Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2013, 11:55   #235
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
W tym czasie Arasaadi łupiąca martwego Szamana znalazła nagle coś, co wydawało się na tyle istotne, by i powiadomić kogoś z grupy...
- Raetar, obejrzysz to? - Zagadnęła mężczyznę.
-Pokaż.-spytał mag pocierając dłonią kark i uśmiechając się lekko.- Cóż tam znalazłaś.



Kobieta podała Samotnikowi dosyć gruby zwój zapisany w jakimś archaicznym języku...
Mag przyjrzał się zwojowi po czym schował mówiąc.- Dzięki, przyjrzę się temu jak tylko sytuacja się uspokoi.
Przesunął spojrzeniem po złodziejce.-Co jeszcze... przywłaszczyłaś?
- A niiiiiiic... - Zrobiła niewinną minkę, z uśmieszkiem czającym się w kącikach ust.
-Pokaż, pokaż... przecież ci zdobyczy nie odbiorę z rączek.-odparł Samotnik z ironicznym uśmieszkiem.
- No... - Ociągała się Arasaadi - Amulet i parę świecidełek... - W końcu wyciągnęła z kieszeni owe zdobycze, pokazując Samotnikowi - A na zwoju co napisane? - Zaciekawiła się.
W dłoni kobiety, były trzy przedmioty warte uwagi.


Dwa pierścienie zapewne wykute z pomocą magii. I złowrogo wyglądający


wisiorek.
-Odczytam później... Nie ma się co spieszyć.-odparł wymijająco Samotnik zerkając w stronę negocjatorów.
- Chcesz jeden? - Kobieta wyciągnęła ku Raetarowi dłoń, na której leżały dwa pierścienie...
-Jeden by się przydał.- rzekł mag wybierając jeden z pierścieni na chybił trafił. Po czym zerknął w kierunku krasnoludów. - Wygląda na to, że czeka nas spanie wśród brodaczy.
- Jak się do mnie przykleisz, to mi obojętnie gdzie będziemy spać - Uśmiechnęła się odrobinkę prowokująco.
-Jak się do ciebie przykleję, mogę nie dać ci spać.-odparł Samotnik ze śmiechem. I spojrzał na pobojowisko.- Poza tym... coś nam nie idzie subtelne podkradanie się do celu. Najpierw masakra maruderów, potem płonąca karczma, teraz to... subtelność godna pijanego sło.. niedźwiedzia.
- No wiesz... - Zamrugała teatralnie oczętami - Można spać i...”spać” - Zaśmiała się już głośniej, perliście - A co do naszej wesołej gromadki... jakoś sobie radzimy, bez... większych strat. Wiadomo, że to chyba cud, że jeszcze nie wie o nas pół Faerunu, ale może i mamy sporą dozę szczęścia? A to...chyba też się liczy - Wzruszyła ramionami - A po walce jak się czujesz, nie trzeba co opatrzyć? Bo ja na przykład, nieco zadraśnięta jestem... - Odchyliła połę płaszczu przy biuście, jednocześnie i kciukiem jedną stronę dekoltu mocno odchylając, ukazując nieco większy widok na bok swej piersi.
- O tu, widzisz? Takie zaczerwienione... - Zamruczała bezwstydnie.
-Kto wie czy nie zatrute... Może trzeba będzie wyssać jad.- Raetar nachylił się w jej kierunku i prowokacyjnie musnął wpierw językiem, a potem ustami to zaczerwienienie.
- Ałć! - Zgrywała się Arasaadi, i trzepnęła Raetara dłonią po ramieniu - I co, poważnie to wygląda? Z godzinę jeszcze wyżyję?
-Z moim... leczniczym dotykiem, na pewno.- odparł Samotnik przykładając dłoń do “ranki” i rzeczywiście przesyłając palcami dłoni leczącą energię.
- Hmmm... - Zamyśliła się jasnowłosa - Tak... tak w... sobie jeszcze nikogo nie miałam! - Wypaliła nagle.
-Nie po drodze było ci z kapłanami i ich magicznymi berłami ?- zapytał żartobliwie Raetar.
- Berła zdecydowanie nie odpowiadały... - Mrugnęła do Samotnika, po czym zagarnęła włosy za ucho, całkiem chyba dla niego - Nie myślałam, że będziemy rozważać takie sprawy na polu bitwy, ale w sumie niemal każde miejsce dobre, czyż nie? - Mrugnęła.
-Znałem taką.. co... była naprawdę dzika po kłótni lub po walce. Więc... cóż...- wskazał palcem Meggy zwracającą żywność do rzeki.-Jedne rzygają, inne podciągają suknie. Różne są kobiety na tym świecie.
- A ja do których się zaliczam? - Arasaadi spojrzała na Raetara z lekko przymkniętymi powiekami.
-Do tych... zagadkowych. Nie zdziwiłbym się gdybyś miała jakieś szalone zabawy z kochankami w przeszłości, na pograniczu złapania...-rzekł żartobliwie Raetar.
- A co mnie zdradziło z tymi kochankami? - Kobieta wróciła do przeszukiwania zabitego Orczego Szamana - No bo...z kochasiami, to wiadomo... ale jak wpadłeś na resztę? - Spojrzała na niego na moment z wymalowanym na buźce perfidnym uśmieszkiem...
- O! - Wyciągnęła trupowi z cholewy buta znajomy przedmiot - Różdżki nie potrzebujesz?
-Różdżka zawsze się przyda.- odparł z uśmiechem mag, a pytanie złodziejki skomentował słowami.-Dzięki intuicji, zapewne tylko dzięki intuicji się domyśliłem.
- Aha - Zrobiła poważną minę, po chwili jednak parsknęła śmiechem - Ale ty wiesz słodziutki, że ja wiem, że ty wiesz, że ja sobie jaja robię? - Posłała Samotnikowi powietrznego całusa.
-Taaak. Ale czasem należy podjąć grę...- dalszą wypowiedź Raetara przerwało szalone działania Saebrineth. Mag potarł podstawę dodając.-Lepiej się nią zajmijmy zanim narobi kłopotów.
Po czym ruszył w kierunku szalejącej elfki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline