczem do księgi, którą mam tuż obok.

Starała się Fanny w tej przemowie tak bardzo, że aż pobladła i mówiła głosem wyższym niż zazwyczaj. Mimo wszystko mówiła jednak śmiało, szczerze i patrząc prosto w oczy swojego rozmówcy. Ale i tak zmartwiła Bursztyna, który obwąchawszy pomieszczenie zaczął kręcić się wokół jej spódnicy i machać ogonem, przekonując panią, że to naprawdę bardzo miłe miejsce, ciepłe i bezpieczne, ze wszech miar interesujące, a jeśli gdzieś znajdą się jakieś harcujące między beczkami szczury, to on osobiście i z przyjemnością wyłapie je jeszcze pierwszej nocy.
- A to jest Bursztyn. Rhovanioński pies stepowy i nasz przyjaciel. – Fanny podrapała psa po nosie, tuż obok nozdrzy, tak jak najbardziej lubił i z uśmiechem, trochę uspokojona, jakby zrozumiała wszystko, co Bursztyn jej chciał przekazać, wyszeptała do psa przepraszam, bo przecież pominęła go we właściwej, pierwszej prezentacji.
- Wszyscy ośmielamy się prosić cię, Panie, byś pozwolił nam odwiedzić wyższe poziomy Pałacu.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 27-02-2013 o 22:02. Powód: literówki
Hellian jest offline