Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2013, 20:35   #20
Elas
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
Są drogi, którymi nie należy podążać, armie, których nie należy atakować, fortece, których nie należy oblegać, terytoria, o które nie należy walczyć, zarządzenia, których nie należy wykonywać. – Sun Tzu



Popołudnie było nadzwyczajnie spokojne, szczególnie jak na stan wojny. Być może nie tradycyjnej, lecz wciąż wojny. Jednak kto wie, czy nie jest to burza przed burzą? W końcu istniała szansa, że wszyscy zbierali siły jak i informacji przed przystąpieniem do kolejnego ataku.
A było co robić. Pierwsze otwarte starcie w tej wojnie wywołało dużo zamieszania, chaosu i pochłonęła sporo ofiar. Mimo to, wyglądało na to, że wszystko udało się zatuszować. Media owszem, trąbiły – ale o tajemniczej eksplozji gazu a nie walce dwóch servantów. Jak widać, cenzura działa doskonale. Pytanie brzmi – z czyjego polecenia.
Miasto jednak wydawało się żyć normalnie. Brakowało masowej paniki, wzmożonej aktywności policji czy wojska, ot – jakby nic się nie działo. No, może helikoptery wydawały się latać częściej niż zwykle, jednak z pewnością każda stacja telewizyjna chciała mieć swoje własne ujęcie pobojowiska w zoo, tym bardziej, że dopiero późnym wieczorem pozwolono kręcić cokolwiek w tamtych okolicach.
Ten pozornie spokojny okres pokazał także, że informacja jest znacznie cenniejsza niż mogłoby się zdarzyć. O ile część magów oczekiwała bądź ostrożnie działała, to inni otrzymywali całkiem przyzwoite informacje. Cóż, trzeba wiedzieć jak się w życiu ustawić.
Jednak godzinę po zmroku wszyscy stali się bogatsi o jedną, oczywistą informacje.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Q2I7FN7fiKU[/media]



Młody chłopak jechał powoli windą, bujając się przy tym lekko – to w przód, to w tył, trzymając się przy tym za szary kaptur. Minę miał dosyć poważną, jakby planował coś niezwykle skomplikowanego. Jednak pewna rzecz go rozpraszała. Im dłużej patrzył w lustro, tym bardziej go to irytowało. W końcu nie wytrzymał i oblizał palec wskazujący, by z pomocą śliny i własnej skóry zacząć walczyć z całkiem sporą plamą, która znajdowała się na lustrze.
- Czemu musisz zawsze tak brudzić? Czasem naprawdę chciałbym się skupić, zamiast sprzątać. Rodzice nie nauczyli cię niczego pożytecznego? - marudził, kierując słowa do swojego towarzysza. Cóż, najwyraźniej miał trochę racji, bo plama lustra opuścić nie chciała, rozmazywała się jedynie po nim. Jednak chłopak miał sporo czasu – jeszcze wiele pięter brakowało do punktu docelowego. Cóż, zawsze to lepsze niż spacer po schodach.
Z drugiej strony, tam nie byłoby usyfionego lustra.
Chłopak burknął cicho. Ta drobna rzecz naprawdę bardzo go irytowała. Nawet bardziej niż muzyczka płynąca z głośniczków, która miała umilać podróż. Umilać. Ta, jasne. Jedynie szarpała jego nerwy i wprowadzała w nastrój w którym ma ochotę popsuć cokolwiek, byle tylko znaleźć chociaż odrobinę ulgi. Tu trzeba przyznać, że chłopak miał do tego predyspozycje. Mimo młodego wieku, śmiało można było opisać go jako wysportowanego. Szpagat prawdopodobnie nie byłby dla niego specjalnym problemem, w przeciwieństwie do wyczyszczenia lustra.
- Następnym razem zabijaj jakoś... bardziej estetycznie. - skarcił swojego towarzysza, odsuwając piętą zwłoki bardziej na bok, szczególnie uważając na to, żeby nie pobrudzić swoich adidasów. Przecież musi porządnie wyglądać!
Po chwili chłopak w końcu usłyszał upragnione DING. Dach, tego dnia pusty ze względu na „alarm gazowy”, stał przed nim i jego towarzyszem otworem.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=791hYtRQ46g[/media]



Fajerwerki! Czyż nie są piękne? Wystrzeliwane prosto z dachu Pałacu Kultury i Nauki wybuchały, mieniąc się przy tym wieloma kolorami. Ciężko powiedzieć, cóż to miało być za święto, jednak ktoś najwyraźniej postanowił bawić się na całego. Pierwsza, druga, trzecia, aż w końcu dotarło do trzynastej. Trzeba przyznać, że musiały być one drogie, bo chociaż było ich mało, to tak dobrej jakości fajerwerków Warszawa nie widziała od '44. Rozświetlały całe miasto - jednak nie to było w nich najdziwniejsze. Bardziej podejrzany był fakt, że prześwitywały przez każdą ścianę czy zasłonę, będąc doskonale widocznymi w calutkim mieście. Już samo to wystarczyło, żeby mieć pewność, że to twór magiczny. Jednak, jeżeli ktoś był bardzo nieufny, drugim dowodem było to, że śmierdziały magią.
Kilka sekund po tym, jak ucichły, w niebo wystrzeliło kilka naraz. Tym razem ułożyły się one w napis: Przyjdźcie i walczcie. Chwile później ich twórca postanowił pokazać część swojej osobowości, dodając kolejny napis. Frajerzy mogą sobie odpuścić.
I tyle z magicznego pokazu.
Jednak, czy ten znak nie był aż nadto oczywisty? Najwyraźniej osoba, która dostała się na dach Pałacu Kultury i Nauki nie należała do zbyt cierpliwych.

// Jak ktoś chce wbić bezpośrednio na PKiN: dział „walczący” w docu. Obserwatorzy czy olewający zakładają sobie własny dział i tam się bawią. //

Aleksander

Magia. Cel Aleksandra był aż nadto prosty – znaleźć i zlikwidować tego, kto tak otwarcie jej użył. Zawsze to jeden idiota mniej w drodze do osiągnięcia celu. Biegł więc w tamtym kierunku, chociaż gdzieś głęboko w sercu miał obawę. Absolutnie słuszną zresztą – przed jakimś czasem rozdzielił się z swoim sługą i kij wie, czy Jackie zdąży dołączyć, bądź, czy w ogóle to zrobi. Kto wie kobiety? Nawet jeśli dasz jej zdobyć glany to taka i tak może się odwrócić plecami. Pół biedy, jeśli jest jeszcze na co popatrzeć.
Jednak został zatrzymany dosyć szybko – bądź raczej sam to zrobił. Zauważył, jak jakiś mężczyzna za pomocą magii pozbywa się przeszkody, jaką była kłódka. Zaraz po tym wszedł na jakąś klatkę schodową. Aleksander wiele nie myśląc, ruszył za nim, dosyć powoli i ostrożnie, trzymając broń w pogotowiu. Twarzą w twarz spotkał się z nim dopiero na płaskim dachu bloku.


Uśmiechnięta twarz blondyna w loczkach przypatrywała mu się, unosząc przy tym prawą rękę. Jednak nie pokazywał on opaski usztywniającej nadgarstek i jego okolice, lecz czarował. Cienka błyskawica wystrzeliła z jego palca, jednak Aleksander popisał się refleksem, unikając tego zaklęcia. Wyglądało na to, że trzeba zacząć działać.
 
Elas jest offline