Żeby nie dublować zdobywanej wiedzy Rondon skupił się na faunie. Ogólnie zdawała się być podobna do takiej, którą pamiętał ze swojego świata i podobnie zróżnicowana w zależności od panującego w danym rejonie klimatu. Widział też wiele ilustracji przedstawiających fantastyczne istoty, jednak nie wiedział, ile mają wspólnego z rzeczywistością. Ani konsultacje językowe z Arim, ani merytoryczne z Puchaczem, który pytania kwitował najczęściej bezradnym wzruszeniem ramion, nie przynosiły rozstrzygnięcia. Niemniej starał się dowiedzieć jak najwięcej o nieznanych stworzeniach mogących stanowić poważne zagrożenie.
O żywotrupach dowiedział się, że są powolne, ale niesamowicie wytrzymałe i całkowicie niewrażliwe na ból. Wiedzione jakimś szóstym zmysłem niezmordowanie podążają w kierunku osoby, która pozbawiła ich życia lub jest w znaczący sposób za to odpowiedzialna. Nie spoczną, póki nie dokonają pomsty a potem wałęsają się bez celu pożerając mózgi nieostrożnych podróżnych. Jedynym znanym sposobem pokonania żywotrupa jest rozczłonkowanie go i spalenie na popiół. Do pierwszego potrzeba dużo siły i odpowiedniego narzędzia zaś do drugiego w zasadzie potrzebny jest piec, bo członki wrzucone do ogniska wytaczają się z niego, gasną i dążą do ponownego połączenia.
Wszystko to opowiedział Rondon przyjaciołom, nim... przestał się odzywać. W jego imieniu przemówił Zmyślny, który oznajmił, że Rondon nie może się odnaleźć po ostatnich wydarzeniach, że jedyne, czego teraz potrzebuje to cisza, spokój i skupienie się na powtarzalnych czynnościach i że w związku z tym pozostanie w klasztorze, co już bez wątpienia postanowione, bowiem przybysz złożył śluby milczenia i od teraz będzie znany, jako brat Turkus. Gwardian powiedział, że zgodził się na to tylko ze względu na szczerość, jaką Rondon okazał demaskując drużynę na początku wizyty w klasztorze. |